Arkadia MUD MMORPG

Periodicus numer 13

Wywiad z Terenesem, Alembik, Przepisy Tusi

o—————————————————————————–o
| Data wydania: dwudziesty osmy dzien pory Yule |
| |
| |
| /)_(\ |
| ______( 0 0 )______ |
| /_/_/_/\` ’ `/\_\_\_\ |
| )’_'( |
| ____.””_””.____ |
| P E R I O D I C U S |
| |
. .
. .
Po raz kolejny juz Periodicus zmienil Redaktora Naczelnego. Tym razem
z tego stanowiska odszedl inz. Nimbus, zas decyzja Redakcji nowym
Naczelnym zostal inz. Hiir (to znaczy – ja). Spowodowalo to
jedynie krotkotrwale zamieszanie i nieznaczne opoznienie. Chociaz
sama zmiana byla istotna, nie przyniosla ona zadnych rewolucyjnych
nowosci, przez co charakter Periodicusa raczej nie
ulegl zadnemu przeistoczeniu.

note ku pamieci zlozyl
Hiir, Redaktor Naczelny Periodicusa

W tym numerze:
* Wywiad z Terenesem……………………………..strona 1
* Mapy swiata – wioska rybacka…………………….strona 2
* Ballady Enefghara………………………………strona 3
* Wspomnienie o dziadku…………………………..strona 4
* Alembik……………………………………….strona 5
* Przepisy Tusi………………………………….strona 6
. .
. .
| |
| |
o—————————————————————————–o

> przeczytaj strone 1
Zatytulowano: Wywiad z Terenesem

_ _ _ _ _ _ ____ __ ____ ____
( \/\/ )( \/ )( \/\/ )(_ _) /__\ ( _ \ (_ )
) ( \ / ) ( _)(_ /(__)\ )(_) ) / /_
(__/\__) (__) (__/\__)(____)(__)(__)(____/ (____)
____ ____ ____ ____ _ _ ____ ___ ____ __ __
(_ _)( ___)( _ \( ___)( \( )( ___)/ __)( ___)( \/ )
)( )__) ) / )__) ) ( )__) \__ \ )__) ) (
(__) (____)(_)\_)(____)(_)\_)(____)(___/(____)(_/\/\_)

Starszym Lesnego Kregu

Terenes niechetnie wspomina o swojej przeszlosci.
Do miejsca, w ktorym sie urodzil i wychowal, wraca
z niezrecznie ukrywana pod plaszczem obojetnosci
duma. Mimo tego nie zgodzil sie nam wyjawic swego
pochodzenia. Jak twierdzi, nie ma on mozliwosci
powrotu tam, skad pochodzi. W pewnym momencie zycia
Starszy uznal, ze jego przeszlosc powinna zostac
oddzielona gruba kreska i zapomniana.

Po opuszczeniu, czy, jak to sam okreslil, wygnaniu,
Terenes rozpoczal swoja wedrowke po swiecie. Nigdzie
nie zagrzal dluzej miejsca, z nikim i niczym sie nie
wiazal na trwale, zawsze zyl wlasnym zyciem, poszu-
kujac nowych idei i wielkich spraw. Szansa pojawila
sie, gdy na jego drodze stanal Arcyhierofant Klaus
Moltke, zalozyciel i mentor Lesnego Kregu. Tak oto
rozpoczyna sie historia Terenesa, Starszego Lesnego
Kregu, o ktorej on sam mowi o wiele chetniej niz
o wczesniejszych wydarzeniach.

Piaty juz wywiad do Gnomiego Periodyka zostal
przeprowadzony przez Nimbusa, zredagowany zas na
podstawie notatek z rozmowy przez Hiira.

Redakcja: Prosze powiedziec, jak wygladaly poczatki
w Lesnym Kregu?
Terenes: Wszystko zaczelo sie od spotkania Arcyhie-
rofanta Klausa. Wiele mi opowiadal na temat swojego
objawienia. Gdy sluchalem opowiesci o potrzebie
obrony Natury przed pleniacym sie Chaosem zdalem
sobie sprawe, ze chociaz przemawia do mnie zwykly
smiertelnik, w mej glowie rozbrzmiewa powolanie
Taala. Wiedzialem, ze to cel, dla ktorego warto
zyc i zginac. Nie ratowanie pojedynczych niedzwie-
dzi, raczej postrzeganie ich jako czesc calosci,
Natury.

Redakcja: Co bylo dalej? Kto wprowadzil Starszego
do Kregu?
Terenes: Kiedy ja przystepowalem do Kregu, wygladalo
to zupelnie inaczej, niz obecnie. Arcyhierofant
bezgranicznie ufal kazdemu, kto gotow byl zadekla-
rowac przed nim chec walki z Chaosem. Widzialem
wielu czlonkow Kregu, ktorzy byli jawnym zaprze-
czeniem tego, o co wspolnie walczylismy. Ja bylem
wtedy pelen zapalu, lecz za mlody, aby podjac sie
zmieniania Kregu. Wyruszylem w swiat w poszukiwaniu
natchnienia, idei ktore moga tchnac w Krag nowe
zycie. Rozmawialem z tymi, ktorzy nosili pierscien,
pytalem o doswiadcznia w ich dzialalnosci . Zawe-
drowalem do dalekich krain, by wiedziec jakie formy
przybiera natura i jak niezwykle moze wygladac
krolestwo Taala. Po trzech latach stwierdzilem, ze
wiem to, co chcialem wiedziec.

Redakcja: Czy moze nam Starszy przedstawic reformy,
jakich sie podjal po powrocie?
Terenes: Na poczatku namowilem Arcyhierofanta, aby
przestal wierzyc sumieniu noszacych pierscien
i ustalil zasady, ktorych wczesniej nie bylo. Spe-
dzilem cale dnie na modlitwach i udalo mi sie
wyprosic od Bogow Lasu moc dla naszych stalowych
pierscieni. Pekaja one od nadmiaru spaczenia.
Zostala powolana pierwsza Rada, w ktorej sklad
wchodzilem ja, Shakal Heartborne i Zapiur Furryfoot.
Mimo przeprowadzanych co jakis czas wyborow, sklad
Rady wlasciwie sie nie zmienia. Jej zadaniem jest
bezustanne czuwanie nad przestrzeganiem zasad,
sugerowanie pewnych rozwiazan, lecz nigdy ich narzu-
canie. Dodatkowo czlonkowie Rady uzyskali mozliwosc
poreczania za krasnoludy i ogry. One tez moga kochac
przyrode. Na pamiatke tych reform do dzis jest
organizowane Swieto Lasu. Niedawno mielismy trzecia
rocznice owych wydarzen. Przez te wszystkie lata
staralem sie, aby Krag byl calkowicie apolityczny,
a jednoczesnie stal otworwem dla wszelkich idei…
ktore nie przeciwdzialaja Naturze, oczywiscie. Dlate-
go sa u nas wyznawcy Karnosa, Taala, Wielkiego
Zoladka, Morra, Shalyi. A takze ci, ktorzy wierza
wylacznie w siebie.

Redakcja: Angazowal sie Starszy w jeszcze jakies
sprawy?
Terenes: Nie, sluzba Naturze jest moim jedynym dzie-
lem. Bardzo pracochlonnym.

Redakcja: Gdzie osiadl Starszy tak bardziej na stale?
Zawiazal blizsze znajomosci?
Terenes: Osiadlem oczywiscie w temerskiej Osadzie
w Shekhal. Dlugo zastanwialem sie nad tym krokiem,
gdyz wiazalo sie to ze zobowiazaniami wobec wladzy,
ale wiedzialem, ze dlugo juz nie bede mogl wedrowac
starzejac sie w tym tempie, ze wysilek mocno wyciska
ze mnie zycie. Wiec tam ostalem. Mysliwi calkiem
dobrze mnie rozumieja. W pewnym okresie mojego zycia
wiedzialem, ze ktos bedzie mnie musial wkrotce zasta-
pic. Adoptowalem wiec mloda, zagubiona dziewczyne
imieniem Miris i staralem sie ja wychowac tak, by
zostala moja zastepczynia. Jestem bardzo zadowolony
z mojej corki.

Redakcja: Jakie reformy czekaja jeszcze na wpro-
wadzenie podczas tej kadencji? Wszystko wydaje sie
byc stateczne i unormowane. Czy cos jeszcze trzeba
zmienic?
Terenes: System sie sprawdza. Niewykluczone, ze
kiedys jeszcze pojawi sie ktos z pomyslami. Trzeba
umiec sie dostosowac do ciagle zmieniajacych sie
czasow.

Redakcja: Najslynniejsze z pytan – jak wyglada proces
rekrutacji nowego czlonka do Kregu?
Terenes: Zalezy od rasy. Ogr lub krasnolud musi napi-
sac podanie do Rady. Kazdy inny tez zwykle to czyni,
lecz jest odsylany do innych czlonkow Kregu by samo-
dzielnie znalezc poparcie. Rekrutacja zalezy bardziej
od czlonkow Kregu, niz od nas. Moze trwac kilka dni,
a moze i cale lata. Ten jednak, kto udziela swojego
poparcia musi sie liczyc z tym, ze odpowiada glowa za
nowo przyjetego.

Redakcja: To wszystko w procesie?
Terenes: Stawiamy na kreatywnosc i samodzielnosc.

Redakcja: Pytanie osobiste – na czym polegal problem
Starszego z Armia Jarla, o ktorym tak duzo ostatnio
sie slyszy?
Terenes: Prosze sie spytac Kalrega. Ja nie zrobilem
nic przeciwko nim. Co wiecej, za czasow komendanta
Hakona bylem przez pewien czas mile widziany na wy-
spach i mialem wdziecznosc Jarla za pewne sprawy.
Nigdy, absolutnie nigdy nie odpowiedziano na moj
list gdy probowalem wyjasnic sprawe. Spor nigdy
tez nie przeszedl na Lesny Krag. Nawet nie wiem,
z czyjego rozkazu byly ataki na mnie. Kalrega wymie-
nilem, bo to on jest glownym komendantem, chociaz
byc moze nie ma nic z tym wspolnego.

Redakcja: Dziwna sprawa… Ale przejdzmy do pytan
konczacych. Zyciowa maksyma?
Terenes: Nie ubieralem nigdy moich odczuc w slowa.
Zawsze wolalem tworzyc zdania najodpowiedniejsze do
sytuacji. Ale moze… „Taal moim panem?” Na pochwie
mialem wygrawerowane zwykle „Szanuj zielen”.

Redakcja: Ulubione jadlo i napitek?
Terenes: Zapiur robi takie pyszne ciasteczka… No
i moja corka doskonale umie piec mieso. A pic lubie
sobie ziolka. Moze nie tyle lubie, co musze… Ale
jako ze musze to musialem polubic.

Redakcja: Widze, ze zdrowie generalnie daje w kosc.
Jakie cechy ceni sobie Starszy w czlonkach Lesnego
Kregu najbardziej?
Terenes: Ciezko to okreslic. Porownywanie filigra-
nowej elfki zielarki do Opala i szukanie wspolnych
cech jest… trudne. Przede wszystkim cenie tych,
ktorzy wiedza kim sa.

Redakcja: A zatem ostatnie pytanie – jak Lesny Krag
ustosunkowal sie co do szerzacej sie plotki na temat
zagrozenia niesionego przez ptactwo oraz drob?
Terenes: Wszelkie nienaturalne migracje ptakow,
szczegolnie ptakow zarazonych chorobami, musza byc
uwaznie obserwowane. Podejrzam, ze biedne zwierzeta
sa czescia jakiejs wiekszej intrygi Mrocznych Poteg.
To by pasowalo do bostwa imieniem Nurgle. Jakkolwiek,
jestem pewien, ze w Naturze drzemie moc, by sama
mogla sie oczyscic.

Redakcja: Miejmy nadzieje! Dziekuje za wywiad!
Terenes: Darz Bor!

> przeczytaj strone 2
Zatytulowano: Mapy swiata – wioska rybacka

Wioska rybacka
na zachod od Baccali

|\\ ||
||\\ || P-P P
|| \\|| / \ /
|| \\| P P
|| \| /
/|\ P
/ | \ /
/ | \ P-P A – skup alg
| \ K – karczma
| P P – plaza
| / Rz – rzemieslnik (sprzedaz wiosel)
| P-P-P S – studnia
\ W – wedzarnia
P Wr – warsztat
\
P
|
o Rz
\ /
K-o-o-S-o
| \|
W-o o-o
/| \
Wr A o Trak do Baccali
\ /
o

> przeczytaj strone 3
Zatytulowano: Ballady Enefghara

___________________________________________________________
/ \
//_\ |
|\_/___/\___________________________/\___________/\__________/
| \
| \
| |
| |
| |
| |
| |
| „Miejsce” |
| |
| Tu spotyka sie wielu |
| Nawet w karczmie tylu nie ma. |
| Brakuje tylko jeszcze |
| Zorganizowanego wesela. |
| |
| Rozmow takich jak tu |
| Nie zaznasz nigdzie wiecej. |
| Tu gnomka kokietuje czlowieka, |
| Tu krasnolud podrywa elfke. |
| |
| Tutaj maloletnia… |
| Seidhe, ale bestia, |
| Wyrownuje porachunki. |
| Nie ma innego miejsca? |
| |
| To miejsce przeznaczenie ma inne |
| Drogi czytelniku, czytelniczko droga. |
| To nie jest arena, ni zamtuz. |
| To Novigradzka poczta… |
| |
| |
| |
| |
| Enefghar z Novigradu |
| truwer Oxenfurckiej Akademii |
| |
| ___ |
| /.[].\ |
| |[]EG[]| /
| ____________________________________________\.[]./______/
|/\ \#\#\ \
| _| \#\#\ |
\/______________________________________________/#/\#\____/
\/ \/

___________________________________________________________
/ \
//_\ |
|\_/___/\___________________________/\___________/\__________/
| \
| \
| |
| |
| „Sam” |
| |
| |
| Bylem sam. Jestem sam. |
| Za oknem zawierucha. |
| Po ulicy jak wiatr gnam, |
| Moze spokoj zdobede ducha. |
| |
| Samotnosc cisza nie jest. |
| Nie jest tez spokojna. |
| Rece skladam w krasnoludzki gest, |
| A w glowie szumi wojna. |
| |
| Zaden chyba nie chce zyc |
| Osobno, w samotnosci. |
| Nie chce sam w gospodzie pic, |
| Lecz spraszac do dom gosci. |
| |
| Szukam ciepla, |
| Ktore dusze ma zagoi. |
| dziewcze piekne przy boku. |
| To mnie uspokoi… |
| |
| Szukam milosci. |
| Wiec nadal gnam, pedze. |
| Bylem sam. Jestem sam. |
| Ale czy bede? |
| |
| |
| Enefghar z Novigradu |
| truwer Oxenfurckiej Akademii |
| |
| |
| |
| /.[].\ |
| |[]EG[]| /
| ____________________________________________\.[]./______/
|/\ \#\#\ \
| _| \#\#\ |
\/______________________________________________/#/\#\___/
\/ \/

> przeczytaj strone 4

Zatytulowano: Wspomnienie o dziadku

Kaj daleko moja paminc sienga – dziadek moj zawzdy spal. Gdyby na niego
niuwaznie popatrzec zdaloby siem co trup na marach lezy. Uoddech plytki
miol dziadek, cichy i spokojny. W winkszosci przypadkow tak to wlasnie
wyglundalo. Z rzadka jeno westchnal se, lubo zachrapal. Czasem we snie wolal
co by mu ktosik topora dol. No bylo to jeno takie przyz sen krzyczenie.
Dobrze pamintom, kaj matus pirszy roz do dziadkowej komnaty mnie
wprowodzila. Kajzem malenka byla uoklrutnie zem si tej komnaty bala
i szmerow przedziwnych co czasem z niej slychac bylo. Wstyd dzisia przyznoc,
no wierzylam natenczas co tamoj duchy komnate we posiadanie wziely i siem
panoszom. Kajzem podrosla nieco mamusia mnie wziela i do komnaty tyj
tajemniczyj wprowadzila. Uod progu zaduch takowy buchnal, zem ledwo na nogach
ustala. No ni dalzem nic poznoc po sobie, bo mnie mamcia zawzdy przyuczala
coby twardom byc nie mientkom. Sama takoz nawet sie ni skrzywila, jeno drzwi
szerzej uotwarla. Wskazala mnie lezoncom na lozu postoc i rzekla:
„Astrid, baczze uwaznie. To je twoj przodek, uojciec twojego uojca (tu
mamunia jesio cosik brzydkiego o uojcu rzekla, no mnie wstyd powtorzoc),
patrzaj i szacunku nabiroj, bo uobyczaj kaze do starszych szacunek czuc.”
Na zydelku mnie posodzila, a sama podle dziadka krzuntoc si poczela. Cielsko
uoskrobala i uobmyla, brud z uszow takoz wyskrobala, brode i kudly
przeczesala. Dziadek na czas owych zabiegow ni powiekom ni drgnul. Ni sapnul,
ni uodetchnul glebiej. Uod tyj pory mamusia zawzdy brala mnie ze sobom kaj
szla przy dziadku siem zakrzyntnunc. Zem tedy se myslala, co syckie dziadki
lezom i kaj martwe som. I trza przyznoc, co zem si przystola komnaty bac…
No bac siem zaczela dziadka. Bo un lezal kaj martwy, i jesio trza to kudlate
cielsko szanowac… Wyznac musze, com zawzdy prosta nad wyroz byla i kaj mnie
pedzieli „Dziadka szanuj” tom go z calych sil szanowala. No mamcia cosik
spostrzygla, co ni bardzo lubie w dziadkowej komnacie siedziec i szacunku do
niego nabywoc. Tak tedy mamusia, co renki cienzkiej nikaj ni miala, za psoty
moje gupie nakazywala mnie pol dnia szacunku dla dziadka lubo cala noc.
A sprawdzala czy aby przykladnie dziadka szanuje i nie posypiam se. Stroszny
mnie si tedy dziadek zawzdy widziol, bo niby spi, niby si ni rusza, ni godo
nawyt, no lanie bym dostoc wolola i pokoj miec nizli go tyla szanowoc. Zem
myslola, co siedziec i dziadkowi szacunek uokozywoc, to juze kara dla dziecka
nagorsza. Mloda i gupia zem jesio byla.
Kajzem podrosla i prac domowych imac sie jelam, uobowiunzek uopiki nad
szanownym cielskiem dziadkowym na barki me mlode spadl. Mamusia cosik o szkole
zycia mamrutala, po czem pedziala, co zaszczyt mnie opadl i uod dzisia mnie
przypada przyjimnosc pilnowonia, coby dziadek grzybem ni porosl. Tak tedy roz
na dni pare dziadka zem skrobala, myla, brud z niego dlubala. Przyznoc si
wstyd, no kiedysik bunt we mnie narosl i do dziadka przyz wiela dni ni
poszlam. A nich se zarosnie – zem myslala. I dnia pywnego mamcia do mnie
podeszla i placka slodkiego z rudzynkami mnie dala. I pedziala, co to za to,
ze tak dziadka szanuje i ze pocieche ze mnie ma. Mnie si lzy pod powikami
wezbraly, mamci szybkom podzinkowola i pobigla na ustronie coby siem
spokojnie wybeczec, bo suminie mnie stroszliwie ukonsilo. Zem szybko
skrubaczki, gumbki, szczutki, nozyczki i reszte przyrzundow zebrala i do
dziadkowej komnaty pobigla coby przodkiem sie uobyczajnie zajunc. Zem si
przerazila swego nidbalstwa kajzem jeno weszla. Smrod taki, aze powitrze
genste bylo! Myszow we brodzie dziadkowej plaga! A wszy takowe po nim skakaly,
zem je mimo slabej widucznosci uobaczyla uod proga! Wpirw chycilazem grzebien
i poczelam dziadkowom brode czesac. A myszy tyle gniazdow se tamoj nawily, co
byz wyrwania kilu klakow siem ni uobylo. A bobkow, a uokruchow, a smicia
wszylakiego przyz myszy gupie naniesiunego tyloj siem wyczesalo, com na kupke
podle loza zmiatac musiala. Pazury dziadkowi uokrutnie urosly (tym bardzij,
zem nikaj ich ciunc ni lubiala) i rady ni bylo: sciunc pazur i brud spod tygo
co zostanie wyskrubac. U runk jesio w miare gladko poszlo. Nu z nogami przodka
szanownego trudniejsza sprawa siem zrobila, bo grube i twarde tamoj byly.
Wiela razow zem nozyce uostrzyc musiala nim siem z niemi uporalam. No w koncu
pazury normalnom jakoms dlugosc przybroly i pokoj z niemi byl czas jaki. Potom
juze letko bylo: tyla co winkszy brud zeskroboc, a reszte zmyc. Nu i komnate
wywietrzyc. Jakzem prace skunczyla uod razu lepij jakosik mnie si zrobilo,
winc poszlam se i placka zjadlam (a to taki pyszny byl placyk z rudzynkami).
Uod tyj pory wincyj zem nikaj dziadka ni zaniedbala. Razik jeno cosik
dziwnygo siem stalo: wlasniem dziadka se spokojnie czysola, a tu jak ni
grzmotlo!!! I to jesio prosto spode dziadka!!! Zem na ziemie padla leb
w rynkach kryjonc, bo tak mnie tatko zawzdy uczyli w razie grzmotow robic, ale
rzycz dziwna: bo procz grzmota nic siem wincyj ni zdarzylo. Ni ziemia ni
drgnula, ni sufit siem ni posypol… Zem si pudnosic poczela, kajzem gaz jaki
wyniuchla. I to jaki gaz!!! Aze klaki w nochalu poskrycnalo!!! Nim jak dluga
padlam jesiom pomyslec zdunzyla, co gupim gornikom do sluchu trza cosik
pedziec nim nam caly Mahakam wysadzom.
I razu pywnego rzycz siem stala nispodziwana. Prosto cud!!! Znowu zem
przyszla dziadka uoporzundzic. Ide se, tedy, drzwi uotwirom, bacze, a tu
dziadek siedzi se. No spokojnie se siedzi i jesio uoczami klapie. Sycko mnie
z runk na tyn widok wypadlo. Lata szacunku i uopiki przyz leb mnie siem
przetoczyly swiadomosc uostawiajunc, co to juze konic. Juze mnie dziadek ni
karom ni bydzie ni uobowiunzkiem. Lzy pod powikami mnie siem wezbraly.
Do dziadka zem przypadla i wykrzykiwoc zem jela jaka to radosc, co juze siem
un uobudzil, com we strachu byla, ze alibo zemrzec mu idzie, alibo co gorsze
jesio – dalij tak spal bydzie. Dlugo zem mu to godola i tlupmaczyla i go
sciskala i witala. Dziadek na to uoczami klapnul popaczyl na mnie tak dziwnie
jakosik jakby rysztkom cierpliwosci i pedzial:
„Pierdolenie”

Astrid Skaggs

> przeczytaj strone 5

Zatytulowano: Alembik

_ _ _ _ _
/ \ | | ___ _ __ ___ | |__ (_) | __
/ _ \ | |/ _ \ '_ ` _ \| '_ \| | |/ /
/ ___ \| | __/ | | | | | |_) | | < /_/ \_\_|\___|_| |_| |_|____/|_|_|\_\ czyli historia pewnych eksplozji Alembik, podstawowy sprzet kazdej szanujacej sie pracowni alchemicznej, nieskomplikowany w budowie, prosty w obsludze, tani w wykonaniu, trwaly w uzytkowaniu, bezpieczny nawet dla laika (a przynajmniej dla poczatkuja- cych alchemikow). Jego budowa jest prosta jak konstrukcja cepa, nikogo wiec nie powinny przerazac dwie polaczone kolby, jedna ogrzewana od spodu palnikiem, druga zas ochladzana lodowata woda. Chociaz wyglad tej aparatury jest powszechnie znany, jej historia ginie w mrokach dziejow. Najwczesniejsze wzmianki na temat samego procesu de- stylacji pochodza z pierwszych elfich kronik: "A gdy swit nastal czterdziesty i czwarty raz od przybicia do brzegow tej krainy, oczy nasze ujrzaly cialo karla [chodzi o gnoma, owczesne elfy nie mialy o nich pojecia - przyp. red.] martwego, w dloni wciaz trzymajacego naczynie do kielicha ani kubka niepodobne, z mieniacym sie pomaranczowo proszkiem wewnatrz." Kolejne zapiski dotyczace owych zabiegow potwierdzily slusznosc twier- dzenia, ze wszelkie substancje nalezy badac przy pomocy asystentow, a nie wlasnego nosa. Z biegiem czasu gnomi alchemicy zaczeli zdawac sobie sprawe, ze istotny w badaniach moze byc nie tylko sam proszek, pozostajacy na dnie naczynia, lecz takze ulatniajacy sie z niego gaz. Slawny gnom, Creek van Creek, tak oto opisywal pierwsza udokumentowana probe zatrzymania substancji lotnej: "Roztwor zaczyna wrzec. Wyraznie widze opadajacy na dno osad. Tak, ten brunatny gaz zdaje sie nie ulatywac przez korek - najszczelniejszy jaki udalo mi sie znalezc. Ciekawe, ile sie go zmiesci? (...) Zaczynam miec zle przeczucia. Roztworu jeszcze troche zostalo, a gaz..." Taki byl smutny koniec kariery van Creeka. Kolba nie wytrzymala duzego cisnienia i zgodnie z prawem opisanym kilka lat pozniej rozerwala sie raniac alchemika w twarz. Od tej pory jedynie nadzorowal prace swoich uczniow, jednoczesnie w zakamarkach swojego mieszkania tworzac zaczatki pierwszych przepisow BHP. Nieszczesliwy wypadek postawil przed konstruktorami aparatury alchemi- cznej nowe wyzwanie - jak zachowac ulatniajacy sie gaz jednoczesnie nie odsylajac pracownikow na dozywotni urlop zdrowotny? Jednym z ciekawszych pomyslow okazalo sie rozwiazanie mlodego gnoma, zaprezentowane na III Zjezdzie Milosnikow Probowek w Rinde. Zaprezentowal on wlasnej konstrukcji uklad skladajacy sie z ogrzewanej kolby i malego, nakladanego na jej wylot pecherza wyplaza (jeden z bardziej rozciagliwych materialow jak na owe czasy), ktory wypelniony do skraju mozliwosci mogl zostac odczepiony i odpowiednio zabezpieczony, aby przechowywac lotny produk. Mlody naukowiec byl tak pewny siebie, ze pominal kilka faktow laczacych sie z zademonstrowaniem tego zjawiska, co ostatecznie zaowoco- walo poteznym wybuchem i spaleniem brody Pierwszego Alchemika, natomiast to bylo przyczyna odrzucenia projektu jeszcze szybciej, niz splonela bro- da (a plonela w mgnieniu oka, jak twierdzili uczestnicy Zjazdu). Wielkie fiaska maja w zwyczaju budzic wielkie sukcesy. Tak tez bylo tym razem, gdy po porazce anonimowego gnoma rzesza badaczy zajela sie udosko- nalaniem projektu. Jak sie szybko okazalo, zbieranie gazu w pecherzu byloby bezcelowe oraz calkowicie pozbawione sensu, gdyz po oziebieniu szybko skraplal sie on na scianach dowolnie uzytych przez badaczy naczyn. Szybko tez udalo sie dojsc do wniosku, ze gaz mozna zmieniac w ciecz i na odwrot bez zbytniego ich ubytku. W swojej pracy na temat zachowania masy i objetosci podczas przejsc miedzy poszczegolnymi stopniami lotnosci sub- stancji (jak to zostalo ujete) Grimn z Gor Kranca Swiata zawarl jedno z podstawowych praw, ktorego wytlumaczenie zajeloby drugie tyle miejsca co ten artykul. Niemniej dalo ono podstawe do rozpoczecia badan przez jedna z bardziej zasluzonych dla alchemii kobiet, Irsi Alembik-Srebrnookiej. Dlugoletnie doswiadczenia prowadzone na szkle (a szczegolnie na jego odpornosci na wysokie cisnienie wywierane przez gazy wewnatrz) i tzw. Rownanie Grimna pozwolily na wyprowadzenie Szklanej Stalej. Dzieki niej mozna bylo z duza dokladnoscia obliczyc ilosc wprowadzonej mieszaniny w zaleznosci od jej ogolnego rodzaju, temperatury wrzenia, grubosci scianek naczynia czy tez kilku innych parametrow, ktore ostatecznie okazaly sie zbedne, aby nie spowodowac katastrofy. Irsi, korzystajac ze Szklanej Stalej oraz kilku innych pomocnych praw czy rownan skonstruowala pierwsze bezpieczne urzadzenie przeznaczone juz konkretnie do destylacji. Szansa na rozerwanie ktoregos z naczyn czy tez jakis inny, uboczny efekt, wynosila jeden do piecdziesieciu i jak na owe czasy byla fenomenem! Kolejne udoskonalenia wprowadzone po smierci Irsi zwiekszyly skutecznosc oraz bezpieczenstwo uzytkowania alembika. Jak latwo sie domyslic, nazwa tej aparatury wziela sie od nazwiska jej konstruktorki. Co dziwniejsze, VII Zgromadzenie Alchemikow w Novigradzie uchwalilo te nazwa nie biorac pod uwagi faktu, ze Alembik bylo nazwiskiem po mezu. Uzasadnieniono owa decyzje nastepujaco: "W ostatecznej fazie Miedzynarodowa Komisja Alchemikow rozstrzygnela, iz nazwa alembik jest o wiele odpowiedniejsza niz gazownik, ktora raz, ze jest nieadekwatna, dwa, ze zostala zaproponowana przez potomka niedoszlego mordercy Pierwszego Alchemika, co mogloby zostac uznane za zly omen." Z biegiem czasu przyjela sie miedzy innymi nazwa destylator, jednakze alembik wciaz jest najpopularniejsza wsrod kregow naukowych, stosowana dla upamietnienia gnomki, ktora jako pierwsza w pelni odpowiedziala na pytanie zadane przez elfy: co mogl zrobic karzel, zeby przezyc? Kawalek historii uchylil ____ N inz. Hiir \ / | z rodu Dlugonosych || | W-||----|-------E / \ | Alchemia / \ | I (SGW___) | Swiatopoznawstwo S > przeczytaj strone 6

Zatytulowano: Przepisy Tusi

_
_( )
( ) )
_ ( _)
( ) ( ( )
( ) _ ,-. _ ) ) (
( ( ,-”’ )_( „`-.,’ )
`-( ) ) (
__|`-…_______…-’|__ ( )
____(___ __,.–.
| |__,-_”.——.„_-.-”__,.–’
| | (( ))-’ /|
| | \`-…______…-’/ / / |
`-…_______…-’ `-…______…-’ / / |
/ /`- ,—–. -’ `- ,—-. -’ / / |
/ /___________________________________/ / |
`—————————————’ |
| _________________________________ | |
| | – – – – – – – – – – – – – – – – | | |
| |___-_-___-___-_-___-_-_____-_-___| | |
| (___________________________________) |
| | – – – – – – – – – – – – – – – – | |
| | – – – – – – – – – – – – – – – – | |
Przepisy Tusi
——————————————————–
Ciasto toffi ze smietana

———————————————————

Skladniki:
Biszkopt:
4 jajka
0,5 szklanki maki pszennej
0,6 szklanki cukru
1 1/2 lyzki kakao
1/2 lyzeczki proszku do pieczenia
Masa toffi:
1 szklanka mleka skondensowanego slodzonego
3/4 szklanki pokrojonych orzechow wloskich
Masa smietankowa:
0,75 litra smietany
cukier waniliowy
Do dekoracji:
kawa mielona
—————————
Sposob wykonania:
—————————
Bialka ubic, dodac cukier i nadal ubijac.
Dodac zoltka i jeszcze ubijac. Nastepnie dodac make,
kakao. Delikatnie wymieszac. Ciasto wylac do wysmarowanej
tluszczem prostokatnej blachy o wymiarach 25 na 36 cm i
piec. Ostudzic i nasaczyc kawa rozpuszczalna
(1 lyzeczka na ok. 1/2 szklanki wody).
Mleko slodzone gotowac ok. 1 1/2 godz. Lekko ostudzic i
wylac na biszkopt. Toffi posypac pokrojonymi orzechami wloskimi.
Slodzona smietane ubic z cukrem waniliowym, nastepnie wylozyc
na ostudzone toffi.
Wierzch ciasta udekorowac kawa mielona.

Smacznego.

——————————————————-
Makowa szarlotka

——————————————————-

Skladniki:
Masa:
30 dag maku
30 dag jablek
4 jajka
3/4 szklanki cukru
25 dag masla
1 szklanka kaszy manny
cukier waniliowy
ok. 3/4 szklanki orzechow wloskich
ok. 3/4 szklanki rodzynek
aromat migdalowy
Polewa:
3 lyzki kakao
5 dag gorzkiej czekolady
3 lyzki masla
3 lyzki cukru
1 lyzki smietanki
Do dekoracji:
kokos
orzechy wloskie

————————
Sposob wykonania:
———————–
Mak sparzyc, nastepnie zmielic. Maslo utrzec
z 1/2 szklanki cukru i zoltkami. Dalej ucierajac
dodawac zmielony mak, kasze manne, starte na tarce
o grubych oczkach jablka, aromat migdalowy,
pokrojone orzechy wloskie i rodzynki. Bialka ubic
na sztywna piane z reszta cukru, nastepnie
dodac do masy makowej i delikatnie wymieszac.
Ciasto wylac do wysmarowanej tluszczem i wysypanej maka
prostokatnej formy o wymiarach 25 na 36 cm i piec.
Kakao, polamana czekolade, maslo, cukier i smietanke
dac do rondelka i podgrzewac caly czas mieszajac.
Gdy wszystko sie polaczy, ciepla polewa polac ciasto.
Udekorowac, tworzac skosne pasy na przemian z koksem
i pokrojonymi orzechami wloskimi.

Smacznego.