Wywiad z Luctusem, najwiekszy Ochlejmorda Mahakamu
Rzucasz okiem na pierwsza strone pisma... o-----------------------------------------------------------------------------o | Data wydania: dwudziesty dziewiaty dzien pory Yule | | | | | | /)_(\ | | ______( 0 0 )______ | | /_/_/_/\` ' `/\_\_\_\ | | )'_'( | | ____.""_"".____ | | P E R I O D I C U S | | | . . . . Przerwa w wydawaniu Periodicusa nie przyniosla wiekszych rezultatow. Szanse na stworzenie siedziby czasopisma zmalaly w tym czasie do niemalze zera, a chociaz liczba prenumeratorow przekroczyla rekordowa liczbe 250 osob, gazeta stracila swoj dawny impet i energie. Co wiecej, stanowisko Redaktora Naczelnego z powodu nadmiaru innych zajec inz. Hiir przekazal inz. Rigel. Niestety, byl to jedyny numer wydany pod wodza Kolezanki, jako ze wraz z jego rozeslaniem pojawil sie kolejny odgorny nakaz, tym razem zabraniajacy wydawania Periodicusa w jakiejkolwiek formie obciazajacej poczte. Wraz z tym numerem skonczyla sie seria druga; na wznowienie, podobnie jak przy poprzedniej wielkiej pauzie, trzeba bedzie znow poczekac dwa lata... note ku pamieci zlozyl Hiir, Redaktor Naczelny Periodicusa W tym numerze: * Wywiad z Mistrzem SGW - Luctusem.....................strona 1 * Najwiekszy Ochlejmorda Mahakamu......................strona 2 * O doborze bizuterii - dla panow!.....................strona 3 . . . . | | | | o-----------------------------------------------------------------------------o > przeczytaj strone 1 Zatytulowano: Wywiad z Mistrzem SGW - Luctusem __ __ __ __ _____ _ ___ / / /\ \ \/\_/\/ / /\ \ \\_ _\/_\ / \ \ \/ \/ /\_ _/\ \/ \/ / / / //_\\ / /\ / \ /\ / / \ \ /\ /_/ /_/ _ \/ /_// \/ \/ \_/ \/ \/\____/\_/ \_/____/ Z Luctusem Void, IX Mistrzem Stowarzyszenia Gnomich Wynalazcow Kislevczyk z pochodzenia, ponurak i pesymista z charakteru. Niedoszly rzemieslnik, przez dlugi czas zawodowy wojskowy - zwiadowca w armiach Imperium i kompaniach najemnych. Kariera naukowa nie byla mu przeznaczona, wiec wbrew przeznaczeniu zostal Inzynierem, a pozniej Mistrzem Stowarzyszenia. Osobnik nieczesto udzielajacy sie publicznie, rzadko kiedy zdarza sie okazja spotkania go poza Gnomim Miastem pod Carbonem. Panie, Panowie - IX Mistrz Stowarzyszenia Gnomich Wynalazcow, Luctus Void Redakcja: Od jak dawna sprawuje Mistrz swoja funkcje? Luctus: Dwa miesiace naszej rachuby czasu. Redakcja: Cos sie zmienilo w Stowarzyszeniu od tamtej pory? Luctus: Niewiele, na szczescie. Stowarzyszenie zmienia swiat, samo zmienia sie rzadko i powoli. Pare rotacji na stanowiskach kierowniczych, kilku nowych inzynierow, z ktorych szescdziesiat szesc i szesc w okresie procent zapadlo juz w letarg. Modyfikacja procedury rekrutacyjnej. Najwazniejsze zmiany, jakie oczekuja Stowarzyszenie, sa niestety calkowicie ode mnie niezalezne. Redakcja: A zmiany zalezne od Mistrza? Planuje Mistrz takie? Luctus: A uwaza Kolezanka, ze nalezy cos zmienic? Caly czas pracuje nad nowymi algorytmami organizacji pracy. Ale prawde mowiac sa to kwestie czysto akademickie, bo w praktyce wymagaja grona wykonawcow o skonczonej, acz niezbyt bliskiej zeru liczebnosci. O co, jak Kolezanka dobrze wie, w Stowarzyszeniu nie jest latwo. Redakcja: Wspomnial Mistrz o zmianie procedury rekrutacyjnej... jak ona teraz wyglada? Luctus: O tak, to cenna informacja dla tych rzesz kandydatow, jakie do nas trafiaja... Zaczyna sie klasycznie, czyli od podania na rece naszego skryby. Potem podanie jest odrzucane. Czasem, ze wzgledu na przeoczenie lub przebylysk potencjalu, podanie sie przyjmuje, ewentualnie zleca jakies uzupelnienia. To moja rola. Jak juz przez to kandydat przebrnie, zostaje oficjalnym Stazysta Stowarzyszenia. Zaczyna obowiazywac go Ustawa Zasadnicza, przydzielony zostaje Inzynier - Opiekun. Rola Opiekuna jest z jednej strony prowadzenie i edukacja Stazysty, z drugiej zas weryfikacja jego potencjalu intelektualnego, stabilnosci umyslowej i przydatnosci dla Stowarzyszenia. Ostatnim etapem jest egzamin, podejscie do ktorego wymaga najpierw zdobycia poparcia Opiekuna i ktoregos z pozostalych Inzynierow. Jesli Stazysta zda egzamin otrzymuje tytul Inzyniera. Powinien tez jak najszybciej porozumiec sie z Kierownikiem wydzialu, do ktorego chcialby nalezec, i uzgodnic warunki przyjecia do tegoz Wydzialu. Redakcja: Potencjalny kandydat do Stowarzyszenia... jaki powinien byc? Luctus: Genialny. To w optymalnym przypadku. Natomiast w zasadzie wystarczy zeby byl niezwykle inteligentny, pomyslowy, pracowity, aktywny, kolezenski, rozsadny i gotow do poswiecen dla nauki. Nic, co prawdziwemu gnomowi sprawiloby trudnosc. Redakcja: Czym kieruje sie Mistrz przy akceptacji badz odrzuceniu podania kandydata? Luctus: Przede wszystkim podanie weryfikuje, czy kandydat jest pismienny. Dementuje, jakoby nie posiadajacy tej trudnej umiejetnosci mogli zostac Inzynierami. Poza tym wlasciwie nie ma konkretnych wytycznych - jesli podanie jest skladne, logiczne i widac z niego, ze kadydat jest w stanie wymyslic cos poza "chce byc Inzynierem", to nie ma wiekszych przeszkod zeby zostalo zaakceptowane. Redakcja: Co Mistrz najbardziej ceni u inzynierow i czego najbardziej od nich oczekuje? Luctus: Aktywnosc. Inicjatywe. Chec pracy dla Stowarzyszenia. Do bialej goraczki doprowadzaja mnie gnomy, ktore uwazaja Stowarzyszenie za sypialnie. Jest tyle ladniejszych i wygodniejszych miejsc na swiecie, gdzie mozna ulokowac swoje lozko... Co innego, jesli mowa o Inzynierach emerytowanych, ktorzy w swoim czasie ofiarowali SGW swoj czas, wysilek, zdolnosci, a teraz ciesza sie zasluzonym uznaniem i zwolnieniem z codziennych obowiazkow. Gorzej, jesli komus wydaje sie, ze egzamin to ostatni moment, kiedy czegos sie od niego wymaga. Redakcja: Wiele osob na calym swiecie wie ze istnieje cos takiego jak Stowarzyszenie Gnomich Wynalazcow, ale nic poza tym. Moze Mistrz przyblizyc im nasza dzialalnosc, na czym ona polega? Luctus: Na zmienianiu swiata na lepsze, oczywiscie! Chociaz Stowarzyszenie bardziej znane jest z dzialalnosci produkcyjno- -wynalazczej, jednak nie mniej istotne jest jego zadanie poznawczo-badawcze. Poprzez pchanie nosa tam, gdzie nikt rozsadny nawet by nie spojrzal, poprzez niestrudzone gromadzenie i przetwarzanie wiedzy poznajemy i oswajamy otaczajacy nas swiat. Aby potem wykorzystac te wiedze w praktyce i uczynic zycie w nim lepszym, latwiejszym i ciekawszym. Nalezy pamietac o jednej z podstawowych zasad kazdego Inzynier - zadna informacja nie jest zbyteczna, kazda ma wartosc i przyda sie wczesniej czy pozniej. Wiec, jak skromnie wspomnialem na poczatku, nie robimy nic wielkiego - zmieniamy tylko swiat. Redakcja: Czy, a jesli tak to w jaki sposob Stowarzyszenie dzieli sie zdobyta wiedza ze swiatem? Luctus: Alez oczywiscie, jestesmy ostatnimi, ktorzy by wiedze ukrywali przez ogolem. To zbrodnia, ktorej niestety dopuszczaja sie niektore organizacje, ograniczajac dostep do informacji tylko dla swoich czlonkow. A dzielimy sie wiedza w sposob najbardziej bezposredni z mozliwych - kazdy Inzynier wszakze jest kopalnia tejze. Starczy zatrzymac sie na moment i sprobowac porozmawiac z takowym, a natychmiast zaleje nas wrecz olbrzymia iloscia faktow, badan, analiz i wnioskow. Dziwne jedynie, ze wielu majac tak niezwykla okazje nie chce z niej korzystac, mniej lub bardziej dyplomatycznie wycofujac sie z dysputy. Redakcja: Jak zaczela sie przygoda Mistrza ze Stowarzyszeniem? Luctus: Chcac zmienic diametralnie swoja droge zyciowa zlozylem podanie do Mistrzyni Jeddy. Jako ze nie mialem zadnego wyksztalcenia inzynierskiego ani praktyki w zawodzie, sugerowalem przyjecie mnie na stanowisko testera wynalazkow. Wiadomo, na ograch testuje sie dobrze, ale jednak bardziej precyzyjne urzadzenia wymagaja nieco innych predyspozycji. Niestety, Mistrzyni nie pozwolila mi z jakiegos powodu testowac naszych niezwykle bezpiecznych i niezawodnych wynalazkow, tylko sklonila do podjecia normalnej pracy naukowej. Jak widac przy okazji kandydujac nie trzeba miec za soba studiow w Oxenfurcie ani dwudziestu lat praktyki w warsztacie konstruktorskim. Mozna startowac od zera, i skonczyc tak, jak ja. Redakcja: Pamieta Mistrz swoj pierwszy wynalazek? Lub chociaz projekt? Luctus: Alez oczywiscie. Pierwsza konstrukcja, ktora mialem przyjemnosc realizowac w Warsztacie, to mechaniczna laleczka. Pamietam, ze bardzo spodobala sie Mistrzyni Jeddzie. Laleczka da sie nakrecic, rusza konczynami, chodzi i w ogole jest milutka. Idealny prezent. Redakcja: Co nalezy do Mistrza obowiazkow? Luctus: Biurokracja, biurokracja, biurokracja. Wstepna selekcja kandydatow. Weryfikacja, testowanie i ewentualna akceptacja projektowanych wynalazkow. Obsluga Biblioteki Stowarzyszenia. Organizacja struktur funkcjonalnych SGW. Ocena pracy naukowej Inzynierow i odpowiednie gratyfikowanie zasluzonych. Prowadzenie polityki zewnetrznej. No i, jesli okaze sie to konieczne, rozstrzyganie sporow wewnatrz Stowarzyszenia. Redakcja: Lubi Mistrz to co robi? Nie chodzi mi tu tylko o obowiazki. Ale o wszystko co sie z mistrzowaniem wiaze. Luctus: Czasem lubie, czasem nie cierpie. Procentowo jest to jednak znacznie wiecej regularnej, papierkowej pracy niz tryunfalnego wypuszczania wynalazkow poza Stowarzyszenie czy nagradzania Inzynierow awansami. Tym niemniej sprawia mi satysfakcje solidne wykonywanie tych obowiazkow. Ktos to musi robic, a ja preferuje wziecie odpowiedzialnosci na siebie ponad zrzucenie jej na kogos innego. Redakcja: Ktory z przygotowanych przez inzynierow SGW projektow powinien zdaniem Mistrza jako pierwszy doczekac sie rozpoczecia produkcji masowej? Luctus: Projekt samo-majster, automatyczny mistrz precyzyjnie, obiektywnie, sumiennie i skutecznie zarzadzajacy Stowarzyszeniem. A tak serio... najbardziej chyba zasluguje na to ktorys z projektow Avioniki. Ten bardzo zasluzony wydzial cierpi niestety na przypadlosc niskiej realizowalnosci wytworow umyslu pracujacych tam inzynierow. Taki gnomokopter... to dopiero bylaby rewolucja. Redakcja: Gdyby mogl zmienic Mistrz jedna dowolna rzecz na swiecie, co by to bylo? Luctus: Wyeliminowalbym glupote. Oszczedziloby to swiatu wielu nieszczesc. A przy okazji moznaby ciekawie pokonwersowac z kazdym przypadkowo spotkanym przechodniem. Redakcja: Ulubione jadlo i napitek? Luctus: Jako ze kawe stosuje raczej leczniczo, niz z zamilowania, wiec napitek to bedzie chyba ajerkoniak. A na przebieranie w posilkach nie mam po prawdzie czasu. Zreszta nikt mi jakos nie chce gotowac, wiec jem to, co najblizej albo najlatwiej sporzadzic. Redakcja: Zyciowa maksyma? Luctus: Honos habet onus [Zaszczyt pociaga za soba obowiazki - przyp. red.], ze sie klasycznym jezykiem posluze. Redakcja: Czy chcialby Mistrz powiedziec cos jeszcze czytelnikom Periodicusa? Luctus: Czytajcie Periodicus, bo rzadko bedziecie mieli lepsza okazje w rownie latwy i przystepny sposob obcowac z wiedza i postepem. A jak znacie jakiegos utalentowanego gnoma - kierujcie go pod Carbon. > przeczytaj strone 2 Zatytulowano: Najwiekszy Ochlejmorda Mahakamu Najwieksza Ochlejmorda Mahakamu (od menhira do menhira) Dzialo sie to czasy dawnymi, kiedy Galinowi Hoogowi ledwo zarost sypac sie poczynal. Byly to czasy czynow brawurowych, honoru z rzadka tylko plamionego i popijaw tegich i czestych. Zyli wowczas ci, ktorych groby dzis dumnie w Dolinie Przodkow stoja, mlodziencami, lub dziecmi zas ci, ktorzy broda lub warkoczem szacunek w sercach a kurz na klepisku wzbudzaja. I zyli madrzy, rozumni, przebiegli. I zyli glupi i tepi i pusci niczym ten buklak osuszony. I o takim wlasnie glupim pustaku opowiesc ta bedzie. Imie jego Doodi Shnapps bylo. Jako wszyscy Shnappsowie znany byl z malego rozumku, slynal zas z niebywale mocnej glowy. W swych pijackich mozliwosciach zas - trzeba mu to uczciwie przyznac - nawet wsrod najblizszej rodziny nie mial sobie rownych. Byl duma i chluba Shnappsow, choc broda nawet piersi mu jeszcze nie siegala. Kiedy wiec ogloszono wielki konkurs na Najwieksza Ochlejmorde Mahakamu (od menhira do menhira), beczke przedniego spirytusu, oraz tytul taki, jaki w nazwie konkursu widnieje w nagrode obiecujac, Doodi zglosil swa kandydature bez namyslu. A gdy brac mahakamska ujrzala go w karczmie "Pod Bezzebnym Smokiem" wsrod zawodnikow, wielu rozmyslilo sie i do zawodow nie przystapilo. Wszelako, wielu starych i cenionych moczymordow nie zleklo sie mlodzika i jego slawy, wiec godnych mial Doodi wspolzawodnikow. I oto kufle zostaly napelnione i konkurs sie rozpoczal. Kazdy zawodnik mial swego wyznaczonego przez komisje przybocznego, ktorego zadaniem bylo sprawiedliwe napelnianie kufla po brzegi i znaczenie na swistku ilosc wypitego trunku. Walka byla zacieta. Zewszad rozlegaly sie gromkie okrzyki, gwizdy i przyspiewki, kazdy dopingowal swego faworyta. Oczywiscie nie obylo sie bez tradycyjnego mordobicia, gdy obok siebie znalezli sie kibice roznych zawodnikow, a poniewaz kibice bardzo byli ze soba przemieszani, dopingujace wrzaski nader czesto mieszaly sie z odglosami dzikich bojek. Krotkoac -> zabawa byla przednia. Doodi zas wychylal kufel za kuflem, kufel za kuflem, wciaz dziarsko sie trzymajac i zdradzajac ledwo widoczne oznaki upojenia, podczas gdy liczba zawodnikow powoli zaczynala juz topniec. Pierwszy pod stol zwalil sie Jolek Khrassohn. Gdy go podnosili belkotal, by dali mu jeszcze jeden kufel, usilowal przekonywac, ze ma sily by pic dalej, lecz gdy spelniono jego prosbe, nie mial sil, by podniesc naczynie do ust. Choc probowal stawiac opor, zostal bezceremonialnie chwycony pod ramiona i wyniesiony z karczmy. Przyjaciele jego widzac to, ze zgryzoty przypieprzyli kazdemu, kto sie znalazl w zasiegu ich kulakow. Przypieprzeni przypieprzyli im w odwecie. W rezultacie w niedlugim czasie rozgorzala wsrod widowni zawzieta bojka, ktorej jedyna regula bylo "kazdy na kazdego". Uspokojono sie jednak po kilkunastu minutach, by popatrzec jak sie wiedzie pozostalym. Padali zatem kolejno: Grimm Ivorythrump, Dony Shlutz i Sven Svenssohn. Nastepnie brat Grimma Shatek i Hagg Belshwitzk. Kto oraz w jakiej kolejnosci potem nie zdzierzyl, trudno jednoznacznie orzec, gdyz naoczni swiadkowie rozne informacje podawali. Znana jest natomiast trojka tych, co okazali sie najlepsi. Byli to: Doodi Shnapps, Frajdek zwany Stalowym Frajdkiem, i stara Olla O'Riordan. Dziwil sie Doodi widzac kobiete wsrod wspolzawodnikow, gdyz krasnoludki, choc mialy glowy rownie tegie co krasnoludy, do konkursow stawaly niezmiernie rzadko. Nie mial jednak wiele czasu by sie czemukolwiek dziwic, gdyz dotoczono kolejne beczki, a jemu wciaz od nowa napelniano kufel. Bardzo mu zalezalo na wygranej, wiec skoncentrowal sie na miarowym wychylaniu naczynia, glosnym stukiem w blat sygnalizujac, ze czeka na dolewke. Bardzo mocno mial juz w czubie. Podniecone wrzaski widzow, dzwiek piwa lejacego sie strumieniami, stukot kufli o blat... Zapamietanie, skupienie sie na tych kilku czynnosciach, podniesienie kufla, wlanie piwa w gardlo, stuk o blat i znowu podniesienie, wlanie i stuk, podniesienie, wlanie i stuk, podniesienie, wlanie i stuk... Jakis ryk straszliwy, kogos odciagaja z lawy zawodnikow, czyjes ramie przy jego ramieniu... Podniesie, wlanie i stuk... Podniesienie, wlanie... Ciemnosc... wylanie na siebie wiadra lodowatej wody przywrocilo mu sily na tyle, by mogl dowlec sie do "Smoka" i sprawdzic na tablicy imie zwyciezcy. Wszyscy mijani znajomkowie, a nawet osoby, ktorych twarzy ni imienia skojarzyc nie mogl przystawali by uscisnac mu prawice i wyrazic w krotkich slowach gratulacje. W oczach tych osob widzial nieklamane uznanie. Juz wiedzial, znal imie zwyciezcy. To co ujrzal na tablicy podzialalo na niego niczym cios palka w leb. Na tablicy wielkimi literami widnial napis: "Olla O'Riordan Najwieksza Ochlejmorda Mahakamu (od menhira do menhira)". Na wiesc o tym, ze pokonala go kobieta w dyscyplinie, ktora uwazal za swoja domene, duch w Doodim upadl. Gryzl sie swym niepowodzeniem okrutnie. Chodzil smutny, osowialy i milczacy. Lecz przyjaciele nie zostawili go w tych trudnych chwilach. Nie pozwolili mu snuc sie samemu po pracy. Czy chcial czy nie chcial, to po dobroci, to znow przymusem wlekli go do karczmy, gdzie wsrod ogolnej wesolosci, snutych opowiesci, gwaltownych bojek i awantur jako tako przyszedl do siebie. Karczmarz zas obwiescil, ze jesli rada zezwoli, za rok znowu konkurs urzadzi. Nadzieja wowczas zaswitala w pod czaszka Doodiego. Zaczal wznosic do przodkow prosby o najmocniejsza glowe jaka Mahakam kiedykolwiek nosil. Prosby zas wspomagal piwskiem, ktore na ich czesc tego i zarliwie wypijal w ilosciach prawdziwie zdumiewajacych. I tak sie stalo, ze w rok pozniej obok tablicy z imieniem Olli pojawila sie nowa czysciutka tablica czekajaca na nowego Ochlejmorde. Do konkursu znow stawilo sie wielu. Olli jednak wsrod nich nie bylo. Coz, kobiety... Doodi tym razem byl silnie zdeterminowany by nie sprawic zawodu ni sobie, ni rodzinie, ni przyjaciolom. Dziarsko wypijal kolejne kolejki, smiejac sie, tlukac kuflem o blat i wrzeszczac o jeszcze. Przeciwnicy juz zaczynali slabnac i osuwac sie pod stol, tudziez usilowac spac na blacie, Doodiemu zas nawet szumiec w glowie nie zaczelo. Narzucal kolegom takie tempo, ze nikt nie mogl mu strzymac. Smial sie, gdy ostatni uczestnicy zostali wyniesieni, smial sie, gdy dolewano mu kolejne kolejki, smial sie, gdy tlum widzow szalal nie mogac uwierzyc, ze wciaz nie ma dosc. A gdy karczmarz odmowil mu juz dolewek, on zas nie czul sie nawet odrobine podchmielony przestal sie smiac. W jego przerazliwie trzezwej glowie pojawila sie straszna mysl: zostal wysluchany przez przodkow. Wysluchany w sposob, ktorego nie przewidzial. Skad bowiem mogl wiedziec jaka odpornoscia na alkohol dysponowala najmocniejsza glowa jaka Mahakam nosil? Przez dlugi czas po konkursie chodzil opromieniony slawa i bardzo byl z tego powodu szczesliwy. Okres szczescia nie trwal dlugo. Mimo usilnych prob bowiem, nie mogl nie tylko sie upic, ale nawet leciutko podchmielic. Alkohol zupelnie przestal na niego dzialac. Powoli Doodi zaczal pograzac sie w bezdennej otchlani rozpaczy. Mimo usilnych prob nie zdolali go pocieszyc przyjaciele ni rodzina. Z tego zmartwienia zbladl, schudl, a broda zaczela mu wypadac. Pewnej bezsennej nocy tepo patrzac w swiezo oprozniona beczulke powzial decyzje. Wyjal z matczynych zaren kamien, z piwniczki zas mocna line i poszedl nad jeziorko. Ostatni raz tesknym wzrokiem objal gorski masyw. Przywiazal jeden koniec liny do kamienia, drugi zas do wlasnej nogi po czym wzial rozbieg i skoczyl w jezioro. Od tego czasu w ksiezycowe noce jesli podrozny zatrzyma sie chwile przy jeziorku, moze katem oka ujrzec zjawe tesknie wyciagajaca rece do jego buklaka lub beczulki, nawet po smierci cierpiaca straszliwe meczarnie trzezwosci i rozpaczliwie steskniona kropli alkoholu. Moral opowiesci jest chyba oczywisty: Uwazaj o co prosisz przodkow. Moze sie zdarzyc, ze cie wysluchaja. Opowiesc, com ja od starszych wysluchala dedykuje mojemu drogiemu opiekunowi, Ragmonowi Krouthowi. Astrid Skaggs > przeczytaj strone 3 Zatytulowano: O doborze bizuterii - dla panow! __## =#|| ) ||=* || oradnik dla Panow, ** czyli odpowiedni dobor bizuterii do charakteru Witam w pierwszej czesci poradnika, skierowanego do Panow, ktorzy lubia nosic choc troche blyskotek. Zawiera on kilka propozycji dla roznych typow charakterow (wiadomo, ze nie kazdy lubi to samo), jak i do ubioru. ~ Zycze milego czytania! ~ -= x =- -= x =- -= x =- -= x =- -= x =- -= x =- -= x =- Propozycja numer I: __## =#|| ) ||=* || ropozycja ta jest skierowana do zadnych krwi wojowni- ** kow, ktorym nie obca jest walka, a i takze dostrzec piekno bizuterii potrafia. Zakladajac naszyjnik z wilczych klow na szyje, umieszczajac w uchu kosciany kolczyk, a na dlon dzierzaca ogromy topor badz maczuge nakladajac kosciana bransolete przyprawisz przeciwnikow o drzenie nog, a i sza- cunkiem beda darzyc. Proponowana bizuteria: + naszyjnik z wilczych klow, + misternie rzezbiona, kosciana bransoleta, + grawerowany kosciany kolczyk. -+- ~=-+ O +-=~ -+- Propozycja numer II: __## =#|| ) ||=> || ) izuteria, ktora ponizej przedstawie, odpowiednia *** jest dla mezczyzn, ktorych pochodzenie szlacheckie, lecz sakiewka z roznych powodow pustka swieci. Pozlacane ko- raliki szyje wydluza, z daleka mieniac sie niczym szczerze zloto, a miedziane ozdoby w blasku swiec sypialnych w oczach zakochanej damy nie beda wiele roznic sie od ozdob jej ob- rzydliwie bogatego ojca. Proponowana bizuteria: + sznur pozlacanych koralikow, + maly miedziany kolczyk. -+- ~=-+ O +-=~ -+- Propozycja numer III: __## =#|| || . || ezeli ktorykolwiek mezczyzna czytajacy Periodicusa lu- ** bi ekstrawagancje, oryginalnosc i szokowanie plci przeciwnej, zrozumie, ze prawdziwe piekno kryje sie w egzo- tycznej bizuterii. Nawet zamyslona podrozniczka spostrzega- jac mezczyzne noszacego na szyi wyszukany, piekny egzotyczny naszyjnik nie bedzie potrafila odwrocic wzroku od obiektu swoich przyszlych rozmyslan. Widzac doskonale odzianego, go- dnego westchnien mieszczanina czy chocby samotnika, postuku- jacego blyszczaca bransoleta zadna dama nie oprze sie jego urokowi i zapewniam, efekt bedzie zaskakujacy. Proponowana bizuteria: + barwny egzotyczny naszyjnik, + delikatna postukujaca bransoleta, + barwna egzotyczna bransoleta, + barwny egzotyczny kolczyk, + zdobiony barwny kolczyk. -+- ~=-+ O +-=~ -+- Propozycja numer IV: __## =#|| ) ||=* || ropozycja, ktora przedstawie w tym punkcie, kierowana ** jest glownie do krasnoludow z odleglych jaskin i gor lubujacych sie w ubieraniu blyszczacej zbroi i prezentowaniu swojej godnej uwagi plci przeciwnej muskulatury. Dodajac do kolczugi badz napiersnika bursztynowy wisior lub gruby, zlo- ty lancuch dodasz sobie choc troche ekstrawagancji i na pew- no dama serca dowie sie o wielkich bogactwach, zgromadzonych przez lata w jaskiniach. Takze para bransolet blyszczacych w promieniach slonca badz blasku zapalonych pochodni wygladac bedzie pieknie i godnie. Proponowalbym tez kilka kolczykow, zlotych i mithrylowych, w uszach, nosie, wargach i brwiach, co na pewno okaze Twoje zamilowanie do monet i okazywanej wyzszosci. Proponowana bizuteria: + bursztynowy ognistozloty wisior, + zloty masywny lancuch, + owalny mithrylowy kolczyk, + zloty kolczyk z szafirem, + zloty maly kolczyk, + ciezka pozlacana bransoleta, + waska pozlacana bransoleta, + spiralna zlocista para bransolet. -+- ~=-+ O +-=~ -+- Propozycja numer V: ====## // // // amilowania do przyrody coraz wiecej na swiecie sie ***** pojawia, stad tez kolejna moja propozycja. Motywy roslinne w bizuterii sa nie od dzis, wiec i dla tejze grupy znajdzie sie cos odpowiedniego. Wystarczy zalozyc delikatny medalionik w ksztalcie liscia debu badz odwazniejsze kora- liki wytworzone z malych listkow, a od razu wiadomo bedzie, ze cud, piekno i troska o przyrode nie jest Ci obca. Na pewno piekne elfki zwroca uwage na tenze akcent i ogonic sie od nich nie bedzie mozna. Dla dodania sobie malego akcentu ekstrawagancji, polecam umieszenie perlowego kolczyka w no- sie. Proponowana bizuteria: + drewniany medalionik w ksztalcie listka, + sznur koralikow w ksztalcie listkow, + maly perlowy kolczyk. -+- ~=-+ O +-=~ -+- Propozycja numer VI: __ __## =#||\ || || \ || || \|| iespotykanie niski wzrost to nie powod do smutku ** ** i wstydu, lecz do dumy! Wszak kazdy wie, ze gnomy maja niebagatelne umsly, kazdy zna ich wynalazki, kazdy wie, ze maja wielkie i otwarte serce. Jestem pewien, ze i na pieknie sie znaja, dlatego chcialbym polecic bizuterie, kto- ra dodatkowo podkresli wyjatkowosc tej rasy. Bransoletka z czerwonych paciorkow i rubinowy kolczyk w uchu doskonale beda do siebie pasowac, a i uwydatniac beda kolor oczu i na pewno sprawi, ze bedziecie lepiej widoczni wsrod tlumu, dzieki czemu unikniecie niepotrzebnych popchniec i trato- wan. Proponowana bizuteria: + rubinowy kolczyk, + bransoletka z czerwonych koralikow. -+- ~=-+ O +-=~ -+- Propozycja numer VII: __## =#|| || . || estem pewien, ze niejeden czytelnik Periodicusa lubi ** obnosic sie ze swoim niebotycznym dobytkiem i bogac- twem, zapewne ciezko zbieranym w trudzie i znoju przez wiele lat. Przedstawiam bizuterie, ktora wykonana jest z najdroz- szych metali i kamieni szlachetnych. Doskonale widoczne z oddali diamentowe kolczyki w uszach idealnie pasuja do zlo- tego naszyjnika, zas mithrylowy pierscien z diamentami kom- ponowal sie bedzie cudownie wraz z mithrylowa broszka przy- pieta do wytwornego ubrania. Wszystko tworzyc bedzie niczym niezachwiana rownowage i nie pozwoli odwrocic od siebie wzroku zazdrosnym mieszczanom. Proponowana bizuteria: + diamentowy kolczyk, + mithrylowy fantazyjny pierscien z diamentem, + zloty lekki naszyjnik, + mala mithrylowa broszka. -+- ~=-+ O +-=~ -+- Propozycja numer VIII: __## =#|| ) ||=* || ropozycja ta kierowana jest do osob, ktore lubuja sie ** w srebrze i kochaja okazywac swoje upodobania. Dora- dzalbym jednak, zeby nie przesadzac z iloscia bizuterii i starannie komponowac kolejne, delikatne elementy stroju. Za- kladajac na szyje lancuszek, do ubrania dodajac srebrny pa- sek i srebrna broszke oraz zakladajac na palec pierscien z diamentem, na pewno uda nam sie zachowac zdrowy rozsadek. Wszystko podkreslic mozna egzotycznym kolczykiem, dodaja- cym do naszego ubioru odrobine odmiennosci. Proponowana bizuteria: + srebrny cieniutki lancuszek, + delikatny srebrny pasek, + mala srebrna broszka, + srebrny migotliwy pierscien z diamentem, + barwny egzotyczny kolczyk. -+- ~=-+ O +-=~ -+- Propozycja numer IX: __ __## =#||\ || || \ || || \|| iestety, artykul dobiega konca i to juz jest os- ** ** tatnia moja propozycja. Jesli jestes tropicielem, dobrze wiesz, jak wazny jest odpowiedni stroj, zeby nie zdradzic swojej obecnosci. Nie polecam postukujacych branso- letek badz szeleszczacych lancuszkow na szyje, ktore moga zahaczyc sie o pierwsza lepsza galaz. Proponuje umiescic spora ilosc srebrnych kolczykow w uchu, chociazby i okragla liczbe dziesieciu, doda ta ozdoba charakteru i oryginalnos- ci, ktora przeciez jest tak wazna w dzisiejszym swiecie. Na nadgarstek zalozyc mozna tania, skorzana bransolete, ktora pasowac bedzie do charakteru tropiciela, a za razem gdy sie zniszczy, latwo kupic nastepna, nie zalujac, ze stracilo sie cos naprawde cennego. Proponowana bizuteria: + szeroka skorzana bransoleta, + okragly posrebrzany kolczyk, + posrebrzany kulisty kolczyk. -= x =- -= x =- -= x =- -= x =- -= x =- -= x =- -= x =- Wszystkie powysze bizuterie zamowic mozna u mnie, Farandara, Kupca Novigradzkiego jak i u Quarmiela, Radnego Cechu Kupcow Novigradzkich czy Kiary, Kupca Novigradzkiego. Wszyscy gwarantujemy jednakowe i niskie ceny oraz zadowole- nie z naszych uslug. Tak oto dobiegl konca poradnik dla panow, zapraszam do ko- lejnej czesci, tym razem dla Pan. Poradnik spisal: Farandar Scalia z Blaviken, Kupiec Novigradzki, polelf