Wywiad z Marfem, Reportaz wojenny
o-----------------------------------------------------------------------------o | Data wydania: dwudziesty dziewiaty dzien pory Yule | | | | | | /)_(\ | | ______( 0 0 )______ | | /_/_/_/\` ' `/\_\_\_\ | | )'_'( | | ____.""_"".____ | | P E R I O D I C U S | | | . . . . Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! Jesli czytasz te slowa, to zapewne Twoja sakiewka jest szczuplejsza o kilka zlociszy, ktore zdecydowalismy sie pobierac za kazdy egzemplarz pisma. Niestety, reforma Periodicusa wymogla na nas ten krok, aby moc pokryc koszty farby drukarskiej, konserwacji i naprawy maszyny drukujacej oraz swiezej kawy dla Redaktorow. Niemniej ufam, ze nie stanie sie to problemem i naszej gazecie nie ubedzie czytelnikow. Obiecuje, ze jakosc artykulow nie spadnie, a pieniadze ze sprzedazy wykorzystamy najlepiej, jak bedziemy potrafili! Milej lektury! inz. Hiir z rodu Dlugonosych Redaktor Naczelny Periodicusa W tym numerze: * Wywiad z Osadnikiem Marfem, gnomem...................strona 1 * F jak Felieton.......................................strona 2 * Pochwala gnomiej rasy................................strona 3 * Reportaz wojenny.....................................strona 4 * Wiersze Enefghara....................................strona 5 * Wielkie maszyny Ishtar...............................strona 6 . . . . | | | | o-----------------------------------------------------------------------------o > przeczytaj strone 1 Zatytulowano: Wywiad z Osadnikiem Marfem, gnomem __ __ __ __ _____ _ ___ / / /\ \ \/\_/\/ / /\ \ \\_ _\/_\ / \ \ \/ \/ /\_ _/\ \/ \/ / / / //_\\ / /\ / \ /\ / / \ \ /\ /\/ /_/ _ \/ /_// \/ \/ \_/ \/ \/\____/\_/ \_/___,' ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ z pierwszym nieludziem w Osadzie - gnomem Marfem Bohater naszego wywiadu jest - na pierwszy rzut oka - zwyczajnym gnomem. Ale jesli rzucic okiem raz drugi i trzeci, okazuje sie bardzo niezwykla osobowoscia! Urodzil sie w malej gnomiej osadzie w masywie Tir Tochair , nieopodal Veldy, i tam spedzil swoje dziecinstwo, wiodac spokojne zycie ze swoja rodzina. Utrzymywali sie z handlu bronia; ludzkie karawany czesto odwiedzaly wioske, czestokroc po przebyciu sporych odleglosci. Nic dziwnego, ze wkrotce wyruszyl na Polnoc z jedna z nich, by zakosztowac troche swiata i - jak mowi - czekola- dy, ktora wprost uwielbia! Jak wielu przed nim, osiadl w Novigradzie. Paral sie roznymi zajeciami, najbardziej jednak pocia- galo go zielarstwo. Uczyl sie wiec rozpoznawac ziola, poznawal ich wlasciwosci i zastosowanie. Podczas jednej ze swoich wypraw poznal mieszkanke Osady w Puszczy Shekhal - panne Ethnin. Od niej dowiedzial sie, ze moze dalej zglebiac swoja wiedze oraz poszerzac zainteresowania jako pelno- prawny (!) mieszkaniec Osady. Nie myslac dlugo, zlozyl podanie. Oto historia zwyklego gnoma o niezwyklych (nawet jak na gnoma) ambicjach, oraz tym, co z tego wyniklo - historia Marfa, pierwszego nieludzia w Osadzie! W zaciszu gabinetu redaktorskiego wywiad przeprowadzil inz. Hiir. Redakcja: Prosze powiedziec, co naklonilo Kolege do zamieszkania w Osadzie w Puszczy? Nie lubi Kolega gor? Mieszkania pod ziemia? Marf: W sumie to nigdy nie mieszkalem pod ziemia, wioska w Tir Tochair byla zbudowana na powie- rzchni. Po prawdzie, to tesknie za bliskoscia gor, ale nie mam do nich znowu tak daleko. Czesto urzadzam sobie wycieczki po Mahakamie. A dlaczego Puszcza? O wiele bardziej przypomina moj rodzinny klimat niz ruchliwy Novigrad. Do tego z wieloma jej mieszkancami lacza mnie zainteresowania. Redakcja: Nie bal sie Kolega, ze podanie wywola smiech i zostanie odrzucone w przedbiegach? No bo jak to - gnom do ludzkiej osady? Marf: Pewnie, ze tak! Ale ktos musial byc tym pierwszym, wiec pomyslalem, ze czemu mialbym nie sprobowac? Tak wiec zlozylem podanie. Redakcja: Jak wygladalo pierwsze oficjalne spot- kanie z Rada? Jakie bylo pierwsze wrazenie? Marf: Spotykalem sie z poszczegolnymi Radnymi w roznym czasie. Jakie oni mieli o mnie zdanie, trudno powiedziec. Ja natomiast od razu bardzo dobre! Redakcja: A reszta osadnikow? Nie bylo zadnych uszczypliwych uwag? Marf: Oczywiscie, ze byly! To byloby wrecz dziwne, gdyby nie bylo. Przeciez jestem pewnego rodzaju wyjatkiem, wiec naturalne sa roznego rodzaju docinki. Nie jest latwo sie od razu przyzwyczaic, ze ktos zmienia panujace od zawsze zasady. Ale, z drugiej strony, nie bylo to robione przez zawisc, nie moge sie skarzyc na zadne nieprzyjemnosci. Moze nie wszyscy jeszcze mi ufaja, ale to sie z pewnoscia wkrotce zmieni. Redakcja: Wiec jednak usprawiedliwia Kolega jakies podzialy? Marf: E tam, nie podzialy! To tylko zmiana sytuacji, a zmiany, jak wiadomo, nie dzieja sie natychmiast; musza byc rozlozone w czasie. Redakcja: Czytelnikow z pewnoscia zainteresuja starania do Osady. Czy byly trudniejsze? Zadania wymagaly wiekszego wysilku niz zwykle? A moze byly surowiej oceniane? Marf: Nie, starania byly, powiedzialbym, dosc klasyczne. Moj opiekun, pan Mingan, byl bardzo sympatyczny! Jednak przed przydzieleniem mi go zajmowala sie mna Rada. Wykonywalem rozne zadania, zazwyczaj jakos mi szlo. Musialem sie duzo nau- czyc o zyciu Puszczy, o historii Temerii. Ale zeby bylo to cos specjalnie trudnego, to nie moge powiedziec. Redakcja: Jest teraz juz Kolega pelnoprawnym mieszkancem Osady? Marf: Prawie. Niedlugo skonczy mi sie okres weryfikacyjny, po ktorym bede mial jeszcze jeden egzamin - caly czas sie do niego przygotowuje. Jeszcze nie jestem pelnoprawnym osadnikiem, ale to tylko kwestia czasu. Zamierzam zdac ten egzamin! Redakcja: Gdzie zatem Kolega mieszka? Razem z pozostalymi Osadnikami, czy we wlasnym kaciku? Marf: Razem! Oczywiscie, ze razem. Razem jemy, razem polujemy... Redakcja: Prosze opisac jeden dzien w Osadzie. Marf: Przewaznie wstaje rano, zeby razem z innymi wybrac sie na polowanie i przyniesc cos do jedze- nia. Pozniej mozna zatroszczyc sie o dostarczenie najpilniejszego sprzetu w Osadzie. Jak juz wszystko bedzie gotowe, moge sie zajac swoimi sprawami. Zazwyczaj ide pochodzi po Puszczy, poznac ja, poszukac ziol... Redakcja: Co planuje Kolega robic w przyszlosci? Na zawsze pozostac w Osadzie? Oczywiscie rozumiem, ze jest jeszcze dosc wczesnie, by o to pytac, niemniej odwaze sie na to. Marf: Bardzo mi sie podoba zycie w Osadzie. Poki co, nie planuje jej w zaden sposob opuszczac. Szczerze mowiac, w dalszych planach tez tego nie mam, jesli wiec nie zdarzy sie kompletna kata- strofa, to bede w niej zyl do konca! Redakcja: A co z rodzina? Nie teskni Kolega? Marf: Oj, bede ich odwiedzal! Tylko nie teraz, pora roku nienajlepsza. Najlepiej wybrac sie na jesien i po zimie wrocic. Dawno tam nie bylem, wiec teraz bede mogl na dluzej ich odwiedzic. Redakcja: Spotkal czy Kolega z jakimis nieprzyje- mnosciami ze stronny osob, ktore nie mieszkaja w Osadzie? Jakies pogrozki? Marf: Gdzie tam! Jesli otrzymywalem jakies listy w tej sprawie, to z gratulacjami oraz zyczeniami powodzenia. Redkacja: Uwaza sie Kolega za popularna osobe? Marf: Skadze! Jestem zwyklym gnomem, gdzie mi tam do slawy i popularnosci? Redakcja: Jest Kolega na pewno skromnym gnomem. Ale te listy o czym swiadcza. Marf: Raczej tylko o nowej sytuacji. Jak za jakis czas stanie sie to normalne i czeste, to nikt mnie nie bedzie za slawnego uwazal. Redakcja: Mysli Kolege, ze kiedys uda sie zostac Radnym Osady? Marf: Nie! Znaczy, nawet o tym nie mysle. Moze za kilkanascie lat, jak juz czegos sie naucze. Ale niewykluczone, ze bedzie to mozliwe. Bardziej sie liczy, jak dany kandydat na Radnego sie sprawuje, niz czy jest on gnomem, czy czlowiekiem. To jest zdecydowanie drugorzedna sprawa. Aczkolwiek, jak mowilem, raczej nie w najblizszej przyszlosci. Redakcja: Jak by Kolega zareagowal, gdyby w karczmie pobil sie czlowiek z gnomem? Marf: To zalezy o co by sie pobili. Przeciez nie bede opowiadal sie po czyjej ze stron tylko z uwagi na rase! Redakcja: A jesli zdarzylby sie - oby nigdy! - - pogrom? Po czyjej stronie by Kolega stanal? Jest Kolega gnomem, ale i poddanym Krola! Marf: Nie wolno do tego dopuscic! Trzeba zmienic sytuacje juz teraz, zanim bedzie za pozno. Nie mozna dopuscic do jakichkolwiek zamieszek na tle rasowym. A jesli jest juz za pozno? Pobieglbym do Krola. On na pewno znalazlby jakas rade! Redakcja: Ciekawe, ciekawe... Dajmy juz spokoj temu tematowi. Niech mi Kolega powie - dlaczego nie SGW? Dlaczego nie Mahakam? Marf: Prawde mowiac, wynalazki to mnie nigdy nie pociagaly. Poza tym, chcialem sprobowac czegos kompletnie nowego. I nie zaprzeczy Kolega, ze mi sie to udalo! Redakcja: Faktycznie, nie da sie zaprzeczyc! Kolegi ulubione jadlo i napitek? Marf: Bigos z naszej karczmy! A napitek? Mleko krowie. Redakcja: A gdzie czekolada? Marf: Czekolady sie nie je. Czekolada sie delektuje! Redakcja: Cos na zakonczenie od siebie? Marf: Zapraszam do Osady wiecej kandydatow! To moze w koncu nie ja bede tym najmlodszym. Zapra- szam goraco, nie taki wilk straszny, jak go maluja. Lepiej sprobowac, niz sie poddawac. Redakcja: Dziekuje za wywiad! > przeczytaj strone 2 Zatytulowano: F jak Felieton Z serii zawodow, ktorych nigdy nie chcialabym wykonywac: WLADZA. Konkretnie wladza w gildii. Czemu? O tym juz za chwilke. Zapewne wiekszosc z Was przynajmniej raz w zyciu chciala rzadzic gildia swoja, sasiednia, wroga, czy w ogole jaka- kolwiek, tylko ze wzgledu na wybujale ambicje. Moc wydawac polecenia, rozkazy, zajmowac sie kwestia dyplomacji, czy po prostu zamowic w drukarni Periodicusa szpanerskie wizytowki z tytulem "Mistrz", "Glowa" czy inne wielkie slowo. Wzbudzac zachwyt u plci przeciwnej. I tak dalej i tak dalej. Zanim jednak zostanie sie milosciwie panujacym swoja gildia, trzeba sie jakos o to postarac. I moi drodzy, schody zaczynaja sie wlasnie tu. W najlepszym przypadku ktos Wam taka wladze przekaze. Zapewne pomyslicie, ze dlatego, ze uwaza, iz jestescie bardziej odpowiedni na jego miejsce, wiec usuwa sie by zyc w Waszym cieniu. Swieta naiwnosci, naprawde ktos tak pomyslal? Druga opcja. Wybory. Pamietasz moze jakich wiernych druhow miales w swojej gildii? Tuz przed wyborami zapomnij o tym. Znakomita wiekszosc z nich bedzie chciala wladzy tak mocno jak Ty. Beda falszywe usmiechy, patetyczne deklaracje. Nagle wszyscy stana sie najlepszymi przyjaciolmi. Pamietasz tego rudego ze swojej gildii? Nigdy nawet nie uklonil Ci sie na powitanie. Teraz rzuca 'Witaj stary! Milo Cie widziec! A Ty nie bardzo wiesz co o tym myslec. Dalej - przekonywanie niekandydujacych o tym kto jest lepszy. Mogles myslec, ze jestes dobry. Okazuje sie, ze zawsze znajda sie przynajmniej trzy osoby, ktore udowodnia iz nie jestes w sposob tak skuteczny, ze po pewnym czasie i Ty w to uwierzysz. W wersji bardziej drastycznej po prostu Cie zabija, ale kto by myslal o takich przykrych rzeczach. Ze znanych mi sposobow mozna wymienic jeszcze ciagniecie slomek, zabijanie sie do skutku, walke na piesci, walke na wiersze, przespanie sie z biezacym wladca, zalozenie wlasnej gildii i wiele innych. Zaden oczywiscie nie jest nigdy wystarczajaco sprawiedliwy i mozesz byc pewnien, ze za kazdym razem ktos sie obrazi. Pojdzmy jednak o krok dalej. Jednak wladasz swoja gildia. Przypadek nie przypadek, stalo sie. Juz za chwile powinny posypac sie listy z gratulacjami, oferty od pieknych kobiet a Ty sam bedziesz oplywajac w kosztownosci i alkohol dyrygowac innymi. Mija rzeczona chwila. I coz? Piec listow o pozyczki. Trzy z pogrozkami. Kolejka Twoich podwladnych stoi pod drzwiami, kazdy z jakimis pretensjami. Skrzynia stoi pusta. To Twoja wina. Dlaczego wszyscy spia? Zadnych goracych ofert od kobiet. Jedna za to obwinia Cie o brak slodyczy w gildiowej tawernie. Jeszcze inna placze. Czemu? Bo tak. Powiesz im cos, obraza sie. Czemu wtedy kiedy wszyscy moga isc na wyprawe Ty akurat nie mozesz? Co z Ciebie za wladca? Czemu robota papierkowa zajmuje Ci tyle czasu, przeciez wszyscy inni zrobiliby to sto razy szybciej? Dodatkowo ktos z Twoich przez przypadek zabil jakiegos nieszczesnika po pijaku i masz na glowie nowa wojne. Wojna jak wojna, trzeba miec duzo wyszkolonych osob, przydalby sie niezly sprzet. Niestety, polowa nie ukonczyla swojego zawodu, kilku oswiadcza, iz sa u Ciebie na szkoleniu i nie zamierzaja sobie brudzic rak, a sprzetu nie ma i nie bedzie, bo wszyscy mieli czas zeby go zdobyc, tylko kazdy w innym terminie. Zgadnij czyja to wina? Oczywiscie Twoja. Uwierz mi, na Twoim stanowisku mysli samobojcze wcale nie sa nienormalne. A juz na pewno nie chec rezygnacji, przekazania wladzy, ogloszenia nowych wyborow, zmiany nazwiska i przeprowadzenia sie do jednej w bretonskich wsi by do konca zycia w ciszy i spokoju pasc krowy, cokolwiek. Nie martw sie, cala reszta z radoscia przyjmie taka wiadomosc, beda sie klocic, zabijac i konkurowac o to, kto zostanie nastepnym wladca. Jezeli przekazesz stanowisko, obdarowany bedzie Cie calowac po rekach. Bo przeciez kazdy kocha wladze i chce zostac wladca. Do czasu oczywiscie, do czasu... inz. Faiga Fausto > przeczytaj strone 3 Zatytulowano: Pochwala gnomiej rasy .: P O C H W A L A R A S :. .: czesc I - GNOMY :. Powszechnie wiadomym jest, od dlugich juz wiekow, ze droga najlepsza do przy- podobania sie komus i zdobycia upragnionego celu jest pochlebstwo. Jednakoz nie jest to zwykle, proste sprawienie komplementu - winien to byc raczej obszerny pean ku czci chwalonego, by zapewnic sobie sukces u zwienczenia swych staran. Stad tez posrod licznych, jakze blyskotliwych pomyslow zrodzonych w swej glowie autorka postanowila wybrac ten jeden, szczegolnie nadajacy sie do powyzej wylo- zonego celu - wychwalic Gnomia rase ponad wszystkie, aby posrod osob znacznie bardziej obdarzonych talentem wslizgnac sie na lamy tegoz pisma - o jego wiel- kosci, znaczeniu i wspanialosci pisac wiele nie trzeba, gdyz kazdy w swiecie podroznik wlasnymi slowy, wprost z zachwyconej duszy plynacymi, swe uwielbienie ujmie w najpiekniejsze sobie znane frazy. Aby jednak zanadto nie wywyzszac zadnej rasy ponad inne i nie narazac sie na zemste ze strony czytelnikow, ktorzy inne nizli moje wlasne zdanie posiadaja, pochwala ras w kazdej swej czesci wychwalala bedzie rozne stwory. Z przyczyn oczywistych jednakze, w pierwszej czesci odpowiemy sobie na pytania: Dlaczego to wlasnie Gnomy sa najlepsza posrod ras? Dlaczego akuratnie Gnoma najlepiej miec za przyjaciela? Choc pytanie to z pozoru jest latwe i na mysl kazdemu przychodzi od razu bilijon roznych, trafnych odpowiedzi, to jednak nielatwo jest zebrac je razem i opisac - czego tez nizej podpisana autorka robic nie bedzie, gdyz pomimo jej mlodego jeszcze wieku prawdopodobnie czasu by jej do smierci nie starczylo, by wszystkie zalety omawianej rasy wymienic. Tedy skupic nalezy sie na tych naj- istotniejszych. Gdy idzie o spostrzegawczosc i zwracanie uwagi na rzeczy ledwie widoczne, male i tajemnicze, Gnomy nie maja sobie rownych. Spojrzmy na te oto druzyne - niechze naleza do niej ogr, elf, polelf, Gnom, czlowiek, krasnolud i niziolek. Coz sie stanie w chwili odpoczynku i czasu na popas? Ogr zacznie rozgladac sie za posilkiem wiekszym chociaz od wlasnej glowy. Elf poszuka sobie kwiecistej polany, na ktorej bedzie mogl zbierac szyszki i lapac motyle. Polelf, pomimo iz nasza druzyna znajduje sie na srodku pustkowia, znajdzie w okolicy jakas przedstawicielke plci pieknej i natychmiast skoncetruje swa uwage na owej. Czlowiek, przygnebiony brakiem buklaka w swoim plecaku, z radoscia dolaczy do krasnoluda, ktory w tempie tileanskiej zarazy oproznia kolejna, chyba piata juz beczulke mahakamskiego piwa. Niziolek najpewniej skupi sie na trzecim juz tego dnia sniadaniu czy tez obiedzie. I jeden jedyny Gnom, drodzy Panstwo, dostrzeze czyhajace na podroznikow niebezpieczenstwo, ratujac ich tym samym od pewnej zguby poprzez swa czujnosc, inteligencje, przenikliwosc, a takze spostrzegawczosc godna najbardziej doswiadczonego bywalca domow rozkoszy. Co by tez sie stalo w kryzysowej chwili, gdyby nasza wesola gromadka utkne- la w miejscu pozornie bez wyjscia? Ogr zaprzatnie sobie glowe trudnymi rozwa- zaniami, ktorego tez towarzysza broni zjesc jako pierwszego. Elf zacznie snuc opowiesci o Lesnej Pani, ku ktorej wkrotce podazy, doprowadzajacym tym samym krasnoluda do szewskiej pasji i wyzwalajac u niego dotychczas nieodkryte po- klady soczystych przeklenstw, metaforycznych na rowni z ogrza poezja. Polelf zacznie w myslach wspominac wszystkie radosne chwile spedzone w kobiecych, a za kazdym razem innych objeciach i zalowac, ze w ostatnia srode jednak nie naklonil tamtej elfki do blizszego poznania sie. Czlowiek i niziolek beda na swoje sposoby pocieszali sie w tej ciezkiej sytuacji - pierwszy bedzie sie cieszyl, ze przynajmniej nie on sam cierpi, a i byli na pewno tacy, ktorzy w wiekszych niz on sam tarapatach sie znalezli, a niziolek uspokoi sie pysznym deserem czekoladowym. Albo i trzema. I jedynie Gnom, jak zawsze polegajacy na swym sprycie, zrecznosci, wiedzy i inzynierskich umiejetnosciach znajdzie wyjscie z pulapki, tym samym ponownie ratujac towarzyszy od pewnej zguby. Gdy Gnom pozyczy od nas pieniadze, po czym ewentualnie zapomni ich oddac, nie pozostaje nam nic innego, jak niezmierna radosc. Gdyz wszelkie zasoby finansowe Gnomy przeznaczaja na rozwoj nauki, wszelako rozumiany. A zatem kazdy nasz datek dla tych wiernych przyjaciol pomoze nam lepiej zrozumiec otaczajacy nasz swiat i ulatwi Gnomom ich ped ku wiedzy, ktora wszystkim - niezaleznie od przynaleznosci do rasy - przydatna jest w codziennym zyciu. Bo gdziez bysmy dzis byli bez tych wszystkich, niezbednych Wynalazkow? Podczas dlugotrwalej zabawy, gdy przelany strumieniami alkohol zaczyna szumiec w glowach biesiadnikow, jakze zachowa sie nasza druzyna? Spojrzmy. Ogr oblizuje wszystkich wokol, doprawiajac gesta atmosfere bekaniem oraz innymi czynnosciami, ktorych ze wzgledu na swoj takt autorka nie opisze, po- zostawiajac to wyobrazni czytelnikow, badz gotuje sie do walki z kontuarem - przeciwnikiem tyle trudnym, co i zywym. Polelf wykorzystuje lekkie rozmiek- czenie obecnych przy swoim stole dam, ktore w tym stanie nie opedzaja sie juz tak skrzetnie przed wedrujacymi tu i owdzie dlonmi. Elf od dawna juz le- zy gdzies w kacie, milosiernie zawleczony tam przez przyjaciela (oczywiscie, ze Gnoma) po utracie przytomnosci wywolanej dwoma kielichami szyszkowego wina. Krasnolud swoim donosnym rechotem i domaganiem sie kolejnej beczulki "prawdziwego, mahakamskiego browaru miast tego paskudztwa wyjetego spod krowiej rzyci" (ktore to mleko gospodarz proponowal dla elfa..) wprawia w drzenie okoliczne chaty, bedac tym samy powaznym zagrozeniem budowlanym. Niziolek natomiast grzeje swoje owlosione stopy przy ogniu, zjadajac "juz naprawde ostatnia" tego wieczora kolacje. Czlowiek upity na smutno siedzi gdzies z boku i zwierza sie swojemu od dzis najlepszemu przyjacielowi - poznanemu dwie godziny temu gospodarzowi - ze wszystkich wiekszych porazek, ktore poniosl w ciagu calego swojego zycia. A coz takiego porabia Gnom? Otoz, drodzy Panstwo, Gnom jako jedyny posiadacz silnej glowy, pomimo spo- rych ilosci wypitego trunku nadal zachowuje jasnosc umyslu i wlasciwy swej rasie rozsadek - On jako jedyny zatroszczy sie o nocleg, cos solidnego do zjedzenia dla ogra, aby uniknac ewentualnej straty ktoregos z towarzyszy, o buklak wodki dla krasnoluda, gdy ten nad ranem metnym wzrokiem bedzie szukal zwady. On postara sie o sprytny wybieg, by maz uwiedzonej przez pol- elfa damy nie dowiedzial sie o rosnacych mu rogach. Czlowiekowi podrzuci towarzyszke owej damy, by ten szybko zapomnial o swoich smutkach. A dla elfa znajdzie nieopodal jakas obsypana kwieciem polane, z daleka od wina. Nalezaloby rowniez wspomniec i o tym, ze Gnom - dzieki swemu wrodzonemu i nieocenionemu poczuciu humoru - bawil bedzie zgromadzonych przez caly dlugi wieczor, opowiadajac zarowno opowiesci smieszne, jak i blyskotliwe dowcipy. Jak widac, nasza banda w zadnej z przedstawionych sytuacji nie poradzilaby sobie tak dobrze badz wcale, gdyby nie naistotniejszy jej element - Gnom. I choc to jedynie ulamek tych wszystkich przymiotow, ktorymi cechuje sie Gnomia rasa, autorka niniejszego artykulu przekonana jest, iz kazdy szacow- ny czytelnik wraz z nia dojdzie do tego samego, jakze prostego, acz genial- nego wniosku, ktory nalezy szerzyc w calym swiecie az po sam kres czasu: .: Gnomia Inteligencja Triumfuje! :. Seren z Novigradu > przeczytaj strone 4 Zatytulowano: Reportaz wojenny Ostatnie doniesienia z krain Starego Swiata. Zol- nierze Kompanii Gryfa gina na polach walki, na roznych frontach. Wojownicy Domu von Raugen pod komenda rycerzy sigmarskich w pelnym uzbrojeniu patroluja trakty Imperium i Bretonii. Stary Swiat pograzony jest w ciaglej wojnie, ktora zostawia po sobie ponure zniwo. Z jakich przyczyn Kompania Gryfa, do tej pory meznie walczaca po stronie pra- wosci i porzadku, zbratala sie z wyznawcami chaosu i wspol- nie atakuja stanowiska Zakonu, gladiatorow i legendarnych Zabojcow Trolli? Z jakiego powodu niedawny stan, wydawajacy sie calkiem trwaly, przerodzil sie w cos zupelnie odmienne- go, nowego? Aktualne dane dotyczace ofiar prowadzonych wojen: 61 zabitych, 238 rannych, 127 sierot i wdow. 47% to zolnie- rze z Weilerbergu. Bilans niezbyt dla nich pozytywny, tym bardziej, iz jeszcze 3 miesiace temu formacja ta sprawiala sie calkiem niezle na polu walki z Chaosnikami i tenze bi- lans wygladal zupelnie inaczej. Jaka jest przyczyna takiego obrotu wydarzen? Dnia 25 lipcownika w blizej nieokreslonym miejscu dowodztwo Kompanii Gryfa podpisal pakt o nieagresji z przedstawicielami wyznawcow chaosu. Jak donosza informato- rzy z terenu nastroje w obozie ' Swiatla' stanowczo sie po- gorszyly. Zolnierze Czarnego Gryfa byli do tej pory waznymi sojusznikami w walce o porzadek w Imperium i Gorach Kranca Swiata. Kilka dni pozniej dowodca gwardii Wielkiego Mistrza Zakonu Sigmara Mlotodzierzcy zostal zabity na oczach wielu swiadkow przez wyznawcow chaosu. Miejsce zdarzenia: brama wiezy w Weilerbergu. 'Zolnierze Kompanii Gryfa stali tak se, o i patrzali na tych no, mutkow jak Ci tego z tymi jego widlami przyparli i mu te no, wypruli'- opowiadaja swiadko- wie. 'Masakryczny widok, moje dziecko nie chce wychodzic teraz w ogole z domu' - dodaje zrozpaczona matka. Postano- wieniami Mistrza Zakonu Sigmara oraz Czempiona Szkoly Walki w Nuln rycerze i wojownicy domu von Raugen zaczeli uznawac zolnierzy spod znaku Czarnego Gryfa za smiertelnych wrogow Imperium. W nie pilnowamych juz tak dobrze okolicach Kreutzhoffen, jak i w samym miescie strach i panika. Miesz- kancy boja sie wyjsc w pole, wola nie wystawiac sie na po- tencjalny atak ze strony chaosnikow. A zapasy zywnosci i wody pitnej niedlugo sie skoncza. Cesarz wprowadzil stan wyjatkowy w tym rejonie, Wielkiemu Mistrzowi Zakonu Sigmara zlecil czeste patrole i egzekucje na zolnierzach Kompanii. 'Nie poddadza sie latwo' - mowi anonimowy zwolennik 'Gryfow' - 'To przeciez Wolna Kompania! Nie musi robic tego, co karze jakis zadufany bubek w stolicy'. Zakon Sigmara, Gladiatorzy z Nuln oraz Zabojcy Trolli maja jednak dalej na glowie hordy mutantow napiera- jace z pustkowi chaosu i zwolennikow tychze w szeregach Ogrzej Kompanii z gor Szarych. Ci czesto zagladaja do Nuln i okolic celem zasiania chaosu w sercach cywilow i nie tylko. Niejednokrotnie ze szkoly walki w Nuln wyparto zor- ganizowane druzyny wyznawcow mrocznych bostw i wspieraja- cych ich w odwecie zolnierzy Kompanii Gryfa. Konca wojen na razie nie widac. Informatorzy za- przeczaja prowadzeniu jakichkolwiek rozmow pokojowych. Wy- glada na to, ze dopoki cywile nie beda umierac z glodu, lub nie wybuchnie jakas zaraza to krew bedzie lala sie dalej. przygotowal: inz. Zxar Fausto > przeczytaj strone 5 Zatytulowano: Wiersze Enefghara "Chce" Wzleciec ponad chmury Poogladac swiat Rozbic wszystkie mury Wladzy rzec - Szach! Mat! Napisac wiersz lub dwa Opowiadanie Wene wozic bez cla Slowa zabrane Odebrac; nie oddac Po swojemu zyc Nie musiec udawac Chce po prostu byc Polelfem * * * "Pelnia" Blask ksiezyca dziwnie mdly Oswietlil jego cialo Jemu jest ciagle malo I jest taki strasznie zly Ze musi znowu ruszyc W miasto w miesiaca blasku Znalezc sie znow w potrzasku I ludzka slabosc skruszyc Polizal bark jezykiem I zawyl w bezkres nocy A ona pelnia swej mocy Odpowiedziala krzykiem. * * * truwer Oxenfurckiej Akademii _ /_`_ _ _/)_ /_ _ _ .-----, /_,///_'/ /_// //_|/ / _ `- _ _ _ _ _ _/_ _ _ _ _ ... (:==(=)============================= } \ ' ,-```_`````````````````` ''' `-----' /_` _ _ _ / _ _/_/_ . ._/ /_ /_|/ / /_| / / / . > przeczytaj strone 6 Zatytulowano: Wielkie maszyny Ishtar WIELKIE MASZYNY ISHTAR Chcac przedstawic wielkie maszyny znajdujace sie na terenie Ishtar nalezy najpierw zdefiniowac pojecie "maszyny". Zgodnie z poprawnym rozumowaniem, maszyna to rzecz materialna! Czyli nie ciecz, ani nie gaz, tylko cialo stale, skladajace sie z co najmniej dwoch ruchomych elementow. Obostrzenie przynajmniej dwoch polaczonych ze soba dynamicznie elementow jest potrzebne w celu wyeliminowania narzedzi, a przynajmniej tych mniej skomplikowanych. Nie chce w tym opracowaniu wchodzic w polemike, "czy kazda maszyna jest narzedziem", dlatego pozostawiam te kwestie otwarta. Aby jeszcze bardziej uscislic definicje maszyny, nalezy dodac, ze maszyna musi byc ukierunkowana na konkretny, pojedynczy cel. Tym warunkiem chce wyeliminowac takie rzeczy skladajace sie z elementow ruchomych np. jak dom, ktore maja kilka glownych celow, w przypadku domu jest to mieszkanie, ochrona przed zjawiskami zewnetrznymi ect. A przeciez zgodzimy sie, ze dom maszyna nie jest. Majac te wstepne formalnosci za soba przystapmy do meritum sprawy. Niewatpliwie wszyscy sie zgodza, ze najwiekszym osiagnieciem nauki i techniki jest gnomie metro. Zlokalizowane jest ono pod gora Carbon (jedna stacja znajduje sie w Gnomim Miescie) i pod Wzgorzami Mahakam (druga stacja jest pod chatka kolegi Sougivala). Obydwie stacje, tunel je laczacy jak i komora dla kotla parowego zostaly z wielkim poswieceniem i narazeniem zycia wykute przez gnomy i krasnoludy. Metro zasadniczo sklada sie z trzech elementow: kotla parowego, mechanizmu poruszajacego metro, a takze z wagonikow. Dzialanie metra jest bardzo proste. W kotle dochodzi do przemiany wody w pare wodna. Para rurami wedruje do mechanizmu poruszajacego pojazdami. Po przesunieciu dzwigni w ktoryms wagoniku, mechanizm poruszajacy zostaje uruchomiony i wagonik zostaje wystrzelony jak z katapulty. Pojazd z wielka predkoscia porusza sie po ogromnych zelaznych szynach ulozonych na calej trasie. Gdy wagonik zbliza sie do stacji koncowej, uruchamia sie mechanizm hamulcowy i pojazd wytraca pretkosc i sie zatrzymuje. Wszyscy, ktorzy pierwszy raz mieli okazje wyprobowac ten srodek transportu przyznaja, ze wrazenia sa niezapomniane i maja wplyw na postrzeganie swiata (staje sie on podobno piekniejszy). Mechanizm metra, wszystkie jego elementy zaprojektowali i wykonali gnomi inzynierowie z SGW. Inzynierowie rowniez kontroluja stan techniczny maszyny i dokonuja odpowiednich napraw. Tylko czlonkowie SGW sa wladni wydac przepustke upowazniajaca do wejscia na stacje poczatkowa. Jak juz wspomnialem, metro jest wielkim osiagnieciem gnomiej nauki, a zwlaszcza musi byc z tego cuda dumny Wydzial Gorniczo-Maszynowy, lecz nie mozemy zapomniec, ze inne wydzialy rowniez mialy swoj istotny wklad w proces konstruowania i budowy. Drugim urzadzeniem jakie pragne tutaj przedstawic jest obserwatorium astronomiczne znajdujace sie w pewnej chatce w wyzszych partiach Gor Mahakamskich. Przyznaje, ze maszyna ta nie posiada wielkich gabarytow, lecz jej konstrukcja i mistrzostwo wykonania w moich oczach zaliczaja je do wielkich maszyn (w koncu nie zawsze wazny jest rozmiar). Rowniez przyznaje, ze obserwatorium jako pojedyncze urzadzenie moze budzic w niektorych gleboki sprzeciw, lecz czy takie cudo nie powinno byc traktowane jako calosc i byc uhonorowane zaliczeniem do tej przeswietnej listy? Obserwatorium umieszczone jest w pomieszczeniu znajdujacym sie na szczycie niewielkiej wiezyczki dobudowanej do domku wlasciciela. Umieszczenie obserwatorium w wiezy i usytuowanie tego budynku w wysokich gorach sprawia, ze pole widzenia jest niespotykanie dobre. Centralne miejsce obserwatorium zajmuje tuba teleskopu, przez ktory mozna spogladac w niebo. Pozostala czesc pomieszczenia zajmuje drewniany podest, sluzacy do wygodnego spogladania przez okular teleskopu. Wyposazenie obserwatorium uzupelnia mechanizm skladajacy sie ze sznurow i przekladni sluzacy do uchylania i zamykania skrzydel kopuly obserwatorium. Teleskop zbudowany jest z dlugiej tuby umieszczonej na drewnianym wysiegniku umozliwiajacym obracanie urzadzenia w pionie jak i poziomie. Teleskop jest umocowany posrodku okraglego podestu na ktory nalezy wejsc przed rozpoczeciem obserwacji. Zwracam uwage na mistrzowskie wykonanie soczewek teleskopu. Ich wyszlifowanie i dopasowanie komus zabralo sporo czasu. By docenic wspanialosc wykonania soczewek warto spojrzec przez teleskop. Rozmiar powiekszenia, jak i wyrazistosc zapieraja dech w piersiach. Przy tej okazji nalezy powiedziec, ze nie jest znany autor projektu obserwatorium, a takze wykonawca tego urzadzenia. Lecz sledzac rozwoj optyki, mam tu na mysli np. lustra i soczewki znajdujace sie w latarni novigradzkiej, a takze gnomia lupe albo okulary mozna dojsc do wniosku, ze projekt najprawdopodobniej mogl powstac w pracowniach SGW. Przeciez to wlasnie gnomy sa prekursorami w optyce, a takie wspaniale urzadzenie nie moglo powstac w jakiejs zapyzialej pracowni innostwora. Dlatego przypuszczam, ze projekt i budowe wykonali inzynierowie z wydzialu Awioniki Stosowanej, a takze Alchemii i Swiatopoznawstwa. Przed dalsza kontynuacja tego krotkiego traktatu chcialbym napisac, ze przy wyborze trzeciej wielkiej maszyny kierowalem sie wlasnymi upodobaniami. Uwazam, ze kazdy gnom nie tylko zyje praca i projektami naukowymi, ale tez rozrywka i zabawa. swiadczy o tym kolejna maszyna, ktora chce omowic. Jest nia humanoidalna maszyna umieszczona w gnomiej gospodzie w naszym miescie pod gora Carbon. W ogolnym zarysie sluzy ona do zaawansowanej gry hazardowej. Maszyna swoim ksztaltem jest stylizowana na przerazajacego, jednorekiego ogra, ktory ma szeroko otwarta szczerbata paszcze. Na wysokosci klatki piersiowej stwora jest umocowana szybka, za ktora sa zamontowane cztery metalowe walce z roznymi rycinami. Do obudowy maszyny umocowano trzy tabliczki, opis, instrukcje obslugi i opis trybow. Z boku urzadzenia umieszczono klapke kryjaca zielony przycisk wlaczajacy i wylaczajacy maszynerie. Na obudowie rowniez umieszczono przyciski wybierajace nastepujace tryby: gnomi, krasnoludzi, polelfi, elfi, halflinski, ludzki i innostwory. Instrukcja obslugi jednorekiego ogra jest bardzo prosta. U inzyniera Tarka obslugujacego gre nabywa sie za zlota monete metalowy krazek z rycina ogra. Nastepnie uruchamia sie maszyne zielonym przyciskiem. Po wlaczeniu ogra dokonujemy wyboru trybu gry naciskajac odpowiedni przycisk. Po ustawieniu wszystkiego wrzucamy do paszczy stwora nabyty wczesniej zeton i mocno ciagniemy za lape ogra. Pociagniecie za reke ogra uruchamia gre. Walce sa rozpedzane i kreca sie bardzo szybko. po chwili zatrzymuja sie kolejno i okazuje sie czy wygralismy. wygrana odbiera sie u inzyniera Tarka. Niestety kolega Tark nie zezwolil mi obejrzec mechanizm znajdujacy sie w srodku obudowy ogra, lecz mam nadzieje, ze kiedys bede mial ta przyjemnosc. Dlatego nie moge bardziej szczegolowo omowic budowe tej maszyny, ale przypuszczam, ze konstrukcje oparto o zasade sprezyny naprezanej i uruchamianej przez pociagniecie reki ogra. Jak glosi jedna z przymocowanych do maszyny tabliczek cala maszyna powstala w gnomich prototypowniach. Nie wiem ktory wydzial wykonal to urzadzenie, lecz nalezy przypuszczac, ze duzy wklad w ten projekt mieli inzynierowie z wydzialu Automatyki Uzytkowej, a takze Alchemii i Swiatopoznawstwa (zwracam uwage na ryciny przyporzadkowane do odpowiednich ras). Konserwacja i obsluga jednorekiego ogra zajmuje sie juz wspomniany inzynier Tark. Zaawansowanie konstrukcji gry zdecydowanie wyprzedza wszystko to co wymyslono by bawic i cieszyc, dlatego bez watpliwosci mozna zaliczyc ta maszyne do wielkich. Niewatpliwie na swiecie jest wiele innych wspanialych maszyn (np. dzwigi w stoczniach Novigradu), lecz sila rzeczy nie mozna przedstawic ich w jednym miejscu nie zapelniajac kilku tomow. Dlatego omowilem tylko czesc z nich, ktore uznalem za najwieksze osiagniecia w swoich dziedzinach. W zasadzie mozna skonstatowac, ze praktycznie wszystkie wieksze osiagniecia nauki i techniki naleza do gnomich inzynierow. To powinno napawac nas duma i zachecac do dalszej ciezkiej pracy. stazysta Anatos