Arkadia MUD MMORPG

Periodicus numer 20

Wywiad z Cannardem, Niepokoje w Mariborze

o—————————————————————————–o
| Data wydania: dwudziesty dziewiaty dzien pory Yule |
| |
| |
| /)_(\ |
| ______( 0 0 )______ |
| /_/_/_/\` ’ `/\_\_\_\ |
| )’_'( |
| ____.””_””.____ |
| P E R I O D I C U S |
| |
. .
. .
Droga Czytelniczko!
Drogi Czytelniku!

Gdy niemal dwa lata temu rozstawalismy sie z Wami obiecujac, ze pomimo zakazu
rozsylania Periodicusa poczta zrobimy co w naszej mocy, abyscie znowu mogli
uprzyjemnic sobie czas czytaniem gazety, bylem pewien, ze kiedys nam sie uda.

I oto jest! Oto on! Nowy, wspanialy Periodicus! Kompletnie odmieniony, lecz to
wciaz ta sama, w pelni profesjonalna marka! Nie liczylem na to, ze uda nam
sie powrocic w takim stylu, a jednak dokonalismy tego! Nowa siedziba Redakcji
zapiera dech w piersiach najstarszych gnomow.

W tym miejscu chcialbym pozwolic sobie na krotkie podziekowania. Przede
wszystkim dziekuje dwom Magom, ktorzy swymi niepojetymi nawet dla mnie, gnoma,
czarami umocnili konstrukcje calej Redakcji. W dalszej kolejnosci podziekowac
musze kolezankom i kolegom z SGW, ktorzy w pocie czola pracowali nad projektami
wnetrz, mechanizmow, koordynacja wszystkiego. Bez was nigdy by to nie powstalo!
Nic z tego by sie jednak nie udalo, gdyby nie zgoda na wydawanie pisma – Jego
Milosci Krolowi Foltestowi czesc niech bedzie i chwala!

I w koncu dziekuje dwom grupom, o ktorych nie sposob zapomniec. Wszystkim
Redaktorom, ktorzy pracuja badz pracowali dla Periodicusa – za stworzenie
dziela, na ktorego upadek nie moglem pozwolic. Oraz Wam, Drodzy Czytelnicy
Periodicusa, ktorzy przez te dwa lata nieustannie dopytywaliscie o reaktywacje,
dajac wiare w sens walenia glowa w mur.

Specjalne podziekowania naleza sie: Mistrzowi Luctusowi za to, ze caly czas nie
wierzyl, oraz Ohotniczemu Hufcowi Mahakamskiemu, z uwagi na ktory nie
zapomnialem ani na moment o budowie siedziby Periodicusa.

Dziekuje!

inz. Hiir z rodu Dlugonosych
Redaktor Naczelny Periodicusa

W tym numerze:
* Wywiad z Przewodnikiem Cannardem…………………strona 1
* Ogry, glupcze!…………………………………strona 2
* Podroz za kilka srebrnikow………………………strona 3
* Niepokoje w Mariborze – reportaz…………………strona 4
* Klejnoty Niebios……………………………….strona 5
* List do Redakcji……………………………….strona 6
. .
. .
| |
| |
o—————————————————————————–o
Mozesz przeczytac konkretna strone.
>
Zatytulowano: Wywiad z Przewodnikiem Cannardem

__ __ __ __ _____ _ ___
/ / /\ \ \/\_/\/ / /\ \ \\_ _\/_\ / \
\ \/ \/ /\_ _/\ \/ \/ / / / //_\\ / /\ /
\ /\ / / \ \ /\ /\/ /_/ _ \/ /_//
\/ \/ \_/ \/ \/\____/\_/ \_/___,’

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
z czwartym Przewodnikiem Stowarzyszenia Polelfow
Cannardem!

Przeszlosci nie mial zbyt szczegolnej – lubil wypic, jak
kazdy normalny. Probowal zarabiac na zycie handlem, rzemioslem…
Wlasciwie chwytal sie niemal (podkreslam: NIEMAL!) wszystkich
zawodow, prowadzac zywot raczej rozrabiaki, ktory domem nazywal
miejsce, w ktorym aktualnie sie znajdowal. Zainteresowal sie
zyciem wsrod spolecznosci polelfiej po tym, jak oczarowala go
sliczna kobieta imieniem Sunja, ktorej to szarmancko pomagal
odnalezc pewnego kupca, rzadajac w dodatku z owa 'przysluge’
wynagrodzenia wiekszego, niz ona otrzymala.

Skierowal sie do Mariboru, majac nadzieje na zamieszkanie wraz
z tamtejsza grupa polelfow z Bialego Kla. Pierwsze spotkanie
z Przewodnikiem Badgerem zakonczylo sie kompletna kompromitacja,
o ktorej dzisiaj niechetnie mowi. Zrezygnowany i zrozpaczony,
porzucil marzenia o zamieszkaniu na stale i pewnie nigdy by
nie polelfka imieniem Ruda, ktora przywrocila mu wiare w siebie
i przekonala do ponownego spotkania.

Jego starania do Stowarzyszenia byly krotkie, ale burzliwe.
Prowadzil badania nad nastawieniem roznych ras i organizacji do
Stowarzyszenia Polelfow, nie cofajac sie nawet przed kontaktem
z komandem Scoia’teal, mimo swojego ludzkiego wygladu, ktory
odziedziczl po ojcu. Chociaz nastepnie ofiarowal jednemu
z Przyjaciol Brokilonu skore brokilonskiego wilka, a pozniej
dostarczyl spaczony skavenski miecz, upierajac sie zawziecie,
iz przynosi bron magiczna, zostal dopuszczony do egzaminu,
a w konsekwencji zostal jednym z mieszkancow Bialego Kla.

Ten okres zycia wspomina o wiele lepiej. Podkresla, jak wiele
nauczylo go Stowarzyszenie Polelfow, ile wnioslo do jego zycia.
Nabywal nowych umiejetnosci uczac sie od innych, teraz to on
bedzie musial byc przykladem i wzorem do nasladowania. Oto wywiad
z nowo wybranym Przewodnikiem Stowarzyszenia Polelfow – Cannardem!

W milej atmosferze Bialego Kla, sporadycznie zaklocanej przez
kilku nadgorliwych mieszkancow, wywiad przeprowadzil inz. Hiir.

Redakcja: Na poczatek pytanie, ktore nurtuje wielu: co
stalo sie z Przewodniczka Seren? Sporo osob zmartwilo sie
jej naglym odejsciem.
Cannard: Przede wszystkim to ona nigdy nie odeszla. Na
szczescie jest tu nadal z nami. Ona jedynie ustapila ze
stanowiska. Trafila na najtrudniejszy okres przewodnicze-
nia, to glownie jej zawdzieczamy, ze ktos tu nadal mieszka.
Ale taki nadpolelfi wysilek, oczekiwanie na rzeczy, ktore
nie byly od niej zalezne, swiadomosc, ze mimo nawalu pracy
czasem wszystko wlecze sie bez konca – to strasznie meczy.
Odpoczynek jej sie w pelni nalezal.

Redakcja: Swietnie Przewodnik z tego wybrnal. Ale plotka,
ze w Kle doszlo do przewrotu, ktorego celem bylo przejecie
wladzy musiala skads sie wziac!
Cannard: To bzdura! Przewrot ze mna na czele? To jeszcze
smieszniejsze, niz proba obalenia Seren; kochamy sie jak
brat i siostra.

Redakcja: Potrzebne byly wybory – prosze przyblizyc naszym
czytelnikom ich procedure.
Cannard: Oczywiscie o wyborze Przewodnika decyduje wiek-
szosc glosujacych. Jednak wybory nie przebiegaja u nas tak
jak to sie przewaznie wyobraza. Sa one czescia naszego
zycia, odbywaja sie co pol roku, mozna zatem powiedziec, ze
na stale wpisaly sie do naszego zycia i nikt sie nimi nie
przejmuje. Nie przygotowujemy na te okolicznosc programow
wyborczych, agresywnych kampanii. Wybrac mozna kazdego
mieszkanca Kla; inna sprawa, czy bedzie chcial on przyjac
stanowisko. Niemniej nie wywoluja one negatywnych emocji.
Trudno byloby spiskowac przeciwko komus, kto wyciagnal cie
niezliczona ilosc razy z rowu i z ktorym wypiles morze piwa.

Redakcja: Co charakteryzuje dobrego Przewodnika?
Cannard: Umiejetnosc sluchania – to bezwzglednie na pierw-
szym miejscu. Oczywiscie musi czasem tupnac i zebrac te
bande szalencow do kupy, ale gdybym probowal zaprowadzic
jakis wojskowy rezim, system kar i nagrod, awansow czy
degradacji, zwyczajnie zostalby wybrany ktos inny. Trzeba
umiec wsluchiwac sie w problemy stowarzyszonych, rozumiec,
ze czasem nie maja na cos czasu albo ochoty; nie pozosta-
wiac samym sobie, nie traktowac z wyzszoscia. To diablo
trudne, ale warto.

Redakcja: Jak Przewodnik ocenia siebie w tej roli? Ma
wszystkie te cechy?
Cannard: Czasami miewam. Nabralem sporo doswiadczenia bedac
w Radzie Truwerow, chociaz tam panuja inne zaleznosci. Tam
kilkakrotnie wymachiwalem swoja dymisja z funkcji gdy
chcialem osiagnac jakis cel, tu jest to niemozliwe. Tu jest
o wiele latwiej, wszyscy znamy sie jak lyse konie. Tu musimy
sie szanowac, bo jestesmy dla siebie jedyna rodzina. Tego
czasem w tej drugiej spolecznosci brak.

Redakcja: No wlasnie! Jak Przewodniczacy widzi siebie w obu
tych rolach? Uda sie polaczyc obowiazki?
Cannard: Coz, tak wybitna jednostka jak ja z pewnoscia da
sobie rade. Ale tak powaznie – bedzie trudniej, to jasne,
bede mial jeszcze mniej czasu dla siebie, ale zrobie, co
w mojej mocy! Zreszta, nie oznacza to wcale pogorszenia
mojej sytuacji. Konczymy na Wydziale prace remontowe,
zacznie sie duzo wiecej dziac, ale przez to bedzie tez
o wiele ciekawiej!

Redakcja: Nawet jesli Przewodnik sobie poradzi, jest wciaz
druga strona. Czy spodziewa sie Przewodnik jakichs
trudnosci ze strony czlonkow Stowarzyszenia?
Cannard: Watpie, bym mogl sie spodziewac jakichs atakow na
mnie, w koncu sami wybrali mnie przed chwila. Ale nie jes-
tem tak naiwny by wierzyc, ze nie pojawia sie zadne zgrzyty.
Czas pokaze, jak sobie z tym poradzimy.

Redakcja: Obecnie nie ma w Stowarzyszeniu zadnych podzia-
low? Wewnetrznych sporow?
Cannard: Bylbym kiepskim Przewodnikiem, gdybym o takich
sporach mowil Naczelnemu Periodicusa!

Redakcja: Punkt dla Przewodnika! A problemy zewnetrzne? Nie
mozna oprzec sie wrazeniu, ze lekkiego zycia w tym miescie
to wy nie macie.
Cannard: Niestety, zaczyna byc nieciekawie. Od lat mamy
anonimowych wielbicieli, ktorzy wybijaja nam szyby po
nocach, ale teraz wszystko jakby sie pogorszylo. Pojawily
sie persony, ktore w zywe oczy lza mieszancow w srodku
miasta, w bialy dzien! Nie wyglada to dobrze. Stowarzysze-
nie niejedna burze juz przezylo, ale moze byc potezny
sztorm! Narazie staramy sie ustalic zrodlo tej naglej
niecheci; jak dotad, bezowocnie. Kazdemu mlodemu staramy
sie pomoc nauczyc radzic sobie w sytuacjach – oby nigdy
sie nie zdarzylo! – pogromu. Ale czy wiemy na pewno kiedy
zaplona pochodnie? Niestety nie.

Redakcja: Nie odbije sie to negatywnie na popularnosci
gospody? Ilosci klientow? Co z kandydatami? Jak zareaguja
mieszkancy Kla?
Cannard: Za wczesnie by o tym mowic. To jak przywidywanie
pogody, druidem nie jestem. Poki co nawet nie wiemy, czy
to tylko babskie gadanie, czy cos powaznego. Ale wiem na
pewno, ze latwo sie nie poddamy!

Redakcja: Przyjmijmy optymistyczna wersje jutra. Co by
chcial Przewodnik zmienic w Kle?
Cannard: Mysle, zeby na dobry poczatek podpisac kilka
dokumentow cementujacych juz trwajace przyjaznie ze
stowarzyszeniami.

Redakcja: Mialem na mysli nieco mniej polityczne zmiany.
Cannard: Aaa, to wprowadzic dwuosobowe lozka, bo starajacych
sie za wielu nie mamy. Trzeba jakos zadbac o nowe pokolenia.
No wlasnie, tutaj apel: polelfki, nie lekajcie sie! Przy-
bywajcie do Mariboru! To nieprawda, ze palimy skarpetki
w kominku. Ale tak po prawdzie, to sami jeszcze nie myslimy
o optymistycznej wersji.

Redakcja: Polelfki? Mowi sie, ze polelfy sa niezdolne do
prokreacji, zarowno w obrebie wlasnej rasy, jak i z tymi
tak zwanymi czystymi rasami, podobnie jak muly.
Cannard: To mit! Polelfy sa jak najbardziej plodne w kazdej
konfiguracji. Drogie panie, prosze nie zrazac sie durnymi
zabobonami!

Redakcja: Kilka slow instrukcji dla kandydatow. Co zrobic,
zeby zaimeszkac w Bialym Kle? Wystarczy wilcza skora?
Cannard: Po pierwsze, nie bojcie sie przyjsc i zlozyc
podanie. Nie oczekujemy powiesci mrozacych krew w zylach.
Szczera historia, napisanie czemu chcecie tu mieszkac
i czemu my mielibysmy chciec mieszkac z wami. To wystarczy.
To podanie to tylko pierwszy krok. Potem czeka was rozmowa
ze mna, z innymi polelfami. Przywiezcie poczucie humoru
i bedzie dobrze. Nie kantujcie, bo jak paru sie juz
przekonalo dobitnie, predzej czy pozniej dowiadujemy sie
o niemal wszystkim. Nie musicie byc krysztalowi, kazdy ma
wady. Chcemy widziec, ze chcecie stawac sie madrzejsi,
sprytniejsi. Jesli chcecie sie uczyc, nauczymy Was. Kiedys
starania trwaly latami, staramy sie to zmienic,
zintensyfikowac proces.

Redakcja: Na czym polegaja starania? Jakie obowiazki stoja
przed kandydatem?
Cannard: Zadania, prosby, sa rozne od blachych po takie,
ktore wydzaza sie wam absurdalne. Ale wiekszosc ma swoj cel,
z czasem go pojmiecie.

Redakcja: Co moze zaoferowac Stowarzyszenie tym, ktorzy
wahaja sie miedzy wstapieniem do niego a wyborem sciezki
wojownika?
Cannard: Po pierwsze, wojowac mozecie uczyc sie i tu, mamy
wolne etaty. Jest nas niewielu, kazdy kto okazuje sie
przydatny moze na niego liczyc. Po drugie wojsko to nuda.
Nie oszukujmy sie. Tu nie bedziemy wam kazac stawac na
bacznosc i salutowac. Nie bedziemy wam robic bury za to, ze
radosnie spadliscie z urywiska, bo oslabiacie sile bojowa.
I przede wszystkim, nie bedziemy knuc za waszymi plecami,
nie bedziemy sie obrazac z glupich powodow.

Redakcja: A obowiazki po przystapieniu do Stowarzyszenia?
Cannard: Dzialac wspolnie na rzecz naszego domu. Pomagac
sobie nawzajem. No i oczywiscie czyscic klatke po naszej
papudze.

Redakcja: Wlasnie, papuga! Prosze kilka slow o niej. Czy
to prawda, ze probowala kiedys upolowac ulubiona kotke
hrabiny von Raugen?
Cannard: Papuga wabi sie Klara i jest niesamowicie upier-
dliwa. Niektorzy sadza, ze jest materlizacja naszego
szalenstwa. Wprawdzie nic mi nie wiadomo o tej historii, ale
to prawda, ze uwielbia jezdzic na kotach. Klare do Mariboru
przyniosla ze soba Ruda, ale skad ja wziela – diabli wiedza.
Jest tez niezwykle inteligentna, a przy tym nieziemsko
zlosliwa. Kiedys caly dzien probowalem ja nauczyc mowic
'Cannard jest piekny’. Niezle sie zdziwiliem, gdy po tygo-
dniu mowila 'Cannard, nie pij!’

Redakcja: Nie opuszczajac ptasich tematow: chodza szepty,
ze po tych wyborach Radny Cannard stworzy chor Mariborskich
Polslowikow w miejsce karczmy.
Cannard: Chor organizuje sie sam srednio po czwartej
beczulce, ale slowiczym spiewem bym tego nie nazwal. Ot,
grupa pijanych w sztok polelfow spiewa o wyzszosci piwa nad
swiatem.

Redakcja: Czy aby nie zgorszy to studentow Uniwersytetu?
Cannard: A czy jest cos, co mogloby zgorszyc s tudenta?
W zyciu o czyms takim nie slyszalem!

Redakcja: Ulubione jadlo i napitek?
Cannard: Zupa piwna i mariborskie jasne.

Redakcja: Zblizamy sie juz do konca wywiadu. Chcialby
jeszcze Przewodnik dodac cos od siebie?
Cannard: No chcialbym pozdrowic wszystkie moje fanki!
Chcialbym tez przypomniec, ze dawanie napiwkow bardom wcale
a wcale ich nie obraza. Jest jakas niedorzeczna tendencja
w niedawaniu napiwkow bardom. W kazdym razie ta tendencja
moze mnie pocalowac w rzyc!

Redakcja: Dziekuje za wywiad!

Po zakonczeniu rozmowy, myslac o pytaniu 'co Stowarzyszenie
moze dac mlodym polelfoem’, Cannard udostepnil unikatowy
wpis z ksiegi kronikarskiej:

Ilu z nas zaskoczenie odebralo oddech i slow braklo, kiedy po raz pierwszy z
Sandris rozmawial i odnalazl zrozumienie w jej glosie i cieplo w spojrzeniu
jej oczu.
Ilu odetchnelo z ulga i nie wiedzialo co dlawi w gardle, kiedy zdejmujac
kaptur w gospodzie „Bialy Kiel” i ujawniajac swe mieszane pochodzenie nie
spotkalo pogardliwych uwag a akceptacje i bliskosc.
Ilu naplynely do oczu lzy, kiedy pierwszy raz z innymi mieszkancami tej
mariborskiej kamieniczki przed kominkiem zasiadl i w jego plomien sie
zapatrzyl, czujac, ze jest nareszcie u siebie. Ze odnalazl Rodzine.

Trudno to miejsce na swej drodze moze znalezc bylo. Nielatwo bylo udowodnic
mieszkancom, ze zaufac moga i pod swoj dach przyjac. Trudno z nieznanej osoby
w Przyjaciela, Brata czy Siostre sie przemienic.

Sunja z Bialego Mostu

Cannard dopisal pod tym cytatem: Ale Ona i My wiemy: bylo warto.
>
Zatytulowano: Ogry, glupcze!

* * *

Witam wszystkich Szanownych Czytelnikow Periodicusa. Byc moze
ktos z Was slyszal juz o zajsciach za oceanem, o tym, co to sie w
Imperium wyprawia.

Ale moze od poczatku… Cech Kupcow Novigradu od wiekow ma swoja
siedzibe w Ishtar i po tej stronie swiata najwiecej szerzyl swa
dzialanosc. Z pozoru spokojni, uprzejmi i chetni do wspolpracy
Kupcy okazuja sie byc krwiozerczymi bestiami laknacymi krwi,
ogrzej krwi.

Podczas gdy klientom pokazuja sie z tej lepszej strony – spe-
cjalne delegacje wysylane sa do Imperium, by porywac, rabowac i
palic wszystko, co do Ogrzej Kompanii nalezy. Niech wszystkim wia-
dome bedzie, ze Cech im wojne wypowiedzial!

Przyczyna calego konfliktu byl jeden Straznik cechowy, ktory to
wsparl swojego zaatakowanego przez ogry znajomego. Krasnolud wy-
bral obrone przyjaciela, nie zas przestrzeganie Prawa Kupieckiego,
dlatego tez opuscil owo Stowarzyszenie. Neutralnosc Cechu zostala
zachwiana… A Kompania zazadala okupu… 100 mithrylowych mo-
net za kogos, kto juz od dawna (tu dodac nalezy, ze incydent ten
juz dawno winien zostac przedawniony) nie jest w naszych szere-
gach. To dopiero poczatek. Ogry tlumaczyly sie takze tym, ze daw-
ny Kupiec i Radny Lindarion ich ponoc oszukiwal. Zastanawiam sie
jedynie nad tym, jak malo pojemne rozumy zdolaly wykalkulowac ta-
kie oszustwo. Bogowie! W jakich my czasach zyjemy…? W calej og-
rzej bezmyslnosci to tez jest jakis pomysl na nowych wrogow. O
dziwo w tym wszystkim dopatruje sie rzeczy pozytywnej. Oprocz je-
dzenia (tak, wiem, ogry zarly, zrom i zrec bendom delijony) i za-
bijania, ogry docenily kolejne dobro – zloto. Nie jestem jednak
pewien czy rozumieja jego wartosc, czy tez po prostu ladnie sie
dla nich blyszczy. Bardziej sklaniam sie ku tej drugiej tezie. Ale
byc moze bledem bylo nieprzyjmowanie ich do Cechu (moze o to maja
tez nieco zalu…?).

Swiat sie powoli stacza na dno – niebawem wyczekiwac bedziemy
wiesci: Kupiec napadl i obrabil bezbronnego ogra lub Zle licho
przyciagnelo ogra do straznikow w faktorii kupieckiej.

Nie rozumiem… majac tylu wrogow szanowne ogry szukaja kolej-
nych. Czyzby liczyli, ze to w koncu przeciwnik, ktory ich nie
przerasta?

Artykul powstal na podstawie relacji Cechu Kupcow Novigradzkich.
Ze wzgledu na goniace terminy nie zdazylem dotrzec do drugiej ze
stron konfliktu, niemniej jestesmy gotowi poznac odpowiedz Ogrzej
Kompanii na stawiane jej zarzuty i opublikowac ja w nastepnym
numerze Periodicusa! Zachecamy do przedstawienia Waszego punktu
widzenia!

na podstawie zebranych informacji sprawe opisal
inz. Hiir z rodu Dlugonosych
Redaktor Naczelny Periodicusa
>
Zatytulowano: Podroz za kilka srebrnikow

Od wynalazienia przez gnomy kola minely juz wieki i jest ono obecnie
dosc szeroko stosowane. Ten wiekopomny wynalazek wplynal na wprost
niezliczona ilosc dziedzin zycia kazdego stworzenia, trudno jest dzis
watpic w niezaprzeczalny pozytek z niego plynacy oraz geniusz umyslu,
ktory zastosowal go po raz pierwszy.

Jednym z aspektow zycia udoskonalonym przez kolo jest modernizacja
podrozowania. Wraz z ewolucja mysli transportowej powstalo wiele
kompanii trudniacych sie przewozem osob i towarow, oferujacych swym
klientom coraz to lepsze warunki!

W zwiazku z niedawnym wysypem przewoznikow w Ishtar mamy przyjemnosc
zaprezentowac najwswiezsza i najdokladniejsza mape polaczen miedzy-
miastowych wraz z krotkimi komentarzami naszych nieocenionych
Redaktorow pracujacych w terenie!

Ponizsza mapa prezentuje jedynie siec komunikacyjna ladowa.
Nie zawiera ona wszystkich traktow ani polaczen srodladowych,
skala takze nie zostala zachowana – rekompensuje to podany
czas przejazdu. Jedynie gdzie to konieczne (w trzech miejscach)
zaznaczono trakty, jako ze odbycie podrozy miedzy miastami ktore
lacza nie moze sie odbywac przy pomocy srodkow transportu
publicznego.

Czasy przejazdow i postoju sa zapisane z uzyciem USG
(Uniwersalnego Systemu Gnomiego). Czasy te sa jedynie wieloksciami
podanymi orientacyjnie, moga wystapic pewne odstepstwa. Nie
sa one podstawa do skladania reklamacji u przewoznikow!

2m 30s
11————-12
_______/
/ 1m 30s
/ 1 – Novigrad
10 2 – Oxenfurt
___ ___/| 3 – Piana
1m 40s / \ 40s _____/ | 4 – Bialy Most
1——2 \ __/ | 5 – Anchor
\ / 7–\ 6 – Wyzima
16 3 / \____ 7 – Rinde
| \ 30s ____/ 1m 30s\ 8 – Murivel
40s | \ / 1m 20s 8 9 – Hagge
| 4—/ \ 10 – Tretogor
\ \ 1m 30s\ 11 – Sucha Kepa
\ 50s \___5 \ 12 – Gelibol
15 / 9 13 – Maribor
| / 40s 14 – Puszcza Shekhal
/ 6 15 – Kociepole
1m 40s / / 16 – Grabowa Buchta
\ /\ 17 – zajazd przy trakcie
\ / \_____ 18 – Obawa k. Bodrogu
14 / \ 1m 50s 19 – Carreras
30s \ / 19———–20 20 – Rivia
\ / \ 21 – Scala
13 \ 60s 22 – Spala
/ |
/ 1m 30s |
/ 21
17 /
/ /
/ 1m 15s / 1m 20s
/ /
18 22

Trasa 1: Novigrad-Oxenfurt
Koszt: 6 srebrnych monet
Postoje: Na kazdym przystanku 1m
Komentarz: Z wozu zalecamy korzystac jedynie wtedy, gdy jest
on absolutna koniecznoscia. Dystans nie jest duzy,
szkoda marnowac cenny czas na czekanie i jazde,
skoro mozna sie przejsc.

Trasa 2: Oxenfurt-Piana-Bialy Most-Anchor-Wyzima
Koszt: 18 srebrnych monet
Postoje: Na kazdym przystanku 50s
Komentarz: Wyjatkowo trafna inwestycja! Dylizans jest wygodny,
mozna nim bezpiecznie podrozowac, znajdzie sie
sporo miejsca na bagaz, a co najwazniejsze – kursuje
on po bodaj najwazniejszym szlaku tej czesci swiata!
Goraco polecamy!

Trasa 3: Bialy Most-Rinde-Murivel-Hagge
Koszt: 25 srebrnych monet
Postoje: Na kazdym przystanku 35s
Komentarz: Godnym odwiedzenia miastem jest Rinde, dlatego ten
srodek transportu jest wyraznie korzystny dla tych,
ktorzy podrozuja tam z Bialego Mostu. Rowniez
kierujacym sie w strone Aedirn polecamy zaplacic te
kilka srebrnych monet, aby nie isc dlugim i meczacym
traktem wsrod malo ciekawego krajobrazu.

Trasa 4: Tretogor-Sucha Kepa-Gelibol
Koszt: 12 srebrnych monet
Postoje: Na kazdym przystanku 50s
Komentarz: Ktos byc moze mial dobre intencje probujac uczynic ten
trakt bardziej przyjaznym dla podroznych, jednach nie
ma sie co oszukiwac – do Gelibolu o wiele latwiej dostac
sie z Daevon, dokad mozna dotrzec statkiem, zas dalece
bardziej potrzebny woz do z Redanii Zachodniej do stolicy
nie kursuje. Oferta tylko dla fanatykow!

Trasa 5: Maribor-Puszcza Shekhal-Kociepole-Grabowa Buchta
Koszt: 23 srebrne monety
Postoje: Na kazdym przystanku 30s
Komentarz: Chociaz powoz ten nie jedzie przez zaludnione tereny,
jest to doskonala oferta dla tych, ktorzy maja interesy
w owych malo uczeszczanych i poldzikich jeszcze obszarach
Temerii. Gwarantuje tez szybki dojazd do Redanii, jako ze
ostatni przystanek znajduje sie tuz przy przeprawie
promowej przez Pontar.

Trasa 6: Maribor-zajazd przy trakcie-Obawa k. Bodrogu
Koszt: 19 srebrnych monet
Postoje: Na kazdym przystanku 50s
Komentarz: Trakt wiodacy do twierdzy Bodrog faktycznie nie zacheca
do pieszych wedrowek, jednak powiedzmy to sobie szczerze:
trzeba byc szurnietym (albo czlowiekiem), zeby wybierac
sie w podroz do Bodrogu!

Trasa 7: Carreras-Rivia-Scala-Spala
Koszt: 25 srebrnych monet
Postoje: Na kazdym przystanku 50s
Komentarz: To druga trasa, ktora nie jest polaczona z innymi. W jej
przypadku jest nawet gorzej, gdyz jedyna droga do miasta
Carreras prowadzi przez gory. Niemniej polaczenie zdaje
sie byc warte uwagi, jako ze oszczedza sporo klopotu
i sil tym, ktorzy planuja dotrzec do Lyrii. Trakty tam sa
dlugie i niebezpieczne, a powoz spolki Adrena Galgi oferuje
profesjonalny i wygodny przewoz.

Zyczymy milej podrozy!

opracowal inz. Hiir z rodu Dlugonosych
Redaktor Naczelny Periodicusa
>
Zatytulowano: Niepokoje w Mariborze – reportaz

Niepokoje w Mariborze – reportaz

Maribor. Nazywany takoz ironicznie „Twierdza Maribor”, bo
taka wlasnie f unkcje ma pelnic. Bastion obrony temerskiej
przed ewentualna napascia z poludnia. Ironicznie, bo straze
sa tu dzisiejszymi czasy niezwykle nieliczne.

Od kilku juz lat nieznani sprawcy wybijaja szyby
gospodarzom gospody „Po Bialym Klem”. Czy to powodowani
zawiscia wlasciciele posledniejszych od Kla knajp
mariborskich, czy tez zwykli wandale upatrujacy sobie celu
w mieszancach – nigdy wladzom nie udalo sie ustalic.

„Wiadomym, ze mieszanki krasnoluda z ludziem nie urodzisz,
a skad to mieszanstwo ludzko elfie sile by zyc bierze?!
Z samego grzechu bierze! Z diablich cyrografow i picia
krwi!”

Niedawno jednak niechec do polelfow zamieszujacych poddasze
gospody spotykaja sie z coraz to jawniejsza i odwazniejsza
niechecia mieszkancow. Kobiety w roznym wieku i roznego
stanu opowiadaja na ulicach i targowiskach Mariboru historie
wielce nieprzychylne i krzywdzace nieludzi slowa. Mozna by
powiedziec, iz to nic nowego, babskim gadaniem nikt nie
zwykl sie interesowac. Jednak nauki historii najnowszej nie
umknely wszystkim.

„Ja zawsze wiedzialam, to zle nieludzie, szczegolnie te
baby! Skad one maja na te swiecidelka? Z naszej krwawicy!”

Zaniepokojenie przejawiaja nie tylko mieszkancy Bialego Kla,
ale takze Ci z obywateli miasta, ktorym na sercu lezy jego
dobro. Pogrom bowiem to okrutny i niszczycielski zywiol
dotykajacy nie tylko jego cel – odmiencow.

„Jak to moze byc, zeby oni tu, w naszych domostwach swoja
wolnosc glosili?! To Czarnych gadanie jest! Bo co czarne,
to elfie albo polelfie!”

Redakcji Periodicusa udalo sie ustalic, iz wladze Mariboru
sa zaniepokojone wydarzeniami. Z dobrze poinformowanych
zrodel, bliskiego otoczenia hrabiego Garramone wynika,
iz w przypadku wybuchu zamieszek garnizon mariborski moze
nie byc w stanie powstrzymac walk i zaprowadzic porzadku
a na posilki nie sposob liczyc.

Jak do tej pory wszystkie strony zdaja sie zachowywac
spokoj. Czlonkowie Stowarzyszenia Polelfow z przekasem
stwierdzaja, ze gdyby mieli porywac sie na kazdego kto mowi
o nich zle, dawno by wygineli. Ludnosc procz pogrozek
i pomowien nie wszczyna rozrob. Lecz kto wie co przyniesie
to babskie gadanie. Pewien krasnolud mawial, ze babskie
gadanie to rychly zwiastun pogromu.
>
Zatytulowano: Klejnoty Niebios

*
* * * *
Klejnoty * *
Niebios * * * *
*

Znam wielu, ktorzy wpatruja sie w nie, tancza pod nimi lub zwa sie ich
dziecmi.Rozmawiajac z nimi szukaja kontaktu z dawnymi bogami, ktorzy niegdys
swiat tworzyli. Byc moze z tych powodow powstalo obserwatorium w wysokich
gorach mahakamskich. Zeby przyblizyc widoczny z niego niebosklon, udalam sie
tam. Glosny zgrzyt rozlegl sie we wszystkich, opustoszalych zakamarkach, gdy
rozwierala sie kopula…I wtedy ujrzalam zapierajacy dech w piersiach widok-
Gwiazdy.

~`*`~

Na polnocy zaczynaja majaczyc charakterystyczne ksztalty..

W prawej czesci obserwowanego nieba gwiazdozbior przypominajacy srednich
rozmiarow lutnie -zwany wielka kozica. Nieco obok, po prawej,lesne jezioro,
choc z niewiadomych powodow nosi miano Dzikiego Zubra.Blisko zenitu i nieco
z lewej blyszcza gwiazdy przypominajace malego orla w locie. W istocie jest
to gwiazdozbior Zimowej Panny. Obok, zbior swiecacych punktow podobny do
fletu sredniej wielkosci.. W centralnym punkcie zas przy krzcie wyobrazni
tajemnicza elfka – Letnia Panna. Dosc blisko zenitu, nieznacznie po lewej
gwiazdozbior jak lesna szyszka. Nie wiem czemu astrologowie dali mu nazwe
Wlocznia.

Kieruje teleskop na zachod,gdzie dosc blisko zenitu,lecz znacznie blizej
prawej strony nieba rozposciera sie gwiazdozbior przypominajacy srebrzysty,
migoczacy dab – starozytni astronomowie nazwali go jednak Siedem Koz.Dalej,
z lewej strony jednak, sredniej wielkosci kielich pelen wina. Smakosze moga
czuc sie oburzeni, ze mimo to nazwano go Okiem.Wysoko, tuz nad glowa widze
w centralnym punkcie prastary las sporej wielkosci. Choc w tym wypadku, z
zadowoleniem przyznaje, specjalisci zawarli w nazwie choc troche prawdy- to
Lisc Debu.Na linii horyzontu gwiazdy formujace sredniej wielkosci lire-moge
przyznac, ze po dluzszym namysle jego nazwa Studnia Wiedzy,nabiera pewnego
sensu, szczegolnie dla bardow.. Wijace sie punkty,ktore mi przypominaja nic
innego jak winorosl, to Wieszcz Dobrej Nowiny.

Na wschodzie zas smukly luk sie rozpisciera choc ktos z nadmierna chyba
wyobraznia obdazyl go nazwa Dzwonnika. Zloty Smok, to ten zbior, ktory mi
przypomina lisc. Znajduje sie tuz nad horyzontem. Obok, w prawej czesci
piekna roza – Dziki Wilk. Dziwne okreslenia, zwazywszy, ze gwiazdy, ktore
tworza flet, o ktorym wspomnialam, to nic innego jak gwiazdozbior Prawda.
Moze oczy mnie zwodza podsuwajac mi jako zielarce kolejne skojarzenie,
woreczek z ziolami, jednak nie…w ksiegach to tylko Bialy Kon.

Ostatnia czesc niebosklonu – ta na poludniu, skrywa w dzien znane juz
gwiazdozbiory. Procz tych, ktore wymienilam, i ktore widoczne sa na linii
przejscia miedzy sztucznie podzielonymi czesciami nieba, widnieje jeszcze
jeden.Nawet dla zupelnego laika to wyrysowany za pomoca gwiazd zgrabny kon.
Wyjatkowy dla wielu istot – Jednorozec. Nic zreszta w tym dziwnego, ze tak
doskonala istota znalazla sie w panetonie tego, co pragniemy ogladac nad
soba co wieczor wierzac w magiczna ochrone wyzszych sil.

~`*`~

Znaczenie nadawane cialom niebieskim wynika z wiary w sakralnosc nieba.
Staly, wyraznie cykliczny ruch gwiazd, ktory mozemy obserwowac wraz ze
zmieniajacymi sie porami roku, pozwala wykorzystywac je do praktycznego
mierzenia uplywajacego czasu i rytmu powtarzajacych sie etapow.Sa takze jak
wspomnialam, reprezentantamimi tego, co znajduje sie w swiecie gornym.
W wierzeniu powszechnie znane sa prawidla, ze pewne specyficzne ziola
powinny byc tylko w blasku gwiazd zrywane, by czerpaly swoje magiczne
moce z ich mocy. Przyklady na tym polu z racji zawodu moglabym mnozyc,
zostawie je jednak pasjonatom.
Gwiazdy widoczne golym okiem na niebie to dopiero powloczka skrywajaca
prawde. Bo czym tak naprawde sa znaki w nocy, ktore ulatwiaja zeglarzom
podroz do bezpiecznego portu i czym dla zagubionego wedrowca w nieznanym mu
miejscu. To, ze prowadza nas kiedy sami nie potrafimy odszukac drogi, nie
musze udowadniac. By dotknac bezkresu nad nami choc w znikomej czesci,
warto spojrzec w legendy. Przez wieki przekazywane i spisywane ku pamieci
potomnych staja sie naszym drogowzkazem.
Nie sposob wszystkich wymienic ni spamietac. Bez watpienia wiekszosc
poddanych w Imperium zna doskonale historie Sigmara.Jego przyjscie na swiat
zwiastowal przelot komety o dwoch ogonach, znaczac ten niezwykly dzien.
Zreszta, tak jak dla poddanych Imperium, tak dla Elfow z Lasu Loren symbol
gwiazdy jest bliski. Athel-Loren, stolica kulturalna Lesnych Elfow na tym
ladzie, zbudowano na planie osmioramiennej gwiazdy, ktora jest symbolem
Undo’miel – Gwiazdy Wieczorej – ukochanej Pana Tanca. Wiele osob oddaje sie
w opieke gwiazdom, kierujac swoje modly o dobra droge w strone swych bogow.
Zwyczajowe pozdrowienia Elfow, jednych z najblizej z gwiazdami zwiazanych
istot, jest zyczeniem, by gwiazdy czuwaly nad droga wedrowca. Inne rasy,
maja zroznicowane podejscie do migotliwych punktow nad ich glowami. Ludzie,
jako dosyc mloda rasa, wpartuja sie w nie probujac zrozumiec ich magie i
tajemniczosc. Gnomy jako wpaniali wynalazcy, jesli przejawiaja nimi jakies
zainteresowanie, jest ono czysto techniczne. Przedstawiciele halflingow
zdaja sie nie przejmowac tak odleglymi sprawami. Z glebi mego zoladka
dziekuje im za to.. Krasnoludy swoje poszukiwania kieruja zgola w przeciwna
strone, penetrujac ziemie w poszukiwaniu lsniacych skarbow natury.

To jedynie odrobina wiedzy starozytnych i wspolczesnych astronomow.
Chetnym pozostawiam zglebienie pozostalych tajemnic – jeszcze ciekawszych i
Bardziej zaskakujacych. Chocby skad wziely sie owe niezwykle nazwy, ktore
w pierwszym odruchu tak zaskakuja.

~`*`~

Eve 'Aedd
>
>
Zatytulowano: List do Redakcji

W tym dziale publikowane sa materialy czytelnikow Periodicusa.
Czesc z nich zastrzega sobie anonimowosc. INFORMUJEMY, ZE REDAKCJA
NIE PONOSI ZADNEJ ODPOWIEDZIALNOSCI ZA ICH TRESC I FORME. Redakcja
zastrzega sobie prawo do ich edycji. Tesksty o charakterze promocyjnym
beda platne.

w imieniu Redakcji
Hiir, Redaktor Naczelny Periodicusa
===============================================================================

Dlaczego rycerze Sigmara chronia Nieumarlych?!

Ktoz z nas nie slyszal o wspanialych Rycerzach Sigmara – pogromcach Chaosu?
Najeliterniejsi z elitarnych, prawi i sprawiedliwi, nieustraszeni – tacy
wlasnie w powszechnej opini sa sludzy Patrona Imperium.
Zdecydowalem sie moim artykule odslonic jedno z najbardziej krwawych
oblicz tej organizacji. Odpowiem na pytanie: jaki sojusz laczy
zakonnikow z plugawymi nieumarlymi?!

Na trop tej tajemniczej afery naprowadzil mnie pan Hans, browarnik z
miasteczka Uberesreik. Ponizej zamieszczam jego historie:

Przerazajace zombie porwaly w zeszlym tygodniu moja coreczke, Helge!
Ze lzami w oczach obserwowalem jak wciagaja te biedna i delikatna jak kwiat
rozy dziewczynke do swej kopalni.

Zrozpaczony postanowilem poprosic o pomoc pewnego poczciwego ogra – Wuga,
ktory dba o spokoj w naszym pieknym miescie. Ten mily mlodzieniec w lot pojal
powage sytuacji, schwycil za topor i samotnie rzucil sie tropem ozywiencow.
Dlugo go nie bylo, oj dlugo! Balem sie, ze nie podolal zadaniu i sam stal sie
pozywka dla nieumarlych. Nagle w mych oczach zaswitala nadzieja! Oto na
trakcie ujrzalem dwoch zakutych w zbroje mezow noszacych pasy rycerskie.
Zawolalem don, o pomoc blagalem. Bez slowa ruszyli do kopalni.
Po chwili rozlegl sie szczek broni! Pomyslalem – jest nadzieja! Moze
wspolnymi silami dadza rade wyrwac me dziecie z rak nieumarlych?
Nic bardziej mylnego. Zdradzieccy rycerze rzucili sie na poranionego bohatera,
ktory samotnie probowal wyrwac dziecko z rak potworow. Stajac do boju ramie
w ramie z zastepami zombich niemal zamordowali biednego ogra!
Ze zgroza w oczach obserwowalem walke, ktora przeniosla sie ku wejsciu do
kopalni. Najwiekszy z nieumarlych trzymal ma biedna core za wlosy, smiejac sie
potwornie zza plecow dwoch rycerzy Sigmara! Ci skutecznie zwiazali bohatera
walka, nie dajac szans na odbicie dziewczyny.
Ogr cudem uciekl tym bandytom! Nie interesujac sie losem mej biednej coreczki
obaj rycerze rzucili sie w pogon. Po jakims czasie wrocili, po czym ponownie
weszli do kopalni.
Z oddali slychac bylo krzyki, czy raczej jeki mej biednej, malej (zaledwie
dwunastoletniej!) cory. Po jakis dwoch minutach kopalnie opuscil nie kto inny,
jak sam Wielki Marszalek Makus, ktory podciagajac spodnie oznajmil mi, ze nic
juz nie dalo sie zrobic.

To brzmi nieprawdopodobnie, czyz nie? A jednak! Po dlugich poszukiwaniach
odnalazlem w Gorach Szarych bohatera opowiesci pana Hansa. Mosci Wug zgodzil
sie udzielic mi krotkiego wywiadu:
-Um. Nu. Nenafice tych neumarlych, fjecie? Sjadajom moje jecenje i f ogole,
mencom bjednych ludkuf, a tak ne folno, nj? Nu i moj ich tempic kce, bo to
moja cela syciofa ist. Na kasdym kroku i f kasdym sakontku sfiata, dobra trup
to martfa trup! Ne rosumiem cemu rycese Sigmarofi chroniom te plugafe
plugastfa – f koncu to luckofe luciki s krfi i kosci, nj? F oblicu hord
neumarlych chyba pofinnismy sie my – syfi – jednocyc i rasem stafac do falki,
a nje, probofac siem na fsajem sucic na posarcie sombim?

Rownie niepokojace sygnaly slychac w calym Imperium.
Pewien mlody gnom – sluga Morra pragnacy zachowac anonimowosc – opowiedzial
mi swa mrozaca krew w zylach historie.
Byla juz ciemna noc. W oddali krakaly kruki, nawet swiatlo ksiezyca nie
oswietlalo posepnych rownin okalajacych kurhany ghuli.
Nieumarli byli bardzo niespokojni, balem sie, ze niedlugo zaatakuja Tadrig.
Walczylem z nimi z calych sil! Szpony zdarly ze mnie niemal cala zbroje,
jedyne co mi zostalo to dobywane w rekach mlot, topor i miecz.
Dwoilem sie i troilem! Za kazdym ciosem padal kolejny ozywieniec, widmo ataku
tej hordy na pobliskie wioski bylo juz bliskie zazegnania… Gdy nagle…
Widzialem ich dobrze – ludzie mowia, ze mam kocie oczy, a znaczy to jeno
tylko, ze w ciemnosci widze wyraznie. No i to byli ONI.
Rycerze pelna geba. Dowodzil nie kto inny jak sam Ansgar. Przemierzali
pokryte koscmi ziemie nie zwracajac zadnej uwagi na krwiozercze potwory bedace
na wyciagniecie mlota.
Co dziwniejsze – nieumarli rowniez nie atakowali rycerzy! Wydawalo sie, ze
nie sa zainteresowane krwia zywych.
Nagle jeden z ghouli zaskrzeczal glosno w strone przybyszow wskazujac lapa
kryjowke w ktorej odpoczywalem. Bronie od razu pojawily sie w zakutych
dloniach, rycerze ruszyli!
Zadne slowa nie byly w stanie sie przebic przez oslony ich helmow! Bez litosci
probowali ubic mnie na krwawa miazge, zapewne planujac rzucic mnie na pozarcie
nieumarlych!

Podobne opowiesci mozna uslyszec w kazdym zakatku znanego swiata – ofiarami
bezpodstawnych napasci ze strony Zakonnikow padl zarowno pewien drobny
przedsiebiorca z Tilei zwiedzajacy kurhany zjaw jak i mloda zielarka zbierajaca
rzadkie okazy mchu na jednym z Bretonskich cmentarzy.

Coz za tajemniczy sojusz laczy rycerzy Sigmara i nieumarlych? Coz za plugawy
spisek owladnal tymi niegdys szlachetnymi ludzmi, grozac byc moze upadkiem
calego Imperium?!

W celu wyjasnienia tej zagadki wyruszylem do lasu Loren. Swoja niezbadana
madroscia zgodzil podzielic sie ze mna sam krol Orion:
– Chodze po tym swiecie juz wiele setek lat, jak to na dlugowiecznego elfa
przystalo! Przez ten czas poznalem wielu rycerzy Sigmara.
Mysle, ze zainteresuje ciebie, ze takiego na przyklad Ferda po raz pierwszy
spotkalem rowno trzysta osiemnascie lat temu! Zdawal sie byc wtedy w sile
wieku, jako i teraz – a ludzie przeciez az tyle nie powinni zyc!

Obserwacje Krola Oriona potwierdza moj korespondent z Ziem Czaszki.
Wedlug przedstawionych mi zapisow ze swiatynnej ksiegi, taki na przyklad
Rycerz Norden zostal przez polaczone sily tubylcow zabity juz okolo dwadziescia
szesc razy. I mimo palenia, cwiartowania i beszczeszczenia zwlok ten sam
Zakonnik wciaz przemierza swiat!

Czy to znaczy, ze wszyscy Rycerze Sigmara to dzialajacy w ukryciu Nieumarli?
Wilki w owczej skorze, wyruszajace swiat by bronic swych braci?

Pomimo mojego sledztwa nie jestesm w stanie jednoznacznie odpowiedziec na
to pytanie juz dzis. Mimo to zalecam dalece idaca ostroznosc w kontaktach
z Rycerzami Zakonu Sigmara Mlotodzierzcy!

list do Redakcji Periodicusa wyslal
Kafel