Wywiady z Haernem i Ulikiem, Rady wujka Zxara
o-----------------------------------------------------------------------------o | Data wydania: dwudziesty dziewiaty dzien pory Yule | | | | | | /)_(\ | | ______( 0 0 )______ | | /_/_/_/\` ' `/\_\_\_\ | | )'_'( | | ____.""_"".____ | | P E R I O D I C U S | | | . . . . Witam Was po dlugiej przerwie! Mam nadzieje, ze zdazyliscie sie stesknic za najczesciej kupowana gazeta na obu kontynentach. Specjalnie dla Was przygotowalismy dwa szczere wywiady, troche turystyki, literatury i oczywiscie wspaniale Dobre Rady Wujka Zxara! Jednoczesnie zachecamy Was do wspolpracy z Periodicusem, podsylanie arykulow, ciekawostek, wlasnej tworczosci. Miejsca w redakcji czekaja wlasnie na Was! Pozdrawiam i jak zwykle zyczymy milej lektury! w imieniu Redakcji, Faiga Fausto, red. naczelna W tym numerze: * Wywiad z Pulkownikiem Haernem........................strona 1 * Wywiad z Mistrzem SGW - Ulikiem......................strona 2 * Dobre Rady Wujka Zxara...............................strona 3 * Relacje ze szlaku - Skellige.........................strona 4 * Tileanska Historia - Opowiadanie.....................strona 5 . . . . | | | | o-----------------------------------------------------------------------------o Mozesz przeczytac konkretna strone. > Zatytulowano: Wywiad z Pulkownikiem Haernem Dnia piatego listopadnika polaczone sily wojsk Ochotniczego Hufca Mahakamskiego i Krasnoludow Mahakamu wtargnely sila do obozu Kompanii Gryfa, celem zniszczenia obiektu. Nawiazala sie dluga i krwawa walka, nie obylo sie bez ofiar. Mahakamczycy dopieli swego celu. Oboz splonal. Zdazylismy juz nieco ochlonac po tych wydarzeniach, mozemy wiec spojrzec na nie trzezwym okiem. Zapach spalenizny juz wywietrzal. Periodicus pojawia sie wszedzie tam, gdzie cos sie dzieje, takze i w tej sytuacji nie bedzie wyjatku. Specjalnie dla Was przedstawiam wywiad z Pulkownikiem Ochotniczego Hufca Mahakamskiego - Haernem, jednym z najlepszych mahakamskich dowodcow. Faiga Fausto : To moze zacznijmy od tego jaka jest obecna sytuacja miedzy Hufcem a Kompania Gryfa? Pulkownik Haern : Ochotniczy Hufiec Mahakamski oraz Kompania Czarnego Gryfa ustanowily zawieszenie broni poparte pewnymi warunkami, ktorych spelnienie przez rzeczona Kompanie jest warunkiem podpisania paktu pokojowego. FF: Czy warunki sa tajne? PH: Nie, wiekszosc jest jawna. Dodam, ze po stronie Hufca stoja rowniez Klany Mahakamskie, ktore takoz braly udzial w rozmowach pokojowych. A co do warunkow... Primo, Kompania Gryfa winna przeniesc swoj oboz z powrotem na ziemie Imperialne, czego jak donosi moj wywiad juz dokonala. Secundo, Kompania zobowiazuje sie do przestrzegania zakazu wstepu na teren Masywu Mahakamskiego, z kilkoma wyjatkami. Tertio, Kapitan Kristiansen slowem swym reczy i przysiege zlozyl nigdy zbrojnie przeciwko Hufcowi Mahakamskiemu oraz Klanom Mahakamskim nie wystepowac. Jeszcze istotnym warunkiem jest calkowity zakaz wspolpracy Kompanii z Ogrza Kompania oraz chordami Chaosu. FF: A jak wlasciwie doszlo do konfliktu z Kompania? PH: Kompania Gryfa nie spelnila ultimatum, nakazujacego jej opuszczenia terenow Krolestw Nordlingow. Bylo tez kilka pomniejszych powodow. FF: Czy moglby pulkowanik powiedziec pare slow o samej akcji napadu na oboz? Jakies pikantne kawalki. PH : Pikantne...? FF: Czy to prawda, ze wszyscy mieliscie rozchlestane koszule? PH : Wszyscy! Taki rozkaz. (chwila ciszy) PH: W owym szturmie jak zapewne wiadomo wsparly nas Klany Mahakamskie, ktore glosowaniem Glow ustanowily wsparcie Hufca w owej wojnie. Tym samym umacniajac nasz sojusz i wiezi przyjazni, bez nich sam Hufiec nie podolalby temu nielatwemu zadaniu. Z goracych szczegolow - wrzatek, ktorego na barbakanie stojacy obroncy nie szczedzili nam w momencie wyazania solidnej bramy, na pewno byl goracy. FF: A "Gryfy"? Jak sie bronili? Dobrze sie bija? PH: Odwaznie, to im trzeba przyznac. Przewaga silowa i liczebna byla po naszej stronie. Oczywiscie u zadnej ze stron nie brakowalo bledow czy lutow szczescia, niekiedy cienka linia dzielila wygrana potyczke od fiaska... FF: A czy zapamietal pulkownik jakies szczegolnie bohaterskie postawy? PH: Oczywiscie! FF: Prosze uchylic rabka tajemnicy, czytelniczki oszaleja! PH: Piechur Nioh, dzierzacy Sztandar Hufcow Mahakamskich, ledwo odratowany z lazaretu, nie namyslajac sie dlugo wrocil na pole walki. Z drugiej strony rownie stanowcza postawa wykazal sie Kapitan Kristiansen, ktory mimo prawie smiertelnych ran i krotkiego pobytu w lazarecie nie ostawil swego wojska i wrocil na linie frontu, ponownie doznajac rozleglych obrazen. FF: To musiala byc piekna bitwa. PH (nieco marzycielsko): A ten widok plonacych namiotow... PH: Krajobraz popsulo przybycie padlinozercow Chaosu, zapewne liczacych na latwy lup. Oczywiscie przeliczyli sie, i jak szybko przybyli, tak predko wiali z podkulonymi ogonami, ino kurz na trakcie za nimi chmura sie wzniosla. FF: No dobrze, to moze zostawmy juz te plonace namioty. Moze teraz cos o kuzynie. Jak to jest byc pulkownikiem Hufca? PH: To przede wszystkim odpowiedzialnosc za losy zolnierzy i bezpieczenstwo mieszkancow Masywu, ale rowniez duma i chluba pelnienia tak waznej funkcji. Zasada 'Komu wiecej poruczono, od tego wiecej wymagac beda' sprawdza sie tu w stu procentach. Czasem nawet wiecej. FF: Czy jest pulkownik zadowolony ze swoich zolnierzy? PH (z usmiechem): Oczywiscie! Jeden lepszy od drugiego, same zuchy. Najbardziej jestem zadowolony, gdy wracam, chociazby, po krotkim urlopie i widze, ze swietnie sobie dawali beze mnie rade, o nic nie musze miec pretencji. Nawet latryny wyczyszczone! Chociaz do tego to pewnie zagonili rekrutow. FF: A co by powiedzial pulkownik tym, ktorzy mysla o zaciagnieciu sie do Hufca? Jak zachecil? PH: Jesli szukaja miejsca, z ktorego beda mogli chronic swoja ojczyzne - to wlasnie Hufiec stanie sie ich domem. Jesli szukaja wojskowej karnosci, sily, towarzyszy do ostatniej kropli krwi - Hufiec jest dla nich. Jesli szukaja bezpiecznej oazy, domu, pogawedek przy piwie i przechwalania sie iloscia smoczych zebow na naszyjniku - to wlasnie Hufiec im zapewni. FF: A teraz w imieniu czytelniczek musze zapytac... Jaki jest stan rodzinny pulkownika? Zonaty? Dzieciaty? PH (nieco markotnie): Po slowie. Jednak slowo gdzies sie w powietrzu rozwialo, a i wybranka znaku zycia nie daje. Ale jedna zone juz mam... (tu pulkownik wskazuje rog - symbol Hufca) PH: I z kazda kolejna czas bede musial dzielic miedzy dwie! PH: A dziatw - ze czterdziesci, i wszystek rosle chlopy na schwal. FF (lekko odchrzakujac): Czterdziesci? PH: Mniej czy wiecej, kto by sie tam tych rot i regimentow doliczyl... FF: No i nasze standardowe pytanie... Ulubione jadlo i napitek? PH: Moze to dziwne, bo za morzem nie przepadam, a wody wiecej nizli gorski strumien niepewnoscia mnie napada... Ale to co morze w glebinach rodzi niezmiernie lube mojemu podniebieniu. Takze wszystkie karczmy w nadmorskich osadach w Tilei znam na wylot. A z napitkow... Ot, przepalany spirytusu lyk gardlo jak najlepszy napar glaszcze! > > > Zatytulowano: Wywiad z Mistrzem SGW - Ulikiem Stowarzyszenie Gnomich Wynalazcow przezywalo ostatnimi czasy sporo zmian. Mistrz Luctus Void, po kilku latach piastowania stanowiska, odszedl na zasluzona emeryture. Po jego rezygnacji odbyla sie ostra walka o wladze, startowali miedzy innymi inz. Tabulariks, inz. Hiir, inz. Yalom i inz. Krep. Wyniki, mimo iz jednoznaczne - wygral inz. Hiir, wzbudzily kontrowersje i spowodowaly nieformalny podzial stowarzyszenia. W wyniku stresu i presji, czterech inzynierow opuscilo Stowarzyszenie. Jeden z nich popelnil samobojstwo, dwojka o ddala sie samodzielnej pracy naukowej poza Stowarzyszeniem. U inzyniera Hiira odkryto niesamowite zdolnosci i wstapil on do szacownego grona Niesmiertelnych. W samym Stowarzyszeniu ucichlo. Uspokoilo sie. Nowym Mistrzem zostal dlugoletni inzynier - Ulik Indagatrix. To wlasnie z nim zamienimy dzis kilka slow. Faiga Fausto: No wiec - po pierwsze - jak to jest byc Mistrzem SGW? Ulik Indagatrix: Porownujac do wszelakich innych stanowisk jakie przyszlo mi piastowac to spokojnie. Tym samym nieco nudno... Aczkolwiek mysle, ze teraz takiego stanowiska potrzebuje. No chyba, ze ktorys z Inzynierow cos przeskrobie. Wtedy robi sie nieco ciekawiej. FF: A mial juz Mistrz okazje do wykorzystania wladzy? UI: Niestety, wszystkie gnomki gdzies wybyly. (cichy chichot) Mowiac nieco powazniej to pare drobnych incydentow... nic szczegolnego. No i moglem przyjac mlodego gnoma do Stowarzyszenia... to ten mily aspekt wykorzystywania wladzy. FF: A prosze mi powiedziec, jak sie ma sytuacja w SGW, jakies nowe projekty, pomysly, wydarzenia? UI: Sytuacja ma sie po staremu... z poczatkiem swojej kadencji stworzylem towarzystwo dla bibliotekarza, mianowicie stanowisko skarbnika i intendenta. Pomyslow, jak Kolezanka dobrze wie, u nas zawsze duzo, niestety wiekszosc konczy sie wybuchowo. Bibliotekarze nie donosili mi o zadnych ciekawych projektach, wiec mozna uznac, ze takowych nie ma... No, a przynajmniej nie takich, ktore maja szanse zrealizowania i pokazania swiatu. Jesli chodzi o wydarzenia to pozostajemy tylko przy Dniach Gnomiej Nauki... byl pomysl na wskrzeszenie biegu Khami Khadze, jednak ciezko jest cokolwiek zorganizowac gdy wiekszosc Inzynierow przebywa na delegacjach w dalekich krainach... albo zapija sie w lokalnych karczmach. FF: Czy LINGNOM nadal prowadzi dzialalnosc? UI: Z tego co sie orientuje to prowadzi, aczkolwiek jest to bardziej indywidualna inicjatywa kilku gnomow, co oczywiscie nie ujmuje jej chluby. FF: U kogo mozna obecnie nauczyc sie jezykow? UI: Inzynierowie Khalid i Yalom zawsze chetnie udziela nauki. Jesli tylko uda sie ich wysledzic. Akurat z Yalomem to nie ma problemu, rezyduje w Nuln, to Khalida czesciej mozna spotkac w lasach i gorach. FF: Czy chcialby Majster wprowadzic jakies zmiany w SGW? Albo moze w Gnomim Miescie? Jakies pomysly na przyszlosc? UI: Pomyslow jest wiele, pozostaje kwestia wykonalnosci. W samym gnomim miescie brakuje i nfrastruktury naukowej... powstaly warsztaty, ale potrzeba przeciez sal wykladowych. Podobnie jak sal konferencyjnych z prawdziwego zdarzenia, wiekszych od tej w alkierzu naszej, gnomiej karczmy. Dodatkowo sa pomysly na muzea i wystawy. Wszystko aby zwabic wieksza ilosc wedrowocow do naszego podziemia. FF: Czy planuje sie rozwoj gnomiometra? UI: Plany sa gotowe... ale oczywiscie nie ma komu kopac. FF: I dokad mialoby prowadzic? Moze akurat ktos sie zainspiruje i przyjdzie z lopata. UI: Stacje w twierdzach Craag Ros i Mons Arx, dodatkowo na podgorzach od strony Aedirn i Lyrii. FF: Zostawmy moze technikalia... Teraz pare slow o Mistrzu. Ustatkowal sie Majster? Zona? Gnomieta? UI: Zony brak, aczkolwiek swego czasu sie dwojki gnomiat dorobilem. Praktyczne to juz samodzielne osoby sa, a nie gnomieta. Kurcze, stary juz jestem... Wracajac jednak... Corka w Poviss zajmuje sie handlem wszystkim co blyszczy i jest choc podobne do zlota. Natomiast owoc mojej tileanskiej dzialalnosci w jednej z tamtejszych kompanii handlowych poszedl bardziej w moje slady i wedruje po swecie. FF: No i takie nasze standardowe pytanie... Ulubione jadlo i napitek? UI (po dluzszym zastanowieniu): Najtrudniejsze pytanie... Nigdy specjalnym smakoszem nie bylem, zasadniczo jadlem aby zyc, a nie sie delektowac. Jesli chodzi o trunki to wyrwalem sie nieco z kanionu gnomiego destylatu i preferuje wina. Najchetniej te z winnic znajdujacych sie w dolinie Alby. Aczkolwiek jak latwo sie domyslic nie sa zbyt popularne tu, na polnocy, ani tymbardziej za oceanem... > Zatytulowano: Dobre Rady Wujka Zxara REDAKTORA ZXARA RAD KILKA cz. 2 W dzisiejszym numerze kolejna dawka Rad dla wszelakich Wedrowcow Ziem Imperialnych i przylegajacych! Ledwo wstales z pryczy w karczmie? Jestes swiezo upieczonym uciekinierem z domowego ogniska swych rodzicow? To jest temat dla Ciebie! Po raz kolejny naprowadze Was na poprawne politycznie zachowania w regionach, ktore z pewnoscia dane Wam bedzie odwiedzic. Podrozujac po ziemiach Imperialnych mozemy dojsc do podobnych wnioskow co wiekszosc naukowcow socjognomii - latryny sa czystsze od ulic, iloraz inteligencji tlumu nie przesciga tego u kurzego jajka, a jakosc podniebienia mieszkancow ratuje tylko mniejszosc z Krainy Zgromadzenia. To wszystko nie przeszkadza jednak w egzystowaniu wielu grup spolecznych, ktore sila utrzymuja swoj wlasny porzadek na podworku przynaleznym. Czy przemieszczajac sie miedzy granicami tych terytoriow jestesmy zmuszeni dostosowywac sie do ustalanych regul? W teorii tak by wypadalo, ale po krotkiej analizie sytuacji dochodzimy do wniosku, ze reguly sa podobne, a roznia sie tylko drobnymi szczegolami. Przemierzajac okolice Nuln spotkac mozna praktycznie kazdego, nawet syna, o ktorym nie mialo sie pojecia, albo corke, ktora jest od Was starsza. Jest jednak pewna grupa, ktora charakteryzuje sie pewnymi detalami. Jak spytacie kim sa, odpowiadaja kolorami - czarni, czerwoni - pelen zakres palety, ktorej nie powstydzilby sie nawet von Gog. Nosza pancerna rekawice, sztuk jedna. Czemu tylko polowa normalnego zapotrzebowania dloni? Nie mam pojecia, ale moze to byc zwiazane z zakazem uzywania tej opancerzonej do czegokolwiek poza wojaczka. A zdecydowanie sa w niej dobrzy - swoje umiejetnosci sprawdzaja miedzy soba, co sprawia, ze ich lazaret musi miec pelne rece roboty. Mowa oczywiscie o szkole domu Von Raugen i jej personelu edukacyjnym i uczniach. Szkola ta, jak kazda inna o tego rodzaju renomie, posiada internat, w ktorym to mikrospoleczenstwo zyje na codzien. Jak wiadomo, tak duzo mlodych umyslow w jednym miejscu powoduje gwaltowny wzrost oparow wysokoprocentowych w powietrzu. Spowodowalo to przerozne, dziwne zjawiska. Mieszkancy pobliskich kamienic twierdza nawet, ze jak ktos w okolicy jest niegrzeczny to Czempion szkoly, obecnie Cadael Lwowicz wypuszcza na ulice przerazajacych mutantow, nad ktorymi ma pelna wladze. To oczywiscie plotki. Moge potwierdzic swoimi wlasnymi oczami i binoklami, iz po zwiedzeniu calej szkoly nie doszukalem sie zadnej dodatkowej macki, czy innej konczyny u zadnego z widzianych osobnikow. Zasadniczo dom Von Raugen chce poprzez inwestowanie w szkole dbac o porzadek w Nuln, a takze zapewnic rozrywke mieszkancom miasta. Gwardia, ktorej przewodzi Dowodca Falik ma za zadanie chronic rod Von Raugen i jest perelka na tle zwyklych zolnierzy Elektorki. Rady dla odwiedzajacych? Kilka, ale kazda raczej prosta. RADA 1: Jak uslyszysz nazwe koloru, ktorego nie znasz, nie dopytuj. Lepiej sprawdzic potem w bibliotece, niz skonczyc jako zakaska dla tygrysow, czy innych egzotycznych zwierzat. RADA 2: Niewazne ile spirytusu wypiles, nie wchodz na arene. Procenty dodaja odwagi, ale nie umiejetnosci wladania mieczem. RADA 3: Jesli chcesz komus zrobic psikusa udajac mutanta, nie rob tego w Nuln. Na zdrowie Ci to nie wyjdzie. Na polnocny-zachod od Nuln miesci sie najwieksza forteca jaka dane mi bylo ogladac. Zamek Zakonu Sigmara Mlotodzierzcy. Juz przy samym wymawianiu nazwy przechodza mnie ciarki. Rycerze zamieszku- jacy ow twierdze sa prawdziwymi dostojnikami, a ich biale plaszcze widac z kilometra przy srednich opadach atmosferycznych o czwartej po poludniu. Podczas jesieni. Nie da sie ich nie- zauwazyc. Poza rycerzami w zamku mieszka takze gwardia Mistrza Zakonu, ktory przewodzi calym przybytkiem na czele Kapituly. Czym jeszcze zwracaja uwage? Po plaszczu od razu dostrzegamy Mloty. Ale nie jakies tam mlotki - Mloty. Zazwyczaj wielkie, ciezkie, twarde, ktore zdaja sie az prosic o to zeby blizej zaznajomic sie z czyjas glowa. A spotkanie takie nie nalezaloby zdecydowanie do najprzyjemniejszych. Legendy glosza, ze mlot dzierzony przez samego Sigmara bylo doprawdy najwiekszy, najciezszy i najtrwadszy. A to, co szeptal do swego wlasciciela niechaj lepiej pozostanie tajemnica (przynajmniej dla mnie), gdyz liczba goblinskich glow, z ktorymi sie spotkal jest wieksza niz standardowe szacunki dotyczace zamtuzow w Mahakamie. Zadaniem prawdziwego Sigmaryty jest tepic wszelki chaos oraz bronic granic Imperium. Natomiast gwardia, zlozona z krasnoludow z Gor Kranca Swiata jest jednostka powolana specjalnie po to by chronic Mistrza, obecnie Ansgara Kellera. A oto kilka rad, ktore zdecydowanie przydadza sie podczas bliskich spotkan ktoregokolwiek stopnia z czlonkami Zakonu Sigmara Mlotodzierzcy. RADA 1: Nie wiadomo czemu, ale szafa (mebel o charakterze przechowujacym) jest tematem tabu w szeregach Zakonu. Do tego stopnia, ze jesli zycie Ci mile - nie wspominaj. RADA 2: Nos helm, najlepiej jeden z tych ciezkich i mocnych (na przyklad model GlownyDzwon2 z wytworni Wnodzemocny) oraz jesli nalezysz do grona czytelniczek - bluzka bez dekoltu, dluga spodnica oraz wlosy w warkocz. Celibat celibatem, ale lepiej i tak nie kusic. RADA 3: Psikus zwiazany z udawaniem mutanta w tym wypadku skonczy sie gorzej niz w wyzej wymienionym. UWAGA - Imperialny Fundusz Zdrowia nie refunduje zadnych rehabilitacji, jesli powodem tymczasowej/permanentnej niepelnosprawnosci jest "wyzywanie i prowokowanie czlonkow Zakonu Sigmara Mloto- dzierzcy oraz obnazanie przed nimi nieprzyzwoitych czesci swojego ciala". Cytat z Dekretu J.W. Elektorki dotyczacego Zakresu Dzialan Imperialnego Funduszu Zdrowia. RADA 4: Jesli odwiedzasz Zamek celem zakupow u tamtejszych kowali upewnij sie, ze zaden Rycerz nie jest w tym czasie tez tym zainteresowany. Wszedzie wisza karteczki, ze wspomniani obslugiwani sa poza kolejnoscia. Wspomniana juz na samym poczatku Kraina Zgromadzenia jest zamieszkana przez lud niebywale spokojny i przyjazny dla przyjezdnych. Goscinnosc Halflingow z tamtejszych smajali nie zna granic. Wielce Niestyty, ktorym obecnie jest Perhel Brandysnap, doglada czy aby na pewno kazdy czlonek Zgromadzenia ma odpowiednio uwypuklony brzuszek, gosc ma wystarczajaco duzo herbaty, a zapasy w spizarce starcza do zimy. Przyszlej zimy, oczywiscie, gdyz takie do tej blizszej starczylyby tylko do dnia nastepnego, a zdaza sie niekiedy, ze spizarka jest oprozniana dwa razy, mimo, ze napelniono ja raz. Specjalni wyslannicy Gnomiej Ekspedycji, nieformalnego kolka naukowego, okreslili to zjawisko jako Paradoks Spizarnianego. Jak sie okazuje, Spizarniany, czyli osoba odpowiedzialna za Spizarnie w czasie swojej zmiany jest w stanie zjesc cala zawartosc Spizarni, oraz to co ze soba przyniosl na czas pracy, co z reguly jest obietosciowo porownywalne do obszernosci Spizarni. Wbrew pozorom system ten sprawdza sie, gdyz uczciwosc Spizarnianych jest ogromna i zawsze oddaja wszystko, co do okruszka. I to zanim pojawi sie nastepny Spizarniany na swoja zmiane. Takze w tym miejscu powinnismy pamietac o kilku rzeczach, aby wystrzec sie przed nieprzyjemnosciami. RADA 1: Pamietaj, jesli jadles cos dzisiaj, a nawet dnia wczorajszego, nie zblizaj sie do Krainy Zgromadzenia. Niewazne czy masz na to ochote czy nie, zostaniesz zaproszony do obficie zastawionego stolu, a nie sposob odmowic widzac przed soba tyle wspanialosci. RADA 2: Jak trafisz na kogos, kto chce ofiarowac Ci ciasteczko, to przyjmij je, inaczej spotkasz sie z potokiem lez. RADA 3: Jesli nazywas sie Kotlecik, Kielbasa badz Paczek - radzimy omijac Kraine Zgromadzenia szerokim lukiem, albo chociaz nie afiszowac sie tym faktem. Serdecznie zapraszam do lektury rowniez nastepnego wydania naszej gazety, w ktorym umieszczony zostanie kolejny epizod cyklu. Zxar Fausto > > Zatytulowano: Relacje ze szlaku - Skellige >>>>>>>>>><<<<<<<<<>>>>>>>>><<<<<<<<<>>>>>>>>><<<<<<<<<>>>>>>>>><<<<<<<<<>>>>>>>>><<<<<<<<<>>>>>>>>><<<<<<<<< > Zatytulowano: Tileanska Historia - Opowiadanie _________________________________________________________________________ / ----------------- /\ | ----------------- /___/ | | | Slonce opiekalo jasny kamien kamienic portowej czesci miasta Urimbo.| | Piatka dobrze ubranych ludzi przemierzala ulice kierujac sie do jednej| | z nich, wyrozniajacej sie przepychem wsrod starej, szarej i spekanej | | reszty. Carlo, Franzisio, Poetro, Jacopo... i jeszcze ktos. Dzielni | | chlopcy. Solidne fundamenty. Ostatnie sprawy, ostatnie rzeczy, ktore | | musza zostac zalatwione. Problem? Nie, nie bedzie problemu.| | Nie z tymi chlopcami. | | | | Westchnienie. | | | | - Signore? - Carlo popatrzyl ostroznie. - Cos sie stalo? | | - Nic. Idziemy dalej, trzeba sie szybko uporac, Slonce zachodzi. | | | | Trzeba, wplynela mysl. Stary Paolo przyjmie zaraz gosci. Gosci... | | Trzeba. Trzeba sie spieszyc, wyrobic przed czasem.Bo zawsze moga byc | | komplikacje. Piatka mlodziencow, odzianych w najlepszego gatunku | | czern przyspieszyla kroku. Sam fakt obecnosci osob odzianych w ten | | rodzaj czerni wplywal na mieszkancow. Zatloczone ulice Urimbo | | rozstepowaly sie na poly, noszac tluszcze nagle pelna szacunku | | i... uzasadnionych obaw. Wszyscy wiedzieli czym owocuje brak | | poszanowania dla tileanskich Rodzin. Kazdy wolal byc przyjacielem, | | nizli wrogiem. Ah... Jak latwo poprzez wlasna glupote obudzic sie | | z reka w nocniku... Casem pare stop dalej od samego ciala, bedacego | | wczesniej wlascicielem tejze reki. Nikt natomiast pochodzenia | | mlodziencow nie rozpoznawal. Fakt ten wkrotce ulegnie zmianie. | | Jednakze, w chwili tej to sie nie liczylo. Od Lucciego? Giannaci? | | A moze Vitacci? Jaka roznica, jesli kazda Rodzina postepowala | | wedlug podobnych zasad. Przynajmniej do tej pory. | | | | Kolejne westchnienie. | | | | - Signore, | | - Carlo, spokojnie. Zaraz dojdziemy, nie rozpraszaj sie. | | | | Wlasnie w tym problem. Narobiono konretnego syfu. W calej Tilei. | | Trudno to nawet sobie wyobrazic, jak bardzo niektore, mniejsze | | czy wieksze syndykaty posunely sie w zepsuciu. Brak poszanowania. | | Brak dawnych, pieknych tradycji. Brak szacunku. Nic sie nie liczy. | | Wszyscy, wszyscy chca pieniedzy. Handel fistehem? Tak. Brutalne | | mordestwa, dla samej uciechy slyszenia trzasku gruchotanej kosci? | | Bez zadnego powodu? Pewnie. Gwalty na kobietach? Jak najbardziej. | | Czemu nie? Padre by na to nie pozwolil. Szacunek, poszanowanie. | | Wiezy rodzinne. To kiedys bylo na pierwszym miejscu. Jednak, | | wartosci te dawno zniknely z Tilei. Czemu? Niewazne. Tudno, stalo | | sie. Naprawde, narobiono konkretnego syfu. Syf, jak wiadomo, | | trzeba posprzatac. | | | | - Jestesmy na miejscu. | | | | Mosiezna klamka blysnela gladko w swietle zachodzacego Slonca | | nie stawiajac oporu. Kamienica byla przestronna, schludna. Korytarz | | ciagnal sie, uwienczony kolejna klamka. Ta byla zlota. I rowniez | | ustapila. Za drzwiami pojawil sie pokoj, czy moze gabinet. Niegdys | | skromny. Pamiec przywracala widoki, kiedy to Ojciec bywal tutaj | | czesto. Minimalizm, takie bylo motto tego pomieszczenia. Teraz pelno | | tu przepychu, zlocen, zdobien i ogolnie pojetego bogactwa. | | No i Paolo. Siedzial w fotelu, z mina trudna do opisania. Wyraz | | zdziwienia, pomieszany z przerazeniem. Wyraz twarzy czlowieka, | | ktory wie, co za chwile sie stanie. Chlopcy podeszli blizej. Poetro | | przytrzymal twarz zbierajaca sie do krzyku, zalozyl knebel. Jacopo | | i Franziso zlapali wyrywajacego sie juz starca za race, sprawnie | | wykrecajac je do tylu, zmuszajac delikwenta do odsloniecia grdyki. | | | | Zostalo wypowiedziane: | | | | - Paolo Santigo Mirchelvi Archivalde! Za zdrade Rodziny Castello, | | skazuje Cie na smierc. | | | | Nie byly to slowa msciwe. Nie zdalo sie wyczuc w nich pychy, strachu | | czy fascynacji. Byly to jednak slowa niosace ze soba ton wyroku, | | ktory nie moze zostac niewykonany. | | | | Stalowe zelazce wyjete ze starannie ukrytej w rekawie pochwy | | blysnelo ostroscia brzytwy rozplatujac gardlo przerazonego | | czlowieka, probujacego wyrwac sie od tego co bylo nieuniknione. | | Sztylet nawet nie zabrudzic sie brunatnoczerwona posoka, | | buchajaca teraz obficie z gardla stygnacego juz Paolo. | | | | - Wychodzimy. Carlo... | | - Si, Signore. | | | | Carlo podszedl do ciala, schylil sie, upuscil skrywana w reku czarna | | roze. Klamka ponownie brzdeknela. Drzwi rozwarly sie na chwile | | oddajac na ulice piatke mlodziencow, ktorzy uplynnili sie w mroku | | zapadajacej juz nocy. | | | | ___________________________________________________ | | | | | | | | | | Elegancki mezczyzna o twarzy dzentelmena spojrzal na cialo. | | - Czarna Roza... - Sherlookh stwierdzil w zamysleniu. | | Mniejszy czlowiek stojacy obok popatrzyl pytajaco na to co jeszcze | | niedawno bylo zywym czlowiekiem, a konkretniej bylo Paolo. | | - Czarna Roza... No no, a wiec jednak plotki sa prawdziwe. | | Kto by pomyslal... Znowu bedzie glosno w Tilei, zapamietaj | | to, moj Whotsoonie, znowu bedzie glosno o Rodzinie Castello! | | | | ___________________________________________________ | | | | | | Dziewiec roz. Dziewiec pieknych czarnych roz. Dziewiec zdrajcow. | | Dziewiec cial. | | | | - Carlo | | - Signore? | | - Wyslij kwiaciarce jakis skromny prezent. Zasluzyla. Niedlugo | | bierze slub, potrzebuje posagu. | | - Si Signore. | | | | ___________________________________________________ | | | | | | | | Milczenie? Wplywy? Calkowite oddanie? Jaka to ma wartosc? Dla | | niektorych to oczywiste. Ba, nawet wyliczone, co do florena. Ten fakt | | zasmucal, jednak sprawial jednoczesnie ze pewne rzeczy stawaly sie | | nieprawdopodobnie proste. | | | | -Sto florenow. | | | | Wyrwalo go to z rozmyslan. Znajdowal sie w gmachu Strazy Campogrotty,| | w gabinecie dowodcy. Nie byl to szczegolnie okazaly gabinet.| | Dowodca nie przykladal wagi do miejsca pracy, wszystkie fundusze | | jakie tylko wyskrobal odkladal na dom, czy moze juz palacyk,| | okazaly, jakiego pozazdroscilby niejeden szlachcic.| | | | - Sto. - powtorzyl Garth, Dowodca Strazy Miejskiej. - Sto, za kazdego | | oficera Strazy. - Oblesny usmiech usmiech zagoscil na jego facjacie.| | - W sumie, dziewiec tysiecy sto florenow. W zlocie bitych.| | | | Liczna ta straz, pomyslal mlody Castello. Nie lubil takich ludzi | | jak Garth. Ale wiedzial, ze wlasnie z takimi osobnikami | | praca bedzie przebiegac bez problemu. Siegnal spokojnie do kieszeni | | wyciagajac spory mieszek. Rzucil go na stol. Wysypalo sie pare setek | | blekitnych monet. Kapitan wytrzeszczyl oczy. | | | | - Mithryl... - Wyszeptal Garth. | | | | - Mam nadzieje, ze wspolpraca przebiegnie bezproblemowo. | | | | Castello usmiechnal sie cierpko, wstal i wyszedl zanim z twarzy | | dowodcy zniknal wyraz pozadania. Za drzwiami czekali spokojnie | | Chlopcy. | | | | -Wychodzimy stad. | | | | | | | | Hmmm. | | | | Maszerowali ulicami pieknego, tileanskiego miasta w blasku parzacego | | Slonca. | | | | -Carlo, | | -Si? | | -Potrzebuje kamienicy. Centrum Campogrotty. Wychodzimy z ukrycia. | | -Si. Zrozumialem. | | | | Mieszek wyciagniety z kieszeni zostal schowany przez Carla w kamizelce| | | | -Nie powinno byc problemow. | | | | Pewnie ze nie powinno. Jednak, problemy sie zdazaja. Co prawda zwykle| | nie takie, ktorych nie mozna rozwiazac. Tak jak tamten, jakmutam. Ah,| | Michlet? Myslal, ze trzyma lape, na wszystkich szlakach handlowych.| | Narkotyki, to bylo jego drugie imie. Nie chcial nic wyjawic, zadnych| | kontaktow, zadnych skrytek, kanalow transportowych, nic.. A tak ladnie| | prosilismy. Przynajmniej na poczatku. Wystarczylo zeby Jacopo zabral| | sie za robote, a juz po chwili potok wyjasnien zalal wszystko jak| | sredniej wielkosci wodospad. | | | | Westchnienie. | | | | - Signore? | | - Napisz do tego nowego gnomiego Periodyka. Chce zeby wszyscy | | wiedzieli. Rodzina Castello powraca. | | | | Kolejny mieszek. Cierpki usmiech. | | | | -Pierwsza strona, Carlo. | | | | Carlo usmiechnal sie spokojnie, po czym oddalil wolnym krokiem. | | | | - Stary lad, stary szacunek, stary porzadek. Niedlugo wszystkie | | Rodziny na nowo przejma stare tradycje. Bedzie jak za czasow Padre, | | juz ja tego dopilnuje. | | | | Slowa, rzucone raczej do siebie niz do konkretnej osoby skwitowal | | spokojny ton zadowolenia, zwiastujacy nadchodzace duzymi krokami | | zmiany. |__ | | \ | \ / \________________________________________________________________________\/