Arkadia MUD MMORPG

Periodicus numer 29

01-13 Dlugo wyczekiwany powrot

o—————————————————————————–o
| Data wydania: trzydziesty dzien pory Yule |
| |
| |
| /)_(\ |
| ______( 0 0 )______ |
| /_/_/_/\` ’ `/\_\_\_\ |
| )’_'( |
| ____.””_””.____ |
| P E R I O D I C U S |
| |
. .
. .
Witam wszystkich w kolejnym wydaniu Periodicusa po dlugiej przerwie.
Pismo, ktore trzymasz w konczynach chwytnich, zawiera dziesiec
artykulow, ktore mam nadzieje zapelnia Ci czas spedzony czy to w
karczmie, czy to przy obozowym ognisku.

Moim zadaniem bylo wydanie tego oto numeru i przekazanie biura
Naczelnego innej osobie, ktora wedlug mnie podola temu zadaniu.
Kolejne wydanie Pisma bedzie juz skladane przez Seren z Novigradu,
ktora przeredagowala wiekszosc zamieszczonych w tym wydaniu tresci
i przejmie funkcje Redaktora Naczelnego, a ja z nieukrywana checia
powroce do pelnienia 'tylko’ obowiazkow Mistrza Stowarzyszenia
Gnomich Wynalazcow (do ktorego serdecznie zapraszam wszystkie
mlode gnomki i gnomy, ktore przekladaja ciekawosc swiata ponad
wszystko inne).

Specjalne podziekowania w tym miejscu naleza sie Niesmiertelnym,
ktorzy szybko zareagowali na propozycje restrukturyzacji personalnej
w Redakcji. Periodicus wciaz poszukuje nowych Redaktorow, wiec jesli
chcesz by Twoje imie znalazlo sie w kolejnych wydaniach – nie boj
sie wyslac probki swojego talentu do osoby zajmujacej stanowisko
Redaktora Naczelnego.

Jako, ze pisanie wstepow nie jest moja silna strona zapraszam juz
do zapoznania sie z trescia artykulow, na pewno Czytelnik dowie sie
z nich wielu ciekawych rzeczy… moze nawet pozytecznych!

Ulik Indagatrix, syn Verbina,
Redaktor-Komisarz Periodicusa,
Mistrz Stowarzyszenia Gnomich Wynalazcow

W tym numerze:
* Nowinki……………………………………….strona 1
* Cienie za monolitami……………………………strona 2
* Otwarty Konkurs Piesni…………………………strona 3
* Wywiad z Pulpem………………………………..strona 4
* Opowiesc o Pulkowniku Haernie……………………strona 5
* Zyc za cos trzeba – Paczki……………………..strona 6
* Kilka slow o budowie materii…………………….strona 7
* Reklama Hufca………………………………….strona 8
* Historia, ktora chyba ma moral…………………..strona 9
* Krajobraz przed Burza…………………………..strona 10
. .
. .
| |
| |
o—————————————————————————–o

> przeczytaj strone 1
Zatytulowano: Nowinki

*————————————————————-*
| N O W I N K I |
+-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-+
| |
| Mieszkancy wioski Obawa wbrew nazwie sa pelni nadziei jesli |
| chodzi o przyszlosc ich wioski – otworzenie polaczenia |
| oceanicznego z odleglym Quenelles gwarantuje rozwoj handlu. |
| |
+-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-+
| |
| Podrozni przemierzajacy noca wschodnie rubieze Imperium |
| opowiadja o napotkaniu na traktach widoku rownie |
| gorteskowego co niebezpiecznego – grupy nieumarlych |
| powstala z cial halflingow. |
| |
+-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-+
| |
| Kultu krasnoludzkie – zarowno Starego Swiata jak i Ishtar – |
| przezywaja renesans. Kaplani z panteonu Bogow Krasnoludzkich|
| jak i Kultu Przodkow przyjmuja nowych wiernych. Przystapic |
| mozna w jednych z krasnoludzkich twierdz Gor Czarnych lub |
| Mahakamu. |
| |
+-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-+
| |
| W Gnomim Miescie pod gora Carbon wystartowal spis gnomow |
| nalezacych do jednego z Wielkich Rodow. |
| |
+-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-+
| |
| Podrozni ruszajacy w stronie wioski bobolakow w Brugge |
| proszeni sa o zachowanie jeszcze wiekszej czujnosci – |
| w okolicy maja miejsce czeste napady na karawany kupieckie. |
| |
*-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-*

> przeczytaj strone 2

Zatytulowano: Cienie za monolitami

CIENIE ZA MONOLITAMI

Wiekszosc z Was, Szanowni Czytelnicy, slyszala juz zapewne o bardzo
niepokojacym znalezisku dokonanym w Redanii. Monolity, bo o nich mowa,
zawladnely ciekawoscia wielu podroznikow. Rzesza zafascynowanych
odkrywcow i naukowcow ciagnie, by blizej zbadac sprawe i odkryc prawde
kryjaca sie w ich cieniu. Czy jednak jest to cos, co warto wyjawic na
swiatlo dzienne? Czy menhiry Daukow faktycznie mowia o przyszlosci
jaka nas czeka? Czy przepowiednia Eltibalda nie jest tylko urojeniami
szalenca? Zacznijmy jednak od poczatku.

%%%

Przeklenstwo Czarnego Slonca, przez niektorych zwane takze Mania
Oblakanego Eltibalda, wywolalo sporo chaosu. Eltibald byl magiem,
tworca przepowiedni o straszliwej Lilit. Wmowil on wielu zacnym
obywatelom, ze dziewczynki z wysokich rodow urodzone przy blaskach
Czarnego Slonca (czyt. Zacmienie Slonca) zostaly napietnowane
strasznym losem. Mag ow mial taka sile przekonywania, ze spowodowany
przez niego zamet doprowadzil do silnych represji, mordowania i
zamykania setek dziewczat w odosobnieniach – lochach, wiezach lub
pustelniach. Do tych wydarzen doprowadzilo rzekome odszyfrowanie przez
czarodzieja dawnych jezykow Daukow i odczytanie ich menhirow, a takze
przetlumaczenie symboli na plytach w nekropoliach Wozgorow oraz
legendy i podania bobolakow.
Wszystkie one mowily o tym, ze Czarne Slonce mialo objawic rychly
powrot Lilit, ktora czci sie na Wschodzie pod imieniem Niya, i zaglade
rasy ludzkiej. Droge dla Lilit mialo utorowac „szescdziesiat niewiast
w koronach zlotych, ktore krwia wypelnia doliny rzek”. Korony zlote
zostaly odczytane jako szlacheckie urodzenie. Wielu uwazalo to za
brednie, ale koronnym argumentem byly licznie zaobserwowane mutacje
zaobserwowane wsrod rodzacych sie owego czasu dziewczynek.

Czy byl to wystarczajacy dowod na dzialalnosc Ciemnej Strony Mocy?

%%%

Calkiem niedawno wyruszyla ekspedycja badaczy oxenfurckich,
inspirowana mitami o Demonicznej Bogini. Eksperci maja nadzieje
ponownie odczytac znaczenie dawno zapomnianych jezykow. Znajdujace
sie w tamtejszej bibliotece teksty zrodlowe nie brzmia optymistycznie.

%%%

Po wielu smialkach, ktorzy zdecydowali sie ruszyc sciezka
wskazywana przez monolity, znaleziono jedynie dobytek. Ciala zniknely.
Nieliczni, ktorzy ponoc odszukali tajemnicze przejscie, mowia o dziw-
nych rzeczach, ktore widzieli. Centrum Medycyny Umyslowej na Uniwersy-
tecie w Oxenfurcie nie potwierdza tych sensacji. Niemniej ciezko
uporac sie z faktem, ze wraz z szargana psychika, dzielni poszukiwacze
przygod przywiezli ze soba roznego rodzaju kosztownosci i dobra.
Czy warto?

Eve 'Aedd

> przeczytaj strone 3
Zatytulowano: Otwarty Konkurs Piesni

OTWARTY KONKURS PIESNI

Niechaj wiadomym wszelkiej cizbie bedzie, ize Wydzial Truwerstwa i Poezji
na Uniwersytecie Oxenfurckim przy wsparciu Cechu Kupcow Novigradzkich
zorganizowac zamierza Otwarty Konkurs Piesni, w ktorym to w szranki
stanac moga tako zawodowcy, ktorych imiona po dworach znane szeroko, jak
i amatorzy, ktorzy to kroki swoje pierwsze na sciezkach Pani Weny czynia.

Walczyc na slowa beda owi w trzech kategoriach, ktore brzmia nastepujaco:
– Kategoria Piesni Milosnej – dla tych, czyje serca plomien uczyc zajmuje
– Kategoria Piesni Humorystycznej – ktora to cizbe rozbawi wielce i do
smiechu doprowadzi
– Kategoria Piesni Pochwalnej – czyli takiej, ktora opiewa Stowarzyszenie
nazira miejsce, z ktorego pochodzi.

Nagrody, o jakie toczyc sie bedzie potyczka, to:
– Za najlepsza piesn w kazdej z trzech kategorii zwyciezcy otrzymaja
po 15 mithrylowych monet
– Zostanie takoz wyloniona jedna nagroda publicznosci, ktorej ulubieniec
5 mithrylowymi monetami uhonorowany bedzie
– Najlepszy posrod amatorow przyjety bedzie bez egzaminu na Wydzial
Truwestwa i Poezji Uniwersytetu Oxenfurckiego

Zgloszenia do konkursu nadeslane byc musza do 23 lutownika wedle gnomow,
po ktorym to dniu zgloszenia nie beda juz uwzgledniane.
W zgloszeniu podac nalezy miano swe, kategorie jedna, dwie albo trzy,
w ktorych chec do startu sie przejawia, oraz tytuly tyluz utworow, wedle
wybranych kategowrii. Pod rozwage wziac nalezy, ize utwor zbyt dlugim byc
nie moze, by sluchaczy nie zanudzic i innym dac szanse wystapic, a zatem
wykonanie piesni nie moze przekroczyc czterech gnomich minut.

Zgloszenia takowe uprasza sie wysylac do Radnych Wydzialu Truwerstwa i
Poezji w osobach:
– Hasandara z Lasu Loren
– Luana Fiori
– Boldegar Proudfoot

+—————————————————————+
| Glownym sponsorem nagrod jest spolka Straedewoed & Redemond |
+—————————————————————+

**********************************************************
* *
* KONKURS ODBEDZIE SIE DNIA 03 MARCOWNIKA W RINDE *
* *
**********************************************************

** **
*** ***
*** ***
*** SERDECZNIE ZAPRASZAMY! ***
** **

> przeczytaj strone 4

Zatytulowano: Wywiad z Pulpem

+—————————————————————————–+
| |
| Nie taki ogr straszny, czyli do Gor Szarych wycieczka |
| |
| |
| Ktos moglby zapytac, dlaczego akurat one – ogry z Gor Szarych, ktorych |
| sposob zachowania i zwyczaje dalece odbiegaja od ogolnie przyjetych |
| i akceptowanych wzorcow. Lecz… czy naprawde az tak dalece? Mialem okazje |
| zamienic kilka slow z przywodca Ogrow z Gor Szarych, poznac blizej ich |
| zwyczaje, historie i miejsce, w ktorym zyja. I rzec musze, iz czas tam |
| spedzony byl jednym z ciekawszych od bardzo, bardzo dawna. |
| Postaram sie – za zgoda Herszta Kompanii – opisac Wam, Drodzy Czytelnicy, |
| te jakze ciekawe istoty. |
| |
| Musze jednak dodac, ze zrozumienie mowy ogrow jest zadaniem skomplikowanym, |
| wiec jako utalentowany jezykoznawca przedstawie Panstwu slowa Herszta |
| przetlumaczone na Wspolna Mowe. |
| |
| Historia ich przybycia jest owiana legenda, ale wiadomo ze ogry nie sa |
| budowniczymi – podrozujac, jedzac i walczac gdzie sie dalo, trafili na |
| zamek, w ktorym obecnie zyja i po prostu – prawem silnejszego – zajeli go. |
| Trzeba zrozumiec, ze ich zycie obraca sie wokol walki i jedzenia – te dwie |
| rzeczy przedkladaja nad wszystko inne. |
| ( U – Umbar, P – Herszt Pulp ) |
| |
| U.-Przed chwila widzialem jak jeden z Was zjadl trzy wielkie udzce na raz! |
| P.-Moze nie byl glodny, ze tylko trzy. |
| |
| U.-Jak duzo mieszka Was w zamku? |
| P.-Nie za duzo, w sam raz. Co jakis czas wystrzeliwujemy najslabszego ogra |
| z katapulty, zeby nie spowalnial stada. Leci sobie w gory – jesli |
| ladowniczy dobrze go zaladuje, to jest szansa, ze przezyje. Ale to sie |
| raczej nie zdarza. |
| U.-Bycie Hersztem to przywileje ale i obowiazki, czyz nie? |
| P.-Z wielka maczuga idzie w parze wielka odpowiedzialnosc. Herszt jedynie |
| dzieki swej madrosci trzyma w ryzach cale stado. Hersztem zostaje ten, |
| kto ma poparcie wiekszosci stada – zas poparcie zdobywa sie maczuga. |
| U.-Rozumiem. Prawo najsilniejszego. |
| P.-Najmadrzejszego! |
| |
| U.-Ludzie Was widza jako rabusiow i lotrow. |
| P.-Bzdura! To tylko pomowienia! Wszyscy w okolicy kochaja Herszta! |
| U.-Mowi sie, ze napadacie na okolicznie wsie i je lupicie. |
| P.-Powtorze, to pomowienia. Ludzie znosza nam daniny, prezenty, |
| sami z siebie. Czasami zapominaja, fakt. Wystarczy przypomniec – puknac |
| w glowke maczuga albo mlotkiem – to najskuteczniejsza metoda. Jak |
| przypadek jest calkowicie beznadziejny, to Herszt sam odbiera nagrode – |
| bo w swej madrosci Herszt wie, ze ktos chcial dac konkretna rzecz, tylko |
| ze nie mogl sobie o tym przypomniec! |
| |
| U.-Jak to jest z animozjami odnosnie innych stowarzyszen? |
| Mowi sie, ze nikt nie darzy Was specjalna sympatia. |
| P.-Pewnie dlatego, ze ludzie sa dosyc smaczni. Bo widzicie, gotowanie to |
| strata czasu, najlepsze jest swieze jedzenie. Czasami zdarza sie kogos |
| z ludzi po prostu zjesc, a potem chowaja do nas uraze – bo urazic ich |
| jest bardzo latwo. Stad wynikaja wszelkie problemy. Natura nie wybiera. |
| Prawda jest taka, ze powtarza sie nieprawde, a potem kazdy mysli, ze |
| to prawda. A to nieprawda. |
| |
| U.-Co byscie chcieli przekazac naszym Czytelnikom? |
| P.-Ze prenumerata nie dociera. Przestala, a u nas caly zamek by czytal. |
| Kazdy z nas zna swoja czesc liter i czytamy zawsze razem. |
| U.-Stanowicie zatem wzajemnie uzupelniajaca sie calosc! Niesamowite! |
| Prawie jak nasze Wydzialy! |
| P.-To Wasze Wydzialy sa prawie jak my, prosze nie przeinaczac. |
| I prawde pisac w tym Waszym Periodicusie! Ugh! |
| |
+—————————————————————————–+

> przeczytaj strone 5

Zatytulowano: Opowiesc o Pulkowniku Haernie

O P O W I E S C O P U L K O W N I K U

H A E R N I E

Byc moze ta historia nie bedzie w pelni zgodna z
zaistnialymi faktami. Byc moze wyda sie Czytelnikowi
zupelnie nieciekawa, banalna lub nieprawdopodobna. Ja jednak
spisuje ja na podstawie, przyznam sie, dosc szczatkowych
informacji, a mianowicie slow kilku roznych osob i odczuc,
jakie udalo mi sie wyczytac z ich twarzy podczas rozmowy. To
niewiele, lecz na tyle duzo, bym zaczela zalowac, ze nie
mialam nigdy okazji spotkac Pulkownika Haerna. Mam nadzieje,
ze nieznajacy go Czytelnik poczuje mniej wiecej to samo, a
znajacy, no coz… ze nie wykrzyknie, iz wypisuje jakies
okropniaste bzdury.

Historia zaczyna sie w dosc typowej jak na krasnoludzka,
tradycyjnej rodzinie w Twierdzy pod Gora Carbon, gdzie
Pulkownik za mlodu – nie wiedzac jeszcze, ze kiedykolwiek
zajmie to zaszczytne stanowisko – dowiadywal sie jak
zbudowany jest swiat, ksztaltowal swoj charakter i dorastal.
Dorastal w duchu milosci do ojczyzny, checi i swiadomosci
potrzeby jej obrony, zwanych w skrocie patriotyzmem. Jego
spojrzenie na rzeczywistosc w znacznym stopniu uformowalo
sie pod wplywem opowiesci ojca – weterana niepelnosprawnego
na skutek bitwy pod Brenna – i po czesci jego dawnych
znajomych z wojska, z ktorymi nieraz sie jeszcze spotykal.
Rzadko wprawdzie, bo ktoz mialby ochote co dzien od nowa
przypominac sobie okropnosci wojny. A moze wcale nie taki
byl powod? Przeciez zaden z nich i tak nie potrafil
zapomniec. Co prawda nie budzili sie w nocy z krzykiem, nie
drzeli o swoje zycie, ale zobojetnieli, wyzbyli sie czesci
emocji, a w ich oczach zamiast mlodzienczej radosci zagoscil
zupelnie niesamowity blask. Tak wojna zmieniala niemal
wszystkich, taki tez stal sie kiedys Pulkownik Haern.
Dojdziemy i do tego.

W mlodosci duzo trenowal i na przerozne sposoby staral sie
dazyc do doskonalosci. Bardzo nie chcial rozczarowac czy
przyniesc wstydu swojemu ojcu, wiedzac, a raczej majac
mgliste pojecie przez co tamten przeszedl. Nie zwykl sie
wywyzszac. Mial wprawdzie swiadomosc swoich atutow, umial je
wykorzystac w zyciu i w walce, ale ciagle uwazal, ze to zbyt
malo, zbyt daleko do idealu i podobnie daleko do swojego
ojca umieszczonego na piedestale calkiem bliziutko tegoz. W
koncu ojciec uznal go za godnego zaszczytu i wyslal do
Hufca. Nawiasem mowiac, niemal wszystkie jego zyciowe
decyzje zostaly niejako wymuszone przez sytuacje i
otoczenie. Haern strescil historie swojego zycia, juz wtedy
dosyc interesujaca. Opisal swoje nieprzerwane i w pewnym
sensie beznadziejne dazenie do doskonalosci, przynoszace
jednak spore rezultaty. Wyjasnil, jaki wplyw mial na niego
ojciec, na ktorego bardzo podobnie oddzialywal jego ojciec.
Pomiedzy wierszami wyrazil przekonanie, ze obrona Mahakamu
przyniesie mu szczescie i spelnienie. Byl mlody, silny,
oddany i mial glowe pelna idealow. Szybko zostal przyjety,
wkrotce potem zaczal awansowac.

W tym miejscu opowiesc na chwile staje sie trywialna, a
mnie nie pozostaje nic innego, jak wychwalanie przymiotow
ciala i ducha Pulkownika Haerna wraz z komentarzem, do czego
doprowadzily. Dzieki spokojowi, rozsadkowi,
odpowiedzialnosci i swietnemu poczuciu humoru Haern stal sie
w Hufcu lubiany i zyskal posluch. Mestwo w boju, poswiecenie
oraz umiejetnosc przedkladania dobra wspolnego nad swoje
wlasne zaowocowaly wreszcie objeciem przez niego stanowiska
Pulkownika, ktore piastowal z nalezna mu atencja i rozwaga.
Nigdy i dla nikogo nie byl tak surowy jak dla samego siebie.
Rekrutow traktowal z pewna doza powsciagliwosci, choc
uprzejmie. Upewnial sie, ze kazdy z nich ma dosc sily i
rozumu, aby podczas jakiejs bitwy nie stanowic nadmiernego
zagrozenia dla reszty zolnierzy. Piechurem mogl zostac tylko
ten, kto udowodnil Pulkownikowi swoja przydatnosc,
posluszenstwo, szczere intencje, jak tez zdolnosc i gotowosc
do sluzby, o ile w ogole mozna mowic o byciu przygotowanym
na zobaczenie swoich przyjaciol z odrabana glowa lub
rozprutym brzuchem, co przeciez na wojnie nie zdarza sie
wcale tak rzadko. Nazwijmy to wiec wzgledna gotowoscia, czy
tez gotowoscia na niektore aspekty i idzmy z nasza historia
dalej.

Jak powszechnie wiadomo, z wielka wladza wiaze sie zwykle
jeszcze wieksza odpowiedzialnosc. Pulkownik Haern, jak chyba
kazdy dowodca w historii, zarowno tej znanej, jak i takiej,
ktorej nie jestesmy swiadomi, musial nieraz prowadzic swych
zolnierzy na smierc. Nie robil tego z radoscia. Jako
naprawde dobry strateg wygral wiele bitew, wielokrotnie
powstrzymujac odmiencow najezdzajacych Mahakam. Uratowal
mnostwo istnien, ale z czasem coraz rzadziej cieszyl sie i
swietowal z reszta zolnierzy po zakonczonym sukcesem
starciu. Zaczal myslec o tym, co bedzie dalej, a nawet, o
zgrozo, dokad to wszystko prowadzi. Wbrew temu, co sadzilby
w mlodosci, nie czul sie w pelni szczesliwy. Zauwazyl, ze
tak naprawde nie jest w stanie nic zmienic. Powolutku,
stopniowo obojetnial. Tracil czesc dawnego optymizmu i
stawal sie bardzo podobny do ojca. Idealy idealami, ale
rzeczywistosc czesto podaza zupelnie inna, znacznie bardziej
kreta i wyboista sciezka.

Czytelnik ma teraz prawo poczuc sie rozczarowany, a nawet
sie na mnie oburzyc. Jednak wojna tak zwykle wyglada. Po obu
stronach pojawiaja sie ofiary, rzadko ktos moze czuc sie
prawdziwie wygrany. Po latach dzielnej, wiernej sluzby Haern
byl juz tylko zmeczony. W rezultacie oddal stanowisko
Pulkownika. Nie mozna miec do niego pretensji. Zrobil dla
Mahakamu bardzo wiele i przekazal zolnierzom tyle swojej
wiedzy, ile tylko zdolal. Widzial w swoim zyciu wszystko, co
bylo do zobaczenia. Momentami decydowal nawet o losach
swiata. Teraz byl juz tylko zmeczony, pozbawiony zapalu i
woli walki.

Kilka dni przed tajemniczym zniknieciem jakby na powrot
poweselal. Podejrzewam, ze wiedzial juz, co nastapi. My
mozemy sie tego tylko domyslac. Faktem jest, ze w srodku
nocy niebo nagle rozblyslo, a osoby z otoczenia Pulkownika
zdaly sobie sprawe z jego obecnosci, mimo ze fizycznie nie
bylo go w poblizu. Do niektorych podobno przyszedl we snie,
z usmiechem informujac, ze Przodkowie go wysluchali i od tej
pory bedzie spogladal na sprawy z innej perspektywy.

Konczac opowiesc, chcialabym jeszcze przypomniec, ze to
jedynie wizja artystyczna, co oznacza, ze wydarzenia mogly w
istocie przebiegac nieco inaczej. Pragne takze przeprosic
Pulkownika Haerna za – dosc publiczne jednak – rozbieranie
jego duszy na czesci pierwsze.

> przeczytaj strone 6
Zatytulowano: Zyc za cos trzeba – Paczki

To ze monety szczescia nie daja wiedza nieliczni.
To ze zakupy juz tak, wie duza czesc spoleczenstwa.
To ze zyc za cos trzeba, wiedza wszyscy.

Zapraszamy do serii artykulow o sposobach zarobkowania.

— PACZKI —

Krok Pierwszy – Znajdz poczte.

Odnalezienie poczty nie powinno sprawic trudnosci nawet niedowidzacemu
starcowi. Kazdy przechodzien w miescie czy tez niewielkiej osadzie wie
dokonale gdzie owa instytucja sie znajduje. Najlepszym sposobem jest
podazanie za goncami, ktorzy w takich instytucjach pracuja – rozpoznac
ich mozna po umiesnionych lydkach i wiszacym jezyku, kiedy biegaja wte
i wewte z przesylkami.

Mnemotechnika: Biegamy za jezykami

Krok Drugi – Poznajmy sie

W kazdym miescie, osadzie czy wiosce sa osoby, ktore sa bardziej znane
niz inne. Kowale, sprzedawcy czy wytworcy dobr wszelakich – wystarczy
czasem stanac na rynku i krzyknac: Jozwa! – by pol wioski odkrzyknelo:
W kuzni!… Takie osoby warto znac, najlepiej z imienia. Amatorom
mocniejszych wrazen polecamy bardziej bezposrednie sposoby zapoznawania
sie – szczegolnie jesli o Jozwe chodzi.

Mnemotechnika: Niejednemu psu na imie Burek

Krok Trzeci – Pracownik poczty prawde ci powie

Na kazdej poczcie ktos pracuje, sa tam tez tablice z ogloszeniami o tym
kto czeka na paczke. Pracownik nie jest tablica. Zawsze mozemy zapytac
go o paczki. Zapewne kaze nam zerknac na tablice. Mozna zapytac znowu
i znowu, ale po kolejnym razie polecamy jednak zerknac na tablice.
Bedzie to szybsze. I mniej bolesne (niektorzy pracujacy na poczcie maja
duzo ciezkich dni i naprawde malo cierpliwosci).

Mnemotechnika: Pracownik poczty nie gryzie
Ps. Naprawde!
Ps2. Nie dotyczy tych ktorzy gryza
Ps3. Autorka przez wzglad na wlasne bezpieczenstwo nie wymieni
tych ktorzy to robia

Krok Czwarty – Podaj swoj numerek

Jesli zauwazylismy na liscie oczekujacych kogos, kto jest nam znany –
patrz krok drugi – mozemy byc na tyle uprzejmi, zeby dostarczyc mu
przesylke. Zapewne dostaniemy za to wynagrodzenie. Jak wysokie mozemy
sprawdzic na tablicy lub u pracownika poczty. Jednak polecamy tablice –
patrz krok trzeci. Jesli zdecydujemy sie na jakas przesylke wybieramy ja
sposrod wszystkich czekajacych na doreczenie. Najlatwiej to uczynic
wiedzac jaki numerek ma dana przesylka.
UWAGA! Numerki lubia sie zmieniac! Sprawdzajmy tablice!

Mnemotechnika: Liczby to podstawa

Krok Piaty – Do rak wlasnych

Po tym jak przebrnelismy przez wszystkie potrzebne kroki, powinnismy
stac z paczka w rekach. Jesli tak sie nie stalo cos zrobilismy zle.
Trzeba sie cofnac do kroku pierwszego. Naprawde! Jak juz uda nam sie
wypelnic wszystkie punkty poprawnie pozostaje tylko dostarczyc paczke
wskazanej osobie. Do rak wlasnych! Matka, babka czy kolega z dziecinstwa
nie zwroca nam kosztow. Nie wierzmy w ich zapewnienia. Zabiora paczke
z cenna zawartoscia i tyle ich zobaczymy. Odbiorca paczki tez. Odbiorca
paczki bedzie niezadowolony. Pracownik poczty takze. Ich niezadowolenie
odbije sie na nas. To niemile kiedy niezadowolenie innych odbija sie na
nas. Doslownie!

Mnemotechnika: Nie wierzmy innym

Sytuacje szczegolne

– Nieobecnosc odbiorcy

Zdazy sie czasem tak, ze mimo prob odbiorca z jakichs przyczyn bedzie
nieosiagalny. Zazwyczaj wiaze sie to z wyjsciem na piwo, na zakupy, do
lazni, na pole i wiele innych. Mozemy czekac. Mozemy czekac dlugo.
Mozemy sie nie doczekac. W takiej sytuacji paczke mozna zwrocic.
Pracownik poczty bedzie rozczarowany. Rozczarowanie nie jest stanem w
jakim chcielibysmy widziec naszego pracodawce.

Mnemotechnika: Unikajmy rozczarowan

– Paczki pilne

Niektore paczki sa bardzo pilne. Oznacza to, iz za ich dostarczenie
dostaniemy wiecej monet, ale na ich dostarczenie mamy mniej czasu.
Wiecej monet brzmi zachecajaco. Mniej czasu mniej. Niedostarczenie na
czas brzmi jak mniej monet. Mniej monet brzmi gorzej niz wiecej.

Mnemotechnika: Szybki numerek musi byc naprawde szybki

– Paczki ciezkie

Niektore paczki sa ciezkie. Ciezkie oznacza naprawde ciezkie. Nie bedzie
to zapewne szafa, ale duzy, pelen ciezkich kamieni worek i owszem. Worek
z kamieniami wazy. Dzwiganie ciezarow meczy. Dzwiganie ciezarow, gdy sie
spieszymy meczy w dwojnasob.

Mnemotechnika: Spieszmy sie powoli

Reputacja

Reputacja to rzecz wazna. Im lepiej nas oceniaja tym wiecej mozemy. Im
wiecej mozemy tym wiecej zarabiamy. Im wiecej zarabiamy tym jest lepiej.
Niewypelnianie obowiazkow na pewno nie jest mile widziane, sprawianie iz
pracodawca czuje sie rozczarowany rowniez. Niepokazywanie sie w pracy
tez. Niewazne dlaczego.

Mnemotechnika: Jak cie widza tak cie pisza.

— X X X —

Spisala i opatrzyla komentarzem
Nazira Drwydd’anilwch

> przeczytaj strone 7

Zatytulowano: Kilka slow o budowie materii

KILKA SLOW O BUDOWIE MATERII

Od zamierzchlych czasow badacze i filozofowie zastanawiali sie nad
prawidlami i zasadami, wedlug ktorych zbudowany jest swiat wraz z
wszystkim co na nim istnieje, a wiec rzeczami i roslinami, ale
rowniez zwierzetami oraz istotami rozumnymi. Caly ten temat jest
niewatpliwie trudny, poniewaz nie mozna przeprowadzic zadnych
bezposrednich eksperymentow w celu potwierdzenia lub obalenia
ktorejs z teorii. Na przyklad rozwazajac wystepowanie lawendy na
swiecie wystarczy pospacerowac sobie po traktach, bagnach, miastach,
lasach, gorach, lakach i polach oraz zanotowac liczbe ziol
odnaleziona w kazdym z tych miejsc. To proste badanie zupelnie nie
wymaga interpretacji uzyskanych wynikow. Natychmiast dostajemy
liczby i to wlasnie o nie nam chodzilo. Z naszym dzisiejszym tematem
jest dokladnie przeciwnie. Zdecydowana wiekszosc powstalych teorii
wziela sie z codziennego obserwowania swiata. Bez uzycia zadnych
przyrzadow, bez planu, bez notatek. Po prostu po glebokim
przemysleniu zwyczajnych faktow, jakie sa nam wszystkim znane przez
samo zycie w tym swiecie, ktos wysnul swoja teorie, ktorych zreszta
narodzilo sie juz bardzo wiele. Niektore z nich wydaja sie calkiem
rozsadne i maja sporo sensu, inne nieco mniej.

Ustalmy teraz, ze substancja nazywac bedziemy w miare jednolita
mase, w ktorej nie widac zadnych elementow. Tak wiec wedlug
powyzszej definicji czekoladowe ciastko byloby substancja, ale
babeczka z rodzynkami juz nie. (Skladalaby sie ona z dwoch osobnych
substancji – rodzynek i babeczki.) Ta, moze nieco naiwna, definicja
bedzie nam potrzebna pozniej.

Na poczatek powiedzmy sobie, skad w ogole wzial sie pomysl, ze
wszystko wokol jest zbudowane z czegos innego niz sie pozornie
wydaje, to znaczy z jakichs malutkich, podstawowych czy tez
elementarnych skladnikow. Przeciez patrzac na jakakolwiek substancje
wcale tego nie widzimy, podobnie jak w prawidlowo i estetycznie
wykonanym wynalazku, gdzie na pierwszy rzut oka nie mozna dostrzec
jego czesci skladowych! Otoz wyobrazmy sobie wode. Wlana do naczynia
wydaje sie byc jedna spojna czescia, lecz rownie dobrze mozna ja
wlac do dwoch naczyn albo i do trzech. Te sama ilosc wody mozna
nawet rozlac do tak wielu naczyn, ze wydawaloby sie to niemal
nieskonczona ich liczba. Co wiecej woda wciska sie w najwezsza
chocby rurke i pozwala sie rozsmarowac na dloni tak cienka warstwa,
ze niemal jej nie widac, a mimo to dlon wydaje sie mokra. Wszystko
to oznacza, ze woda sklada sie z tak malutkich drobinek, ze ich
rozmiaru nie jestesmy sobie nawet w stanie wyobrazic, prawda? Otoz
jeszcze nie do konca. Istnieje bowiem druga ewentualnosc.
Prawdopodobne wydaje sie rowniez, ze woda jest ciagla w
matematycznym sensie i da sie ja podzielic na dowolna ilosc czesci
(byc moze nawet nieskonczona) o rozmiarach dajacych sie wyrazic
liczbami nazywanymi przez matematykow rzeczywistymi.

Wezmy wiec jakis inny argument przemawiajacy za elementowa budowa
materii. Rozwazmy na przyklad to, jak pewne substancje potrafia sie
w poki co dosc tajemniczy sposob zamieniac w zupelnie inne. Mowa o
spalaniu wszelkich rzeczy na popiol nie przypominajacy ich w
najmniejszym stopniu, o gniciu owocow, o rozkladzie szczatkow
organizmow zywych jak i o zwyczajnym pieczeniu ciasta. Jesli
rozpatrujemy kazda substancje jako zrobiona z niczego czy tez z
samej siebie (to znaczy twierdzimy, ze drewno jest zrobione po
prostu z drewna, pies z psa, a ciastko z ciastka), nasza teoria nie
potrafi w zaden sposob wyjasnic spontanicznych zmian pewnych
substancji w inne. Jezeli natomiast przyjelibysmy, ze cala
roznorodna materia sklada sie z zestawu bardziej uniwersalnych
elementow, obserwowana rzeczywistosc mialaby wiecej sensu. Logiczna
wydawalaby sie mozliwosc przeksztalcenia czegos w cos innego, na tej
samej zasadzie jak z czesci uzyskanych z rozkreconego wynalazku
daloby sie skonstruowac inny.

Teorii wyjasniajacych czym wlasciwie mialyby byc te 'uniwersalne
elementy’ jest, jak wspomnialam, sporo. Jedna z nich wymienia jako
budulec swiata cztery zywioly: ogien, wode, ziemie i powietrze. Tak
wiec jablko byloby zrobione czesciowo z wody (bo przeciez jest takie
soczyste!), a pies miedzy innymi z ognia (bo taki cieplutki!) i tak
dalej. Przyklady mozna tu mnozyc. Odmienna teoria jest budowa
atomowa materii. Wedle niej wszystko sklada sie z kuleczek tak
malutkich, ze wcale ich nie widac. Kuleczki (zwane fachowo atomami)
moga sie ze soba laczyc w rozne skomplikowane struktury i zmieniac w
ten sposob wlasciwosci tworzonej substancji.

Kiedy jednak probujemy za pomoca wspolczesnych metod zweryfikowac
ktoras z wysnutych teorii i dowiedziec sie czegos na temat ogolnie
pojetej budowy materii, okazuje sie, ze przyrzady, ktorymi
dysponujemy sa jeszcze bardzo niedoskonale. Wezmy chociazby lupy czy
inne urzadzenia optyczne jakkolwiek by sie one nie zwaly. Kazde z
nich powieksza tylko kilkakrotnie i wcale nie umozliwia obejrzenia
jakiejs, domniemywanej przez nas, wewnetrznej struktury substancji.
Natomiast przeprowadzajac posrednie eksperymenty nigdy nie mamy
pewnosci, ze nasza interpretacja wynikow bedzie poprawna. Pozostaje
tylko miec nadzieje, ze za kilka, moze kilkadziesiat albo nawet
kilkaset lat ktos, prawdopodobnie obdarzony wybitnym umyslem,
skonstruuje wynalazek powiekszajacy tak bardzo, ze dowiemy sie bez
zadnych watpliwosci jak zbudowany jest swiat. Do dziela
konstruktorzy!

Vyera Graff von Habenix

> przeczytaj strone 8

Zatytulowano: Reklama Hufca

==============================================================================
==============================================================================
|| ||
|| ||
|| ||
|| ooooo ooooo ooooo ooo oooooooooooo ooooo oooooooooooo .oooooo. ||
|| `888′ `888′ `888′ `8′ `888′ `8 `888′ `888′ `8 d8P’ `Y8b ||
|| 888 888 888 8 888 888 888 888 ||
|| 888ooooo888 888 8 888oooo8 888 888oooo8 888 ||
|| 888 888 888 8 888 ” 888 888 ” 888 ||
|| 888 888 `88. .8′ 888 888 888 o `88b ooo ||
|| o888o o888o `YbodP’ o888o o888o o888ooooood8 `Y8bood8P’ ||
|| ||
|| ||
|| ||
|| # ||
|| ### ||
|| ##### ||
|| # ||
|| ############# ||
|| ## / # \ ## ||
|| ## # ## ||
|| # # # ||
|| # # # ||
|| # # # ||
|| # # # ||
|| #____________#____________# ||
|| ############################# ||
|| # ______ ______ # ||
|| # \ / # ||
|| ###### # (0) | | (0) # ##### ||
|| ### # / \ # ### ||
|| ## ” ( ) ” ## ||
|| # | „”” /”””””\ „””” | # ||
|| # \ „”””” „””” / # ||
|| # \ /”””””\ / # ||
|| # | | .___. # ||
|| # \ / |OHM| # ||
|| # \ _/ | X | # ||
|| # ______ / \_/ # ||
|| # #____/ / \ | # ||
|| # / \| |__ / # ||
|| # | \__/ | __ / # # ||
|| # | \ / | / \ / # # ||
|| # \_/\ / / \ / # # ||
|| # | \___/ \_/ / \ / # # ||
|| ####### \____/ / \ / # # ||
|| \____/ \____/ # ######## # ||
|| XXXX XXXX ##_ ## ||
|| / \ / \ / \ ||
|| .___________. / \ _____________|_| |____ ||
|| | O/\ H/\ M | / \ | | | | | | | / ||
|| | / / \ \ | / \ | | |_|_|_|_| / ||
|| | \/\\ /\_| | / \ | | |_|_|_|/ / ||
|| | \\/ | / \ | | /_/_/_/ / ||
|| \ /\\ / / \ | | __________| |/ ||
|| \ o/ \| / / \ | | / | | ||
|| \_____/ / \ | | / | | ||
|| /||||\ |_|___/ | | ||
|| | | ||
|| ||
|| ||
|| ||
|| ||
|| .oooooo. ooooo ooooo .oooooo. oooooooooooo ||
|| d8P’ `Y8b `888′ `888′ d8P’ `Y8b `888′ `8 ||
|| 888 888 888 888 888 ||
|| 888 888ooooo888 888 888oooo8 ||
|| 888 888 888 888 888 ” ||
|| 88b ooo 888 888 `88b ooo 888 o ||
|| `Y8bood8P’ o888o o888o `Y8bood8P’ o888ooooood8 ||
|| ||
|| ||
|| ||
|| .oooooo. ooooo oooooooooooo oooooooooo. ooooo oooooooooooo ||
|| d8P’ `Y8b `888′ `888′ `8 `888′ `Y8b `888′ `888′ `8 ||
|| 888 888 888 888 888 888 888 ||
|| 888 888 888oooo8 888oooo888′ 888 888oooo8 ||
|| 888 888 888 ” 888 `88b 888 888 ” ||
|| `88b ooo 888 888 o 888 .88P 888 888 o ||
|| `Y8bood8P’ o888o o888ooooood8 o888bood8P’ o888o o888ooooood8 ||
|| ||
|| ||
|| __ ||
|| o _, |) _ /\_\/ _ |) _ _|_ o |) _, ||
|| | / | |/) / \_ | |/ |/\ / \_| /|/| | |/) / | ||
|| |/\/|_/| \/\_/ \__/ \__/| |/\_/ |_/ | |_/|/| \/\/|_/ ||
|| (| ||
|| ||
|| ||
|| ZACIAGNIJ SIE JUZ DZIS ||
|| ||
|| ||
|| ||
==============================================================================
==============================================================================

> przeczytaj strone 9

Zatytulowano: Historia, ktora chyba ma moral

HISTORIA, KTORA CHYBA MA MORAL

Kiedy jeszcze mieszkalam w Tir Tochair, a nie wszedzie tam, gdzie
mnie akurat nogi poniosly, w swoim calkiem malym i niezbyt
reprezentacyjnym miasteczku, polozonym w zachodniej czesci masywu,
mialam okazje spotkac pewna znana w regionie osobistosc. Nie
uprzedzajac jednak naturalnej kolejnosci zdarzen, zaczac nalezy od
tego, ze wraz z grupka znajomych znalazlam sie w karczmie o
smakowitej nazwie 'Pikantna Zebatka’ z zamiarem wypicia
szklaneczki badz dwoch przedniego gnomiego destylatu. Jak to zwykle
bywa w podobnym towarzystwie, spotkaniu towarzyszyla ozywiona
dyskusja o nauce i technice, ktora zdawala sie jednak w pewnym
stopniu nudzic moja siostre Mone obeznana raczej z ziolami, drzewami
i zwierzetami niz jakimikolwiek konstrukcjami mechanicznymi. W
momencie, gdy tlumaczylam wlasnie, dlaczego moj nowy projekt zaworu
czterostanowego jest lepszy od poprzedniego i, w przeciwienstwie do
niego, bedzie dzialal poprawnie, siedzaca naprzeciwko Leana
sprobowala mi przerwac. Obawiajac sie, ze nie podoba jej sie moj
wynalazek, zaczelam gestykulowac, probujac ja odgonic, i jeszcze
glosniej przekonywac wszystkich o licznych i niewatpliwych jego
zaletach. Ku mojemu zdziwieniu (i chyba takze oburzeniu), po
krociutkiej chwili zniknelo jakiekolwiek zainteresowanie moja
wypowiedzia. Wszyscy wpatrywali sie w cos znajdujacego sie za moimi
plecami, a wiec rowniez poza polem widzenia. Jedyna osoba, ktora w
ogole zwracala na mnie uwage byla Mona, uparcie i zawziecie
szarpiaca mnie za rekaw. Postanowilam dac za wygrana i obejrzalam
sie, by sprawdzic co moze byc wazniejsze od faktu, ze uzycie zbyt
dlugich srubek grozi uszkodzeniem innych czesci i nieprawidlowym
dzialaniem mechanizmu. Bez namyslu zgodzilam sie z moimi znajomymi.
To rzeczywiscie bylo wazniejsze! W drzwiach karczmy stal Teofil
Erpp, znany profesor, wynalazca, autor projektow oraz wielu madrych
ksiazek. Leana wyciagajac sie do gory i podskakujac, by byc lepiej
widoczna, zaczela zapraszac profesora do naszego stolika,
usmiechajac sie przy tym zalotnie. Ten nie dal sie dlugo prosic i
juz po chwili siedzial z nami. Przez chwile martwilam sie, ze
sytuacja stanie sie niezreczna, nie bedziemy mieli o czym rozmawiac
albo bedziemy wstydzili sie odezwac. Meska czesc towarzystwa
natychmiast rozwiala moje obawy. W mgnieniu oka w czyjejs torbie
znalazl sie miniaturowy sprzatacz kroczacy, wykonany dawno temu
wedlug jednego z projektow profesora. Wygladal jak malutka postac o
budowie nieco bardziej kanciastej niz ludzka. Zaraz tez zabawka
wyladowala na srodku stolika i rozpoczela swoj niekonczacy sie marsz
w poszukiwaniu paproszkow i smiecikow, ktore gdy juz znalazla,
zgniatala przydeptujac plaska metalowa stopa i wrzucala do swojego
plecaczka. Mona ziewnela w naprawde dyskretny sposob, po czym
pociagnela srodkowy kawalek blatu odslaniajac trzy rzadki przyciskow
okalajacych niewielki ekran. Zamowila kolejna szklaneczke,
szybciutko wystukujac odpowiednia kolejnosc znakow, zamknela stolik
i oparla brode na rekach. Po krotkiej chwili do naszego stolika
podjechal po waskiej szynie wagonik, telepiac sie i podskakujac
gwaltownie. Mona wrzucila do niego monety, wyjela naczynie i
spokojnie powrocila do powolnego upijania sie destylatem. Reszta
towarzystwa wciaz wpatrywala sie zafascynowana w spacerujace po
stole urzadzonko. Profesor nie przestawal pomrukiwac z zachwytem i
powtarzac 'wspaniale’ oraz 'niesamowite’, jakby nigdy
wczesniej nie widzial czegos podobnego i jakby zupelnie nie on to
wszystko obmyslil. Wkrotce wszechobecna radosc zostala jednak
przerwana przez zupelnie niespodziewane wydarzenie. Na stole
wyladowal mechaniczny golab z wiadomoscia. Zanim ktokolwiek zdolal
zareagowac nasz maly ludzik chwycil ptaka za noge, probujac go
posprzatac. Ten jednak, wyposazony w standardowy system obrony przed
drapieznikami, zdzielil zabawke ciezkim metalowym skrzydlem az
zwyczajnie rozpadla sie na polowy. Zniszczona nadal ani myslala
puscic golebia, co wiecej jej pozbawiony obciazenia mechanizm zaczal
sie obracac niebezpiecznie szybko i syczec glosno, a wskutek tego
wszystkiego nagle z ptaka zaczela unosic sie struzka dymu o niezbyt
przyjemnym zapachu. Sytuacja stawala sie coraz zabawniejsza, a
urzadzenia coraz bardziej zniszczone. Gdy noga mechanicznego golebia
zostala ostatecznie oddzielona od tulowia, banda nieco juz
wstawionych konstruktorow ochoczo rzucila sie do naprawiania obu
wynalazkow jednoczesnie. Wszystkie potrzebne czesci oraz narzedzia w
iscie magiczny sposob odnalazly sie w naszych torbach i kieszeniach.
Kazde z urzadzen zostalo pospiesznie rozebrane na czesci pierwsze i
elementarne, a nastepnie na powrot zlozone z nowiutkich. Golab
powstal pierwszy, natychmiast tez odbyl swoj testowy lot, lecz w
ogolnym chaosie zaginela gdzies przynoszona przez niego najsampierw
wiadomosc i w rezultacie nie dowiedzielismy sie, od kogo i do kogo
wlasciwie przylecial. Ze sprzataczem bylo wiecej problemow. Otoz po
uruchomieniu nie chcial sie zupelnie, ani na malutki kroczek,
poruszyc. Mona, kierujac nieprzytomne spojrzenie gdzies w pustke za
jego plecami, upomniala profesora, ze powinien byl odwrotnie wlozyc
blaszke. Ten mlasnal z niezadowoleniem i odparl, ze niewatpliwie zna
swoj wlasny projekt wystarczajaco dobrze. Nie musze chyba dodawac,
ze spodziewalismy sie, iz z calkowita pewnoscia i koniecznoscia ma
racje. Przeciez moja siostra nawet nie czytala zadnej z jego
ksiazek! Skad mogla wiedziec, jak nalezy wlozyc te blaszke? Profesor
tymczasem po raz kolejny postanowil nas zadziwic i wydobyl z torby
pomiety pergamin ze szkicem wlasnie konkretnie tego wynalazku.
Przyjrzelismy sie uwaznie procesowi ponownego rozkrecania, tym razem
bardziej dokladnemu i niespiesznemu, jednoglosnie uznajac, ze
wszystko zgadza sie co do srubki. 'Fakty nie przestana istniec z
powodu ich ignorowania, moi drodzy.’ przemowila elokwentnie Mona.
'Blad musi tkwic w projekcie’ mruczala dalej uparcie, zyskujac
ta uwaga kilka nieprzychylnych spojrzen. Profesor zanurzyl sie w
myslach. Z nieobecnym wzrokiem przeliczal cos, na przemian piszac
szybko po pergaminie i energicznie skreslajac swoje notatki.
'Dajcie mi to!’ nie wytrzymala w koncu i porwala na wpol
rozlozone na czesci urzadzenie, uciekajac z nim kilka krokow od
stolika. Niezbyt pewnie (to znaczy niezbyt pewnie jak na gnomke)
uzywajac narzedzi zlozyla je w calosc i z tryumfalnym usmiechem
uruchomila na stoliku. Sprzatacz ku zdumieniu wszystkich zebranych
konstruktorow, tak bezradnych w obliczu awarii, znow rozpoczal swoj
marsz w poszukiwaniu paproszkow i smiecikow. Okazalo sie, ze blad
rzeczywiscie tkwil w projekcie, a jedyny dzialajacy egzemplarz tego
wynalazku zostal skonstruowany z odwrotnie, czyli przez przypadek
prawidlowo, wlozona blaszka. Mona nie jest tak roztargniona jak ja,
przypomnialam sobie. Ma dobra pamiec, przez co umie spamietac te
wszystkie nazwy swoich ulubionych roslin i ziolek oraz odpowiednie
proporcje i sposob ich aplikowania. Czyzby po prostu zapamietala
kierunek wsuwania blaszki mimo ze nie miala pojecia do czego ow
mechanizm sluzy? Ta historia musi miec jakis moral, przyszlo mi
nagle do glowy. Moze nawet powiedzialam to glosno, trudno w tej
chwili orzec. Wsrod euforii i toastow i tak nikt by nie zwrocil
uwagi na moje slowa.

Vyera Graff von Habenix

> przeczytaj strone 10
Zatytulowano: Krajobraz przed Burza

Swoj los majac za nikczemy, posluchaj barda, zapytasz,
dlaczego barda? On twoj los bezprawia wykpi wyszydzi,
porownujac do prawa.

Swoj los majac za prawy, posluchaj barda, zapytasz,
dlaczego barda? On twoj los bez skazy od czci odsadzi
i zakpi z twej nieprwosci.

Czym wiec rozni sie od kaplana zakazany grajek?
Szczeroscia. Jesli nia wzgardzisz, glupis po stokroc.

Rozprawy Cannarda z Filozofem, flasza V

Za gorami, za lasami w miescie zwanym Nowym Grodem spotkal
raz grajek hanze zacna. Nie bylo trzeba dwoch, ni trzech
spojrzen, by wiedziec szarpidrutowi, ze taka ekipa ino na
wojne isc musi, nie na ogrodkapielenie. Zatrzymal sie wiec
bard, znecony ciekawoscia.

– Zagraj co ku pokrzepieniu serc! Zdaj wiare z tegos cos
widzial i idz z nami by opiewac nasze uczynki!

Zdawalo sie grajkowi uslyszec w tumulcie. Natenczas trubadur,
starej szkoly uczon, wiedzial, ze takiej prosbie, ludu na
smierc i zycie idacemu odmowic nie lza. Popedzil zatem na
raczym Pegazie do Oxenfurtu aby tam nuty do piesni
odpowiedniej dopasc. Nie zalujac Pegaza ni tchu powrocil do
zacnej hanzy.

I poczal grac, naiwny minstrel, piesn co ku pokrzepieniu serc
co miala isc w dusze krasnoludzkich i gnomich wojow, jak
i ich wspolprzymierzencow. Wiedzal bowiem grajek, ze odmowic
w takiej chwili byloby dyshonorem dla niego, jak i calej
braci truwerskiej.

Stalo sie i tak, iz mimo, ze piesn proszona byla, spotkala
sie z „glupota”. Bard zostal zbluzgan i wykrzyczon podlymi
slowy. Kilku nieprawych synow mahakamu godzilo sie plwac na
tradycje Carbonu. Carbonu, ktory zrodzil tak zacnych bardow
jak Camaris Draco, Mimi Ori, Hiir, czy wielu innych, podle
ktorych pergaminu by nie stalo by ich wymieniac. „Jakze to
oni, synowie ich synow moga nie znac starych prawd? – wdarlo
sie w mysl grajkowi, gral jednak dalej ku chwale wiekszosci.

Kilku owych Synow Mahakamu uznalo, ze tradycja niewarta jest
szacunku, ze barda mozna obrazac i wyzywac. Podlegajac sie
lapczywie w niczym wspolnej krasnoludom i gnomom mahakamskim
lodom, ze fartowne to i chwytliwe, by swa nieumiejetnoscia
zrozumienia kilku prostych jak cep wersow upadlac grajka.

Uznali, ze godne to i woja by zachowac sie jak wieprz. Cos
czego doroslemu i spelna rozumu mahakamczykowi nie
przystaloby do glowy, poprosic o piesn i za nia skarcic?
„Podlym sukom tako czynic, nie kranolsuowi Makakamu” – jak
powiedzial ongis pewien weteran krasnoludzki.

Tako sie stalo. Bard pod grozba topora wyproszony zostal.
Znajac swoj fach nie od wczoraj, wytarl jeno buty od tchorzem
podszytych spluniec. Otarl zadek od kopnakow gowniarzy co to
zwykle przy prawdziwym wojsku sie paleytaja. Nic nowego.

Splunal jeno, na zly Los co go sprowadzil na tchorzliwy tlum.
Przyjal grzecznie dar od tych krasnoludow, ktorym wsytd bylo
za innych. Wyznajal bard w duchu swym nadzieje, ze ci tam co
na niego topory i obelgi wznosili to jeno marne wypryszcze,
nie warte wzmianki, na zdrowym ciele Mahakamu.

Poszedl w swoja strone zwad wiecej nie szukajac. Bo coz on
mogl – Marny bard. Mogl jedynie wspomniec to i owo, ze jesli
tak nerwowi to im pisane kozy doic, kwiatki zbierac, czy inny
haft uprawiac. Bo to ponoc zlosliwy bard byl i nie lubowal
widoku pelnych portek jeszcze przed bitwa. Szkoda mu bylo ino
zacnych wojow, co w tym smrodku stac mus bylo potem.

I stalo sie tak pozniej, ze lud mahakamski polegl solidnie
a krwawo na wyspach, gdyz „pech” chcial, ze elfie posilki
przyszy przypadkowo zbyt pozno. Przypadkowo i pechwo. Jak to,
mawiaja starzy bardowie: „Marny los wzywaja ci, co plwaja na
Tradycje Wlasna i Bardow. Plwaja na siebie i Los – a Los tego
nie lubi.”

Byc moze tym co zbeszczescili swa tradycje, nie opowiadaczowi
jest dane osadzac, lecz mowi tez przyslowie, ni krasnoludzkie
ludzkie , czy elfie. znane od lat:

„Szukasz pecha, obraz barda.”

Ale coz… Pech zdaza sie kademu… Prawda?