Arkadia MUD MMORPG

Periodicus numer 36

Wywiad z Werbatem, listy, felieton, zagadki

19
o-----------------------------------------------------------------------------o
|                         Data wydania: trzydziesty pierwszy dzien pory Yule  |
|                                                                             |
|                                                                             |
|                                    /)_(\                                    |
|                             ______( 0 0 )______                             |
|                            /_/_/_/\` ' `/\_\_\_\                            |
|                                    )'_'(                                    |
|                               ____.""_"".____                               |
|                             P E R I O D I C U S                             |
|                                                                             |
.                                                                             .
.                                                                             .
       Serdecznie witamy  w kolejnym wydaniu  Periodicusa! Dziekujemy tym
       wszystkim, ktorzy  niecierpliwie  oczekiwali na  numer, zachecajac
       nas do pisania,  a przepraszamy wszystkich  tych, ktorzy sadza, ze
       moglibysmy wydawac nieco rzadziej,  gdyz nie nadazaja z czytaniem.
                       Tym razem przygotowalismy dla Was:
                                        
          - odpowiedzi na Wasze listy (dziekujemy i prosimy o wiecej),
               - konstruktywna krytyke niekonstruktywnej krytyki,
        - wywiad z kolejna fascynujaca osoba, jeszcze ciekawszy za sprawa
               jakze celnych i przemyslanych pytan Redaktor Isil,
        - kacik rozrywek  umyslowych,  poniewaz nieraz  warto  popracowac
                                  nieco glowa,
        - felieton Redaktor Tuny, piszacej coraz barwniej  z kazdym nowym
                                    numerem,
        - zaproszenie  na swieto, poniewaz  nieraz  warto sie  rozerwac i
                                  odstresowac,
                  - informacje o jakosci i kontrolowaniu tejze.
                                        
                                        
          Wciaz poszukujemy Redaktorow i zapraszamy do zglaszania sie!
                                        
                                        
       Przypominamy  takze,  ze czekamy na  Wasze listy. Jednakze  oferty
       matrymonialne dla Redaktorek i Redaktorow prosimy przysylac na ich
       prywatne adresy,  a nie do Redakcji, gdyz  w tym drugim  przypadku
       mamy  niejako  obowiazek   oburzyc  sie  (co  pokazowo  prezentuje
       Redaktor Tuna  w odpowiedziach  na  listy)  i  wrzucic  wspomniane
                              pergaminy do pieca.
                                        
                                        
                                    Aktualna Redaktorka Naczelna
                                    Inz. Vyera Graff von Habenix
                                        
     W tym numerze:
     * Listy do Redakcji....................................strona 1
     * Do Krytykow..........................................strona 2
     * Wywiad z Consigliore Werbatem........................strona 3
     * Kolumna rozrywkowa...................................strona 4
     * F jak felieton.......................................strona 5
     * Swieto Wielkiego Zoladka zaprasza!...................strona 6
     * O Jakosci............................................strona 7
.                                                                             .
.                                                                             .
|                                                                             |
|                                                                             |
o-----------------------------------------------------------------------------o



> przeczytaj strone 1
Zatytulowano: Listy do Redakcji             

o-----------------------------------------------------------------------------o
|                                                                             |
|            _______,.zec..____________________                               |
|           |    .@"      " 4.                 |                              |
|           |   d"            %                |                              |
|           |   @   ##          3              |                              |
|           |  J    ##           b   .. ...    |                              |
|           |  L              ;  4    .....    |                              |
|           |  3             ,   P             |             LISTY            |
|           |   b           '   J              |          DO REDAKCJI         |
|           |    %.            @               |      --------------------    |
.           |     ^%.        r"\               |                              .
.           |   .....^"*==*"    \  .. ......   |            prowadzi          .
            |     ... .....\     \.. .... ..   |    Inz. Red. Tuna Loon-Naai
            |   ..... ... ..\     \ .... ...   |
            |   .... .... ...\     \.. .....   |
            |   .. .... ..... \     \... ...   |
            |   .... ... .. ...\     \... ..   |
            |   ... ..... ... ..\     \.....   |
            |     .... ... .... .\     | ...   |
            |   .. .. .... ... ...\___/ ....   |
            |   .... ... .... .. ..... .. ..   |
            |   .. ... .. .... .. ... ......   |
            |   ... .. ....                    |
            |                                  |
            |                    ....,         |
            |                     ...          |
            |                                  |
            |__________________________________|


         Witam w nastepnej odslonie "Listow do Redakcji". Niezmiernie milo
     nam, ze  perspektywa wymiany korespondencji cieszy sie - jak na razie
     - zainteresowaniem. Osobiscie zywie nadzieje, ze zamieszczone w innym
     miejscu rozwazania na temat przyszlosci poczty swiatowej nie zniszcza
     tego obiecujacego zamyslu, jakim jest niniejszy dzial i otwarcie sie
     na wasze glowy. I glosy.

         Niestety bardzo szybko zetknelismy sie z listami, ktore z roznych
     powodow nie doczekaja sie publikacji w Periodicusie, chociaz i za nie
     dziekujemy.

         Ujmujac powyzsze w skrocie zaswiadczamy, ze kazde z Redaktorow ma
     juz meza / zone, lub z roznych powodow - przede wszystkim naukowych -
     nie planuje jakichkolwiek zmian polegajacych na faworyzowaniu kogos w
     relacjach spolecznych, co do Stowarzyszenia Gnomich Wynalazcow, to na
     pewno nie przyjmuje innostworow nie bedacych gnomami (Isia! Poznalam,
     ze to Twoje pismo, nie podszywaj sie!), zas jezeli chodzi o bielizne
     Redaktor [ocenzurowano], to kolor tejze pozostaje tylko do wiadomosci
     jej samej, nie mniej dzieki Czytelnikowi za zainteresowanie (a naszej
     Naczelnej za dopuszczenie tego ustepu do druku).

     
         Witam,

         Ostatnio slyszy sie o tym, ze odbeda sie Dni Gnomiej Kultury, czy
     to prawda i czy Periodicus ma cos z tym wspolnego - gdyz pisze o tym
     w ostatnim numerze.

         - Czytelniczko, my rowniez slyszelismy o tym przedsiewzieciu, zas
     w Periodicusie pisalismy o Dniach Gnomiej Nauki, nie Kultury, ale czy
     moze byc piekniejszy aspekt kultury od osiagniec naukowych? I czy na
     swiecie jest rasa, ktora nie mysli podobnie?

     Coz, moze zostawmy te dywagacje - moze i jest, moze ktos potwierdzi.
     Nie zapominamy o was i nie jest do pomyslenia, zebysmy pomineli Was w
     zaproszeniu na to wydarzenie. Wypatrujcie przede wszystkim plakatow,
     samych organizatorow, ktore stanowia pierwszy etap rozpowszechniania
     informacji.



         W kolejnym liscie nasz "od miesiaca staly czytelnik" zali sie nam
     na dosc specyficzne relacje ze swa malzonka, czy tez raczej partnerka
     na blizej nieokreslonych zasadach, w kazdym razie zwac ja umownie "ta
     moja wredna, uwierz mi paniusiu, zolza" ktora to, rzekomo "niczym tak
     sie nie pastwi jako ta smycza co mi zalozyla" (pominieto tu szczegoly
     dalszej czesci listu).


         - W tej sytuacji przesylamy Panu nasze najserdeczniejsze zyczenia
     i pocieszenie: gdyby  byl Pan zwiazany z gnomka, wowczas zamiast owej
     smyczy, zalozylaby Panu z dawna wynaleziona i sprawdzona wielokrotnie
     w testach sprezyne. Prosze zatem myslec pozytywnie i cieszyc sie tym,
     co Pan ma.



         Zwracam sie ze stanowcza prosba do Pani, aby podjela Pani apel do
     wszystkich podroznikow dobrej woli, a to celem natychmiastowego zwrot
     ognistego trojzeba, zaginionego dwa gnomie tygodnie temu. To skandal,
     ze (tu okreslenie rasy nadawcy) nie moze spokojnie zasnac, aby go nie
     okradli. Za moich czasow... (wycieto dalszy ciag listu odbiegajacy od
     tematu).

         - Szanowny panie, na tym miejscu zamieszczamy ow ekspresyjny apel
     - chociaz ze swej strony nadmieniam, ze w kolejce po zgube stoi przed
     Panem pewnien wyjatkowo zdenerwowany demon.

     Tak czy inaczej, czyniac zadosc, polecamy troske o ow fant wszystkim
     zainteresowanym uczciwym znalazcom. Ktokolwiek sie nim okaze, prosimy
     odeslac przedmiot na adres Redakcji.



     I to wszystko w dzisiejszych "Listach". Nie zapominajcie o nas kiedy
     bedziecie  odwiedzac urzedy pocztowe, jak i w razie  checi pisemnego
     wypowiedzenia sie.

.  ,_,                                                                   ,_,  .
. (o,o)                                                                 (o,o) .
|./)_)                                                                   (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o


> przeczytaj strone 2

Zatytulowano: Do Krytykow                   

o----------------------------------------------------------------------------o
|                                                                            |
|                                                                            |
|                         D o   K r y t y k a                                |
.                       -----------------------                              .
.                                                                            .

    Wiele razy zdarza sie bardowi, ze sluchacz za zabawne i oryginalne
    uznaje kpienie z grajka. Latwo przecie o tani smiech, komedyja
    to nieslychana, gdy tak wyszydzic kogos mozna, bez konsekwencji.

    Smiem twierdzic, ze zawod truwera sluchacze lubia lokowac w swej
    hierarchii gdzies pomiedzy kurtyzana a zebrakiem. Kurtyzanie
    nie wypomni braku kunsztu po akcie, bo ta ma wykidajle, ktory
    chetnie zweryfikuje meskosc krytyka. Z zebraka sie nie zasmieje,
    bo nawet dla przecietnego zjadacza chleba osobka to zbyt zalosna,
    by byla smieszna. Z truwera, ktory dusze wklada w to co robi,
    smiac sie najwyrazniej jednak mozna.

    Zatykanie uszu, uszczypliwy komentarz, przewracanie oczami. Chleb
    powszedni dla grajka - znosimy, bo kochamy to co robimy.

    Jesli jednak odpowiedziec sie niedoswiadczonemu truwerowi zdarzy
    cieta riposta, lub, broncie bogowie, rownie tanim zartem - tedy
    kpiciel czuje sie zaklopotany brakiem naszych manier, obrazony,
    zdarza sie, ze i agresywny.

    To hipokryzja w czystej postaci. Malostkowa, mierna, tania.
    I, przyszly wysmiewaczu poezji, wiedz, ze i my wiemy. 

    Wiemy, ze nie rozumiesz wersow i Twoje niepojetne ucho zwyczajnie
    nie chwyta niczego ponad proste slowa. Wiemy, ze chcesz swoja
    niepewnosc skryc za zaslona kpiny. Wiemy tez, ze uwazasz sie
    za wytrawnego krytyka, wybacz nam jednak, jesli tej krytyki
    zwyczajnie nie uznamy za dogmat warsztatu.

    Piszemy co chcemy i jak chcemy, taki jest bowiem nas, zyjacych
    gdzies w Twych oczach, pomiedzy kurtyznami i zebrakami, przywilej.
    Nie unos sie, gdy odpowiemy, bo zaprosiles nas do dyskusji
    swoim jakze oryginalnym przytykiem.

    Jesli zas nie przekonuja Cie te slowa. Badz ignorantem muzycznym
    z klasa. Drzewiej mialem przyjemnosc poznac imc Bierdola,
    pozniejszego Zabojce Trolli. Nie lubil muzyki, ale robil to 
    w stylu, ktory nie obrazal muzyka. To jest klasa, nie tandetne
    uwagi, ktore slyszelismy juz setki razy.

    To dopiero wyzwanie warte braw.
.                                                                            .
.  ,_,                                                                  ,_,  .
. (o,o)                   Cannard z Mariboru                           (o,o) .
|./)_)                                                                  (_(\.|
|  " "                                                                  " "  |
o----------------------------------------------------------------------------o


> przeczytaj strone 3

Zatytulowano: Wywiad z Consigliore Werbatem 


o-----------------------------------------------------------------------------o
|                      _  _ , _ _  _ _  _, __, , _                            |
|                      |  | \ | |  | | /_\ | \ \ |                            |
|                      |/\|  \| |/\| | | | |_/  \|                            |
|                       ~  ~   ) ~  ~ ~ ~ ~ ~     )                           |
|                            ~'                 ~'                            |
|     / _, _ _ __, \ _,_  _, _, _ ___ __,  _, _,   _, _  _  _, _, _ __,       |
|     | |\ | | |_  | |_/ / \ |\ |  |  |_) / \ |   / \ |  | /_\ |\ | |_        |
|     | | \| | |_  | | \ \_/ | \|  |  | \ \_/ |_, \ / |/\| | | | \| |_        |
|     \ ~  ~ ~ ~~~ / ~ ~  ~  ~  ~  ~  ~ ~  ~  ~~~  ~  ~  ~ ~ ~ ~  ~ ~~~       |
.                                                                             .
.                                                                             .
                             Mili Czytelnicy!  
                                    
     Tilea, sloneczna Tilea...

     Najlepszy gatunek  mahoniu,  czarna skorzana kanapa,  kotary,  arras,
     miekki dywan. Przyjemny polmrok, won cygar, drewna i skory... W takim
     otoczeniu sprzyjajacym swobodnej rozmowie mialam okazje spedzic kilka
     chwil w towarzystwie osoby o tyle enigmatycznej, co uprzejmej.
      
     Z kieliszka  przepysznego  wermutu   spelniam  toast  za zdrowie mego
     gospodarza, Consigliore  di  Alderazzi Familia,  Werbata Vasti a i po 
     chwili luznej pogawedki, dluzej nieco chwili swego rodzaju... negocja-
     cji, jak i  refleksji nad minionymi  dniami zaczyna sie wywiad... jak 
     przebiegal? Zapraszam do lektury, zobaczcie sami!

     ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~

     Isil: Czyli... Mozemy zaczynac, Consigliore?

     Werbat Vasti: A co mi tam. Zacznijmy.

     Isil: Jest Pan bardzo laskawy. Wie Pan, ze sie Pana obawialam?

     W.V.: Czemu? Az tak zle o mnie mowia?

     Isil: Bo wsrod wielu podroznikow panuje przekonanie ze  Familia 
           to raczej mafia a to slowo ktore sie zle kojarzy. Skadze,
           Nie slyszalam o Panu zlego slowa.

     W.V.: Slucham? Nie ma zadnej mafii.

     Isil: Niech Pan sie nie gniewa.  Juz nie pamietam kiedy i gdzie, 
           ale slyszalam takie slowa.

     W.V.: Ja sie absolutnie nie gniewam.  Ja tylko sie dziwie, skad 
           takie plotki.

     Isil: To moze... Moze zechce  Pan powiedziec,  czym Familia sie 
           zajmuje. Tak, aby rozwiac watpliwosci.

     W.V.: Och, nasza dzialalnosc jest jawna i w pelni legalna. Zaj-
           mujemy sie handlem. Glownie drewno. Widziala Pani  kiedys 
           te wspaniale tartaki w  Varieno?  Zapracowanych flisakow, 
           ktorzy wieczorem siadaja na brzegu,  ocieraja pot z czola 
           i jedza kanapki?

     Isil: Nie mialam przyjemnosci... wie Pan nie bardzo znam tutej-
           sze okolice.

     W.V.: A Scorcio?  Czy byla Pani  kiedys w Scorcio?  Szalenie to 
           urokliwe miasteczko,  te waskie uliczki,  schody,  murki, 
           fontanny... no i gaje oliwne, ktore oplataja cale miasto. 
           Stamtad wlasnie pochodzi najprzedniejsza oliwa.  Oliwa to 
           nasze drugie glowne zrodlo dochodu. Drewno i oliwa.

     Isil: Bylam! Nawet  mialam  przyjemnosc  zakupic dzbanuszek tej 
           cudnej oliwy.

     W.V.: Zatem, jak mowie, handel. Drewno i oliwa.  Czasem tez po-
           midory albo inne takie, ale glownie drewno.  I oliwa. To 
           wlasnie tym zajmuje sie Rodzina.

     Isil: Sa i licencje o ktorych slyszalam. Dla tych ktorzy pragna 
           zarobkowac na terenach Tilei... Jak to wyglada cenowo?

     W.V.: Don od zawsze opiekowal sie tymi krainami. Lokalny poten-
           tat na rynku, jak juz mowilismy, handlowym, tedy i szacu-
           nek ludnosci zyskal. Dlatego wlasnie licencje - bo okoli-
           czna ludnosc prosila o pomoc.

     Isil: To znaczy,  ze cudzoziemcy odbierali  zarobek  tutejszej 
           ludnosci?

     W.V.: Wielu nieuczciwych zapuszczalo sie na tereny Tilei, pro-
           wadzac dzialalnosc zarobkowa. To krzywdzilo mieszkancow, 
           imigranci  odbierali  im zarobek.  Wlasnie tak.  Dlatego 
           Don zmuszony byl wprowadzic licencje, zeby miec to wszy-
           stko pod kontrola i moc odpowiednio sankcjonowac dostra-
           jac do potrzeb rynku. Zeby dla kazdego starczylo.

     Isil: A co  grozi takiemu smialkowi  ktory  nie stosuje sie do 
           prawa?

     W.V.: Prawo jest w Tilei bezwzglednie przestrzegane. Od zawsze. 
           Tradycja.  Pytala Pani o  koszty licencji.  Wszystko jest 
           rozwieszone na tablicach.  Ceny nie sa zaporowe, zdecydo-
           wanie nie.  Nawet mlody  podroznik, ktory chwilke sie po-
           stara moze  pracowac w Tilei,  bo go stac. Oczywiscie za-
           wsze mozna sprobowac sie dogadac.  Dla mlodzika,  ktorego 
           przerasta te kilkadziesiat zlociszy mozemy zrobic znizke. 
           Sa tez promocje - trzy  licencje  kupione  razem kosztuja 
           tylko tyle, co dwie.

     Isil: To ja w pozniejszej chwili sprawdze i  tez umieszcze taka 
           informacje w artykule...  Pan wspominal  o  Donie... Moze 
           Pan powiedziec o nim cos wiecej?

     W.V.: Don Alderazzo to bardzo, bardzo wplywowa i szanowana oso-
           ba. Od lat prowadzi silna reka Rodzine, dbajac o interesy 
           lokalnej spolecznosci. Podejmuje najwazniejsze decyzje co 
           do strategii handlowych.  Dzieki swojemu doskonalemu zmy-
           slowi... handlowemu stal sie potentatem na rynku,  dzieki 
           swojej serdecznosci, opiekunczosci i jak juz  wspomnialem 
           bezwzglednemu poszanowaniu dla odwiecznych praw Tilei zy-
           skal tez sympatie i szacunek ludnosci.

     Isil: A jaki jest Don prywatnie? Pan jako Consigliore jest jego 
           prawa reka to i pewnie czesto  sie Pan  z nim kontaktuje, 
           prawda?

     W.V.: Jest dokladnie taki, jak powiedzialem. Bardzo madry, bar-
           dzo... rozwazny. Na  pierwszy rzut  oka  moze wydawac sie 
           surowy, ale  umie docenic,  pokazac swoim pracownikom, ze 
           jest zadowolony z ich pracy.

     Isil: Wlasnie! Bo jestem ciekawa,  niech ujme to tak... hierar-
           chii w rodzinie. Na czele wiadomo, stoi Don.  Potem  jest 
           Pan... a dalej?

     W.V.: To juz, prosze wybaczyc,  wewnetrzne sprawy Rodziny. Nie-
           stety, jedna  z form ochrony wlasnych interesow jest cze-
           sciowa niejawnosc.

     Isil: Spodziewam sie, ze nijak nie  dowiem sie niczego wiecej w 
           tym temacie...  To moze...  zapytam  o Panska kariere. Bo 
           nie zawsze byl Pan czlonkiem rodziny prawda? Od czego Pan 
           zaczynal?

     W.V.: Ech, stare czasy. Pochodze z Mahakamu.  Tam sie urodzilem 
           i wychowywalem. Najpierw przynalezalem do Klanow Mahakam-
           skich. Celowo  mowie  Klanow,  bo  najpierw byl to Dragn, 
           ktory  potem  przemienil  sie w Hordund decyzja Starosty. 
           Jednakze poczulem  odrobine zylki handlowej i przeszedlem 
           do Visearth,  klanu  mocno zzytego  z Kupcami. Ba,  przez 
           chwile bylem nawet tegoz Visearth Glowa. Jednoczesnie za-
           czalem kariere w Cechu.

     Isil: Czyli ta odrobina zylki  handlowej  towarzyszyla  Panu od 
           najmlodszych lat.

     W.V.: (Kiwa glowa.) Potem  niestety  zmienila  sie...  polityka 
           Swiata i przynaleznosc  do  dwoch stowarzyszen  stala sie 
           niemozliwoscia. Ze wzgledu  na  wielu  mlodych  i obiecu-
           jacych - jak ja kiedys - w Mahakamie zdecydowalem sie zo-
           stac w Mistrzem Aderem w Cechu. Handel zawsze mnie pocia-
           gal. W Cechu zostalem Radnym,  ale po jakims czasie i tam 
           sie mocno zmienilo. Ze wzgledow... osobistych odszedlem.

     Isil: Mistrz Ader... To chyba naprawde bardzo dawne czasy.

     W.V.: Ano. Bardzo, bardzo dawne.

     Isil: Specjalizowal sie Pan szczegolnie w jednej z galezi handlu 
           w Cechu?

     W.V.: Zajmowalem sie handlem bronia. Tak nauczyl mnie moj mentor 
           Harkon. W  owych czasach profesje dziedziczylo sie od swo-
           jego  nauczyciela. Ale  widzi  Pani, koleje  zycia. Kiedys 
           bron, teraz drewno i gaje oliwne.

     Isil: Wspominal Pan ze z powodow osobistych Pan odszedl.  Zechce 
           Pan zdradzic cos wiecej?

     W.V.: Och to proste,  nie moglem znalezc wspolnego jezyka z jed-
           nym ze wspolradnych.

     Isil: Kto to byl?

     W.V.: Jeden ze wspolradnych.

     Isil: Czyzby mial Pan sobie jakos zaszkodzic omiajac jego imie?

     W.V.: Z tego, co wiem, nie zyje. A o zmarlych mowi sie albo do-
           brze, albo wcale, dlatego sama Pani rozumie.

     Isil: Nie sadzilam, ze bedzie Pan mial skrupuly.

     W.V.: To nie skrupuly. To dobre wychowanie.

     Isil: Jestem poprostu wie Pan, tego ciekawa.

     W.V.: A ja mam swoje lata, dlatego mozemy sie umowic ze zapom-
           nialem.

     Isil: A co dalej? Po opuszczeniu Cechu?

     W.V.: Prowadzilem  przez  chwile  zycie awanturnika.  Jak chyba 
           kazdy z nas, chcialem przygod,  ekscytacji,  krwi buzuja-
           cej w zylach. Ale to krotko, szybko mi sie znudzilo. Naj-
           pierw dosc dlugo spalem, odsypialem czasy bunczuczne. Po-
           tem jednak zbudzilem sie,  otrzasnalem z przeszlosci. Od-
           grzebalem stare kontakty, zamieszkalem w Tilei. To  dobre 
           miejsce na starosc. Slonce, cieplo, lekki wiaterek, cisza 
           i spokoj. Zaczalem pracowac dla Dona. I oto jestem.

     Isil: Trafil Pan tutaj... mowi Pan ze ceni sobie cisze i spokoj 
           a zywot awanturnika szybko sie Panu znudzil. Taka sielan-
           ka... 

     W.V.: Robie co w mojej mocy, zeby to byla sielanka.

     Isil: ...nie znudzi sie Panu? A jakie trudnosci Pan napotyka?

     W.V.: Alez skad. Pracy jest mnostwo, tutaj sie  nie  da nudzic.
           Zarzadzanie  organizacja  handlowa to duzo pracy.  I duzo 
           trudnosci. Ot,  ciagle  wyprzedzanie  potrzeb rynku, cho-
           ciazby. Trzeba dbac  o to, zeby  trzymac reke  na pulsie, 
           zeby wszystko dzialo sie tak, jak sie ma dziac.

     Isil: Potrzeby rynku  jesli  idzie  o drewno i oliwe nie wydaja 
           sie byc nazbyt skomplikowane. Bez urazy.

     W.V.: Takze bez urazy, ale chyba  nie  pracowala Pani w handlu. 
           Zapraszamy do nas, pozyc chwile w Tilei,  nauczyc sie my-
           slec jak tileanczyk. Wtedy  bedziemy  mogli rozmawiac, co 
           jest skomplikowane, a co nie.

     Isil: Czy taki mlody podroznik dajmy na to, jesli bedzie chcial 
           z zyskiem sprzedac kamienie,  skory, ziola czy  ekwipunek 
           rowniez  moze  sie  zglaszac  do  Rodziny? Czy raczej jej 
           czlonkowie odesla takiego interesanta?

     W.V.: Tilea  jest goscinna kraina, zyje sie tu  wygodnie. Kazdy  
           bedzie tu mile widziany, z kazdym chetnie  sprobujemy na-
           wiazac wspolprace. Co z niej bedzie - trudno  powiedziec,  
           bo  jednak mnogosc praw i zwyczajow  robi  swoje  i wielu 
           sie zniecheca. Ale jesli  ktos  bedzie chcial  nawiazac z 
           nami wspolprace z pewnoscia wykazemy zainteresowanie. Nie  
           specjalizujemy sie jednak zbyt w  handlu detalicznym. Nie  
           sprzedajemy dwoch kamykow i jednego zardzewialego  miecza 
           na kazde zawolanie. Takie uslugi,  z tego co wiem, swiad-
           czy Cech.

     Isil: Cech jest konkurencja dla Familii?

     W.V.: Alez skad. Wspolpracujemy na wielu plaszczyznach, co wie-
           cej. Po prostu nie wchodzimy sobie w droge.

     Isil: Na przyklad na jakich?

     W.V.: A na jakich  plaszczyznach moga  wspolpracowac dwie orga-
           nizacje handlowe? Handlujemy. Oni kupuja od nas to i tam-
           to, my od nich owamto.

     Isil: Jesli idzie o relacje Familii... jak Pan wspominal, z Ce-
           chem lacza ja  uklady handlowe.  A pozostale stowarzysze-
           nia? Idzie mi tu zwlaszcza o konflikty.

     W.V.: W tym momencie Rodzina nie znajduje sie w stanie konfliktu
           z zadnym  Stowarzyszeniem... na szczescie.  My staramy sie  
           od zawsze nikomu  nie wadzic. Nie wdajemy sie w wojny, za-
           dne. Nawet te wielkie i odwieczne, ani po tej, ani po tam-
           tej stronie  morza. Nikogo  nie wspieramy,  nie podzielamy 
           zadnego ze stanowisk. Ech, ta dziennikarska ciekawosc...

     Isil: Pytanie rodzi odpowiedz, a odpowiedz pytanie prosze Pana.

     W.V.: Sa jednak pytania, ktorych sie nie zadaje.

     Isil: Dziennikarze maja to do  siebie ze sa zdania, ze  takich 
           jest bardzo malo, wie Pan.

     W.V.: Na szczescie my, po drugiej stronie barykady, zawsze mo-
           zemy po prostu nie odpowiedziec.

     Isil: To Pana swiete prawo. (Tu  znow mialam  okazje skosztowac
           wermutu, i przy  okazji pytam) W  jakich  okolicznosciach 
           pozwala  Pan sobie  na  popijanie  alkoholu? Czesto  maja 
           miejsce? A jesli juz Pan sobie pofolguje... to  jakim al-
           koholem najchetniej?

     W.V.: U  mnie trzezwosc umyslu to podstawa. Sama  Pani rozumie.
           Wodke pijam, kiedy jest okazja. Zwyczajna  taka. A okazja 
           jest wtedy, kiedy sie cos uda,  kiedy  jest co swietowac. 
           Czasami bywa to kieliszek... na odwage,  do  kurazu taki. 
           Ale niezbyt  czesto. Nie  jestem z  tych,  co to pomiedzy 
           jednym potworem na  cmentarzu w Novigradzie a drugim zbo-
           jem osuszaja pol buklaka.

     Isil: A co Pan ostatnio swietowal?

     W.V.: Jednemu znajomkowi z Viadazy urodzilo  sie dziecko. Dzie-
           ciak jak dzieciak, nic specjalnego, ale ojciec to poczci-
           wy czlek,  zaprosil  na  okolicznosc, to  i  odwiedzilem. 
           Trzeba pamietac o dobrych kontaktach z mieszkancami Tilei. 
           Tu wszystko opiera sie na wzajemnym  szacunku, zaufaniu i 
           pokazywaniu sobie, ze komus zalezy.

     Isil: Prosze przekazac gratulacje szczesliwemu tatusiowi...

     W.V.: Kiedy tylko  bede mial chwile,  zeby  osobiscie sprawdzic 
           interesy rybakow tamze.

     Isil: A skoro juz jestesmy przy dzieciach i rodzinie,  jak to u 
           Pana wyglada?

     W.V.: Nijak. Nie  mam zony, nie  mam  dzieci. A  przynajmniej z 
           tego, co wiem.

     Isil: Aha!

     W.V.: Skad ten entuzjazm?

     Isil: Bo to zabrzmialo tak, jakby hem, hem...  byla  taka mozli-
           wosc. A ja tez chcialam zapytac Pana o to zycie uczuciowe, 
           wie Pan, czy jest jakas dama Panskiego  serca, czy  raczej 
           preferuje Pan niezobowiazujace zwiazki.

     W.V.: Mysle, ze jakbym  rzeczywiscie mial,  to  juz  dawno matka 
           upomnialaby sie o alimenty. Myslalem ze bedziemy rozmawiac 
           o pracy, ale skoro Pani pyta - nie, nie ma zadnej damy mo-
           jego serca. Zgloszenia  kandydatek  przyjmuje  wieczorami, 
           najchetniej w parzyste dni tygodnia. (Smiech.)

     Isil: Bardzo wychwala Pan Tilee...

     W.V.: Bo jestem bardzo zadowolony z zycia tutaj.

     Isil: ...co upodobal Pan sobie  w  tym zyciu najbardziej?  Jest 
           jakis zakatek w Tilei, ktory szczegolnie przypadl Panu do 
           serca?

     W.V.: Scorcio, zdecydowanie. Uwielbiam to miasto. Niektorzy mo-
           wia, ze nic tam nie ma. Bzdura jakich malo

     Isil: A Pana ulubiona potrawa?

     W.V.: Nie lubie owocow morza, to z pewnoscia. Nie trafia do mnie 
           ta konsystencja.

     Isil: Pewnie jako krasnolud woli Pan konkretniejsze jadlo.

     W.V.: A wlasnie nie. Lubie ravioli. Lubie potrawy maczne.

     Isil: Chcialam jeszcze  zapytac o swego rodzaju...  moze mecenat, 
           jesli to dobre slowo. Bo widzi Pan,  Lesny Krag  organizuje 
           Swieto Lasu, SGW Dni Nauki,  Szkola Von Raugen  igrzyska... 
           A czy Don ma w planach podobne przedsiewziecie?

     W.V.: Rodzina chwilowo zajeta jest niechciana wojna.  Ale ogolnie, 
           to tak. W przeszlosci organizowalismy chociazby turnieje po-
           etycko - piesniarskie, w pewnym porozumieniu z Truwerami na-
           wet.

     Isil: W przeszlosci... a czy  w przyszlosci  takie  turnieje  beda 
           mialy miejsce?

     W.V.: Niczego nie  moge obiecac,  ale nie  zamierzamy rezygnowac z 
           tradycji, ekhm, otwierania sie na  swiat i zapewne mozna li-
           czyc na nasz wklad w taka forme szeroko pojetej kultury. Czy 
           bedzie to kolejny turniej? Nie wiem. Poki co oferujemy swie-
           tna rozrywke w kasynie.  Mozna tutaj przeg... ekhm... pomno-
           zyc swoj majatek, polecam. To  prosze koniecznie  podkreslic 
           w artykule. Ze zapraszamy do kasyna.

     ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~    ~

     Pozegnalismy sie kolejnym kieliszkiem wermutu i kilkoma uprzejmosci-
     ami... A ja, tak  jak  wspomnialam w  trakcie rozmowy z Consigliore,
     na koniec lacze aktualna informacje o obowiazujacych stawkach za li-
     cencje w Tilei:

      [...]                      okresla sie wartosc   
      poszczegolnych  zezwolen wedlug  nastepujacego   
      cennika:                                         
                                                       
          licencja lowiecka: 300 florenow w zlocie     
         licencja zielarska: 300 florenow w zlocie      
           licencja rybacka:  35 florenow w zlocie    
      licencja doreczyciela:  30 florenow w zlocie   
        licencja polawiacza:  25 florenow w zlocie    
                      perel                           
          licencja gornicza:  30 florenow w zlocie    
                                                       
         Licencje sa wystawiane na okres trzydziestu   
      dni liczac wedle gnomiej  miary czasu. Wyjatek   
      stanowi licencja  lowiecka,  ktora  cieszy sie   
      szczegolnym zainteresowaniem  podroznych. Jako   
      ze mamy  nadzieje  zachowac  zagrozone gatunki   
      dla potomnosci jest ona  udzielana  jedynie na   
      okres jednej doby liczac wedle czasu gnomow. [...]    
    
                                                          
      [...]     LICENCJA POSREDNIKA HANDLOWEGO                    

         Stosowne  zaswiadczenie umozliwiajace realizacje           
         zlecen na terenach objetych koncesja przez okres           
            gnomiego miesiaca mozna nabyc u dowolnego              
         przedstawiciela Familii Alderazzi po  uiszczeniu           
                oplaty manipulacyjnej w wysokosci                  
                      300 florenow w zlocie.       [...]     
    

 
.  ,_,                                                                   ,_,  .
. (o,o)                                                                 (o,o) .
|./)_)                  red. Isil "Piszczalka" de Soreil                 (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o


> przeczytaj strone 4

Zatytulowano: Kolumna rozrywkowa            

o-----------------------------------------------------------------------------o
|                                                                             |
|      |\_____/|                                               |\_____/|      |
|      |[o] [o]|              KOLUMNA ROZRYWKOWA               |[o] [o]|      |
|      |   V   |                                               |   V   |      |
|      |       |                dla myslicieli                 |       |      |
|     -ooo---ooo-                                             -ooo---ooo-     |
.                                                                             .
.                                                                             .

     Kacik dla tych, ktorzy lubia trenowac  to co zwyklo miedzy uszami sie
     znajdowac. Tak dla odmiany od cwiczen fizycznych. Oraz dla wszystkich
     innych wielbicieli rebusow, zagadek i lamiglowek wszelakich.

     Tym razem proponujemy zadanie latwe i trudne zarazem.  Znajdujacy sie
     ponizej kwadrat nalezy wypelnic  cyframi  od 1 do 9.  Sa jednak pewne
     utrudnienia.  W kazdej linii,  kazdym  wierszu  oraz  w kazdym  malym
     kwadracie (3x3) kazda  cyfra winna  znalezc sie  dokladnie jeden raz.
     Do dziela mysliciele!

                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   ||   | 3 |   ||   |   |   ||   | 1 |   ||
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   || 4 | 9 |   ||   |   |   ||   |   | 6 ||
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   || 6 |   |   ||   | 5 |   ||   |   | 4 ||
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   || 5 | 4 |   ||   | 7 |   ||   |   |   ||
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   ||   |   |   ||   |   |   || 5 | 7 |   ||
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   || 2 |   |   ||   | 9 |   || 1 | 4 |   ||
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   ||   |   |   ||   | 8 |   ||   | 2 |   ||
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   ||   | 2 |   || 7 |   |   || 6 |   |   ||
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   ||   |   |   || 6 | 2 |   ||   |   | 7 ||
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++
                   ++---+---+---++---+---+---++---+---+---++

.  ,_,                                                                   ,_,  .
. (o,o)                                                                 (o,o) .
|./)_)         Na listy z odpowiedziami oczekuje: Moira z Temerii.       (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o


> przeczytaj strone 5

Zatytulowano: F jak felieton                

o----------------------------------------------------------------------------o
|             ___                                                            |
|            /   \                                                           |
|           |     |                                                          |
|           |                            _                                   |
|           |                           /        |                           |
|          _|___      o   _   | _       |    _   |   o   _  _|_  _           |
.       /   |         |  / \  |/       _|_  /_\  |   |  /_\  |  / \ |/|      .
.      |    |         |  \_/\ |\_       |   \_,  \_  \_ \_,  \_ \_/ | |      .
        \__/        _/                _/
                                                 Tuny Loon - Naai



           Pierwszego dnia bylismy zaskoczeni informacja o ich odkryciu,
      ale juz drugiego dnia z wypiekami na twarzach poszukiwalismy ich i
      przekonywalismy  sie, ze nasze zaskoczenie jest pozytywne i mile -
      dlatego juz od trzeciego dnia suplalismy mithrylowe i zlote monety
      - tylko po to, aby przez caly czwarty dzien rozwazac  nad wyborem. 
      Na szczescie piatego dnia nabywalismy przedmiot naszego szczescia,
      a przez caly dzien szosty radowalismy sie z nich jak dzieci. Przez
      siodmy dzien glowilismy sie jak je utrzymac i traktowac, nastepnie
      osmego usilnie  wiazalismy je ze soba, dziewiatego niektorzy z nas
      zaczeli sie nimi nudzic, by dziesiatego zapomniec o ich istnieniu.

           Bohaterowie opisywani na  tablicach ogloszeniowych, przedmiot
      rozeterek  jak i dumy, fundament sukcesu lapaczy i treserow, jak i
      przyczyna zaklopotania pocztylionow wszystkich krain, zywe pupile,
      nasi nowi ulubiency i ostatni krzyk mody: zwierzeta hodowlane do
      noszenia listow.

           Wysoko  ponad gorami, na dachach miejskich kamienic, pomiedzy
      naszymi butami na traktach i ulicach, w zakamarkach naszych domow,
      w ciemnych  jaskiniach, wsrod drzew i nad wodami  oceanow - jednym
      slowem  wszedzie, skrzydlaci poslancy i nieustepujacy  im szczurzy
      goncy ulatwiaja nam zycie wyreczajac w jednej z najpilniejszych ze
      wszystkich potrzeb niejednego i niejednej z nas - odwiedzinach w
      urzedzie pocztowym.

           Lojalni, nie marudzacy, nie pytajacy o pogode, cisi, sumienni
      niezawodni i naturalnie godni zaufania. Nie czytaja korespondencji
      i zawsze pozostaja do dyspozycji - poki wystarczy im sil. Niewiele
      jedza, pija wylacznie wode i bez pytan o wynagrodzenie wypieraja z
      branzy pocztowej marudzacych, obijajacych sie (na ogol) dwunoznych
      pocztylionow - nas samych.

           Czy stanowia zagrozenie? Czy ow postepujacy zachwyt to gwozdz 
      do trumny dla pocztylionow? Wiadomo, ze liczba naszych pierzastych
      i futrzastych przyjaciol wzrasta razem z przybywajacymi kolejnymi,
      nowymi ich wlascicielami.

           Na nasze usta wiec cisnie sie pytanie. Wazne pytanie i trudne
      dla wielu: Coz dalej? Coz dalej z urzedami pocztowymi? Czy zdajemy
      sobie sprawe z tego jak wiele osob wciaz na nich polega? Czy nadal
      bedziemy mogli zarabiac na wielkim, swiatowym przemysle jakim jest
      towarzyska i sluzbowa  wymiana pisemnej korespondencji? Coz bedzie
      jezeli wszyscy bedziemy podporzadkowani posiadaniu tej niepozornej
      niewinnej oraz  nieswiadomej dokonywanego  przez siebie swiatowego 
      przewrotu istoty? Mozna by sobie wyobrazic, ze od obecnej sytuacji
      brakuje malego kroku postepu, aby zwierzeta wytresowac do noszenia
      paczek, definitywnie zamykajac ten rynek pracy dla nierentownych i
      niemal stale roszczacych pretensje tradycyjnych pocztylionow.

           I jesli kogos nie przekonuje moja iscie apokaliptyczna wizja,
      to niech sam pomysli, ze owa otwierajaca sie coraz  szerzej szansa
      dla  pracownikow  urzedow na wspolprace z rzetelniejszymi  goncami
      moze przeciez szybko zmienic sie w ich przeklenstwo - oto jestesmy
      swiadkami triumfu mysli treserskiej i zwierzecego zmyslu, ktory to
      sprawia, ze nasi  ulubiency radza sobie - wrecz profesjonalnie - z
      naszymi czy to osobistymi, czy to urzedowymi listami. Czy kolejnym
      logicznym krokiem i nastepstwem tego triumfu nie mogloby byc teraz
      pojawienie sie wiekszych zwierzat - koni, orlow, mulow i wiekszych
      ich wspolspiskowcow, ktorzy teraz wspolnie wypra goncow paczkowych
      - pomyslcie sami, oszczednosc zlota, rogow, nie trzeba wypisywac w
      urzedach  zlecen, parzystokopytni pocztylioni raczej nie narzekaja
      na  aktualne oferty. Pracownicy urzedow  nie beda sie denerwowac w
      oczekiwaniu na to, az ktos przyjdzie w terminie i uda sie dalej we
      wlasciwa strone, a taki owies dla pracownika drogi nie jest...

           I wreszcie nastaje Apokalipsa, urzeczywistnia sie wizja rodem
      z naszych koszmarow, najczarniejszy ze scenariuszy, gdy to z glowa
      pelna mysli, poczawszy od tego pierwszego zapalu do pisania listu,
      wyobrazania sobie adresatow rownie ochoczo, co napotykanych juz na
      na miejscu milych (na ogol) konsultantow i konsultantek jezykowych
      wyjasniania zawilosci gramatycznych, wyboru papaterii, poprzez nie
      mniej wazne zainteresowanie praca dla poczty, jak i naturalnie tez
      naszymi bliznimi odmiennej plci, dzielacymi takze podobne rozterki
      i - och! - wymyslaniem tematow rozmowy, pilnych tematow oczywiscie
      niezmiennie aktualnych, wymiana informacji - z ktorej to przeciez
      swiatowa poczta slynie - a pozniej niemo obowiazujaca wymiana tych
      wszystkich grzecznosci, prezencja swiatowego obycia, oglady godnej
      wielbiciela i znawcy pocztowych uslug...

           O tym wszystkim myslimy tuz po przebudzeniu, i pedem, jeszcze
      ze spiochami na rozpromienionej  twarzy, z wypiekami i z rozwianym
      wlosem, mysla lekka i radosna, krokiem  coraz zywszym, w miare jak
      coraz blizej celu, jak coraz radosniej bije nasze serce, z rosnaca
      nadzieja, ze oto jeszcze jedna przecznica, tuz tuz, i oto...

                          ( )------------------------( )
                           |                          |
                           |        ZAMKNIETE         |
                           |     ----------------     |
                           | Zakonczenie dzialalnosci |
                           |        Dziekujemy.       |
                           |                          |
                          ( )------------------------( )


                                              Ciag dalszy nastapi...
                                              A moze... lepiej zeby nie?

.  ,_,                                                                   ,_,  .
. (o,o)                                                                 (o,o) .
|./)_)                                                                   (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o


> przeczytaj strone 6

Zatytulowano: Swieto Wielkiego Zoladka zaprasza!


o-----------------------------------------------------------------------------o
|                        __          ___ ___ ___ _                            |
|                       (_ ` \  X  /  )  )_   ) / )                           |
|                      .__)   \/ \/ _(_ (__  ( (_/                            |
|                                                                             |
|                          ___ ___          ___ ___  _    _                   |
|                  \  X  /  )  )_  )   )_/   )  )_  / _  / )                  |
|                   \/ \/ _(_ (__ (__ /  ) _(_ (__ (__/ (_/                   |
|                                                                             |
|                        __   _       _  __        _                          |
.                         /  / ) )   /_) ) ) )_/  /_)                         .
.                        /_ (_/ (__ / / /_/ /  ) / /                          .


     Do ogrofych, syskofych, pokurcof, ksyfych, ludziof, polsysek,
               kulek i wsyskiego co po swiecie biega.
                     
                 __,='`````'=/__
               '//  (o) \(o) \ `'         _,-,
               //|     ,_)   (`\      ,-'`_,-\
             ,-~~~\  `'==='  /-,      \==```` \__
            /        `----'     `\     \       \/
         ,-`                  ,   \  ,.-\       \
        /      ,               \,-`\`_,-`\_,..--'\
       ,`    ,/,              ,>,   )     \--`````\
       (      `\`---'`  `-,-'`_,<   \      \_,.--'`
        `.      `--. _,-'`_,-`  |    \
         [`-.___   -`_,-`\,-` ,  <--------- Samana rozbolalo lewe jajo! 
         przeczytaj strone 7
Zatytulowano: O Jakosci                     

o-----------------------------------------------------------------------------o
|                                                                             |
|                                                                             |
|                                                                             |
|                          __          ____                                   |
.                         /) \        ()   |                                  .
.                        | )  |        ____|_)                                .
                         |/   |       /\   |  AKOSCI
                          \__/        \/___/    

                        (wynalazkow, ale nie tylko)

     Niniejszy artykul  nie  celuje w  bycie  reklama. Reklama  byly  bowiem
  umieszczane niedawno na  tablicach ogloszenia pod,  jakze wiele  mowiacym,
  tytulem Solidny Gnomi  Wyrob. Niniejszy  artykul ma  natomiast za  zadanie
  jedynie przekonac  dociekliwego czytelnika  (a potencjalnego  nabywce)  do
  tego, ze  Gnomi  Wyrob faktycznie  jest  solidny  i wyjasnic  mu  skad  to
  wiadomo.

                                      ---

     Na poczatek zastanowmy sie,  co wlasciwie oznacza  pojecie JAKOSC.  Dla
  uzytkownika z pewnoscia przede wszystkim liczy sie trwalosc (by nie trzeba
  bylo co chwile  na nowo wydawac  pieniedzy) i wygoda  uzytkowania (by  nie
  zalowac pieniedzy juz wydanych). Madry konstruktor, projektant,  wynalazca
  - czy jakkolwiek tego gnoma nazwiemy - musi miec to na uwadze. Poniewaz do
  SGW trafiaja same madre gnomy, nie powinno byc z tym problemu. Na  wypadek
  jednak, gdyby akurat tego  dnia inzynier byl szczegolnie  nie w formie  (z
  powodu bolu glowy,  dokuczliwego upalu, meczacego  kaca czy  trzaskajacego
  mrozu - takie  rzeczy  podobno  sie  zdarzaja)  kazdy  wynalazek dokladnie
  sprawdzamy zanim trafi do nabywcy.
     
     Jako ze kontrola jest  najwyzsza forma zaufania, skontrolowane  zostaje
  wszystko - od wygladu i praktycznosci wyrobu po obliczenia projektowe oraz
  starannosc  wykonania  samego  prototypu.  Nieraz  konieczne  wydaje   sie
  uswiadomienie  nabywcy,  ze   to,  czego   pragnie,  to  cos  w   praktyce
  niemozliwego. Wtedy staramy sie wprowadzic minimalna ilosc poprawek, ktore
  pozwola na ominiecie niewygodnych praw fizyki.

     Aby  poprawnie  przeprowadzic  kontrole  (chodzi  nam  tutaj  bowiem  o
  rzeczywiste badanie  cech  obiektu,  a  nie  symulowanie  badania  w  celu
  podpisania jakiegos certyfikatu),  nalezy zbudowac  pozadane urzadzenie  i
  uzywac go z wielka  intensywnoscia. Do zamawiajacego  trafia wiec  dopiero
  ktoras z  kolei kopia  takiego  przedmiotu. W  zwiazku  z tym  do  kosztow
  wykonania projektu  doliczone zostaja  zuzyte na  testy czesci.  Natomiast
  kolejne  egzemplarze,  ktore  nie  wymagaja  juz  wprowadzania   poprawek,
  sprzedawane sa nabywcy po duzo nizszej, korzystnej cenie.

     Nie zamierzam tu jakos mocno  zachecac czytelnika do interesowania  sie
  wynalazkami. Jesli  jednak  akurat  jest  Wam  potrzebny  jakis  nietypowy
  przedmiot,  wiedzcie,   ze  Stowarzyszenie   Gnomich  Wynalazcow   oferuje
  mozliwosc zamowienia roznych roznorodnosci. Wiedzcie tez, ze kazda z  nich
  jest doskonalona  az do  momentu, gdy  zasluzy na  otrzymanie  Certyfikatu
  Jakosci.

.  ,_,                                                                   ,_,  .
. (o,o)                                                                 (o,o) .
|./)_)                        Vyera Graff von Habenix                    (_(\.|
|  " "                   (jedna z Inzynierow Jakosci SGW)                " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o