Wywiad z Satin, Walka z Chaosem
o-----------------------------------------------------------------------------o | Data wydania: dwudziesty piaty dzien pory Velen | | | | | | /)_(\ | | ______( 0 0 )______ | | /_/_/_/\` ' `/\_\_\_\ | | )'_'( | | ____.""_"".____ | | P E R I O D I C U S | | | . . . . Zgodnie z zapowiedzia, inz. Zurlich odszedl z Redakcji Periodicusa, swoje miejsce przekazujac inz. Fjellowi. On to, razem z inz. Tabularixem oraz Tiliena Nyele, stworzyl zespol redakcyjny, ktory wyda jeszcze kilka egzemplarzy pisma. note ku pamieci zlozyl Hiir, Redaktor Naczelny Periodicusa W tym numerze: * Wywiad z Satin, Zaufana NSR..........................strona 1 * O przyodziewku ochronnym slow kilka..................strona 2 * Walka z Chaosem......................................strona 3 * Liryki Tilieny.......................................strona 4 * Kosmetyki i kadzidla - cz. II........................strona 5 . . . . | | | | o-----------------------------------------------------------------------------o > przeczytaj strone 1 Zatytulowano: Wywiad z Satin, Zaufana NSR WYWIAD Z ZAUFANA NOVIGRADZKIEGO STOWARZYSZENIA ROZKOSZY [Wywiad mial miejsce w siedzibie Novigradzkiego Stowarzyszenia Rozkoszy] Periodicus: Przejrzalem historie Stowarzyszenia spisana w umieszczonej tu ksiazeczce. (Jest ona ogolnodostepna w siedzibie NSR, zainteresowanym Czytelnikom proponuje jej lekture) Czy do tego co jest w niej zawarte dodalaby Pani cos jeszcze? Jak tocza sie dalsze losy NSR? Satin: To, co tam jest napisane, to rzeczywiscie historia. Po nieslawnej aferze, ktora rozpetala Marmitte, wszystko chyba toczy sie ku dobremu. Wbrew jej oczekiwaniom, nie narzekamy na brak kandydatek. Periodicus: Czy to prawda ze Wasze Stowarzyszenie jest mniej wymagajace wobec kandydatek w porownaniu do Kurtyzan Imperialnych? Satin: Nie wiem, czego dokladnie wymaga od swych kandydatek Marmitte. Dlatego nie moge osadzic, czy to prawda. Periodicus: Czy zdradzi Pani czym kieruje sie przy akceptacji badz odrzuceniu kandydatki? Satin: To zalezy od konkretnej osoby. Oczywiscie, pewne warunki musza spelniac wszystkie... Ze szczegolow wyjawie tylko, ze kandydatka musi byc absolutnie zdrowa. Musi tez byc godna zaufania. Periodicus: Stowarzyszenie Rozkoszy deklaruje, iz nie jest konkurencja dla Kurtyzan Imperialnych. Czy moglaby Pani to wyjasnic? Satin: Jako organizacja nie jestesmy konkurencja. Przede wszystkim nalezy pamietac, ze nie wszystkie dziewczeta z NSR swiadcza platne uslugi. Periodicus: Z lektury dostepnej tu ksiazeczki wynika jednak iz jest to podstawowa domena dzialalnosci NSR... Satin: Jak juz wspominalam, to jest historia. Podstawowa domena naszej dzialalnosci jest nauczanie dziewczat i pan, jak okazywac uczucia i dawac rozkosz. Co czlonkinie zdecyduja sie z tym zrobic, jest ich prywatna sprawa. Periodicus: Czyli czysto teoretycznie - czlonkini NSR moglaby zostac kurtyzana u Marmitte? Satin: Zupelnie teoretycznie, zapewne moglaby. Obawiam sie jednak, ze Marmitte nie zgodzilaby sie na taka kombinacje. Periodicus: Z tego co wiem, Stowarzyszenie Rozkoszy nie ma poza siedziba i Pani osoba zadnej struktury organizacyjnej? Satin: To juz jest pewna struktura organizacyjna, czyz nie? Oficjalnie opiekunka NSR jest Mama Lantieri. Dwie sposrod czlonkin Stowarzyszenia pomagaja jej, noszac tytul Zaufanych - wyrozniaja sie one czarnymi podwiazkami. Periodicus: Aktualnie tylko Pani jest Zaufana? Satin: Caly czas jestesmy dwie, aczkolwiek Karotiite w tej chwili nie zajmuje sie kandydatkami. Periodicus: Czy po przyjeciu do NSR czlonkinie obowiazuja jakies zasady czy tradycje? Satin: Oczywiscie, pewne zasady obowiazuja. Nie sa one jednak zbyt restrykcyjne. Jak wspominalam, czlonkinie NSR roznie wykorzystuja swe umiejetnosci. Czesc uzywa ich tylko dla swych partnerow. Pozostale swiadcza uslugi i te wlasnie w pewnym stopniu pozostaja do dyspozycji Stowarzyszenia. Periodicus: Zatem Stowarzyszenie Rozkoszy nie ingeruje w losy czlonkin? Satin: Nie mozemy wymagac, aby mezatka na kazde wezwanie wystepowala na przyjeciach kawalerskich... (smiech) Od tego sa dziewczeta, ktore wyrazily zgode na przyjmowanie takich ofert. Periodicus: Czy Stowarzyszenie zajmuje sie organizacja jakichs imprez? Satin: Nazwalabym to raczej koordynacja. Czasem wplywaja do Stowarzyszenia prosby o przyslanie pani do towarzystwa na jakas impreze. Jezeli nie sa kierowane do konkretnej dziewczyny, zazwyczaj dostajemy je Karo i ja. Wtedy my znajdujemy dziewczyne, ktora zgodzi sie podjac oferte. Periodicus: Czy obowiazuje jakis cennik w tej kwestii? Satin: Oplata zalezy od niej - w koncu to ona pracuje na te pieniadze (lub niekoniecznie akurat monety). Stowarzyszenie jako takie nie pobiera oplat za dzialalnosc swych czlonkin. Periodicus: Czy opowie Pani o swoich najwiekszych sukcesach i porazkach w karierze? (Tu na twarzy pani Satin pojawil sie piekny rumieniec) Satin: Wolalabym nie odpowiadac na to pytanie. O pewnych rzeczach nie powinnam mowic publicznie, obowiazuje mnie dyskrecja. Periodicus: Pani ulubiona przekaska i napitek? Satin: Napitek to zdecydowanie dobre wino. Periodicus: Skad ja to wiedzialem? Satin: Wiem, ze jestem przewidywalna. Ale co poradze, ze czerwone tileanskie jest takie smaczne? Zas przekaska... Z tych nieslodkich, to zdecydowanie owoce morza. A ze slodkich... odkrylam ostatnio doskonala lodziarnie w Rinde. Przepyszne orzechowe lody. Periodicus: Pani zyciowa maksyma? Satin: Najlepiej chyba okresli to powiedzenie "nawet w najmniejszej kaluzy odbija sie slonce". Niektorzy mowia cos podobnego slowami "kazda chmura, nawet najciemniejsza i burzowa, ma zlote obramowanie z promieni slonca, ktore soba skrywa". > przeczytaj strone 2 Zatytulowano: O przyodziewku ochronnym slow kilka Co sklonilo mnie do spisania tych kilku spostrzezen? Bylo to mianowicie tak... Zbudzilem sie wczesnie rano, samym switem prawde mowiac, w naszej sypialni w Stowarzyszeniu. Pierwsze co spostrzeglem to fakt, iz ciemno wokol bylo choc oko wykol, drugie zas iz suszy mnie w sposob straszliwy tudziez nieopisany. Kontemplacji obu tych faktow poswiecilem dobre pol godziny. Stwierdzilem wkrotce, iz stan widocznosci musi byc istotnie zwiazany z ostatnimi modernizacjami Wydzialu Automatyki, majacymi na celu wprowadzenie oswietlenia stopniowanego, wielofazowego, ekonomicznego i efektywnego. Chwilowo jednak takze niedzialajacego. Szczegolowych przyczyn stanu pragnienia natomiast dokladnie skojarzyc nie moglem, ale prawdopodobnie mialy zwiazek ze swietowaniem oddania wspomnianego wyzej systemu iluminacyjnego. Niepodwazalne bylo natomiast, iz stan ow byl mi wielce niewygodnym. Kolejne pol godziny strawilem na rozwazanie rozmaitych srodkow zapobiegawczych, kiedy wreszcie przebilo sie do mej glowy wspomnienie o pewnym specyfiku. Wspominal o nim ktorys z Kolegow Alchemikow (jako o nowym, rewolucyjnym remedium na wszelkie tego typu problemy). Zatem zaswiecil dla mnie promyk nadziei - podjalem wyprawe do laboratorium. Resztki przyzwoitosci (a takze obawa o wystarczajaca ilosc specyfiku) nakazaly mi zachowywac sie tak, by przypadkiem nie wyrwac ze snu zadnego z Szanownych Kolegow. Jako ze droge, jak i plan laboratorium nawet w tym stanie znalem na pamiec, zdecydowalem sie obyc bez lampy. Wymknalem sie zatem po cichu (prawie po cichu) i skierowalem do wlasciwych sal. Tam jednak czekala mnie mala niespodzianka... Ledwie przekroczylem prog, moja bosa stopa natrafila na cos szklanego. Szklanego i bardzo kruchego. "Szlag niech trafi..." pomyslalem podskakujac na jednej nodze a z drugiej wydlubujac odlamki retorty. Dlugo jednak nie myslalem. Wykonujac bowiem powyzsze cwiczenie gimnastyczne zaczepilem rekawem o jedna z szafek, powodujac jej lekkie zachwianie - wystarczajaco jednak powazne, by po chwili na mojej glowie rozbila sie mala buteleczka. "Mikstura na lysienie" - rozpoznalem natychmiast po konsystencji - "ale na szczescie mam cale 37 sekund na jej usuniecie, zanim zacznie dzialac". Zaczalem sie z obledem w oczach rozgladac po okolicy (kilka sloi zawieralo substancje fluorescencyjne, wiec pozory widocznosci byly zachowane). Dojrzalem w kacie balie, jak pamietalem w 95% przypadkow zawierala wode, wiec ryzyko bylo do przyjecia. Mialem niewiele ponad 10 sekund, wiec bez namyslu pomknalem nie zwazajac na bol w stopie, by usunac paskudztwo z glowy (nie moglem wszak dopuscic do utraty ozdoby mej osoby, zreszta co za duzo lysych gnomow to nie zdrowo). Pech chcial, ze uprzednio spotkana retorta nie byla zdaje sie pusta, a w danym momencie podloga zdazyla juz nabrac przez to pewnej wlasciwosci. A konkretnie sliskosci. Co stwierdzilem doswiadczalnie tracac rownowage mniej wiecej przy trzecim kroku. Szczesciem w nieszczesciu bylo to, ze w swoim rozpedzie trafilem glowa prosto do balii, ktora ponadto zawierala zwyczajana wode (no dobrze, nie wode tylko pomyje, ale w kazdym razie owlosienie zostalo uratowane). Balia, zgodnie z zasada zachowania (niemalego) pedu, uderzyla w sciane, od ktorej odbiwszy sie podciela podstawy pulpitu. Na dol posypaly sie: trzy skalpele, maly srebrny mloteczek, 14 miedzianych monet, dwie glowki czosnku oraz szesc nieznanego mi pochodzenia kolorowych kuleczek. Co ciekawe zaden z wymienionych obiektow nie trafil we mnie (choc skalpel przelecial zdecydowanie zbyt blisko mojego jedynego oka). To wszystko zaobserwowalem juz z pozycji horyzontalnej, albowiem powzialem mocne postanowienie nie ruszac sie z miejsca az wszystko samo sie uspokoi. Jako ze trwalo to dobre pare chwil (cos uparcie bulgotalo w poblizu) mialem czas, zeby powaznie przemyslec sytuacje. Stad pomysl na artykul... Po owych paru chwilach w drzwiach stanal Kolega Snurf, w rozwianym stroju, z lampa w jednej, a pokaznym mlotem bojowym w drugiej dloni. Chyba nie udalo sie jednak zrobic wszystkiego po cichu... Wyszlo na to, ze artykul wlasciwy zobacza czytelnicy dopiero w nastepnym wydaniu Periodicusa, mam jednak nadzieje, ze i z tego wyciagna sluszne wnioski. Czego wszystkim zycze. Fjell Meisterstuck PS Po pozniejszej rozmowie okazalo sie, ze specyfik, ktorego tak pozadalem, znajduje sie dopiero w zaawansowanej fazie koncepcyjnej. > przeczytaj strone 3 Zatytulowano: Walka z Chaosem WALKA Z CHAOSEM Gnom Anonim Wstep Z racji zwiekszonego ostatnimi czasy zainteresowania terminami "Entropia" i "Chaos" postanowilem przeprowadzic skromne badania w celu ustalenia ich znaczenia praktycz- nego. Efektem tego stalo sie ponizsze opracowanie, dotyczace opanowania Entropii w warsztatach gnomich. Chcialbym podziekowac Inzynierowi Xedowi, ktory nieswia- domie stal sie czynnikiem inwencjogennym. Punkt 1 Nie jest mozliwe pelne opanowanie Entropii. Naturalny jest fakt, ze w kazdym warsztacie wszelkie czesci metalo- we, komponenty urzadzen, fragmenty dokumentacji i narze- dzia chadzaja wlasnymi drogami. Wstepne obliczenia z zakresu prawdopodobienstwa wykazuja, iz ilosc przedmiotow zgromadzonych w pomieszczeniu warsztatowym powoduje nieodwracalna reakcje lancuchowa zwiekszajaca wspolczyn- nik tzw. "Balaganu". Punkt 2 Obiektami wspomagajacymi w walce z Chaosem sa pojemniki, na przyklad szafki, szuflady czy skrzynki. Umieszczanie w nich narzedzi i materialow oraz przybijanie tabliczek informujacych o zawartosci bywa wrecz nieoceniona bronia w niekonczacej sie bitwie z Balaganem. Nie nalezy jednak przesadzac. Przykladem moga byc doswiadczenia Mistrza-Seniora Perta, ktory swoje laboratorium uzbroil w tak ogromna liczbe pojemnikow, iz aktualnie rzadko jest widywany na powierzchni - przejscie od blatu kreslarskiego do drzwi wymaga kilku dni gnomich przemieszczania skrzynek i szafek (po uprzednim wielo- godzinnym planowaniu tej operacji). Punkt 3 Przestrzegam przed przyjeciem zludnej pomocy ofiarowy- wanej przez Kolezanki. Kilkakrotnie popelnilem blad wpuszczajac zone do warsztatu. Fakt, ze wszystko na pierwszy rzut oka bylo pieknie posegregowane i lsnilo czystoscia. Dopiero gdy sprobowalem znalezc ulubiona pompe destylacyjna, opadly mnie watpliwosci. Gdy w zadnej z szuflad nie spostrzeglem dokumentacji biezacego projektu, w tych watpliwosciach sie utwierdzilem. Gdy okazalo sie, ze cudowna kopia mechanicznej gnomki Majstra Kulinga znalazla sie w zsypie, a proby jej przetrans- portowania na wlasciwe miejsce naprzeciwko biurka napotkaly gwaltowny opor ze strony malzonki, zdecydowalem sie nie narazac sie ponownie na extremalne przezycia i nie wpuszczac gnomki do pomieszczenia warsztatowego. Punkt 4 Podczas badan udalo mi sie okreslic kilka sposobow na tymczasowe zwyciestwo nad Chaosem. Pierwszy z nich to solidna explozja w warsztacie. Na to rozwiazanie trafilem najzupelniej przypadkowo, sprawdzajac elastycznosc zbiornika z NitkoGlanceryna (byl to jeden z powodow wstrzymania badan nad elastycznoscia). Istotna jest sila explozji - niewielka nie zwalczy Entropii, a jedynie ja poglebi. Przetestowane zostaly tez mniej ostateczne metody. Wspomne tylko iz spora wiedze na temat owych prob mozna uzyskac pytajac Jezdzca Apokalipsy, dlaczego podczas ostatniej podrozy przez Carbon zabral ze soba trzynascie par butow z przezartymi kwasem podeszwami. Zawsze mozna tez po prostu ewakuowac sie z warsztatu i uruchomic zsyp awaryjny - o ile owa konstrukcja jest zainstalowana. Nalezy pamietac wowczas o zabraniu ze stolu drugiego sniadania, izby nie pozostac glodnym az do obiadu. Ciag dalszy prawdopodobnie nie nastapi. > przeczytaj strone 4 Zatytulowano: Liryki Tilieny Wilcza dusza Hej! bracia wilcy, uslyszcie zew Dobiegajacy spomiedzy drzew Tam, gdzie w ostoi ojciec sedziwy Skryl sie pomiedzy osty, pokrzywy Mysliwi wpadli na jego slad Gdzie nie mogl wspomoc go zaden brat Ostre topory nan zgotowali Z twardszej od zebow drapieznych stali I go nie obronily pazury Zachcieli ludzie ojcowskiej skory A kly nawlekli na rzemien szary Chwalba z oblawa gnanej ofiary Ale w tych szczatkach dusza ojcowa Wciaz dzialac skora, czyha gotowa I nosiciela wyglada czynow Czyli nie skrzywdzi juz wilczych synow Kto duszy wilczej nie uszanuje Niechaj braterska zemste poczuje Hej! bracia wilcy, uslyszcie zew Niechaj poczuja watahy gniew! Kolysanka Spij juz, dziecino kochana, Nie czas juz smiac sie ni bawic. Zanim obudzisz sie z rana Sprobuje prezent Ci sprawic. Wiec kiedy zasniesz, ja predko, Cicho, bys sie nie zbudzila, Wyjde na dach domu z wedka I Ksiezyc bede lowila. Na haczyk sprawnie go zlapie, Zechce Ci go podarowac By nad Toba na pulapie Srebrna swiecila mu glowa. Ale on lze wnet uroni Kiedy go sciagne ku ziemi, Bedzie przede mna sie bronil Szlochami dzieciecemi. Wiec go uwolnie z haczyka, Dam mu calusa wsrod nocy. Dojrze, jak za horyzont znika Ucieka szukac pomocy. Bo Ksiezyc sam jest dzidziusiem, Choc wielkim i bardzo lsniacym. Gwiazde on ma za Mamusie A Tata jego jest Sloncem. > przeczytaj strone 5 Zatytulowano: Kosmetyki i kadzidla - cz. II KOSMETYKI I KADZIDLA cz. II --------------------------- Arwenka Czytalam o slawnyj pieknosci naszyj Ninon de l`Enclos, ktora do 80-ciu lat prawie wdzieki mlodociane przechowala. Spala ona na materacu pilsciowym safianowym i poduszkach podobnych, ktore rownie plec jyj w czerstwosci zachowywaly, jak wlosy od wypadania bronily. Malo tez przy tem jadla i to potrawy lekkie, do ktorych korzenne zaprawy i mocne wyciagi z miesnych bulijonow nigdy nie wchodzily, a te nie inaczyj spozywala, jak w pol wystygle i ochlodzone. Pieknosc tez nigdy swininy uzywac nie powinna, czekolady z wanilla, wina, piwa itd. Woda zdrojowa jest najlepszym i najzdrowszym dla dam napojem. Gorset nosic kazda dama co dzien powinna, ale sciskajac sie nim zbytecznie, sama siebie gubi. Bo czyz figurka, na cal szczuplejsza, wynagrodzi strate zebow, cuchniecie z ust, sinosci pod oczyma i sniadosc cery, ktore zazwyczaj skutkiem zbytecznego sciskania sie gorsetem, nie mowiac juz o dalszem nastepstwie, jeszcze smutniejszem i zgubniejszem dla zdrowia tych, ktore sa, albo beda matkami?