Arkadia MUD MMORPG

Periodicus numer 61

Wywiady - Deli i Wielce Niesyci, Karczmy, Podróże, Ciała Niebieskie, Gotowanie, Święto Pączka

19
ob pismo
Rzucasz okiem na pierwsza strone pisma...
o-----------------------------------------------------------------------------o
|                                      Data wydania: piaty dzien pory Feainn  |
|                                                                             |
|                                                                             |
|                                    /)_(\                                    |
|                             ______( 0 0 )______                             |
|                            /_/_/_/\` ' `/\_\_\_\                            |
|                                    )'_'(                                    |
|                               ____.""_"".____                               |
|                             P E R I O D I C U S                             |
|                                                                             |
.                                                                             .
.                                                                             .
              Serdecznie witam Was w kolejnym wydaniu Periodicusa!
                                        
          Dzisiejsze wydanie  z cala  pewnoscia zachwyci  wielbicieli
          wywiadow!  Za sprawa  Redaktor Alicii  przeczytacie az dwa,
          obydwa z niebagatelnymi oraz  ujmujacymi przedstawicielkami
          Zgromadzenia Halflinskiego, przyblizajace ich sylwetki oraz
          obfitujace  w niespodziewane zwroty akcji!  Pierwszy z nich
          przyblizy sylwetke  oslawionej nestorki, Cioteczki  Deli, w
          drugim zas poznacie blizej  Nastille i Orchis, czyli Wielce
          Niesyte,  stojace  na czele  Zgromadzenia.  Mamy  nadzieje,
          graniczaca z pewnoscia, ze  rowniez i  dla  Was  lektura ta
          pozostanie niezpomniana.  Zachecamy, bo warto! Tymczasem do
          Periodicusa  powrocil Mistrz SGW,  Inzynier Ulik. Wprawdzie
          tylko goscinnie, ale dawny Redaktor Naczelny Periodicusa, a
          dzis Redaktor-Komisarz  i na co dzien podroznik, odkrywca i
          kartograf, roztoczy przed Wami opis krainy tak odleglej, co
          niezwyklej, jaka  jest  Wielki Cathay,  wraz z dziejami jej
          odkrycia.  Niesieni  jego  opisem  przeniesiecie  sie  tam,
          powracajac z dawka  interesujacej wiedzy  o tych dalekich i
          jednoczesnie fascynujacych stronach. Zazdroscilibysmy gdyby
          nie fakt, ze  sami juz  czytalismy, polecamy wiec  z calego
          serca!  Ukontentowani  z pewnoscia  beda rowniez  milosnicy
          kulinariow - nie dosc  bowiem, ze  zapoznaja  sie  blizej z
          wybitnymi autorytetami  w sztuce gotowania, to jeszcze beda
          miec okazje zapoznac sie  z kolejna  odslona cyklu "Gotuj z
          elfem" - a tam czeka juz na Was Redaktor Nahaan z kolejnymi
          przepisami!  Tym razem cos  dla poczatkujacych, niezmiennie
          jednak  smacznie. Nienawyklym  do  samodzielnego  gotowania
          pozostaje  relacja  z kolejnej  z "Karczm Swiata",  a takze
          sprawozdanie  z bardzo dawno odbytego  Swieta Paczka - choc
          przeminelo  tak wiele czasu, to  przeniesmy sie raz jeszcze
          do slodkiego obzarstwa, zabawy i spiewow, bedacych udzialem
          uczestnikow tego  najslodszego swieta na swiecie. I w koncu
          dobrze znany wiekszosci  Czytelnikom cykl "Cial Niebieskich
          Obracanie" czyli kacik z horoskopami - ufamy ze pozwola one
          z wieksza wiara  i pewnoscia siebie  spojrzec w przyszlosc.
          Sama osobiscie  moge jedynie zapowiedziec, ze czeka nas tam
          jeszcze  niejedno   wydanie   Periodicusa,  lecz  tymczasem
              pozostawiam Was z tym, co przygotowalismy na teraz.
                                        
          Na koniec zapowiadamy i przypominamy ze niezmiennie szukamy
          nowych Kolegow  i Kolezanek, ktorzy pragna  sprawdzic sie w
          pracy redaktorskiej  i wraz z nami  pragna tworzyc oraz byc
          czescia Periodicusa. Chcesz choc  sprobowac?  Obawiasz sie,
          badz masz pytania odnosnie funkcjonowania Redakcji? Napisz!
                                        
           Poki co natomiast, zycze Wszystkim niezapomnianych chwil 
                    z Periodicusem, milej i owocnej lektury!
                                        
                 Inz. Red. Tuna Loon - Naai, Redaktor Naczelna
                                        
     W tym numerze:
     * Wywiad z Deli - czesc 1..............................strona 1
     * Wywiad z Deli - czesc 2..............................strona 2
     * Karczmy Swiata.......................................strona 3
     * Wielki Cathay i Jedwabny Szlak.......................strona 4
     * Wywiad z Wielce Niesytymi - cz. 1....................strona 5
     * Wywiad z Wielce Niesytymi - cz. 2....................strona 6
     * Swieto Paczka - Relacja z Nuln.......................strona 7
     * Gotuj z elfem - podstawy dla potraw..................strona 8
     * Cial Niebieskich Obracanie...........................strona 9
.                                                                             .
.                                                                             .
|                                                                             |
|                                                                             |
o-----------------------------------------------------------------------------o
Mozesz przeczytac konkretna strone.

pr strone 1
Zatytulowano: Wywiad z Deli - czesc 1       

o-----------------------------------------------------------------------------o
|                                                                             |
|                        ...........     ............                         |
|                   ,..,'           ',.,'            ',..,                    |
|                 ,' ,'               :                ', ',                  |
|    _ \               |     |              |     /              |            |
|   |   |   _ \  _  /  |  /  | |  _` |   _` |   _ \  \ \  \   /  |  /   _` |  |
|   __ <   (   |   /     <    /  (   |  (   |  (   |  \ \  \ /     <   (   |  |
|  _| \_\ \___/  ___| _|\_\ _|  \__,_| \__,_| \___/    \_/\_/   _|\_\ \__,_|  |
.       ,' ,'.......................  :  ........................', ',        .
.     ,' ,'                         ',:,'                          ', ',      .
    ,'  '........................     '     .........................'  ',
     ''''''''''''''''''''''''''''':''''''':''''''''''''''''''''''''''''''
                                   '''''''

          czyli cykl wywiadow i nie tylko dla (niekoniecznie) cichych
                          wielbicieli i wielbicielek

                                  a na niej

                         D E L I   S H E R G I S O N

                                  -==-

                                Czesc pierwsza

     Jest taki, dosc  legendarny zreszta, typ babuszek: filigranowych oraz
     drobnych, milych, kochanych, ktore  wloza  cale serce w przygotowanie
     ci podwieczorku, zacerowaniu  dziur w  odziezy, poglaszcza po glowie,
     opowiedza  bajke  i  odgonia  wszelkie  troski.   Takie  pomarszczone
     serduszka do przykladania  do rany - przynajmniej do momentu gdy taka
     babulenka dobedzie spod koszyka  z wloczka swojego ogromnego bastarda
     lub topora i jednym  profesjonalnym  cieciem  pozbawi cie  glowy oraz
     wszelkich zludzen co do  stereotypu nestora  i pojecia "pogodna zlota
     jesien zycia". Owa poczciwinka bez watpienia potem pociagnie duzy lyk
     spirytusu lub czegos jeszcze mocniejszego  na skolatane nerwy, moze i
     nawet  beknie,  ale  zaraz  potem  sie  zmiarkuje  zazenowana  swoimi
     manierami, zaskoczona swoja niegrzeczna postawa na stare lata. Jezeli
     uwazacie ze powyzszy opis jest fikcja literacka i fantazja autorki to
     najprawdopodbniej   nie  poznaliscie  jeszcze  nestorki  Zgromadzenia
     Halflinskiego, ukochanej Cioteczki, dobrego ducha Smajala i postrachu
     wszelkiej masci najezdzcow  i kryminalistow, ktorzy chyba na ostatnim
     miejscu stawiaja chec poczucia pulchnych palcow szczypiacych policzek
     z lagodnym (i zlowrozebnym) glosem  Deli karcacym "ti ti ti". W sumie
     od  powyzszego  wizerunku  tak naprawde rozni ja jedynie brak drobnej
     czy filigranowej postury, ale zapewniam was, ze reszta nie odbiega za
     bardzo od tego opisu.

     Teraz to ja jestem madra, ale gdy umawialam sie z Deli na wywiad, nie
     mialam zbyt wielkiego pojecia o wszystkich aspektach cioteczkowatosci
     i troche naiwnie, na wlasna zgube  postrzegalam ja w kategoriach mile
     spedzonego czasu w fotelu, okryta pledem  i zajadajaca sie  (kolejnym
     prawdopodobnie) deserem  w dlugi zimowy wieczor. A jako ze sama lubie
     dokladnie  to samo, uznalam ze czeka mnie  wreszcie nalezny mi latwy,
     mily i beztroski wywiad, z dala od zawieruch wojennych, przerazajacych
     opowiesci o krwi, ogniu i smierci.

     Skoro jednak w tej chwili juz zapowiedzialam wam  co was czeka na tej
     i nastepnej stronie, to nie pozostaje mi juz nic innego, jak zostawic
     was z lektura oraz moim uroczystym przyrzeczeniem ze dwa razy pomysle
     nim dam sie zaprosic chocby nawet na wieczorek poetycki u Cioteczki.

     Jako ze Cioteczka sama w sobie jest powazana matrona w Zgromadzeniu i
     dosc znana na swiecie, zadbalam o swoj wizerunek u lokalnego krawca i
     ze  spiewem na ustach, nieswiadoma tego co mnie czeka, omijajac zaspy
     sniezne przybylam do ciastkarni, gdzie Deli juz czekala. A tam...

                                  -==-

      Ala (radosnie): Cioteczka Deli!

     Deli: Kochanienka klepnie sobie. Pewnie lecialas z daleka!

      Ala: Od krawca!

     Deli: A to czasem bywa niezla wyprawa.

      Ala: Swiat  nie tylko  jest gotowy  na historie Cioteczki, ale wrecz
           sie nie moze doczekac, w kazdym razie ja.

     Deli (mrugajac wesolo):  Oby  pozniej  z Nuln  do Krainki  stosy  nie
           zaplonely.

      Ala: Czy Cioteczka...  w ogole to moge tak mowic? Wiem, ze Halflingi
           tak mawiaja.

     Deli: Ty tez mozesz.

     Dobywam noza i  wlasnego olowka, aby naostrzyc go  przed rozpoczeciem
     pracy. Deli chrzaka niepewnie i oddycha z ulga, kiedy ostatecznie sie
     przekonuje, ze na tym koncza sie moje intencje z ostrzem w dloni.

     Deli: A juz mialam po mlot siegac...  bo wyobraz sobie, raz widzialam
           takiego kuglarza co robil sztuczke ze znikajacym olowkiem.

      Ala (z zaskoczeniem): I mlotem?

     Deli: Raczej stolikiem. O, na ten przyklad, tak jak my sobie siedzimy
           (Deli wstaje) - ty siedzisz, ja jestem kuglarzem. Przyloz prosze
           oloweczek do blatu, szpicem do gory.

     Z nadzieja na to, ze moj sluzbowy olowek  nie zniknie  na zawsze i ze
     pozniej go odzyskam, wykonuje polecenie, w zamian za co czuje calkiem
     mocny ciociny chwyt ktory gwaltownie zbliza ma twarz ku nadstawionemu
     olowkowi. Nim ulegam przerazeniu Deli mnie puszcza.

     Deli: Tyle, ze w sztuczce powinnas glowa o blat uderzyc.  A oloweczek
           powinien zniknac w oczodole.

     Zerkam  z niedowierzaniem  na Deli, cioteczke, nestorke halflinskiego
     halflinskiego  ludu,  o  babcinym  sercu  i  z rozczulajacym  zwrotem
     "Kochanienka"... zdebiala milkne na kilka chwil, az w koncu do zywych
     wyrywa mnie jej triumfalne "ta da!".

     Deli: Takie tam jarmarczne kuglarstwo.

      Ala: O ja cie! I tak sobie tu robicie, w Zgromadzeniu?

     Deli: To  raczej  z czasow  kompanijnych.  Nie widzialas  tam zadnego
           jednookiego?

     Robi mi sie slabo. Nie wiem, nie widzialam. Chyba. Jezeli teraz sobie
     przypomne, ze tak, to  na pewno zemdleje  od skojarzenia  w wyobrazni
     faktow! O! O, prosze, juz mam mroczki przed oczami...

      Ala (wymijajaco): Moglam widziec!

     I za chwile:

      Ala: Nie wierze!

     Deli chichocze lekko.

     Deli: A to moze Zeep by wiedzial.

      Ala: No  dobrze, prosze Cioteczki. Czyli zaczynamy od podziekowan za
           wciaz dwoje oczu!

     Deli: To lata doswiadczenia, Kochanienka.

      Ala: Takiego wstepu do wywiadu nie mialam!

     Deli: Zapakuje ci pozniej na droge kopie miniaturowa obrazu na ktorym
           jestem,  a ktory wisi  w naszym smajalu.  Moze da sie go gdzies
           dodrukowac.  [I rzeczywiscie, portret mlodej Deli znajdziecie w
           dalszej czesci tego wywiadu - przyp. Red.]

      Ala: No ja jestem za! Powiesilabym chociazby w Redakcji!

     Deli (ze smutkiem): Troszke to z czasow mlodosci, ale...

      Ala: Co z tego, ze z mlodosci, zawsze mozna domalowac brzuszek.

     Deli: Brzuszek juz tam jest.

      Ala: To dlaczego z takim smutkiem Cioteczka mowi ze z mlodosci?

     Deli: A bo to wiesz, mlodsza bylam, pelna wigoru, bardziej ruda.

      Ala: A teraz jak wino, niepowtarzalna!

     Deli (z wrednym usmiechem): Moze i nie tak zlosliwa.

     Zerkam na Deli - zlosliwe usposobienie, najpewniej hodowane latami na
     nawozie jakim  jest bogate  doswiadczenie zyciowe, przebija  z kazdym
     blyskiem w jej oczach, nie wspominajac juz o emocjach, jakie juz byly
     moim udzialem kilkadziescia linijek wyzej.

      Ala (pospiesznie): Pewnie, ze nie! Poznalam  po sztuczce kuglarskiej
           ze w ogole nie. Ile rudych by takimi chcialo byc w przyszlosci!

     Deli: A z rudymi to dawno nie rozmawialam.  Ale tak jest, jak widzisz
           przemijanie swiata. Gdzie zostaje sie samej bo wszyscy, ktorych
           imiona znalas gdzies przepadaja. Dlatego sie robie taka wlasnie
           wrednie paskudna, by nie zwariowac do cna. (po chwili) Chociaz,
           niektorzy twierdza, ze to juz sie stalo.

      Ala: Nowe pokolenie to nie to samo?

     Deli: Niewiele z mlodego pokolenia  w Kraince sie osiedla. Swiat kusi
           ich  pedem  i mamona.  A u nas  to czasem  trzeba i  w kapciach
           posiedziec przy kominku.

     Wlasnie  w tym  momencie  Deli  pojekuje, co  wyrywa mnie  z blogiego
     zasluchania i wizji siedzenia w kapciach przed kominkiem.

      Ala (z niepokojem): Ojej, co sie stalo?

     Deli: A chyba dopuscilam sie strasznego czegos! Dopadl mnie!

     Spogladam  szerokimi oczyma  na Deli, bezradnie probujac doszukac sie
     podpowiedzi co moge zrobic.

     Deli krzyczy ku mnie: O nie! To ty!

     Siedze  zdebiala, nadal  nie wiedzac  jak zareagowac.  Kompletnie sie
     tego  nie  spodziewalam.  Rozgladam  sie  plochliwie,  po  czesci  w
     poszukiwaniu  niewygodnych  swiadkow tej sceny. Tymczasem Deli dobywa
     malej beczulki z ktorej pociaga lyk zawartosci. Zapach spirytusu jaki
     mnie  przy tym  uderza jest  tak mocny, ze  do konca wywiadu, zarowno
     tego, jak  i pozniejszego, z Wielce Niesytymi, zapomnialam o katarze,
     ktory to meczyl mnie od wczoraj.

     Deli: Och, przepadnij kacu morderco.

     Siedze zastanawiajac sie co powiedziec, ale ostatecznie decyduje sie
     milczec. Swiat wokol mnie ponownie nabiera barw, dzwiekow i zapachow,
     w miare jak zaslona zgrozy ostatecznie ustepuje.

     Deli (jak gdyby  nigdy nic):  Bo wyobraz sobie  Kochanienka, ze musze
           juz czysty spirytusik na swoje przypadlosci pic. Nic innego nie
           koi rozkolatanego serca!

      Ala: Zeby... nie zwariowac?

     Deli: No jakbys siedziala w mojej glowie.

      Ala: Nie chcialabym sie tam rozpychac z kacem morderca...

     Deli: Akurat  ciebie tam  jeszcze upchnelam.  I teraz juz  nie ma tam
           miejsca.  A co do  mlodych, to  oni tez maja  prawo  do wlasnej
           drogi, a ich sciezki nie musza byc te same, ktore ja deptalam.

     Slucham z mimowolnym zadowoleniem.  Ciesze sie ze Kraina Zgromadzenia
     bedzie dalej slynac  ze sielanki i dobrej kuchni, a nie z wylupywania
     oczu.

     Deli: ...tylko  czasem  smutno  Fredkowi, Petuni, Boikowi i kunie jak
           nie ma kto ich rozmowa zajac albo wytarmosic za futerko.

     Resztkami poczytalnosci probuje wychwycic... moment, co?

     Deli: Oczywiscie, co do futerka to o kunie mowa.

      Ala (z zaciekawieniem): Zgromadzenie ma wlasna kune? Udomowiona?

     Deli potwierdza.

     Deli: Filuterna bestia!

      Ala: Cos podobnego!

     Deli: Od  kiedy pamietam  to kuny  bronia  naszego  spichlerza  przed
           szkodnikami.  A ze wsrod nas sa znamienici  szczurolapowie to i
           naturalne, ze kune mamy.

      Ala: A kto broni przed kunami?

     Deli: Przed kuna to nas trzeba bronic, zeby nas  nie zalaskotala. Ale
           to jakos dajemy rade, plaszcz grubszy, szalik i juz lepiej.

      Ala: Wymyslne!  Nie  wiedzialam, ze macie  udomowiona kune! I pewnie
           mnostwo czytelnikow takze nie!

     Deli: A wlasnie!

     Jak  przystalo  na troskliwa  halflinska  cioteczke,  Deli wyciaga ze
     swojego  plecaka  czarny  plaszcz  i pasujacy  do niego  cylindryczny
     posepny kapelusz oraz futerko z norek, ktore mi wrecza wraz z milym w
     dotyku cieplym szalikiem. Na fakt, ze futro jest o wiele rozmiarow za
     male  na mnie,  Deli  wydaje sie  w ogole  nie  zwracac  uwagi.  Sama
     zaklada na siebie swoje czarne odzienie nadajace jej, przyznacie moze
     sami oczami wyobrazni, nieco bardziej... uch, ciocinego charakteru.

     Deli: Myslalam, ze przed smajalem siadziemy na laweczce a teraz zima!

      Ala: Dlatego sie ubralam nalezycie!

     Deli: Wolalam byc gotowa na rozne scenariusze.

     Wprawdzie sama mam  na sobie zimowa odziez, szalik i rekawiczki, ale,
     by nie narazac sie na kolejne sztuczki  kuglarskie, pozbywam sie swej
     peleryny, probujac  z dobra mina  do zlej gry otulic sie  przykrotkim
     futrem. Juz po chwili wracamy do wlasciwego tematu.

     Deli: W sumie  naszkicowac  kune  tez moge  i podeslac jako dodatkowy
           obrazeczek  do  Periodicusa.  Moze  w koncu  bedzie  wydanie do
           ogladania bardziej niz czytania.

      Ala: Wspaniale, obrazki sa zawsze mile widziane!

     Deli: Bo mi to juz latwiej sie ilustracje oglada.

      Ala: Dlaczego? Problemy z czytaniem? Kiedys literki byly wieksze?

     Deli: Moze wzrok juz nie ten.

     Milosnikow kun, obrazkow oraz podzielajacych zamilowanie Cioteczki do
     ogladania ilustracji  w Periodicusie, zapewne  zainteresuje wizerunek
     maskotki Zgromadzenia Halflinskiego. Wklejamy!

     +-------------------------------------------------------------------+
     |                                                                   |
     | Wesola,  brazowa  kuna  wszedzie  usiluje  wcisnac  swoj  rozowy, |
     | ciekawski nosek.  Zywiolowo myszkuje  po wszystkich zakamarkach i |
     | jest wiecznie  skora do zabawy.  Zwierzatko radosnie  biega wokol |
     | przechodzacych  albo wdrapuje sie  na wysoki mebel  i warczy  jak |
     | straszliwy drapiezca strzegacy  matecznika. Mimo swojego wesolego |
     | usposobienia, kuna  nie  pozwala  zadnej myszy  nawet  pomyslec o |
     | zamieszkaniu w Zgromadzeniu.                                      |
     |                                                                   |
     +-------------------------------------------------------------------+

      Ala: Prosze Cioteczki! To ja mam pytanie, jak to sie stalo, ze swiat
           ma taka fajna Cioteczke...  to znaczy,  chcialam  zapytac, moze
           nie  tyle jak  to  sie  stalo, ale  gdzie  to  sie stalo?  Skad
           Cioteczka wlasciwie pochodzi, z Krainy Zgromadzenia?

     Deli chrzaka lekko i zaczyna jak mowic jakby opowiadala bajke.

     Deli: Na poczatku  byli sobie  Bloom Shergison  i Rebeka Dainty. No i
           mieli sie ku sobie. Tatko byl wysmienitym szczurolapem.  Czesto
           tez wyprawial sie do Tilei. Po powrocie, zanim do mamy to szedl
           do dziadka, gdzie wraz ze starszyzna cosik dyskutowali do pozna.
           Dziwne, ze na trzezwo rozmawiali,  bo nigdy nawet wina nie bylo
           czuc  od tatka!  No i jak juz  pokonczyli  obrady  to szedl sie
           witac z mamcia!  Zamykali sie  w pokoju no i (Deli usmiecha sie
           wstydliwie) nie wiem co tam wyprawiali.

      Ala: Kto by to wiedzial...

     Deli: No i po takich rozmowach sie i ja pojawilam na swiecie! Czary!

      Ala: A gdzie to bylo, w Tilei wlasnie?

     Deli: W Kraince!  Drugi smajal na lewo  od sadu, od tego z drzewami a
           nie z sedziami.

      Ala: To Cioteczka prawie cale zycie spedzila w Kraince?

     Deli: Prawde mowiac dopiero na starosc osiadlam w Kraince na powrot.
           Po prawdzie to mam, albo moze juz mialam, zylke awanturnicza.

      Ala: A jak  Cioteczce dziecinstwo  minelo?  Jaka byla Kraina i swiat
           kiedys,  oczami  malej  zl...  niezlosliwej  halflinki?  Bywala
           Cioteczka zlosliwa gdy byla mala?

     Deli drapie sie w nos.

     Deli: Psotna raczej.

      Ala: A co do  pytania jak  Cioteczce  dziecinstwo minelo?  Jaka byla
           Kraina i swiat kiedys?

     Deli: A za  berbecia, jak tatko wracal  z wedrowek i szedl obradowac,
           to mnie wyganial  ze smajala,  zebym  za szczurami ganiala i je
           przepedzala!  A jak!  Do tej pory  zadnemu  nie przepuszcze, bo
           nie moze tak byc, zeby nam w zbozu paskudzily.

      Ala: Miala Cioteczka sukcesy w tym przeganianiu?

     Deli pstryka lekko palcami.

     Deli: To oczywiste! Jednak  mamcia  zawsze  mnie  potrafila  zdybac i
           zagonic do inszej roboty. (Deli wzdycha z rozrzewnieniem)  A to
           chrustu  natargac,  blache  od  ciastek  wyszorowac...  Maluchy
           pokolysac do snu...

      Ala: Cioteczka miala rodzenstwo? Byla najstarsza z rodzenstwa?

     Deli: Owszem,  mialam rodzenstwo.  A raczej mam, bo uchowaj  Merrilu,
           oboje zyja i maja sie dobrze.

      Ala: Oboje, czyli brat i siostra?

     Deli: Siostrzyczka  Flamora ma  na imie, a brat - Cytrus.  Wszyscysmy
           rudzi i piegowaci.  No i wtedy Krainka tetnila bardziej zyciem.
           Albo  moze mi sie tak tylko  wydawalo,  bo  po prawdzie  sama w 
           swiat  ruszylam  szczescia  szukac.  Albo  i zabijac nude. No i 
           wlasnie!  Po roznych  perypetiach zaciagnelam  sie  do najemnej
           Kompanii Czarnego Gryfa.  Tak sobie  koncypowalam - naucze  sie
           robic jakim orezem, to i szczury bede ganiac skuteczniej.

      Ala: A  jeszcze,  w  ramach   proby   wycisniecia  jak  najwiecej  z
           poprzedniego epizodu:  jakies  ciekawostki?  Pierwszy ugotowany
           posilek, albo nauka przepisow w szkolce? Moze milostki, ciastko
           oswiadczynowe?  Albo  inne  kroki  juz  w  doroslosci?  Decyzje
           zawodowe? Czy zaciagniecie sie to bylo takie plynne przejscie w
           Cioteczki zyciu w nowy etap?

     Deli drapie sie w nos.

     Deli: Pamietam  tak naprawde sekretny przepis na nalesniki ktory mama
           dostala od babci Birminii.

     Zachwycam sie Deli i oblizuje sie bezwiednie naraz.

      Ala (naiwnie): Mozemy prosic?

     Deli: No, to jest  tajny  przepis.  Tajemniczo  TAJEMNY.  Taki bardzo
           mocno.  (Deli  pstryka  lekko  palcami) O  juz  go  zapomnialam
           wlasnie!

      Ala: Nieee!

     Deli: A co do milostek  to chyba  za bardzo  zadziorna bylam bo jakos 
           nikt sie nie odwazyl ciasteczkiem sie oswiadczyc...

      Ala: A czy Halflingi zawsze maja  jakies tajemne przepisy?  To czesc
            kultury, obyczajow? Statusu?

     Deli: A owszem,  tajemne skladniki i przepisy to czesc naszej kultury
           i stylu zycia! Inaczej to kazden jeden moglby przyrzadzac takie
           zacne jedzonko! Ale zawsze przewage na rynku daja tajemnice.

     I tu Deli mruga do mnie porozumiewawczo.

      Ala: No tak.  No  to  Kompania!  Co  to  za  perypetie,  po  ktorych
            Cioteczka sie zaciagnela.

     Deli: Jak mowilam, chcialam sie nauczyc lepiej  palka lomotac czerepy
           szczurow.  Bo to  Kochanienka  sama  rozumiesz, wojskowy fach w
           garsci  zawzdy lepszy  niz  zwyklego  awanturnika i obwiesia. A
           moze nie rozumiesz, na szczescie (Deli mruga wesolo).

      Ala: Chyba do tej pory nikt mi tego wczesniej nie podpowiedzial.

     Deli: Tam tez razem z Zeepem sluzylam.

      Ala: Nie byl jeszcze dowodca?

     Deli: Razem na szmacie bylismy.

      Ala: Naprawde?

     Deli: To  znaczy... (Deli  chrzaka  znaczaco)  na okresie  rekruckim.
           Szare chusty  rekrutow dumnie  nosilismy.  Pamietam jak jeszcze
           Zeep na partyzane kijek wolal i trzymal ze zlej strony.

      Ala: Latryny byly wypolerowane?

     Deli chrzaka lekko i potwierdza.

      Ala: Nie  planowalam  tego, ale  wydaje mi sie,  ze nie ma chyba juz
           wzmianki o Kompanii  w "Rozkladowce" bez tej pamietnej przygody
           z upiorem. Czy Cioteczka brala w tym udzial?  

     Deli wydaje z siebie dlugie hmmmmm...

     Deli: A to ja akuratnie tej historii nie pamietam...

     Opowiadam  Deli dzieje wielkiej  ucieczki Najemnikow przed upiorem, z
     finalem  w latrynie - zeby juz nie wywolywac upiora z lasu, tutaj nie
     przytaczamy  historii,  mozecie  sie  z nia  zapoznac  w  archiwalnym
     wywiadzie  z Kapitanem Zeepem.  Tymczasem Deli slucha mnie z uwaga, a
     nastepnie mlaska wesolo i...

     Deli: A to akuratnie tego nie pamietam za bardzo. Biedny upior.

      Ala: Chyba Kapitan niewiele weselszy...

     Deli: Blada rzyc  Amithiela mogla  przestraszyc pewnikiem  niejednego
           upiora. Ale ja tego nie mowilam.

      Ala (klamliwie): Dobrze, tego nie bedziemy zapisywac.

     Deli chichocze radosnie.

     Deli: Mozemy na Zeepa to zwalic.

      Ala (z  nadzieja):  A  jakies  ciekawostki  o  dzisiejszych  znanych
           weteranach z tamtych czasow?

     Deli: Tak  naprawde  z tych  co zyja  to  chyba  tylko  Zeepa  znasz,
           Kochanienka.  No,  mozesz  tez  znac  Vorida.  (po  chwili)
           A wiedzialas, ze przeszlam  cala  sciezke zawodowa w Kompaniji?
           Od rekruta az do kapitana wlacznie?

      Ala (z zaskoczeniem):   Do  Pulk...  do  Kapitana?!  Cioteczka  byla
           Kapitanem?

     Deli (potwierdzajac): To byly czasy, gdy kapitanowie padali jak muchy
           na choroby Niesmiertelnych.

      Ala: Wspaniale,  jak  na wylacznie  praktyke  walki  ze  szczurami w
           spichlerzu!

     Deli (chichoczac wrednie): A ja, ze swoja przyzwoitoscia i zaradnoscia
           najlepiej sie nadawalam!

      Ala: Jak Cioteczka wspomina  Kompanie z punktu widzenia Najemnika, a
           jak z punktu widzenia dowodcy?

     Deli: Nie  wiem  na ile znasz specyfike  oddzialow Gryfa. Czy tak nie
           za bardzo?

      Ala: Tyle  co  z  poprzednich  wywiadow.  Przyjmijmy,  ze  niewiele,
           podobnie jak  nie wszyscy  nasi  czytelnicy  znaja. (po chwili)
           O! Na przyklad pija i kaza pic abstynentkom duzo wodki.

     Deli: A do tego tez wrocimy.

      Ala (z obawa): Ale nie w praktyce?

     Deli: A to wiesz Kochanienka, nie bez kozery beczke ze soba nosze.

     Milcze w  wyrazie zgrozy, nie wiedzac co powiedziec. Ta praca to mnie
     kiedys wykonczy...

     Deli: Ale wracajac  do tematu.  Byly  blekitne chusty, czyli Cruentis
           Fatum.  I zolte  - Alae  Mortis.  Jeszcze  gdzies  tam  resztki
           oddzialu  czerwonego,  Dies Irae byly ale tak naprawde niewielu
           ich podowczas bylo. Moze teraz tak. I zgadnie Kochanienka gdzie
           chcialam sie dostac?

      Ala: Do Dies Irae, bo najmniejsza konkurencja do awansowania?

     Deli chrzaka i kreci glowa w gescie zazenowania.

      Ala: Do Alae Mortis, bo Cioteczka mowila, ze sluzyla z Zeepem!

     Deli: Ale nie  przez Zeepa.  Alae Mortis, czyli  po naszemu  Skrzydla
           Smierci, to byl zwiad Kompanii.  Tam brali tylko najlepszych. I
           najlepsze. Nie wiem jak sie tam Zeep w sumie dostal.

     Deli  lapie sie  obiema  rekami  za swoj cudowny  brzuszek  i wybucha
     donosnym, radosnym smiechem.

     Deli: Cruentis Fatum, czyli  po naszemu Okrutny Los, to takie troszke
           bylo mieso armatnie - jakbysmy jakie armaty mieli.  A Dies Irae
           czyli  Dzien Sadu,  to  byl  oddzial  stracencow.  I wtedy Alae
           Mortis bylo  pod dowodztwem  porucznika  Uthera. Nie oszczedzal
           nas w probach, oj nie.  Teraz to moze juz  malo kto  w Kompanii
           pamieta o poczatkach.  A Zeep juz tez najmlodszy nie jest. No i
           jako  ze zamilowanie  do porzadku  mialam  od zawsze, zwlaszcza
           czynionego  innymi niz  moje  dlonmi,  to i  latwiej mi bylo na
           sierzanta awansowac.  No i Kochanienka  takie to  byly zabawy z
           rekrutami, ze  robili  pompki  na placu zaraz  po  najwiekszych 
           ulewach.  Nawet nie wiesz  jak smiesznie  wygladali z blotem we
           wlosach!  A pozniej  jak kleli  pod  nosem  jak sie  musieli do
           porzadku doprowadzic...

     Deli ponownie lapie sie obiema rekami za brzuszek  w wybuchu smiechu,
     a ja notuje jej slowa  ze zgroza - sama bym klnela gdybym byla cala z
     blota. Oczywiscie gdybym jeszcze byla w stanie cos wysapac, wiadomo.

     Deli: Ale to sprawdzalo  charakter  niezawodnie.  Ile jestes w stanie
           za grosz zloty wycierpiec.

      Ala: O ja cie...  no wlasnie,  Kapitan Ataman  (bohater  poprzedniej
           "Rozkladowki" - przyp. Red.) tez  podkreslal te zalete cwiczen.
           Kto by pomyslal, ze przeprowadze wywiad juz z trzecim Kapitanem
           Kompanii!

     Deli (usmiechajac  sie  lekko):   I  zarazem  pierwszym  porucznikiem 
           Semper Fidelis.  Bo nie  bez kozery  pytalam czy znasz  Vorida. 
           Semper Fidelis to  po naszemu  Zawsze  Wierni.  Jak przekazalam
           dowodztwo nad Kompania  Voridowi Zagbarowi, to wlasnie dla mnie
           ten oddzial  utworzyl.  Dla tych, co zawsze wierni  kapitanowi.
           Taka troche jego gwardia.  No i biale chusty,  rzecz jasna. Ale
           i na mnie  nadszedl czas  na emeryture  i Kapitan Vorid zwolnil
           mnie od kontraktu.  (Deli mlaska ciezko)  No i z tym sie wiaze
           troszke bolesna historia.

      Ala: A jeszcze... czy byly jakies znaczace bitwy, wielkie manewry?

     Deli: Bunt  w  Kompanii,   czeste   najazdy   kultystow,  interwencja
            Niesmiertelnych jak chcielismy spalic Zakon?

      Ala: O, o, o, takie cos?

     Deli: Ale mowilam - nie chce zeby stosy zaczely plonac.

      Ala (potulnie): No dobrze.  Ciesze sie,  ze Cioteczka  wyszla z tego
            wszystkiego z calym brzuszkiem!

     Deli: Pamietam  do dzis jak Zakonni wespol z Berserkerami i Zabojcami
           Trolli   pladrowali   nasz   garnizon.   Jak   Niesmiertelni
           interweniowali  gdy  wraz z  Kultystami chcielismy spalic zamek
           zakonny.  Wtedy  mieszkancy  Kreutzhoffen  i Weilebergu  bardzo
           mocno  narzekali  na polityke  Kompanii. Wspomniec  wystarczy o
           pozniejszych   konszachtach  kapitana   Hathaldira  z  Mistrzem
           Zakonu  Aubreyem,  gdzie chyba  byl to jeden  doppleganger - az
           Niesmiertelni  musieli  przeciac  ow  wezel!  I gdzies wtedy mi
           przypadlo do dowodzenia  Kompanija,  Kapitan  Helkan  w me rece
           zlozyl dowodztwo, zaraz przed swoja egzekucja.  A zaproszono go
           tam, gdzie od gilotyny sie nie wracalo... A wyobraz sobie teraz
           oddzial  sfrustrowanych  najemnikow,  ktorych  dowodca  zostaje
           halflinka...

      Ala: Strach przechodzic kolo garnizonu gdy byliscie glodni?

     Deli: Raczej  strach  bylo  mi  zasypiac  bo nie  wiedzialam  czy kto
           mieczem lba nie urznie.

      Ala: Burzliwe czasy!

     Deli: Wiec zatem  Hathaldir  naprawde byl,  mimo  swego  okulawienia,
           straszny  w boju.  Taki co  smierci plul  w twarz i tarmosil za
           kudly  diabla.  Taki dowodca, co ci mowi - maszeruj lub gin - i
           ma  naprawde  to  na  mysli.  Wiodl  nas  na  wiele  potyczek z
           kultystami, z niektorych  nawet wszyscy  zywi wracali. I w tych
           czasach pojawil sie w Zakonie  brat sluzebny Aubrey, ktory dosc
           szybko doszedl  do rangi Mistrza Zakonu.  Spisali tedy oni obaj
           kontrakt, ktory  tak naprawde  oddawal Kompanije  pod dowodztwo
           Zakonu, a Aubreyowi  oddawal dowodztwo  nad  oficerami, gdy nie
           bylo  w   okolicy  Hathaldira.  Tedy  koncypuje,  ze  to  jakis
           przemyslny  doppleganger byl.  Magia  musiala  byc tak  mocna i
           niepostrzezona  ze  az   Niesmiertelni  powiedzieli - dosyc.  I
           pewnego ranka nie bylo juz obu.  A wracajac do mojego rozstania
           z Kompanija...

      Ala: A jak to bylo  z ta przykra historia  z odchodzeniem  Cioteczki
           na emeryture?

     Deli: No wlasnie!

      Ala: Wlasnie!

     Deli: Kapitan  Vorid,  na odchodne, poprosil  bym zajrzala  w ruinach
           Wezendorfu  czy aby  zly  demon  w skrzyni  nie siedzi i aby  w
           lapach  kosa  srebrzysta  mu  nie lsni  i zeby  gonca  z listem
           poslac  co i jak.  Tedy  pobieglam  z garnizonu  do Krainki i z
           Krainki do ruin i w ruinach  pode skrzynie. I nawet oddechu nie
           zlapalam! Szarpnelam za wieko i...

      Spogladam na Deli z przejeciem.

     Deli: No  i  byl!  W  calej  swej  okazalosci!  Przebrzydly  demon  z
           przepiekna kosa!  No to ja w nogi! (Deli krzyczy)  On za mna! I
           ciach! I bach!

     Mimowolnie krzywie sie bolesnie na mysl o opisywanych wydarzeniach.

     Deli: Ostatni raz  dziabnal mnie smiertelnie  przed samym wodospadem.
           Do tej pory mnie  miedzy zebrami  boli i rwie  w deszczowe dni.
           Ale raport zlozylam.

      Ala: A  order,  ktory  Cioteczka ma,  to za to  wlasnie?  (Deli nosi
           czarno-zloty order imperialny)

     Deli (nieoczekiwanie): Najpierw deserek!

     Tu przerywamy  wywiad, by dopelnic  halflinskich formalnosci. Niezbyt
     czuje sie na silach i odwadze, by w Krainie Zgromadzenia powiedziec w
     samym  srodku  wywiadu  Cioteczce Deli, ze jakos dziwnie, ale nie mam
     jednak apetytu. Tymczasem juz po chwili:

     Deli: A order  to prawde  mowiac  za zaslugi  i mestwo!  I to  mozesz
           napisac.

      Ala: Cioteczka    to   umie   pogodzic   przerazajace   historie   z
           podwieczorkiem!

     Deli (chichoczac radosnie): Po to jeszcze zyje.


.  ,_,                                       koniec czesci pierwszej     ,_,  .
. (o,o)                                                                 (o,o) .
|./)_)                                                                   (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o

pr strone 2
Zatytulowano: Wywiad z Deli - czesc 2       

o-----------------------------------------------------------------------------o
|                                                                             |
|                        ...........     ............                         |
|                   ,..,'           ',.,'            ',..,                    |
|                 ,' ,'               :                ', ',                  |
|    _ \               |     |              |     /              |            |
|   |   |   _ \  _  /  |  /  | |  _` |   _` |   _ \  \ \  \   /  |  /   _` |  |
|   __ <   (   |   /     <    /  (   |  (   |  (   |  \ \  \ /     <   (   |  |
|  _| \_\ \___/  ___| _|\_\ _|  \__,_| \__,_| \___/    \_/\_/   _|\_\ \__,_|  |
.       ,' ,'.......................  :  ........................', ',        .
.     ,' ,'                         ',:,'                          ', ',      .
    ,'  '........................     '     .........................'  ',
     ''''''''''''''''''''''''''''':''''''':''''''''''''''''''''''''''''''
                                   '''''''

          czyli cykl wywiadow i nie tylko dla (niekoniecznie) cichych
                          wielbicieli i wielbicielek

                                  a na niej

                         D E L I   S H E R G I S O N

                                  -==-

                                 Czesc druga

     Wstepnie sterroryzowana cioteczkowymi wspomnieniami, rewidujaca swoje
     zdanie na temat emerytury najukochanszej nestorki w Zgromadzeniu, juz
     troche  zaczynam wpadac  w dylematy:  czy zalowac  swojego pomyslu na
     przeprowadzenie spokojnego wywiadu w sielskiej atmosferze, czy raczej
     docenic, ze macie przed soba wywiad barwny i pelen akcji. Ostatecznie
     to Cioteczka  osobiscie podjela ten drugi wybor, udowadniajac, ze nie
     powiedziala jeszcze ostatniego slowa w tym redakcyjnym dziele grozy:

                                  -==-

      Ala: I co Cioteczka porabiala po Kompanii?


     Deli: A  to  juz  wrocilam   do  Zgromadzenia,  zeby  sie szarogesic.
           Dochrapalam sie Niesytosci i sie zaczelo...

      Ala: Zgromadzenie   zmienilo  sie  jakos  w  miedzyczasie?   Bo  wie
           Cioteczka, mi Kraina  kojarzy sie  z takim  miejscem, co sie  w
           ogole nie zmienia.  Cisza, spokoj i dobre jedzenie  niezaleznie
           od wojen, klesk i glodu.

     Deli: No bylo nas mniej niz  podowczas jak sie  zaciagalam do Gryfow.
           Spiochow   chrapanie   to  byla   najdonioslejsza   muzyka   na
           korytarzu.   A  ja  to  powiem  Ci,  Kochanienka,  nie  cierpie
           spiochow. (Deli wzdryga sie)

      Ala: O! I jak sobie Cioteczka radzila ze spiochami?

     Deli: Opowiadal Ci ktos kiedys o Nocy Pustych Lozek?

      Ala: Nie opowiadal!

     Deli: A moze to i dobrze.  A zatem!  Tak jak  mowilam,  spiochow  nie
           znosze!  Ale takich spiochow,  co pozapadali  w straszny  sen i
           zbudzic sie  ich zadnymi  metodami  nie dalo.  Zadne czary  nie
           dzialaly! Mithryle  na medykow  nie  pomogly! Balam sie, ze owa
           straszna  choroba sie  moze przeniesc  na inszych,  do tej pory
           zdrowych.

     I wlasnie ten moment  wybralam sobie na to, by dopadly mnie wszystkie
     emocje po nieomal-wykluciu-mi-oka, zwizuwalizowanie  sobie tej  calej
     wojennej zawieruchy, pompek  w blocie i przerazajaco  ujmujacej osoby
     Cioteczki. Po prostu, pewne aspekty  opowiesci  z Krainy Zgromadzenia
     okazaly sie juz nie byc na moja glowe.

     Gdy sie juz ocknelam i spojrzalam w zatroskane oczy  pochylajacej sie
     nade  mna  Cioteczki  Deli,  wywiad  nasz  powoli  zaczal  wracac  na
     wlasciwe tory.

     Deli: A ja tutaj buduje napiecie...

     Z zazenowaniem, emanujac niemymi  przeprosinami, zbieram sie w sobie,
     zbierajac  olowek,  wspinajac  sie  z powrotem  na  fotel  i szukajac
     wlasciwego miejsca w redaktorskim notesie.

      Ala: Zarazilam sie choroba spiochow!  (i za chwile)  Tak, tak, jesli
           moge prosic o ponowa budowe napiecia...

     Deli: Zatem...  wzielam  sakiewke  z  mithrylami  i noz...  zalozylam
           rekawice  i rzeznicki  fartuch...  (Deli zerka na mnie czujnie,
           machajac nerwowo rekoma) Jestes jeszcze ze mna?

      Ala (blado): Ehe...

     Deli (jak gdyby nigdy nic): To budowac napiecie raz jeszcze?

      Ala: Jeszcze raz? To calkiem zemdleje!

     Deli (jak gdyby nigdy nic): Zawarlam pewna umowe z Mortimerem...
          (oberzysta z Krainy Zgromadzenia - przyp. Red.)

     Odurzona omdleniem slucham, dziwnie pelna zlych przeczuc...

     Deli: ...pozniej wzielam jednego  z pozostalych Niesytych i kazdego z
           tuzina spiochow...

     O, nie, mysle sobie, tylko nie to.  Oblewa mnie  zimny pot... co mnie
     podkusilo, zeby robic wywiad przemilymi halflinskimi ciotkami!?

     Deli: ...wynieslismy z lozeczkiem do wynajetej sali u Mortimera.

     Szeroko otwartymi oczyma spogladam na Deli w zdumieniu.

     Deli: Nigdy wczesniej  i nigdy pozniej  Zgromadzenie nie  pozbylo sie
           tuzina mieszkancow. (i tu z satysfakcja) Jednego wieczoru.

     Czekam  na wlasne omdlenie, na  nieszczescie  bezskuteczne. Tymczasem
     moj stan, bogata  wyobraznia i wrazliwosc nie robia na Deli wiekszego
     wrazenia.

     Deli (jak gdyby nigdy nic): ...dlatego mowimy o Nocy Pustych Lozek.

      Ala: Ten... slucham?

     Deli: Jak mowilam - nie lubie spiochow.

     Deli lapie sie rekami za swoj brzuszek  i wybucha donosnym i radosnym
     smiechem, ktory - byc moze  zgodzilibyscie  sie ze mna - powieksza me
     poczucie zgrozy. Bezskutecznie usliluje  wyobrazic sobie, co tez Deli
     robi z nozem, rzeznickim  fartuchem oraz tuzinem spiochow w wynajetej
     sali.

      Ala: A... aa... niech  zgadne,  w tym czasie  Mortimer serwowal moze
           dania miesne?

     Deli: Wciaz i caly czas.

     Gdzie te omdlenie i zamroczenie, kiedy jest potrzebne!?

      Ala: Znaczy  sie... to  nie  ten... ze  z  tym  nozem,  fartuchem, u
           Mortimera...  i  ze...  te  dania  miesne...?

     Deli: A mowilam o tajemniczych skladnikach, tak?

     Cioteczka  zanosi sie  smiechem,  wesolo zerkajac na swoj - a jakze -
     posepny szpiczasty kapelusz.

     Deli: I tylko jeden Kuzyn do nas powrocil po jakims czasie.

      Ala (bez zrozumienia): W jaki sposob?

     Deli: Normalnie,  ozdrowial.   Widac  izolacja  ma  swoje  plusy,  bo
           wiadomo - zeby  wrocic to  trzeba  odejsc.  Albo  jak  to mowil
           tatko do mamci - zeby  wyjac trzeba wlozyc najpierw!  Ale wciaz
           nie wiem do czego to bylo...

     Ja to juz  sama nie wiem, czy  zyczyc  wam  wszystkich  doswiadczenia
     takiej mieszaniny  emocji, ktora wlasnie stala sie moim udzialem, czy
     tez moze lepiej nie...

      Ala: Doczekalam momentu, w ktorym  po raz pierwszy w calych dziejach
           "Rozkladowki", nie chce drazyc zaczetego tematu!

     Deli gratuluje mi z uznaniem.

     Deli: Ciesze sie!

      Ala: Takie rzeczy tylko z Cioteczka Deli!

     Deli (mrugajac  wesolo):  Ale  jak  to  bedzie  brzmialo  na  stronie
           glownej!

      Ala (potwierdzajaco):  To bedzie  gwozdz numeru!  Boje sie tylko, ze
           tym   wywiadem   nie   przyciagniemy  chetnych   kandydatow  do
           Zgromadzenia.

     Deli: A to akuratnie sie okaze.  Za jakis czas zapomna czemu bylo tak
           glosno o Zgromadzeniu.

      Ala: Coz, oby!

     Deli: Beda tylko kojarzyli - Cioteczka Deli - Zgromadzenie - warto!

      Ala (slabo): Ja na pewno!

     Deli: Dlatego ja  miesnych  potraw  u  Mortimera  nie zamawiam. Tylko
           jesli juz to ciasteczka kupuje.

      Ala (z ulga): Ja wegetarianka jestem.

     Deli: Bardzo bezpieczne w dzisiejszych czasach.

      Ala: Cioteczko Deli!

     Deli: Tak, Kochanienka?

      Ala: Moze w takim razie  kilka slow  o samej Kraince  i Zgromadzeniu
           teraz.

     Deli kiwa glowa ochoczo.

      Ala: A po drodze  o Wielce Niesytych... choc ja wyznam, ze uwielbiam
           mowic: Wiecznie Glodnych.

     Deli: Ale to bedziesz pytac czy mam opowiadac?

      Ala: Juz, juz pytam Cioteczke.

     Deli oddycha z ulga.

      Ala: Czy   Wielce  Niesyta   to  jakas    godnosc   ceremonialna,  z
           przywilejami?   Na  przyklad   ma  jakies   oficjalne   funkcje
           polityczne?  Honory  w smajalu?  Czy  po  prostu  Halflinka jak
           kazda inna,  tyle ze,  nie  wiem,  sympatyczniejsza?  Czym taka
           Wielce Niesyta  rozni sie  od pozostalych  mieszkancow smajala,
           lub od przywodcow innych stowarzyszen?

     Deli: Wielce  Niesyci,  w teorii, to  najbardziej  szanowani badz lub
           oraz lubiani czlonkowie Zgromadzenia.

      Ala: Czyli  bardziej  funkcja  honorowa,   jak  glowa  rodziny,  niz
           polityczna?

     Deli: To oni  na swych barkach dzwigac maja Zgromadzenie i podejmowac
           w naszym  imieniu  rozne decyzje. To Niesyci  decyduja kto moze
           przestapic  progi Smajala, kto ma  z niego odejsc, kogo  lubimy
           bardziej, a kogo mniej.  Ale ja tak  po prawdzie to sie juz ich
           nie slucham.

     Brzuszek Deli trzesie w jej rekach od kolejnego wybuchu jej smiechu.

     Deli: To ciezka rola i malo kto moze jej godnie podolac.

      Ala: A na zewnatrz Zgromadzenia?

     Deli: Niesyci tez nas reprezentuja w swiecie.

      Ala: Wydaje sie, ze nie macie wiele problemow na swiecie.

     Deli: A prawde mowiac  to nie tyle, ze nie mamy problemow - co o nich
           glosno  nie  mowimy  i zalatwiamy  po swojemu.  Ale to  jak juz
           mowilam o tych stosach...

      Ala: No tak, to juz wiemy.  Cioteczka to w ogole rzuca  nowe swiatlo
           na lud halflinski.

     Deli: Bo to wiesz, Kochanienka, czesto  postrzegani jestesmy  jak nie
           do  konca  sprytne  maluchy,  sliniace  sie  na  widok  jadla i
           wciskajace  kazdemu ciasteczka.  I kiedy nam  to wygodne - to i
           owszem - ale nie zawsze i nie kazdemu.

      Ala: Ja tak lubie was postrzegac, bo uwazam to za urocze.

     Deli: No widzisz...

      Ala: Kazdy wie  ze samemu  latwiej  jest panowac niz  w trojke - jak
           wyglada podzial obowiazkow w Radzie?

     Deli: No to musialabys zapytac  obecna Rade. Teraz to tak wyglada, ze
           Orchis zajmuje sie  wszystkim,  Grushus niczym, a Nastilla cala
           reszta.

      Ala: A to nie sa stale podzialy? Zalezne sa od biezacego skladu?

     Deli: Do tego mamy roznego rodzaju funkcje. Czesnik na ten przyklad.

      Ala: Czesnik? Opowiedzialaby Cioteczka o funkcjach?

     Deli: Czesnik  to   taki  opiekun   skrzyni,  w  Kompaniji  to  bylby
           kwatermistrz.  Dbac ma  o to by  bylo co jesc, pic, na  grzbiet
           zalozyc i w reke chwycic.  Mamy  na ten  przyklad  Sowizdrzala,
           ktory czas umila  dowcipami i kawalami,  Milicjanta, co ma dbac
           o spokoj  w Kraince i okolicach, Opiekuna Dziatwy - by tych, co
           chca nasze  progi  przestapic  zachecac  bardziej  niz gonic...
           Ogrodnika, Zielarza, Skrybe tez...

      Ala: Duzo tego macie!

     Deli: Wiesz,  nie  w mnogosci  sila...  Niektorzy  chca  tylko dostac
           jakas  funkcje  bo inni maja.  A pozniej  to juz... (i  tu Deli
           macha reka z rezygnacja).

      Ala: Rozumiem.  A wiec  Zgromadzenie  ma jakies zbrojne ramie?  Jest
           wiecej milicjantow?

     Deli: No jest ich kilkunastu.  Ale jak ktoregos spotkasz na nogach to
           masz ode mnie tuzin ciastek.

      Ala: Poszukam!  Bede  mogla juz  Cioteczke zaliczyc  do milicjantow,
           ktorych bede szukala dla ciasteczek?

     Deli (pokazujac mi  jezyk):  Mnie  akuratnie  nie - bo ja  Czesnikiem
           jestem.  Czesnik jest  tylko jeden (mruga wesolo) i sama jestem
           zbrojnym swoim ramieniem [w dniu wywiadu Rosie jeszcze nie byla
           Czesnikiem, obecnie jest nim razem z Cioteczka - przyp. Red.].

      Ala: To teraz troszke o Cioteczce osobiscie!

     Deli, ku mojemu zaskoczeniu, rzuca sie  do panicznej ucieczki  glosno
     krzyczac  i komicznie  podskakujac,  jednak  po chwili  decyduje  sie
     pozostac na miejscu  i meznie stawic czola czekajacemu ja wyzwaniu...
     Coz, mila  odmiana  po moich lekach, jakich  bez watpienia  nabawilam
     sie w jej towarzystwie.  Tymczasem Deli,  pocieszana  przeze mnie, na
     powrot zasiada w swym fotelu.

     Deli: Wiedzialam, ze sie nie wykrece...

      Ala: Moze zaczniemy  od najbardziej drastycznych pytan, zeby miec je
           za soba poki Cioteczka nie uciekla!

     Deli kiwa glowa niepewnie.

      Ala: Otoz  nie ma  wywiadu,  w ktorym  nie pytam  o stan  cywilny, w
           nadziei  na uszczkniecie  nieco pikanterii.  Wiec gdy Cioteczka
           na przyklad wraca  po pracy  albo jedzeniu do smajalu, jest tam
           ktos, kto na nia czeka, jakis Wujek?

     Deli: Nie, na szczescie.

      Ala (zawiedziona): Jak to, na szczescie?

     Deli: Znam  dosc dobrze  kuzynow - dlatego  na szczescie.  Dla mnie i
           dla nich.

      Ala: Albo moze jakas dziatwa, taka jakby wlasna?

     Deli: A wyobraz sobie, ze tez nie.  Jakos sie nie zlozylo za mlodu, a
           teraz to juz bym nawet i nie chciala.

      Ala: Cioteczka to, zwlaszcza  teraz juz, mi sie kojarzy  z kims, kto
           jak wychodzi, na przyklad do obozu orczego niby  po malinki, to
           pozostawia  po sobie mnostwo rozgardiaszu, cial orkow i strzepy
           namiotow.  I  to wszystko  oczywiscie  niechcaco!  Jest to taki
           sposob Cioteczki na relaks na przyklad?

     Deli (potwierdzajac): I dokladnie to bedzie  na kopii mojego portretu
           - Deli podczas wypoczynku.

     Zapamietale kontynuujemy wywiad, ale w miedzyczasie mozecie osobiscie
     przyjrzec sie i podziwiac  wspomniany, wklejony portret mlodej Deli -
     specjalnie od Cioteczki dla was, tylko i wylacznie u nas!  Periodicus
     ostrzega: zakochiwanie sie i slanie listow  milosnych tylko na wlasne
     ryzyko!

     +-------------------------------------------------------------------+
     |                                                                   |
     | Dzieki dokladnym pociagnieciom pedzla malarzowi udalo sie uzyskac |
     | bardzo  realisytczny  wyglad  zarowno  osoby  znajdujacej sie  na |
     | obrazie jak i  otaczajacego  ja  krajobrazu:  na tle  olbrzymiego |
     | namiotu  z wejsciem, ktore okala zlote lamowanie, ulozona zostala |
     | olbrzymia sterta cial orkow.  Powykrzywiane  twarze, i pozbawione |
     | zycia  oczy  trupow  moga  przyprawiac  o gesia skorke.  Na samym |
     | szczycie  koszmarnego  pagorka siedzi  usmiechnieta,  pulchniutka |
     | halflinka - Deli Shergison.  Z wyraznym zadowoleniem macha wesolo |
     | noga mi jedzac przy tym spore ciastko z kremem. Piegi pokrywajace |
     | policzki  dodaja  jej uroku  i wzbudzaja  sympatie.  Twoja  uwage |
     | przykuwa miecz wystajacy ponad jej ramieniem. Wnioskujesz iz jego |
     | rozmiary  z pewnoscia  zostaly  przesadzone - przeciez, by wladac |
     | takim orezem trzebaby posiadac iscie legendarna sile!             |
     |                                                                   |
     +-------------------------------------------------------------------+

      Ala: A inne formy relaksu?  Jak Cioteczka lubi wypoczywac gdy juz sa
           malinki w spizarni?

     Deli: A to lubie  sobie sama  po dziwnych ostepach  lesnych i inszych
           takich wedrowac.

      Ala: A teraaaaz! Tradycyjna juz, mozna powiedziec, seria krociutkich
           pytan i odpowiedzi, ciociopoznawczych, mozna powiedziec. Mozemy
           zaczynac?

     Deli: A pewnie, Kochanienka.

      Ala: Cioteczki hobby?

     Deli (oblizujac sie powoli): Szukanie skarbow.

      Ala: Motto, maksyma zyciowa?

     Deli (zdecydowanie): Rob co uwazasz za sluszne, nie daj sie zlapac.

      Ala: Ulubione wartosci, zalety?

     Deli: Zaufanie, stalowe jaja... nerwy u niektorych, lapidarnosc.

      Ala: Osobisty idol, wzor do nasladowania?

     Deli (pewnie i stanowczo): Ja sama!

      Ala: O!  W zasadzie to sie  chyba nie dziwie!  No to teraz pytanie o
           najwieksze sukcesy Cioteczki!

     Czekam chwile na odpowiedz...

     Deli: Noc Pustych Lozek.

      Ala: A najwieksze porazki?

     Deli: Noc Pustych Lozek...

      Ala: Och, no to  moze  zmiana  tematu.  Cioteczka jest  zwiazana ze
           Starym Swiatem,  wiec teraz  pytanie  z dedykacja  dla tych po
           drugiej  stronie,  mianowicie:  najlepsze,  najpiekniejsze  w
           Ishtar?

     Deli: Ceny spirytusu pod Oxenfurtem.

      Ala (gdy juz przestalam sie smiac): Cioteczka mnie wciaz zaskakuje!
           Ulubione jadlo i napitek?

     Deli: Wyzej wspomniany spirytus i... kasza w smajalu.

      Ala: Najwazniejszy posilek w ciagu dnia?

     Deli: Ten, ktory bedzie zaraz.

      Ala: Gdyby Cioteczka  byla jakims sztuccem lub wyposazeniem kuchni,
           to co by to bylo?

     Deli: Widelec.

      Ala: A czemu?

     Deli: Widelec najlepiej przekluwa wzdete brzuchy i wydumane poczucia
           wlasnej wartosci.

     Kiwam z uznaniem.

      Ala: Co by Cioteczka powiedziala sobie samej z przeszlosci...

     Deli: "Jeszcze bedzie dobrze!"

      Ala: ...i z przyszlosci?

     Deli: "Alesmy ja naklamali, co?"

      Ala (gdy ponownie przestalam sie smiac): Gotowanie - zawsze wyzwanie
           czy zawsze rutyna?

     Deli: Rutyna.

      Ala: Wiekszy stres:  przyjecie gdzie jest  sie gosciem  i nie ma sie
           wplywu na przygotowania i menu, czy wywiad dla Periodicusa?

     Deli: O, wywiad dla Periodicusa, zdecydowanie.

      Ala: Kuchnia to dla mnie...

     Deli: ...zapachy z dziecinstwa i sprzatanie w terazniejszosci.

      Ala: Gdybym nie byla w Zgromadzeniu...

     Deli: ...to bym  mieszkala  w malutkim  smajalu,  zaraz  pod  lasem i
           strzelala z procy do kazdego na trakcie.

      Ala: Nigdy w zyciu bym...

     Deli: ...nie zarzekala sie, ze czegos nie zrobie.

      Ala: Najbardziej boje sie...

     Deli: ...bezradnosci.

      Ala: Najbardziej ciesze sie...

     Deli: ...z prezentow od Orchis.

      Ala: Kiedy jest mi smutno i zle...

     Deli: ...biore topor i orkow wycinam ile tylko chce!

     Klaszcze  z uznaniem,  coraz  bardziej  podobaja  mi  sie  odpowiedzi
     Cioteczki.

      Ala: Najlepsza impreza to taka...

     Deli: ...po ktorej nie musze sprzatac!

      Ala: A  teraz  odpowiadamy  imionami  konkretnych  osob!  Najwiekszy
           talent w kuchni?

     Deli: Rosie.

      Ala: Zawsze pierwszy do podjadania? Lub pierwsza oczywiscie.

     Deli: Grushus.

      Ala: Zawsze pierwszy lub pierwsza do alkoholu?

     Deli: Maltar!

      Ala: Najchudszy, najchudsza w Zgromadzeniu?  Kto bezwzglednie wymaga
           podkarmienia.

     Deli (zdecydowanie): Rosie.

      Ala: Najbardziej problematyczny, grymaszacy niejadek w Zgromadzeniu?

     Deli: Volhold.

      Ala: A najpopularniejszy, najpopularniejsza?

     Deli: Orchis.

      Ala: Najwieksza kariere w kuchni wroze...

     Deli: Rosie!

      Ala: Droga  Cioteczko Deli, juz wlasciwie konczymy, tylko tak juz na
           koniec, tradycyjnie:  czego  Cioteczce zyczyc  na kolejne lata,
           czy  Cioteczka  ma  jeszcze  jakies  plany,  marzenia,  cele do
           spelnienia?

     Deli: A, Kochanienka, zeby mnie korzonki nie bolaly, a jak juz umrzec
           - to we snie, zeby nie bolalo.

     Dretwieje nieco slyszac te wyznanie, ale juz po chwili otrzasam sie i:

      Ala: Jak Cioteczka na pewno wie, pod tym wywiadem wypowiedza sie dla
           niej rozne bliskie jej osoby. Co Cioteczka powiedzialaby im wraz
           z nominowaniem ich do tego zaszczytu?

     Deli: Wytypowalam  osoby,  ktore  wiedza  jak bylo  i jak jest  i mam
           nadzieje, ze nie beda  za bardzo  klamac!  Wiadomo przeciez, ze
           moja historia jest  bez skazy namniejszej i wcale, ale to wcale
           nie naduzywam alkoholu.

     Dobrze juz chyba, ze nasz  wywiad ma sie ku koncowi - brzuch boli mnie
     nie na zarty, gdy poddaje sie kolejnemu napadowi wesolosci.

      Ala: Aby juz pozbawic sie roli w naszym wywiadzie, oddaje Periodicusa
           w ciocine rece. Jest to dobry moment na pozdrowienia i moze pare
           slow od siebie dla czytelnikow?

     Deli: Pamietajcie, ze nie wszystko zloto co sie swieci i nie wszystko,
           co z podlogi sie podnosi jest zdatne do jedzenia.

      Ala: I na tym zakonczmy!

                                    -==-

    Tak wlasnie dobiegl kresu wywiad  z jedna z najslynniejszych Cioteczek
    na swiecie.  Z wypiekami  na bladej twarzy  i przygwozdzona  ciocinymi
    wspomnieniami zywie jednak nadzieje, ze wypowiedzi o niej rowniez beda
    - no wlasnie, juz sama nie wiem, czy moze jednak mniej drastyczne, czy
    wlasnie rownie poczytne!  Zreszta, najwazniejsze, ze obecni oraz dawni
    kompani Deli  nie zawiedli, o czym  mozecie  przekonac sie czytajac na
    jej temat co nastepuje:

                                    -==-


        _ \             _)            |      _)        | _)          
        __/ _ \ \ \  \ / |   -_)   _` | _  /  |   -_)  |  |          
       _| \___/  \_/\_/ _| \___| \__,_| ___| _| \___| _| _| _) _) _) 

     --------------------------------------------------------------------

                      * Z E E P   O L D E N H A L L E R *

        Towarzysz doli w Kompanii Gryfa, wspoltowarzysz na wszystkich
         szczeblach kariery, rowniez Kapitan Kompanii Czarnego Gryfa
[linia 560/695 - ENTER by przejsc dalej, q by przerwac, ? by uzyskac pomoc]

                                    -==-

                    Deli, Kapitan Kompanii - brzmi dumnie...
                I tak bylo za Jej czasow, dobrobyt jakich malo.
                  Jedzenia w Kompanii nigdy nie brakowalo...
                     Kociol obozowy po brzegi wypelniony
                     Nigdy na lekko zawsze cos chrupalo.
                     To udko, to nozka zawsze ze smakiem
                    Zawsze doprawione lubczykiem i makiem.

                  Wojak z Niej dzielny jak to halflinski rod
                      Tarcze nadstawi a pozniej brzuch.
                  Maczuga jej nie obca lecz i widelcem wlada
                       Kazdego wroga do piachu sklada.

                      Czasu to piekne lecz juz nie wroca
                        Kulka w smajalu kotley piecze.
                     Nie raz na trakcie spotkac sie idzie
                      Zawsze ciasteczkiem oslodzi zycie.

     --------------------------------------------------------------------

                       * M A L T A R   S H E R G I S O N *

            Jeden z nestorow Zgromadzenia Halflinskiego, wieloletni
         wspolmieszkaniec Smajala, jak i rowniez wspol-Wielce Niesyty.

                                    -==-

                       Stara, zlosliwa, stetryczala ale...
                 uzalezniajaca, pomocna, silna jak stado bawolow
                 choc podobniez uparta. Jednym slowem niezbedna.

     --------------------------------------------------------------------

                           * V O R I D   Z A G B A R *

       Towarzysz Deli w Kompanii Gryfa oraz jej nastepca na stanowisku
                        Kapitana Kompanii Czarnego Gryfa

                                    -==-

    Zamierzchle  to  juz  czasy,  gdy  wespol  z Deli  Shergison,  o ktora
    pytasz,  przygod  i  grosza  szukajac  sluzylismy  w Wolnej  Zacieznej
    Kompanii Czarnego Gryfa. Miejsce to doskonale ksztaltowalo charaktery,
    a dzieki umiejetnosciom  i wytrwalosci  mozna  bylo  szybko awansowac.
    Niektorzy  sposrod  zolnierzy  w Kompanii  wyszkolonych, powolanie swe
    odnalezli zasilajac Armie Wielkiej Szostki. Ale nie o tym.

    Jesli chodzi  o Shergison - barwne  to byly  czasy, spedzilismy troche
    czasu  walczac  bok  w  bok  -  na pewno  nie  narzekalismy  na  nude.
    Przypominam  sobie  historie, gdy  podczas  wojny  Kompanii  z Zakonem 
    Sigmara,  zasadzilismy sie  na wroga  nieopodal  traktu, a ona  udajac 
    ranna prosto w sidla naszego przyczajonego oddzialu wprowadzila trzech
    trzech zadowolonych z zycia zakonnikow. Powracali z wyprawy i objuczeni
    byli znacznie  lupami, lecz dali sie  zanecic wizja  latwego pokonania
    halflinki.  Gdy tylko ujrzeli reszte oddzialu, bylo juz za pozno - nie
    zdazyli sie  nawet wycofac.  Obici  zostali  do nieprzytomnosci - a my
    zabralismy pokazne lupy, co sprawilo, ze morale w Garnizonie bylo tego
    wieczora wyjatkowo wysokie.

    Po raz kolejny  Shergison  udowodnila  ze  mozna jej  powierzyc  nawet
    najbardziej  wymagajace  zadanie.  Tak  wtedy  jak  i dzisiaj  jest to
    cecha  wielce  pozadana  oraz niezmiernie  rzadka.  Z tego co znam jej
    pozniejsze dzieje  to potrafi  dac sobie rade  w kazdej  sytuacji, nie
    tylko jezeli chodzi o wojaczke. 

    Dlatego, z tego miejsca - Pamietaj Shergison  o czym raz rozmawialismy
    wiele lat temu: Jest jeszcze czas na odnalezienie wlasciwej Drogi.

     --------------------------------------------------------------------

                         * O R C H I S   L I V E T T *

      Przyjaciolka i wspolmieszkanka Deli ze Zgromadzenia Halflinskiego

                                    -==-

    Z Kuzynka Deli, zwana  przez wielu mieszkancow  Smajala pieszczotliwie
    "Ciotka", znamy sie  od wielu lat.  Dolaczyla  do Smajala  niedlugo po
    mnie i  od tego czasu  stala sie jego nieodlaczna  czescia. Przez lata
    sprawowala  funkcje  Wielce  Niesytej  (podejmujac  mniej  i  bardziej
    szalone   decyzje),   nawet   w  momentach,   kiedy   prawie  nikt  ze
    wspolzgromadzeniowcow sie  nie budzil.  Bardzo mi  bylo  szkoda  kiedy
    zrezygnowala  ze stolka  w Radzie -  akurat kiedy ja  na jednym z nich
    zasiadlam. Przypadek?!

    Moja relacje  z Deli moge  okreslic krotko:  nie skoczylabym  za nia w
    ogien.  Zamiast tego  polecialabym  po wiadra z woda zeby go zgasic, a
    potem poszlybysmy na nalesniki.

    Deli jest  halflinka, ktora  wie  czego chce i  nie waha  sie  do tego
    dazyc, nie  ogladajac  sie  na innych.  Czasem  prowadzi to  do spiec,
    jednak  z Deli  da  sie  racjonalnie  porozmawiac  i  wytlumaczyc,  ze
    oczywiscie   to  ona   ma  racje,   ale  warto  czasem  ustapic  mniej
    doswiadczonym zyciowo.

    O niektorych  mowi sie, ze  sa twardzi  na zewnatrz, ale  maja miekkie
    serce.  Nie  Deli.  Jej serce  to  nieprzenikniona  stal,  zapamietale
    pompujaca  krew  (i  oxenfurcki  spirytus)  do wszystkich  legendarnie
    poteznych miesni jej ciala. Jest do niego jednak specjalny kluczyk dla
    tych, na ktorych Deli zalezy.  I moge zdradzic  tajemnice, ze jest tam
    bardzo wygodnie.

    Deli zna  moja  slabosc do ciekawych przedmiotow  i czesto przywozi mi
    jakies  cudenka ze swoich podbojow. Wiele z  przedziwnych cacek, ktore
    zdobia moja polke nad lozkiem, jest wlasnie od niej.

    Uwielbiam jej  poczucie  humoru.  Na ogol  zastac ja mozna  zadumana i
    milczaca, ale kiedy nachodzi ja ochota  na figle,  nie sposob  sie nie
    usmiac  z jej  porannych  wierszykow  czy trafnych docinkow. Zwlaszcza
    kiedy dobierze sie razem  z Kuzynem Maltarem.  Nie wiem jakim cudem ta
    para nie stanela jeszcze na slubnym kobiercu.

    Gdyby  ktos  mi  za  mlodu   powiedzial,  ze  bede  przyjaznic  sie  z
    Shergisonka, uznalabym  to za przedni  zart. Zycie jednak, jak to ma w
    swoim przewrotnym  zwyczaju, postanowilo mi zgotowac  takiego psikusa.
    I bardzo mu jestem za to wdzieczna.

     --------------------------------------------------------------------

                                    -==-

    I to juz wszystko  w tym wywiadzie, pelnym  niespodziewanych przygod i
    zwrotow akcji.  Kazdemu i kazdej z was,  mieniacych sie poszukiwaczami
    przygod, zycze napotkania Jej na swej drodze - najlepiej jednak po tej
    samej stronie i zebyscie mieli  przy sobie  buklak spirytusu! A my sie
    widzimy w kolejnym wywiadzie. Do przeczytania, pa!

.  ,_,                                             ___,  |)  _           ,_,  .
. (o,o)                                           (-/_|  /  '_|         (o,o) .
|./)_)                                           ._/  |_/|_/(_|_,        (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o

pr strone 3
Zatytulowano: Karczmy Swiata                

o--------------------------------------------------------------------------o
|                                                                          |
|                            ____.........__H_                             |
|                         __/VVVV|VVVVVVV|VVVV\                            |
|                    _ ()/VV|:II:|II:::II|:II:|_ _ _                       |
|                   |-(()|--|:II:|II:A:II|:II:|-|-|-|                      |
.                   `'.'"^  ^` "^ "^|"|^'"' `^`-.^~'                       .
.    _      __    ___   __   ____  _      _                                .
    | |_/  / /\  | |_) / /`   / / | |\/| \ \_/
    |_| \ /_/--\ |_| \ \_\_, /_/_ |_|  |  |_|
                                       __   _       _    __   _____   __
                                      ( (` \ \    /| |  / /\   | |   / /\
                                      _)_)  \_\/\/ |_| /_/--\  |_|  /_/--\


     "POD KUCYKIEM", OXENFURT

     Znajduje sie  dzisiaj  na podgrodziu  miasta  Oxenfurt, gdzie  posrod
     chalup,  zagrod  i  licznych  warsztatow  miesci  sie  zajazd  bedacy
     przedmiotem zainteresowania dzisiejszych "Karczm Swiata". O ile mozna
     by sobie pomyslec, ze jest to  przybytek raczej pechowo umiejscowiony
     - poza murami miejskimi, z dala  od dekadenckich bywalcow studenckich
     karczm, raczej omijany przez mieszczan - o tyle jednak nalezy docenic
     punkt widzenia pozostalych grup spolecznych, mieszkancow podgrodzia i
     nie mniej licznych, a moze i wrecz liczniejszych  podroznikow. Zajazd
     "Pod  Kucykiem", gdyz wlasnie  o tym miejscu  dzis mowa, znajduje sie
     dokladnie przy koncowym  przystanku  popularnego dylizansu  z Wyzimy.
     Jezeli jeszcze dodamy  do tego, ze na podgrodziu nie ma jakiejkolwiek
     konkurencji, w przeciwienstwie  do licznych lokali  otaczajacych mury
     Uniwersytetu Oxenfurckiego, a takze, ze ceny spirytusu pod Oxenfurtem
     naleza do najpiekniejszych motywow w Ishtar (o czym przekonacie, badz
     przekonaliscie sie po lekturze jednego z naszych wywiadow), to chocby
     z tego powodu jego  wlasciciel, nie  powinien chyba  narzekac na brak
     obrotu w interesie.

     Z takimi  wlasnie przemysleniami  udaje sie do Oxenfurtu, aby tam sie
     osobiscie przekonac czy mam racje.  Juz z daleka wita mnie won kaszy,
     niosacy sie  z komina - podobno  juz znak  rozpoznawczy  podgrodzia - 
     zapowiadajacy menu, o ktorym dokladniej przeczytacie juz za chwile.

     Juz od progu wita mnie  jeszcze bogatsza  symfonia zapachow, ciemnosc
     izby, mnogosc  stolow taka, ze kilka  krokow dalej juz nie sposob sie
     rozgladac  nie wpadajac  na jeden z nich, postura  gospodarza oraz...
     kon. Podnosze wzrok, przy okazji dostajac po twarzy ogonem, tak, abym
     sobie przypadkiem  nie myslala, ze za chwile napisze, iz ocieram oczy
     i przygladam sie  dokladniej, niedowierzajac i upewniajac sie. Kon. W
     karczmie. Zdezorientowana klaniam sie, przepraszam za swoja pomylke i
     wychodze  na placyk. A tam kilka  chalup, kuznia,  stajnia i karczma.
     Skoro zatem, probuje sobie  wmawiac, pomylilam stajnie  z karczma, to
     moze wypada mi pomylic karczme ze stajnia, wstepuje wiec ostroznie do
     - juz sama nie wiem dokad - a tam  siano, boksy,  rowniez  zwierzeta,
     rowniez intensywny zapach, niby takze  organiczny, ale jednak nie to,
     czego sie  spodziewalam, jest tez wlasnie  przedstawicielstwo ludzi -
     jeden zazenowany mezczyzna, jedna zazenowana kobieta. Tym razem takze
     dostaje po twarzy, dla odmiany jakims elementem  garderoby, grzecznie
     przepraszam  za pomylke,  klaniam sie i wychodze.  Cos najwyrazniej z
     dzisiejszych "Karczm Swiata" niewiele wyjdzie.

     Zdezorientowana  i zdecydowanie  wstrzasnieta  zaburzeniem dotychczas
     wyznawanego swiatopogladu w zakresie lokalnej topografii, postanawiam
     juz  wyeliminowac  jakiekolwiek  niewiadome,  z  zadza  wyjasnienia
     ewentualnych zagadek "zgadnij co jest w srodku" odwiedzajac wszystkie
     pozostale budynki w okolicy i bedac przygotowana na akt policzkowania
     za pomoca kolejnych zaskakujacych narzedzi. Zyczliwy kowal rezydujacy
     naprzeciwko cierpliwie tlumaczy  zjawisko zamazujacych sie tu roznicy
     pomiedzy "miejscem gdzie sie  pije, choc nie jest powiedziane, ze nie
     mozna  gdzie indziej", a "miejscem  gdzie sie trzyma  zywy inwentarz,
     chociaz rowniez nie jest  powiedziane, ze nie mozna gdzie indziej, po
     czym wskazuje mi  wlasciwy budynek, ktory, chociaz z koniem wewnatrz,
     jest  karczma wlasciwa.  Nie pozostaje mi wiec  chyba nic innego, jak
     sprobowac rozpoczac "Karczmy Swiata" ponownie.

     Juz od progu wita mnie  jeszcze bogatsza  symfonia zapachow, ciemnosc
     izby, mnogosc  stolow taka, ze kilka  krokow dalej juz nie sposob sie
     rozgladac  nie wpadajac  na jeden  z nich, postura  gospodarza oraz -
     tak, kon! Witam sie ze wszystkimi bez wyjatku i zajmujac miejsce przy
     stoliku mam  chwile czasu  na obejrzenie  wnetrza.  "Pod Kucykiem" to
     przede wszystkim przestronna izba, a ilosc stolow podobnie jak liczne
     kufle, szklanki i kubki porozstawiane  na szynku - przedmiot czulosci
     gospodarza - pochlebnie swiadcza o ilosci stalych bywalcow. Okopcone,
     pociemniale sciany przykryte sa juz nieco sfatygowanymi skorami co ja
     osobiscie decyduje sie zaliczyc do zalet - dodaja poczucia swojskosci
     moze przytulnosci. Sa, choc wcale nie trzeba bylo sie fatygowac z ich
     wylozeniem a w warunkach podmiejskich, wiejskich wrecz, nie ma co sie
     spodziewac wykwintnego wykonczenia.

     Gospodarzem  i wlascicielem  "Kucyka"  jest Firon, czlowiek  znacznie
     bardziej  gderliwy  anizeli  rozmowny, z tego tez powodu decyduje sie
     nie zaczepiac go rozmowa.  Urzedujacy przy  kontuarze doglada zarowno
     swojego krolestwa, jak i przebywajacych  w nim gosci. Nie przeszkadza
     to mu mamrotac i narzekac  na ciezkie czasy, wymagajacych  klientow i
     niskie ceny. Czy rzeczywiscie takie niskie, to sie za chwile okaze.

     Gospoda ta zdecydowanie piwem stoi  (nie wspominajac o wciaz tkwiacym
     nieopodal mnie koniu) - gdy patrze i slysze jak gospodarz nalewa piwa
     w czasie kiedy ktos nastepny  na sali piwa sie domaga, a jednoczesnie
     na drugim koncu sali ktos akurat piwo wylewa, to zaswiadczyc musze ze
     obieg tego trunku trwa tu nieprzerwanie. A co jeszcze tu mozna dostac
     i czy rzeczywiscie ceny sa godne  narzekania (i czyjego wlasciwie), o
     tym informuje zawieszona przy kontuarze tabliczka:

              *---------------------------------------------------*
              |               Karczma 'Pod Kucykiem'              |
               >-------------------------------------------------< 
              |   Kasza z miesem ................ 40 miedziakow   |
              |   Ziemniaki z sosem ............. 20 miedziakow   |
              |   Kapusniak ..................... 30 miedziakow   |
              |   Zur z kielbasa ................ 35 miedziakow   |
              |   Pieczen z grzybami ............ 45 miedziakow   |
              |                                                   |
              |   Sok malinowy ..................  5 miedziakow   |
              |   /sok dostepny na wynos w cenie  25 miedziakow/  |
              |   Ciemne piwo ................... 25 miedziakow   |
              |   Spirytus przepalany ........... 50 miedziakow   |
              |   /dostepny na wynos w cenie 500 miedziakow/      |
              |                                                   |
              *---------------------------------------------------*

     Czytam,  przeliczam  i przyznaje:  karczmarz ma prawo  do narzekania,
     gdyz ceny sa naprawde przyzwoite, moze, biorac  pod uwage, ze jest to
     mimo  wszystko  zamieszkale  przez   glownie  drobnych  rzemieslnikow
     podgrodzie, mozna  uznac, ze  ceny sa, powiedzmy,  przecietne. Na ich
     wysokosc jednak oraz  mimo wszystko  przyzwoity  wybor dan i trunkow,
     nie powinni narzekac przybywajacy  tu podroznicy. Och, prosze bardzo,
     do karczmy wlasnie wchodzi zaprzyjazniony pracownik pobliskiego Cechu
     kupieckiego z Novigradu.  A zatem o wilku mowa, mozna by rzec. Mily i
     sympatyczny przybysz od razu interesuje sie moja skromna osoba:

      - Na profesora czekacie?

      - Nie, prosze Kolegi, pisze artykul. "Karczmy Swiata".

      - Ciekawe. Rozumiem ze bedzie cos o slawetnym tutaj spirytusie.

     Zerkam raz jeszcze na menu. Aha!  Nie moge zatem nie dopisac, moze po
     fakcie: Periodicus dzis gosci nie tylko gosci w podmiejskiej karczmie
     obslugujacej  miejscowych,  podrozujacych  dylizansem,  halflinskie
     smakoszki oraz pracujacych po sasiedzku  w Novigradzie, ale rowniez w
     miejscu  z renoma, ktore rzucilo  rekawice chocby  rownie oslawionemu
     gnomiemu destylatowi (i, mam wrazenie, wygrywajacym te rywalizacje).

     Ale po kolei! Moj sympatyczny rozmowca opuszcza gospode a ja zaczynam
     inspekcje poszczegolnych pozycji menu. Od gory:

     Kasza z miesem - i juz zapowiada sie pierwszy plus!  Duszonego miesa
        jest calkiem obfita ilosc, a wszystko to razem  w misce podane ze
        wspanialym aromatycznym sosem. Tresciwe, a jednoczesnie chcialoby
        sie jeszcze. Warte swojej ceny!

     Ziemniaki z sosem - danie tanie i proste:  ot gotowane ziemniaki oraz
        symboliczna ilosc sosu miesnego.  Mala ilosc, podana na talerzyku.
        Smaczne, cena wydaje sie byc sprawiedliwa, ale mam jednak poczucie
        zawodu.

     Kapusniak - gesty, tresciwy i tlusty, z boczkiem. Niezbyt duza miska,
        ale i tez  niezbyt wysoka  cena. Zapewne, podobnie  jak ziemniaki,
        bedziecie musieli "dopcha" czyms innym, by sie najesc. Jednak mimo
        to danie smaczne.

     Zur z kielbasa - pachnacy,  aromatyczny, a wiec wspaniale doprawiony,
        a plywajaca w nim wedlina to biala kielbasa, doskonale pasujaca do
        tej zupy. Najlepszy wedlug mnie wybor dla smakoszy, polecam!

     Pieczen z grzybami - to kolejny  duzy plus, a wlasciwie  najwiekszy z
        dotychczasowych, gdyz  chocby niepodzielnie panujacy w redakcyjnej
        kuchni  Redaktor Nahaan sam  poswiadczy, ze przygotowac pieczen, a
        ugotowac kasze to dwa calkowicie rozne poziomy kunsztu! Ta pieczen
        jest  doskonale upieczona, rownie doskonale przyprawiona i pieknie
        pachnaca, z dodatkiem cebulki i marynowanych grzybkow. Spirytus?
        Przybywajcie tu dobrze zjesc, a nie sie oslepiac...

     Ale nie uprzedzajmy faktow. Zjadlam, wiec czas popic.

     Sok malinowy - po  pierwsze  swiezy, jakby  owoce swiezo  zebrane, po
        drugie pyszny i po trzecie  i najwazniejsze, nie za slodki ani nie
        rozwodniony. Warty  swojej  ceny, a plusa  przyznaje  dodatkowo za 
        mozliwosc wziecia na wynos.

     Ciemne piwo - kwintesencja zycia pod Oxenfurtem, w kregach chlopskich
        i  rzemieslniczych.  Odpowiednio  ciemne,  odpowiednio  mocne,  z
        odpowiednio  duza iloscia  piany.  Zaskoczona jednak jestem cena -
        jesli gdzies ma byc minus, to tu.

     Spirytus przepalany - dodajmy  dla ignorantow,  przepalany  z cukrem,
        nie jest to  byle surowy  produkt, ale calkiem  interesujacy efekt
        koncowy. Podawany w kieliszku jest drogi, moze jednak zbyt drogi i
        dlatego pozbawiona  sentymentow, ku rozpaczy  wielbicieli, stawiam
        minusa! Ale jednoczesnie  przyznaje, nie  wiem gdzie  indziej taki
        dostaniecie.

     Podsumowujac,  "Pod Kucykiem"  to interesujace  polaczenie  wiejskiej
     gospod... przepraszam Was na chwile...

      - Czy ktos moze odprowadzic wreszcie tego konia?

     Tak. To polaczenie  wiejskiej gospody  z calkiem  przyzwoitym menu, z
     ktorego dumne byloby  niejedno miasto.  Ot mogloby  rownie dobrze sie
     znajdowac  w przytulnej  dzielnicy  i byc  mila  przystania  dla  jej
     mieszkancow  i  wtajemniczonych  w  jej  istnienie  gosci  z  daleka.
     Niezaleznie  od plusow  i minusow  dla poszczegolnych  pozycji  menu,
     nalezy sie  osobny plus  za ceny, na ktore  tak  narzeka  gospodarz -
     kazda z potraw wydaje sie byc idealnie sprawiedliwym odbiciem wlasnej
     wartosci. Osobiscie rzeczywiscie podnioslabym  wiekszosc z nich, lecz
     wyobrazam  sobie, ze karczma  ta wychodzi  na swoje dzieki ruchliwemu
     traktowi prowadzacemu stad  wglab Redanii i do Temerii. Bedac niezbyt
     wojowniczka gnomka nie grzeszaca tezyzna doceniam rowniez spokoj oraz
     brak bojek. Spokojna gospoda dla ceniacych sobie spokoj bywajacych tu
     przejazdem podroznych. Zycze Wam zatem, zebyscie choc co najmniej raz
     byli tutaj jednymi z nich!
.  ,_,                                                                   ,_,  .
. (o,o)                    Inz. Red. Tuna Loon - Naai                   (o,o) .
|./)_)                                                                   (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o

pr strone 4
Zatytulowano: Wielki Cathay i Jedwabny Szlak

o------------------------------------------------------------------------------o
|                       __    __   __       __   __  ___                       |
|                      |  |  |  | |  |     |  | |  |/  /                       |
|                     I N Z .|  | |  |     |  | |  '  /                        |
|                      |      I N D A G A T R I X     ~~~~~    _,--.(>  @''@|_|
| /( \(.) \_`|'_,---'''''---`-.-.\/-.   ,  o,-\,',-',---'''''---.`,,' o ,') (> |
| \\) `( `--,-' NAGGAROTH (`-. |-=o (( (|)-| ,-:, ,TERRA CHAOTIS  \ ` |) /   \ |
|  /    \ ,'              ,_ _)O `\ ,-".)):`-./' /_:_|\`,-,    \  _\_`ll |___| |
|  |____,' \             (| `._    `._. \ ._,' _,-MUNDUM'       \|  \`-`. ___  |
| _ |/|/    `-.____            )     \`---'/  / ,-SENEX,-,  _    IMPERIUM\\_/ \|
|(+)| /            ( \   .---,:.INSULAE   / _,`-.._'`' ,\CATHAY  NIPPONIS|\.__,\
| _,-/              \|\  |  ..--.     :\ / /       '--../ `. _       \ :   \`--'
|/ ,:                `\'-.`_-_ ULTHUANIS: |POPULI ARABIAE \\,'  `. ,'. | : .:  |
|.| |        MARE          ,' '-._      |  \____      O ,'  REGNUM |-' :   :|  |
| ,-|---------------------|-------',__--|-------\------/-------'--\'-()--.--|`.|
|' ,|            ..       \           \ |OCEANUS|  , o |     INDIS `_ /'-   |\ |
| / :    ` ..              | LUSTRIA  / : MAGNUS \     | |             `'   :` |
|:|  \       INCOGNITUM    |       _,' / \        |   /  '        _        /.\:|
|AUTUM\                    |   _:-'   /   \       \_,'           / \_  /  /-.| |
|o|NUS \                 ._|,-'      /,---.\                  _.'    `'  / `.`o|
| | \_O_`.                 `._     ,' ,-. ) `.   __......____/TERRA    ,'HYEMS |
|.\ _|_/> `.                  `._,/ -'   /_\  \./          CHAOTIS   ,'    0 |:|
|   \ /     _-._             _,-' |,-.-.    o | `-._   INCOGNITA _,-'  )  /_\|.|
|--. / . : /____\---.....---',\_O_\   ,-. -')>/\_O_ `---.....---'('')  (  /_/  |
|--'  `.\:  |--|-. ____IGNIS  _|_/|`._>' `-_,'   \)`-  <o./|,    (  ) |_| ll   |
|__|    \\ |::::|  \__/ (_(_-.\  AER `-'<o./|,""_-'_-._    |
|======================================,^.=====================================|
|__________________________________,-_'(_)'_-._________________________________|

                                   W I E L K I 
              _______  _______ _________          _______          
             (  ____ \(  ___  )\__   __/|\     /|(  ___  )|\     /|
             | (    \/| (   ) |   ) (   | )   ( || (   ) |( \   / )
             | |      | (___) |   | |   | (___) || (___) | \ (_) / 
             | |      |  ___  |   | |   |  ___  ||  ___  |  \   /  
             | |      | (   ) |   | |   | (   ) || (   ) |   ) (   
             | (____/\| )   ( |   | |   | )   ( || )   ( |   | |   
             (_______/|/     \|   )_(   |/     \||/     \|   \_/   

                       o r a z   J e d w a b n y   S z l a k
      ____, 
     (-(__  
      ____) tarozytna  droga krasnoludow, prowadzaca z Tilei do Gor Kranca
     (      Swiata  i starych krasnoludzkich  twierdz, byla od dawna znana
     kupcom Tilei. Zwykle to krasnoludzcy handlarze korzystali z niej, aby
     dotrzec do miast Tilei i wybrzeza, gdzie  mogli wymieniac metale oraz
     klejnoty na zloto elfow,  perly, egzotyczne drewno oraz  inne luksusy
     przywiezione statkami z Ulthuanu.
      ____, 
     (-|__) 
      _|    ewnego dnia bracia Ricco i Robbio, kupcy Tilei w Karaz-a-Karak,
     (      kupili postrzepiony, ale wyjatkowo piekny jedwabny sztandar od
     krasnoludzkich poszukiwaczy przygod, ktorzy byli daleko na wschodzie.
     Twierdzili, ze zdobyli go od bandy Hobgoblinow. Na sztandarze widnial
     symbol smoka,  a krasnoludy, nie  przejmujac sie utrzymaniem tego, co
     uwazali za sztandar elfow, chetnie sprzedaly go za zloto.
      ___,  
     (- /   
      _/__, naczenie  sztandaru  nie umknelo  Ricco i Robbio. Gdyby byl to
     (      sztandar  Elfow, zdobyty  przez  Hobgobliny,  moglaby  to  byc
     odpowiedz na pytanie, ktore dreczylo umysly wielu kupcow w Tilei: czy
     mozna bylo dostac sie do Ulthuanu kierujac sie droga ladowa na wschod
     zamiast plynac na zachod przez morze? Gdyby cos takiego bylo mozliwe,
     oznaczaloby, ze Ulthuan  znajduje sie  na wschodnim  krancu wielkiego
     kontynentu. Oznaczaloby to rowniez, ze swiat jest okragly, nie plaski
     jak sadzila wiekszosc ludzi.
      ____, 
     (-|  \ 
      _|__/ waj bracia powrocili do  rodzinnego miasta Verezzo i probowali
     (      zebrac fundusze  na wyprawe  na wschod, z zamiarem znalezienia
     drogi ladowej  do Ulthuanu, a moze nawet  do Lustrii, co  pozwoliloby
     uniknac niebezpieczenstw zwiazanych z dluga podroza morska.
      __, , 
     ( |_/  
      _| \, siaze Verezzo byl bardzo entuzjastyczny, a i wszyscy ksiazeta-
     (      kupcy w miescie poszli za jego  przykladem. Do przedsiewziecia
     przyczynili sie rowniez kupcy z Luccini, Miragliano i Pavony. Uznano,
     ze ekspedycja jest tak niebezpieczna ze tylko poteznie uzbrojone sily
     beda przebijac sie  przez  kontynent.  Dlatego  zebrano wielka  armie
     najemnikow, dowodzona  przez  najlepszych  dowodcow  tamtych  czasow.
     Nadto istnial duzy kontyngent cywilny, skladajacy sie z rzemieslnikow
     kupcow i innych, wraz z ich zonami i obozami. Pociag bagazowy ciagnal
     sie przez ponad mile.
      ____, 
     (-/    
      _\__, elem bylo zalozenie punktu handlowego  jak najdalej na wschod.
     (      Przechodzac przez  Ksiestwa Graniczne, ekspedycja  powiekszala
     sie o kolejne kontyngenty, motywowane poczuciem przygody. Gdy dotarla
     do Krolestwa Krasnoludow, kilka kontyngentow krasnoludzkich dolaczylo
     don, zwlaszcza Zabojcow Trolli, zwabionych  powszechnym przekonaniem,
     ze jej misja jest skazana  na zaglade. Kolumna, liczaca obecnie ponad
     tysiac Tileanczykow oraz wszelkich najemnikow, opuscila Karaz-a-Karak
     na wschod, udajac sie  przez  Gory Kranca Swiata  do Drogi  Czaszek i
     dalej.
      __, _,
     (-|\/| 
      _| _|, inelo  wiele lat, zanim  ktokolwiek  w Tilei uslyszal o losie
     (       ekspedycji lub o tym, co odkryli. W koncu do Verezzo przybyla
     kupiecka  karawana jucznych jakow, obladowana belami jedwabiu. Wraz z
     z nimi zas nadeszla wiesc od Ricco i Robbio, wyjasniajacych, ze teraz
     mieszkaja w najbardziej wysunietej na zachod placowce Imperium Cathay.
     Oczywiscie, do tego czasu nikt w Tilei, a nawet w Starym Swiecie, nie
     wiedzial, ze Cathay w ogole istnieje.
      ____, 
     (-|    
      _|,   eraz bylo jasne, ze nie ma wschodniej drogi do Ulthuanu ani do
     (      Lustrii. Swiat byl znacznie wiekszy, niz ktokolwiek mogl sobie
     wyobrazic. Zamiast na Elfy Tileanie natkneli sie na zupelnie nieznana
     kraine. Rzeczywiscie bylo to zaludnione imperium o ogromnym zasiegu i
     niewyobrazalnym bogactwie.
      ____, 
     (-|__) 
      _|  \,icco i Robbio nie wpuszczono do Imperium Cathay. Jednak Cesarz
     (      Wu, najwiekszy  ze wszystkich  cesarzy Cathayan, zaintrygowany
     byl tymi obcymi, a i zachwycony powrotem sztandaru Gwardii Palacowej.
      _   _,
     (-|  | 
      _|/\|,ywolalo to wielka radosc w Verezzo. Wiadomosc mowila dalej, ze
     (      Imperator  zgodzil sie  przyjac  cala  ekspedycje,  bedac  pod
     wrazeniem udawanej bitwy ktora najemnicy powstrzymali niewielka czesc
     armii Cathayan. Tileanie  towarzyszacy sforze jakow  donosili, ze nie
     byla to mala bitwa, a armia, choc skromna jak na standardy Cesarstwa,
     w rzeczywistosci  przewyzszala liczebnie  Tileanczykow  okolo trzy do
     jednego.
      ____, 
     (-/  \ 
      _\__/,d tego czasu  dzielnica  kupiecka  rozwinela sie w Shang-Yang,
     (      bedacym  najbardziej na zachod wysunietym z fortecy katajskiej
     miasta na  "Jedwabnym Szlaku".  Pod ta nazwa  znany stal sie handlowy
     szlak  do Cathay, otwarty przez Ricco i Robbio.  Karawany handlowe ta
     trasa jezdza  bardzo  rzadko i tylko  nieliczne  docieraja  do celu z
     powodu   straszliwych   niebezpieczenstw  podrozy  oraz  plagi  chana
     Hobgobla i jego  wielkiej hordy, o ktorej  mowi sie, ze gdy wszystkie
     jego  lojalne  plemiona  sa przygotowane  do bitwy, rozciagaja sie od
     horyzontu do horyzontu.
      _,  _,
     (-|\ | 
      _| \|,ajemnicy w Shang-Yang stali sie "goscmi" Cesarza Cathayan oraz
     (      cenionymi wojownikami  w jego sluzbie.  Cesarz wykorzystuje te
     wojska w obronie swej zachodniej granicy przed gniewem Hobgobla Chana.
     Oczywiscie wspierajac go Tileanie sluza wlasnym interesom, utrzymujac
     Jedwabny Szlak otwarty.

                       _     
                      / \  /|
                      | |  ||
                      | |/\||  I E L K I   C A T H A Y
                      \_/  \|
      ____, 
     (-/    
      _\__, athay to gigantyczny  obszar, wielokrotnie wiekszy od Imperium
     (       i Bretonii  razem  wzietych.  Od zachodu  ograniczaja go Gory
     Rozpaczy,  ojczyzna  Ogrow.  Od polnocy  prawdziwy  cud  inzynierii -
     Kregoslup Smoka, zwany takze Wielkim Murem. Dlugi na setki kilometrow
     mur ktory blokuje dostep do serca kraju wyznawcom chaosu z polnocnych
     rubiezy. Na poludniu Cathay graniczy  z Krolestwem Ind  i porosnietym
     dzikimi dzunglami Khuresh. Od wschodu  ogranicza go ocean, ktorym sie
     mozna dostac do Nipponu i dalej ku Nowemu Swiatu.
      _,  _,
     (-|\ | 
      _| \|,ajwiekszym  miastem Cesarstwa jest Weijin, znajduje sie ono we
     (      wschodniej czesci Krolestwa. Tam tez miesci sie Cesarski Palac
     gdzie na Smoczym Tronie zasiada Imperator.
      ____, 
     (-|    
      _|,   ileanski podroznik Marco Polare, ktory jako jeden z pierwszych
     (      uzyskal pozwolenie na podroze  po Cesarstwie, odszukal rowniez
     gleboko pod ziemia liczne skavenskie tunele i leza. Nawet tak odlegly
     kraj nie jest wolny od plagi szczuroludzi.
      ____, 
     (-/    
      _\__, iekawostka  Cesarstwa Cathay  sa tamtejsze  smoki, niektore sa
     (      podobne sa do tych spotykanych na Starym Swiecie, z tym ze ich
     ciala sa zlote i zdaja sie byc  wysadzane  klejnotami, natomiast inne
     maja sylwetke niczym  weze  i pokryte  sa piorami. Legendy glosza, ze
     sam Imperator Cathay jest niesmiertelnym smokiem w ludzkiej postaci. 
      __,  
     (-|   
      _|_, nnymi ciekawymi stworami sa Ki-rin.  Sa to latajace jednorozce,
     (     niczym pegazy, jednak ich grzywy to prawdziwy ogien a przelotom
     ich towarzysza wyladowania elektryczne.  Najpotezniejsi herosi krainy
     na ich grzbietach ruszaja od walki z wrogami Cesarstwa.
      _   _,
     (-|  | 
      _|/\|, Cathay popularne sa rowniez wszelkiej masci jadeitowe golemy,
     (      ktore strzega swiatyn kazdego z dziesiatek cathayskich bostw. 

                  _     
                 / \  /|
                 | |  ||
                 | |/\||  R O G O W I E   C E S A R S T W A
                 \_/  \|
      _,  _,
     (-|\ | 
      _| \|,ajwieksze   zagrozenie   dla  Krolestwa  Smoka   stanowi,  bez
     (      niespodzanki,  Chaos.  Wielki  Mur  odgradza kraj  od  dzikich
     plemion  na polnocy, jednak i on okazyjnie  jest  przekraczany  przez
     gigantyczne hordy, wspomagane przez zakutych w czarna stal wojownikow
     chaosu, oraz wszelkiego rodzaju giganyczne bestie i demony. Problemem
     sa rowniez  dzungle  porastajace  poludnie  Cesarstwa, roi sie tam od
     zwierzoczlekow i potworow.
      ____, 
     (-/  \ 
      _\__/,gry,  przez swoja chaotyczna  (nie mylic  z Chaotyczna) nature
     (      rowniez  stanowia  problem   dla  Krolestwa.   Nie  ma  zadnej
     naturalnej bariery oddzielajacej Gory Rozpaczy od Cesarstwa, tak wiec
     najazdy ogrzych plemion bardzo czesto doslownie pustoszyly ziemie tej
     krainy. Jednakze  rownie czesto jest  prowadzona  wymiana  handlowa z
     plemionami. Tysiace ogrow  sluza rowniez jako najemnicy  w Cesarskiej
     Armii.
      ____, 
     (-|__) 
      _|    od  ziemiami  Cesarstwa  swoje  plugawe  leza maja  wspomniane
     (      wczesniej Skaveny.  Podobno miesci sie  tam glowna nora  klanu
     Eshin.  Na odludnych  ziemiach  Cesarstwa  zas  czestym  wiodkiem  sa
     wojujace bandy hobgoblinow.


.  ,_,                      Informacje zebral i spisal                   ,_,  .
. (o,o)                                                                 (o,o) .
|./)_)                    U l i k   I n d a g a t r i x                  (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o

pr strone 5
Zatytulowano: Wywiad z Wielce Niesytymi - cz. 1

o-----------------------------------------------------------------------------o
|                                                                             |
|                        ...........     ............                         |
|                   ,..,'           ',.,'            ',..,                    |
|                 ,' ,'               :                ', ',                  |
|    _ \               |     |              |     /              |            |
|   |   |   _ \  _  /  |  /  | |  _` |   _` |   _ \  \ \  \   /  |  /   _` |  |
|   __ <   (   |   /     <    /  (   |  (   |  (   |  \ \  \ /     <   (   |  |
|  _| \_\ \___/  ___| _|\_\ _|  \__,_| \__,_| \___/    \_/\_/   _|\_\ \__,_|  |
.       ,' ,'.......................  :  ........................', ',        .
.     ,' ,'                         ',:,'                          ', ',      .
    ,'  '........................     '     .........................'  ',
     ''''''''''''''''''''''''''''':''''''':''''''''''''''''''''''''''''''
                                   '''''''

          czyli cykl wywiadow i nie tylko dla (niekoniecznie) cichych
                          wielbicieli i wielbicielek

                                  a na niej

                     N A S T I L L A   S H E R G I S O N

                          O R C H I S   L I V E T T

                                  -==-

                                Czesc pierwsza

    Wierna trendowi przyblizania  sylwetek osob  znajdujacych sie u wladzy
    "Rozkladowka" gosci dzis  Wielce Niesytych Zgromadzenia Halflinskiego,
    a wlasciwie dwie trzecie tego grona, gdyz nieszczesliwie wywiad ten ma
    miejsce zima, a w naturze jak to w naturze, sen zimowy bywa niezbedny.
    Wierny naturze  w tym aspekcie okazal sie byc  Wielce Niesyty Grushus,
    na co nie bylo rady - jesli czytaliscie wywiad z Cioteczka Deli, to na
    pewno pamietacie ze sen w smajalu to integralny element funkcjonowania
    jego mieszkancow.

    Nie zawiodly za to pozostale Niesyte! I nawet tym razem nie musialam za
    dlugo sie narzucac - dosc rzec, ze wiekszosc  korespondencji  na temat
    wywiadu   dotyczyla,   jak  sie   okazalo,   przeroznych   pomyslow  i 
    niespodzianek, majacych  na celu nie tylko  umilic  mi pobyt w Krainie
    Zgromadzenia, ale takze pokazac mi, choc symbolicznie, jak to jest byc
    halflinka i prowadzic beztroskie zycie przy kominku w bamboszach - tak
    to jest kiedy  Redaktorka sie narzuca  z przymilnymi propozycjami tego
    rodzaju!

    Wprowadzajac was w kulisy mojej pracy, wytlumacze jeszcze, ze wywiad z
    Nastilla i Orchis byl poprzedzony bezposrednio przez wywiad z Cioteczka
    Deli - pierwotnie wiec mial czekac mnie caaaaly zimowy dzionek w milym
    towarzystwie, w cieple,  ze smakolykami,  smiechem,  opowiesciami oraz
    wspominkami. Rzeczywistosc oraz Cioteczka Deli zweryfikwaly moje plany
    - po lekturze  poprzedniego  wywiadu  domyslacie sie juz, ze na Wielce
    Niesyte czekalam  mentalnie wyczerpana i nieco znerwicowana. Ale za to
    winszowalam sobie, ze najgorsze mam za soba, a przesympatyczne Niesyte
    wynagrodza z nawiazka trudny dziennikarstwa domowym nastrojem. Wszak w
    listach, to wlasnie obiecywaly!

    Zaczelo sie to w ciastkarni Marthy Applefoot w Krainie Zgromadzenia, a
    skonczylo sie wlasnie tak:

                                  -==-

    Orchis: Czolem Alcia!

     Ala: Czesc i czolem,  Wiecznie Glodne!  (z zachwytem)  Ciesze sie, ze
          wpadlyscie w moja pulapke redaktorska.

    Orchis: Z wielka przyjemnoscia. 

     Ala: Teraz ciezko  o naiwnych kandydatow do popularnosci i swiatowego
          uznania!

    Orchis: Dobrze, to teraz tak. To  teraz powiem, ze spotkanie  u Marthy
          bylo  tak  naprawde podpucha. Bo jak Ci pisalam, chcialam, zebys
          odczula atmosfere smajala.  No i moze nawet  poczula sie, jak to
          jest byc halflinka!

     Ala (niepewnie): Zamieniamy sie pulapkami?

    Orchis: Mialabys na to ochote?

     Ala: Pewnie!

    Orchis (usmiechajac sie radosnie):  To sciagaj buty.  Obiecuje, ze nie
          pojdziemy daleko.

     Ala: Ale wiecie, ze jest zima?

    Orchis (wzdychajac blogo): W zimie najprzyjemniej.

     Ala: A... ha.

    Coz zrobic. Juz po chwili trzymam buty w rekach.

    Orchis (klaszczac w rece): No to w droge.

    I juz po chwili opuszczamy cieplutka i mila w dotyku podloge tutejszej
    ciastkarni, by brnac w sniegu przez drozki Krainy Zgromadzenia. Wydaje
    sie, ze nie ma sensu pisac, ze juz  na sama mysl o tym przechodza mnie
    paralizujace  ciarki,  a stopy  odmawiaja  posluszenstwa,  najbardziej
    swiadome tego, co ich czeka.  Tymczasem, zebym  sobie  przypadkiem nie
    pomyslala, ze drugi wywiad  z kochajacymi kominek, cieply fotel i pled
    na nogach  halflinkami odbedzie sie  w zaciszu przykladnie nagrzanego,
    przytulnego  wnetrza,  jestem  wyprowadzana  z  obszaru  zabudowan  i
    prowadzona  po niemalych  zaspach  pokrywajacych  sciezke  wiodaca  na
    przylegle pola i prowadzaca  do lasu. "Nie pojdziemy daleko", akurat!

    Gdzies pomiedzy  szczekaniem zebami a postanowieniem, ze jednak rzucam
    ostatecznie rujnujaca  zdrowie prace w Redakcji, widze w oddali cieply
    blask  ogniska,  a  po  chwili  obozowisko.  Ale  jakie!  Wokol  ognia
    rozlozone dywaniki, kilimy, pledy i mnostwo poduszek! Rozdziawiam usta
    dziwnie latwo zapominajac o snieznych niedogodnosciach.

    Orchis: Tadam!

    Nastilla: Niespodzianka!

    Orchis: Prowizoryczny smajal!

     Ala (z zachwytem): Notujemy i opisujemy!

    Orchis: Czegos mi tu brakuje... ach...

    Juz  po chwili u naszych stop laduje torba Orchis, wypelniona, jak sie
    okazuje  poczestunkiem.  Czego  tam nie  ma!  Od slodyczy,  pieczywa i
    nabialu po wedliny!

     Ala: Jestescie najlepsze!

    Nastilla: To Kuzynka. Cala Orchis. Ja troche spalam ostatnio.

     Ala: Dzieki ze zrobilas sobie przerwe!

    Nastilla: Staram sie, staram.

    Orchis: Nastka wspierala duchem.

     Ala: Z kim robic udane imprezy jak nie z wami!

    Orchis: Rozgosc sie.

    Nastilla: Tequilli czy Grushusia?

     Ala: Obiadu!

    Orchis: Nie wiem, czy lubisz  mocne trunki, wiec mamy  i kozie mleko i
          wywar z kaktusa. Moze i pomieszac by sie dalo...

     Ala: A co to ten wywar?

    Orchis (ze zdziwieniem): Nie probowalas?

     Ala: Zapomnialam smaku.

    Otrzymuje do rak buklak.

    Orchis: Od dziewczyn z Val'kare. Pychota.

    Pociagam lyk. Alkohol!  Dziwny smak swoja droga.  Nic dziwnego, ze nie
    kojarze. Nastilla wydaje sie czytac mi w myslach.

    Nastilla (do Orchis):  Przeciez to wywar Grushusia!  (po skosztowaniu)
           No pewnie ze jego!

     Ala: To pilam wywar Grushusia czy dziewczat z Val'Kare?

    Nastilla: On im sprzedaje.

    Milcze z zaskoczeniem, nie ukrywajac zdziwienia.

    Nastilla:  A pedzi tu w lasku niedaleko.  Ale nie moge pokazac miejsca
          bo niestety Straz Krain zarekwiruje.

     Ala: To pilnujcie miejsca, a ja bede pamietala do kogo sie zglosic po
          wywar. Jak ten wywiad  bedzie po czesci taki jak z Cioteczka, to
          sie przerzuce na alkohol!

    Orchis wyraznie blednieje.

    Orchis (przelknawszy sline): Boje sie pytac.

     Ala: Dosc powiedziec, ze ciesze sie, ze wciaz mam dwoje oczu.

    Nastilla (do Orchis): Znaczy sie spirytus Ciotka miala.

    Nastilla  przeprasza mnie, a ja z ukrywanym  (taka w kazdym  razie mam
    nadzieje!) rozbawieniem  uswiadamiam sobie, ze renoma Cioteczki Deli w
    Smajalu jest wszak znana najlepiej.

    Orchis: Przydaloby sie czyms zagryzc.

     Ala: Ale duzy  wybor macie!  Jesli jeszcze tego  nie powiedzialam, to
          jestescie najlepsze.

    Orchis: Jedz jedz Ala, na zdrowie. Czym chata... czym oboz bogaty, tym
          rady.

     Ala: No to na poczatek z opoznieniem, ale winszuje Wam stanowisk! Czy
          moge zapytac jak to jest byc Wiecznie Glodna?

    Nastilla: Ja powiem, ze wspaniale!  Kuzyni w ogole pracy nam nie daja.
          No  moze  poza...  Baszenem,  Camia,  Dertem,  Deli,  Grushusem,
          Echel, Hobbem, Hoffem,  Glamdrigiem, Huriem,  Mydredem, Letycja,
          Maltarem,  Perhelem,  Robem,  Rosie,  Saccarem,   Sigismondem  i
          Volholdem. Oni troche pracy nam daja. (do Orchis) Ale chyba nikt
          wiecej, co?

    Orchis (do Nastilli): Gimbo jeszcze.

    Nastilla: Ah, Gimbo jeszcze!

     Ala: Troche tego macie.

    Nastilla: Za nic bym nie zamienila tego!  Z takim wsparciem jak Orchis
          mozna gory przenosic.  Zreszta, krasnoludy  juz to zrobily, a to
          byl plan tej tutaj.

    Orchis: Tylko troche w lewo, bo mi widok przeslanialy.

     Ala: W ogole to moge tak pieszczotliwie  mowic o was Wiecznie Glodne?
          Nie jest to jakas obraza racji stanu?

    Orchis: Nie jest. A i racji w tym duzo.

     Ala: Cioteczka  powiedziala  w swoim wywiadzie,  ze Orchis  jest od
          wszystkiego, Grushus od niczego, a Nastilla od calej reszty.

    Orchis podsmiewa sie, ale Nastilla drapiac sie w ucho zachowuje powage
    jakby na powaznie zastanawiajac sie nad moimi slowami.

    Nastilla: Cos w tym jest.

    Orchis: Tylko dlatego ze Nastka i Grushus wymagaja duzo upiekszajacego
          snu. A ja to wiadomo, juz swoje przespalam.

     Ala: Wiec cos  w tym jest, ze  Orchis jest  takim kolem  napedowym, a
          Nastilla uzupelnia kompetencje pod nieobecnosc Grushusia?

    Orchis: Raczej ja malo spie, a wiecej pedze.

     Ala: Do tematu  Wiecznie  Glodnych, mam  nadzieje,  wrocimy,  a teraz
          ulubiony  punkt  bohaterow  wywiadu,  czyli jak to  sie wszystko
          zaczelo.  Jak i gdzie, rzecz jasna.  Skad wlasciwie pochodzicie,
          dziewczyny? Stad?

    Orchis (do Nastilli): Chcesz zaczac Kuzynko?

    Nastilla: A moge. Ja oczywiscie pochodze stad, moj tatus pochodzil stad
           mama pochodzila stad,  dziadzio, babunia  tak samo. Pra pra pra
           pra pra pra pra pra dziadzio tu sie przeprowadzil ze wsi obok.

     Ala: W ktorej pewnie mieszkali praprzodkowie?

    Nastilla potwierdza.

     Ala (do Orchis): A ty tez jestes sola Krainy Zgromadzenia?

    Orchis: Ja pochodze z wioski na polnoc stad, o wdziecznej nazwie Krowia
          Wolka.

    Nastilla: To moj dziadzio tam mieszkal! Znaczy sie pra pra pra pra pra
          pra pra pra dziadzio.

    Orchis: To chyba nie znalam.  Rodzice maja  tam duzy  sad owocowy, ich
          plony trafiaja na przyklad do Hafasa w Nuln.

     Ala: A jak wspominacie najmlodsze lata?  Czy Kraina Zgromadzenia byla
          wtedy inna?

    Nastilla: Byla inna.  Ale teraz jakby spokojniej. Orki juz nie atakuja
          mieszkancow.

     Ala: Co was otaczalo poza sadem, czy pamietacie swoje zabawy, zwyczaje
          dzieciece?

    Orchis  (z   rozewnieniem):   Moja   ulubiona  zabawa   bylo   "znajdz
          najdziwniejsze  miejsca w okolicy, z ktorych prawdopodobnie sama
          nie bedziesz sie mogla wydostac".

    Nastilla: A to ja sie w to nie bawilam...

     Ala: A mialas jakies sukcesy w tej zabawie?

    Nastilla: Do tej pory ma.

    Orchis: Raz mnie pol rodziny wyciagala z nory borsuczej, bo ubzduralam
           sobie, ze jak sie  przez nia  przecisne, to trafie  do zakletej
           krainy.

     Ala: A ty, Nastillo?

    Nastilla: Ja to raczej  standardowe  zabawy.  Uprawa ogrodka, zabawa w
           chowanego, jedzenie ciasta na czas.

    Usiluje nie patrzec na oblizujaca sie lakomie Orchis.

     Ala: Zapewne rowniez z sukcesami?

    Nastilla: Ciasta marchewkowego mojej babci nikt szybciej nie zje - niz
          ja oczywiscie.

    Orchis spoglada z podziwem na Nastille.

     Ala: Zostalo ci cos z tych zabaw do dzisiaj?  Bo Orchis to wiemy juz,
          ze tak.

    Nastilla: W sumie, tak. W chowanego sie dalej bawie.

    Orchis  (mrugajac  porozumiewawczo):   Teraz  juz  potrafie  sie  sama
          wydostac... czasami.

     Ala (porozumiewawczo): Pod warunkiem, ze przed obiadem.

    Orchis: Wlasnie przed obiadem najgorzej, slabo sie robi i w ogole.

     Ala: A powiedzcie  mi zatem,  nie podrozowalyscie, konczylyscie jakas
          szkolke dla halfliniatek tu, lokalnie?

    Orchis: Ja, kiedy juz ze wszystkich dziur dookola zostalam wyciagnieta,
          ruszylam w swiat. Szukac nowych.

    Nastilla: Mnie Petunia uczyla wszystkiego.

     Ala: A kto to Petunia? Bo Cioteczka tez wspominala.

    Chociaz siedzimy przy ognisku, to jednak, jako ze zachodzi juz slonce,
    Orchis  wtyka w snieg  pomiedzy nami  zapalonych kilka swiec. Alez sie
    przygotowaly! Tymczasem Nastilla kontynuuje:

    Nastilla: W duzym skrocie?  Nauczycielka, bibliotekarka. Wszystko wie.
          Zazwyczaj  mamy nauczycieli  wsrod mieszkancow (do Orchis) Hoppa
          jest teraz chyba Nauczycielka, tak?

    Orchis potwierdza slowa Nastilli.

     Ala: Wiedza i umiejetnosci sa przekazywane z pokolenia na pokolenie?

    Nastilla: W sumie mozna tak powiedziec.  Oczywiscie wiedza ze zwojow i
          ksiag jest bardzo wazna i z niej korzystamy rowniez.

     Ala: A jakie madrosci sa przekazywane?  Na przyklad co musiala umiec,
          znac Hoppa, by piastowac swa funkcje?

    Nastilla: Ciastka piec! Jak uzywac pieca, jak nasza kune karmic.

     Ala: Slyszalam o kunie!

    Orchis: Glownie  chodzi  o to, by  halflingi,  ktore chca  wstapic  do
          Zgromadzenia  znaly  nasze  wierzenia, wiedzialy  co i gdzie sie
          znajduje w Krainie.

     Ala: Innymi  slowy, dbalosc  o swoja  Kraine, jej historie, zwyczaje,
          dziedzictwo, obyczaje?

    Orchis potwierdza moje slowa.

    Orchis: Znaly  wartosci  halflinskie,  takie  jak zawsze dbac o to, by
          brzuchy wspoltowarzyszy byly pelne.

     Ala (do Orchis): No dobra, a co z tymi dziurami w swiecie?  Znalazlas
          jakies?

    Orchis: Pewnie!  Za mlodu  wiele  podrozowalam,  krecilam sie  w wielu
          miejscach,  nabywalam  oglady... (po namysle)  no  dobra, moze i
          nie oglady, ale poszerzalam horyzonty. To na pewno.

    Tym razem Nastilla potwierdza slowa Orchis.

    Orchis: Dopiero  po jakims czasie wrocilam  do Zgromadzenia i zlozylam
          swoje podanie. W przyszlym  roku bedzie  dwadziescia gnomich lat
          od tego wiekopomnego czynu!

     Ala: A zapisalas sie  zlotymi  lub  jakimikolwiek  literami w jakiejs
          innej spolecznosci?

    Orchis dumnie prezentuje mi swoja kunsztowna lutnie.

    Orchis: Co prawda tylko czarnym atramentem, ale dolaczylam do Truwerow.
          Nigdy nie bylo mi po drodze do stowarzyszen walczacych, to nie na
          moje nerwy.

     Ala: Ale  w koncu obie wstapilyscie  do Zgromadzenia. Jedna szybciej,
          druga pozniej. Jak wspominacie swoje starania? Czy dzis sa inne?
          Co byscie z wlasnego doswiadczenia opowiedzialy nowemu pokoleniu
          Halflingow?

    Orchis: Format tak naprawde pozostaje ten sam od wiekow.  Najpierw sie
          sklada  podanie, ktore  musi byc  rozpatrzone  pozytywnie  przez
          Niesytych.  Kiedy  kandydat  otrzyma  odpowiedz, ze tak  zostalo
          rozpatrzone,  musi  postarac sie  o dwa  poparcia  od  dowolnych
          czlonkow Zgromadzenia. Poparcie zwykle otrzymuje sie po wykonaniu
          jakichs zadan dla danej osoby.

     Ala: A czy podanie musi  zawierac jakies  obowiazkowe informacje, czy
          liczy sie to, co kandydat sam zechce w nim zawrzec?

    Orchis: Na pewno trzeba  opowiedziec o sobie, ale bardzo mile widziane
          jest  drzewo  genealogiczne  kandydata lub  zalaczenie  jakiegos
          przepisu. Zawsze licze ze znajda sie posrod nich jakies sekretne
          receptury, przekazywane z pokolenia na pokolenie.

     Ala: Juz  gdzies  slyszalam  o tajnych  przepisach.  Jak widac, kazde
          pokolenie o to dba.

    Obie rozmowczynie potwierdzaja moje slowa.

    Nastilla (spogladajac na Orchis): Do tej pory nie wiem co Kuzynka daje
          do pieczeni z sarny.

    Ku mojemu zaskoczeniu, a w przypadku Nastilli moze nawet szoku, Orchis
    szeptem wyjawia mi sekretny skladnik pieczeni.

     Ala (bezczelnie): A ja wiem!

    Orchis: Tylko nie wygadaj!

    Jesli ktos  mnie kiedys  zapyta  o kwintesencje  szoku, niedowierzania
    naburmuszenia, zaskoczenia, niemego  protestu  i urazy, to  odpowiem z
    pewnoscia, ze  trzeba bylo  byc tu  i teraz  przy mnie i widziec w tym
    momencie Nastille.  Zal mi sie zrobilo  Wielce Niesytej, no ale to tez
    pokazuje jak wazne dla Halflingow sa arkana kuchenne.

    Nastepne kilka chwil  wypelnia nam  stanowczy sprzeciw  Nastilli wobec
    kupczenia  tajemnymi  skladnikami, jako  stojace  w sprzecznosci z jej
    poczuciem stosownosci. Czekamy cierpliwie sluchajac, a nastepnie...

    Orchis (do Nastilli): Wymienie za przepis na sos grzybowy.

    Nastilla (do Orchis):  Ten z muchomorow?  No zalezy komu chcesz podac!
          Podobno niezly.

    Orchis: Ten to juz podpatrzylam.

    Nastilla: To Ty piecz pieczenie, ja bede robila sos do nich.

    Halflinki kiwa  glowami zgodnie,  najwyrazniej zadowolone  z przyjetej
    propozycji.

     Ala: Moment, i tak kwitnie u was gielda pomyslow? Wymiana i tak dalej?
          I wspolpraca?

    Orchis: Mooooozeee...  (po chwili)  Dobry przepis  to swietna  waluta.
          Otwiera niejedne drzwi.

    Nastilla: I usta.

     Orchis: I kieszenie.

    Nastilla: I serca.

     Orchis: I wszystko inne.

    Smiejac sie, obie rozmowczynie potwierdzaja wzajemnie swoje slowa.

     Ala (do Nastilli):  Ciesze sie, ze  zapowiadasz co  ciekawsze  motywy
         naszego wywiadu.

    Nastilla  wyglada jakby  chciala cos  powiedziec, ale sie  w ostatniej
    chwili rozmyslila.

     Ala: A  powiedzcie mi  jeszcze, zdarza sie  wam, ogolnie  Halflingom,
          robic  jakies psikusy,  wsypujecie sasiadowi  sol do garnka albo
          przedawkowujecie papryke?  Nie wspominajac o jakichs zmaganiach,
          zeby poznac sekrety kuchni sasiadow?

    Nastilla (powaznie):  Nigdy, przenigdy  nie przedawkowuj papryki!  Nie
          przy Grushusiu.

    Nastilla wzdryga sie.

     Ala (z zaskoczeniem): O...

    Nastilla (do Orchis): Myslisz ze naprawia nam te stoly kiedys?

    Orchis kreci smetnie glowa.

     Ala (z zaskoczeniem): O!

    Nastilla wzdycha ze smutkiem.

     Ala: Az sie boje, ale...  moge zapytac co wynika z polaczenia papryki
          i Grushusia?

    Orchis: PAPRUSIA!

    Obie halflinki  wzdrygaja sie jak  na rozkaz.  Najwyrazniej  chwytliwy
    temat, ciesze sie w duchu.

    Nastilla: To jak polaczenie... hmmmm... Trolla i smoka!

    Orchis (potwierdzajac): Straszy sie tym male halfliniatka.

    Nastilla  potwierdza, a ja spogladam gdzies  przed siebie, nie wiedzac
    co o tym myslec.  Z zadumy wyrywa mnie szczypiacy w stopy mroz. Zerkam
    na zazace sie ognisko i chcac  nie chcac, w trosce o resztki zdolnosci
    chodzenia, dokladam  don  chrustu.  Orchis  usmiecha  sie, a  Nastilla
    wykorzystuje okazje by przy ogniu ogrzac wszystkie konczyny.

    Orchis: No no, bedzie jeszcze z Ciebie halflinka!

     Ala: Bo wiecie... nadal jestem boso...

    Orchis: Nastka wlasnie  zademonstrowala jak sobie radzic w sytuacjach,
          gdy konczyny dolne wymagaja ratunku.

     Ala: Ale, ale!  No wlasnie!  W imieniu swoim  i moich poplecznikow, w
          koncu  zapytam,  bo to  pytanie  pasc musi...  kiedy  zostanie w
          koncu utworzone honorowe obywatelstwo dla nie-halflingow?

    Orchis wydaje z siebie dlugie hmmmmm...

     Ala: Same przyznalyscie, ze ladnie dokladam chrust do ognia.

    Orchis: Nie wiem czy Ci mowilam, ze ono juz istnieje.

     Ala: A wielu jest juz honorowych czl...?

    Orchis: Warunkiem  wstepu jest  wybor:  glowa  czy  nogi.  Bo niestety
          czlonkowie  innych  ras  cali  do  smajala  sie  nie  zmieszcza.
          (rozkladajac bezradnie rece) Wiec musza wybrac, o co skrocic.

    Jak sie byc moze domyslacie, przypomina mi sie wywiad z Cioteczka Deli
    i uswiadamiam  sobie  w tym momencie, ze  co jak co, ale jednak  z tej
    "rzezniczej" strony Halflinek nie znalam.  Orchis najwyrazniej pojmuje
    ma reakcje jako smutek, poniewaz...

    Orchis (wzdychajac smetnie): Wlasnie nie wiem czemu, ale duzego brania
          nie ma. Moze za malo reklamujemy...

    Nastilla: Moze kiedys, jak sie uda poprosic czarodziejow o powiekszenie
          sufitu... i lozek i krzesel i stolikow i foteli i kanap...

     Ala: I kociolkow i kominka...

    Orchis kiwa glowa zgodnie.

    Nastilla: I porcji jedzenia.

     Ala: O, no to to to wlasnie!

    Nastilla  wybiera  ten moment, by przeprosic nas, po czym opuszcza nas
    na chwile.

    Orchis (usprawiedliwiajac): Niesytosc...

     Ala: Moze skorzystamy wiec z okazji  i cofniemy sie do Ciebie. Co sie
          z toba dzialo podczas szukania dziur na swiecie? Jakies przygody?
          Koncerty? Romanse i malzenstwa? Wspominalas w sumie o mezu...

    Orchis: Trudno mi niestety spamietac tamte czasy, duzo wody w strumyku
          przeplynelo. Jedynie mam metne wspomnienia beztroski, wyglupow i
          duzej ilosci wolnego czasu.

    Nastilla  powraca,  jak sie okazuje  ze swiezym miesiwem  oraz iloscia
    przypraw wieksza niz ilosc monet w mojej sakiewce. Oraz sandalami, dla
    mnie. Od tego momentu towarzyszy nam won pieczonego miesiwa: zapowiedz
    kolejnego wydania Periodicusa w ktorym moge jakiekolwiek wegetarianskie
    fanaberie schowac sobie do kieszeni.

    Nastilla (wreczajac sandaly): Prezent. Pewnie bedzie trzeba powiekszyc.

     Ala: Dziekuje! No to dalej! Chcialam was zapytac o wspomnienie waszych
          staran,  czy  mialyscie  jakies   pamietne  zadania  dla  innych
          Halflingow? Przygody? Wspominki wlasnie?

    Nastilla: Mnie wyslali po przyczlapke do gnomow...

     Ala (zdezorientowana): Przyczlapke?

    Nastilla: Tak, przyczlapke. Do tej pory nie wiadomo co to mialo byc!

     Ala: A co to... aha. Rozumiem.

    Nastilla: Przyczlapka boczna nawet chyba sie to tak nazywalo.

    Orchis:  Ze  swoich  nie,  ale  Kuzyn  Wilibald, ktorego  pewnie  duzo
          czytelnikow  zna, za  zadanie  dostal  napisac  sztuke  o Deli i
          Orchis. Jakis czas  temu nawet  te sztuke  udalo sie  odgrzebac:
          "O dwoch takich co przejadly smoka".

     Ala (z zachwytem): Nie planujecie publikacji ku chwale sztuki, autora
          i was samych?

    Orchis: Mialam w planach  wystawienie jej w Rinde  w teatrze. Nawet sa
          kostiumy juz przygotowane.  Teraz tylko  znalezc energie i czas.
          No i chetnych do odegrania poszczegolnych rol.

     Ala: Zamieszczamy ogloszenie w Periodicusie dla chetnych?

    Orchis: Zebym juz nie miala wyjscia? Moze jest to jakis sposob.

    Ale juz po chwili...

    Orchis: Co do sztuki... Hem, srednio dysponuje teraz czasem, wiec moze
          tylko taki maly anons, ze gdyby ktos  byl zainteresowany  zyciem
          na deskach, to niech napisze do mnie. Takim tyciutkim druczkiem,
          zeby latwo bylo przegapic...

    Kiedy pozniej, podczas  autoryzacji wywiadu, w tym miejscu pojawil sie
    przesliczny afisz, okazalo sie, ze  Orchis jakby troche  bardziej byla
    stanowcza co do owego  nie rzucania sie  w oczy.  Zeby nie przedluzac,
    zamieszczamy  ostatecznie  zaakceptowana przez  Wielce Niesyta  wersje
    obiecanego  plakatu,  ku niewatpliwej  ekscytacji chetnych  na kariere
    artystyczna.

                                 #===============#
                                 |  ::::::::::!  |
                                 | .... .. ... . |
                                 |  .. .. ... .  |
                                 |        ...,   |
                                 #===============#

    Zainteresowanych odsylamy do informacji na afiszu, a w miedzyczasie...

    Nastilla (do Orchis): Mam nawet kandydatke na Smoka! Fapa!

    Orchis: Bylaby fantastycznym smokiem.

     Ala: Pozdrawiamy oczywiscie.

    Orchis i Nastilla naraz: Oczywiscie!

     Ala: No dobrze, ale w koncu kandydat zdobywa te dwa poparcia iiii...?
          Ma jakis status, tytul?  Rozni sie czyms  od starszych czlonkow,
          pomijajac brzuszkiem lub jego brakiem?

    Orchis: Tak, przygode  w Zgromadzeniu  zaczyna sie  od tytulu  Dziecka
          Kuchni i wraz z nabieraniem stazu, przygotowaniem coraz to nowych
          potraw, zdobywa sie nowe tytuly.

     Ala: Takie Dziecko gotuje?  Uzywa przypraw i  cos faktycznie tworzy w
          kuchni?

    Orchis: To juz raczej zalezy od owego dziecka.

     Ala: Teraz jesli pozwolicie przejde na chwile do rekoczynkow...

    I faktycznie, widzac, ze moj olowek jest juz calkiem stepiony, dobywam
    noza celem naostrzenia. Co bylo do przewidzenia Orchis nieco blednieje
    i oddycha z ulga  po zakonczeniu mojej pracy. Tymczasem z rak Nastilli
    otrzymuje swiezo upieczone miesiwo.

    Orchis: Juz myslalam, ze pieczen Ci nie smakuje.

     Ala: Specjalnie dla was zawieszam swoj wegetarianizm.

    Nastilla: Co prawda lis, ale wspaniale!

     Ala (z zaskoczeniem): Lis?

    Zderzenie z wyczekujacymi spojrzeniami  Wielce Niesytych niejasno kaze
    mi przypuszczac, ze  mam do czynienia  z dowcipem  lub wyzwaniem - nie
    ostatnim  tego  wieczoru, najwyrazniej.  Ostatecznie  jednak skoro juz
    jestem prawie-ze-honorowa halflinka... pierwszy kes? Calkiem pyszny!

    Orchis: O nie, zapomnialysmy zapytac o upodobania kulinarne...

    Przelamujac zahamowania, pochlaniam kolejne kesy pieczeni...

    Nastilla (do Orchis): Glupio wyszlo...

    Tymczasem zajeta pieczenia z niedowierzaniem i uznaniem stwierdzam, ze
    naprawde Halflinki znaja sie na swoim powolaniu. Nie przypuszczalam ze
    kiedykolwiek bede miec do czynienia z lisem od tej strony...

    Orchis: To by dopiero byl artykul, "Redaktorka otruta przez Niesyte".

     Ala (niefrasobliwie): Eee tam! Zyje! Wiedzialam zeby przyjsc glodna.
          A teraz, gdzie to bylysmy...  nie wymigujcie mi sie od wywiadu!

    Orchis: Opowiadalas nam o swojej mlodosci...

     Ala: O, no wlasn... (zaniemawiam na chwile zaskoczona i kiwam naiwnie
          do Orchis) Slyszalam od Cioteczki, ze jest tu u was duzo funkcji
          wiec wiele tez roboty w utrzymaniu Krainy w nalezytym porzadku?

    Orchis (kiwajac glowa): Mamy ogrodnika, zielarza, skrybe, milicjantow,
          (po  namysle)   blazna,  oczywiscie.   Spotkalas  kiedys  Kuzyna
          Volholda?

     Ala: Nie spotkalam!

    Orchis: No, jakbys spotkala, to bys  na wlasnej skorze przekonala sie,
          ze to idealna funkcja dla niego.

    Nastilla: Dostawce,  gawedziarza jeszcze,  instruktora no i oczywiscie
          kucharza.

     Ala: Duzo tego macie!

    Orchis: Nie wszystkie sa obecnie wypelnione. Duzo z nas teraz spi.

    Ocieram oczy z nadzieja, ze nie uslysze o Nocy Pustych Lozek, o ktorej
    okolicznosciach  dowiecie sie z wywiadu Cioteczki Deli, o ile juz tego
    nie zrobiliscie... a moze by tak podjac temat?

    Orchis: Falowe dzialanie smajala, trzeba kiedys zbadac czy ma to jakis
          jakis zwiazek z fazami ksiezyca.

     Ala (desperacko podtrzymujac temat): Moze macie zyle wodna pod spodem.
         (i juz po chwili)  W koncu zostalyscie Wiecznie Glodnymi, czy tez
         nazywajac rzecz po imieniu, Wielce Niesytymi. Czy ta godnosc jest
         przechodnia, kadencyjna, dziedziczna?

    Orchis: Sa rozne sposoby,  nam akurat ta funkcja  zostala  przekazana.
         Jest tez  mozliwosc  urzadzenia  wyborow.  Zainteresowanie jednak
         sprawowaniem  wladzy nie jest  u nas tak duze, jak  wydaje mi sie
         gdzie  indziej.  Moze  glownie  dlatego, ze  Niesytosc  nie  jest
         szefowaniem jako takim.

    Nastilla: U nas wiekszosc woli oddac niz samemu Niesycic.

    Orchis: Halflingi ze  Zgromadzenia  maja  duza swobode  w podejmowaniu
         wyborow. Wieksze decyzje podejmowane sa wspolnie ze wszystkimi.

     Ala: A w takim razie czym jest niesycenie? Jakie macie obowiazki?

    Nastilla: Procz spania?

    Orchis kreci z dezaprobata glowa.

     Ala: Spanie tez dopisujemy.

    Orchis: Utrzymywanie stosonkow z innymi gildiami.

    Nastilla: Akceptujemy podania.

    Orchis: Rozwiazywanie sporow.

    Nastilla: Spaniem Gruszek sie zajal!

    Orchis: Wyciaganie halflingow za nogi z lozek, kiedy trzeba zebrac sie
          na jakas wyprawe.

     Ala: To rozumiem, ze z Grushusiem macie podzial obowiazkow.

    Nastilla: Staramy sie.

    Orchis: Rozmyslanie  nad tym, jak usprawnic smajal i glowienie sie nad
          sposobami, aby to osiagnac.

    Postanawiam meznie  poruszyc  z Wielce Niesytymi  temat slawetnej Nocy
    Pustych Lozek. A co mi tam!

     Ala: A jak sie wydobywa halflinga z lozka, gdy spi twardym snem?

    Orchis: Mamy  to  szczescie, ze  zaraz  kolo  smajala  jest  strumyk z
          lodowato  zimna woda.  Jak to nie dziala,  nauczylam kune pewnej
          sztuczki...

     Ala: Nie mam wiecej pytan uzupelniajacych!

    Orchis: Powiedzmy, ze  lubi  udawac,  ze spiace  halflingi to  myszy w
          spizarce.

     Ala: A powiedzcie mi  jeszcze tylko  jedno, czy prawda jest, ze miala
          miejsce Noc Pustych Lozek?

    Orchis (kiwajac glowa smutno):  Nie bylo mnie wtedy  w smajalu, spalam
          snem glebokim.

     Ala: O, Cioteczka nie blefowala?

    Orchis potwierdza.

    Nastilla (krecac glowa z niedowierzaniem):  A to tak nazywa Ciotka to
          co wyrzucili nas ze smajala z Robem?

     Ala (do Orchis): Spalas gleboko i uchowalas sie w lozku?

    Orchis: Z  tego co  slyszalam,  owczesni Niesyci  mogli wybrac  osoby,
          ktore chca, zeby  w smajalu  zostaly.  I Deli wybrala mnie.  Ale
          ogolnie przykry  to byl wybor.  Nie wiem co kierowalo owczesnymi
          Niesytymi.

    Nastilla: Glupota. Lozek u nas pod dostatkiem.

     Ala: To moze zmiana tematu! Chcialam was zapytac o rodziny, nazwiska.
          Czy ich dobor ma jakies znaczenie, jak w klanach krasnoludzkich,
          ze przynaleznosc do jakiegos to, w waszym przypadku jednoczesnie
          kompetencje w kierunku ogrodnictwa, sadownictwa, pasterstwa albo
          rolnictwa, czy nie ma to takiego znaczenia?

    Orchis: Nie ma, kazdy szuka swojego wlasnego powolania.

     Ala: A czy sa jakies  stereotypowe  niesnaski, ze  tradycyjnie jakies
          rodziny sie lubia lub nie?

    Orchis: Nikt nie lubi Shergisonow, to oczywiscie wiadome.

    Nastilla: Livetty przypalaja kotlety.

     Ala: Aaaaha!

    Orchis: Shergisony nosza podarte kalesony.

    Nastilla: Ja to w sumie z Livettow, ale po mezu nazwisko.

    Orchis: Tak sobie zycie zepsuc...

     Ala: To  jeszcze  odnosnie  obowiazkow  Niesytych:  czy  Zgromadzenie
          politykuje, walczy, ma sojusze?

    Orchis:  Nie  mieszamy  sie  w  konflikty,  jestesmy  Zgromadzeniem
          neutralnym.

    Nastilla: Trzymamy sie swojego ogrodka.

     Ala: A to na czym polega utrzymywanie relacji z innymi?

    Orchis: Czesto  zglaszaja sie  do nas  osoby,  jesli maja  jakies duze
          uroczystosci i  chcialyby  sie  zaopatrzyc w slodkosci.  Ale tez
          idac  z nurtem  obecnych  czasow, wymieniamy  klucze. Handlujemy
          magia i inne takie nieprzyjemne rzeczy.

     Ala (z zainteresowaniem): Wymieniacie magie na przepisy?

    Orchis: Tak, taka przyprawa.

     Ala (gdy juz przeszlo mi zaniemowienie): Wlasciwie to powoli zamykamy
          temat  samego  Zgromadzenia...  troche  je  opisalysmy,  troche
          zostawilysmy do domyslu...

    Orchis (z usmiechem): Idealne okreslenie smajala.

     Ala: Co byscie powiedzialy  potencjalnym nowym, mlodym Halflingom, by
          zachecic je do dolaczania do was?

    Orchis (mrugajac wesolo): Chodzcie do nas, mamy ciastka...

     Ala: Bo wiecie...  to ze jestescie zamezne, to troche zniechecilyscie
          plec meska...

    Orchis: Ja bylam.

    Nastilla: Obie bylysmy.

     Ala: No to czuje, ze otwieramy nowy temat!

    Orchis: To ja skocze po chrust...

    Czekamy z Nastilla, az Orchis wraca.

    Nastilla: Cala Orchis, nie moze usiedziec chwili.

     Ala: Zwlaszcza gdy zapowiada sie temat wielbicieli...

    Orchis: Ja mam duzo wielbladzicieli.

    Zerkamy na Orchis, niepewne czy rozumiemy.

    Orchis: Takie wielblady w Zerrikanii, co mnie lubia!

     Ala: Swiatowa z ciebie halflinka!

    Orchis: Lubie podroze.

     Ala: Ale o tym pozniej,  z zaskoczenia.  Chcialam  jeszcze  uzupelnic
          temat   Zgromadzenia  i  smajala.  Powiedzcie  mi,  w  ramach
          dotychczasowej  zachety...  co  jest  najfajniejsze  w  smajalu,
          ewentualnie  w  Krainie  Zgromadzenia?  Wasze  ulubione  miejsce
          wewnatrz?

    Orchis: Ja lubie najbardziej  Sale Zgromadzen  z kominkiem.  I miejsce
          pod stolem.  Kiedys  mielismy tam  z  Kuzynkami  Rosie,  Hoppa i
          Kuzynem Saccarem baze.

     Ala: Miejsce pod stolem?

    Orchis: Mamy taki wysoki stol w kuchni  pod ktorym  mozna sie schowac.
          Spozywac trunki i opowiadac glupoty.

     Ala (do Nastilli): No a ty?

    Nastilla: A ja lubie korytarz, z portretami!

     Ala (z zainteresowaniem): Jakimi portretami?

    Nastilla: Historia calego smajala - wszyscy Niesyci.

     Ala: Stoisz tam wpatrzona we wlasny portret?

    Nastilla: Oczywiscie ze tak. A w czyj inny?

     Ala: Kto wlasciwie maluje portrety Niesytych?

    Nastilla: Czarodzieje.

    Orchis: Eeee... Czarodzieje tylko gwozdzie wbijaja.

    Nastilla (do Orchis): Nie?! Oklamalas mnie?!

    Orchis (do Nastilli): Po prostu mnie nie sluchasz.

    Orchis rozklada rece bezradnie, Nastilla nadyma sie naburmuszona, a ja
    patrze z dezorientacja to na jedna to na druga.

    Orchis: Dawne  portrety  malowal  Tobold, nasz zielarz  w Krainie, ale
          troche krzywo mu nosy wychodzily.

     Ala: Moze od tych ziol?

    Orchis: Calkiem mozliwe. Od kiedy Martha sie sprowadzila do Krainy, to
          Niesyci maja te nosy prosto.

     Ala: A teraz sluchajcie... nie da sie ukryc,  ze i mi i czytelnikom z
          pewnoscia tez, kojarzycie sie, jako Kraina ze stolica swiatowego
          jedzenia...

    Orchis: O nie, czyzby to bylo pytanie o Mortimera...

     Ala: ...i zycie  w Zgromadzeniu  tez sie kreci  miedzy  innymi  wokol
          pozywienia, kultury jedzenia,  sztuki gotowania... Czy to jest u
          was jakos obudowane w tradycje, kulture, prawa? Czy kultywujecie
          jakis savoir-vivre przy jedzeniu? Jest jakis kodeks kuchenny? Na
          przyklad jedna  z odpowiedzi, ktora znam, jest przykazanie - nie
          wiem  tylko  czy niepisane - czestowania  innych.  Swiete  prawo
          goscinnosci...

    Juz po chwili jestem obdarowana ciastkami!

    Orchis: Tak, w obecnosci halflinga nikt nie powinien byc glodny.

     Ala: Rozwijacie taka kulture, tradycje, jest to wpisane  w jakis wasz
          etos, czy tylko tyle co zawarte w waszych gestach i emocjach?

    Orchis: Jedzenia nie nalezy rowniez marnowac.

     Ala (z zaciekawieniem): A cos jeszcze?

    Orchis:  Teoretycznie  zgodnie  z  przykazaniem   Esmeraldy,  przybory
          kuchenne powinne byc uzywane tylko w kuchni. (Orchis spoglada na
          trzymany w reku widelec smetnie)  Trudno sie jednak  powstrzymac
          czasem, widelce maja tak ladna powierzchnie klujaca...

     Ala (filozoficznie):  Wszyscy  grzeszymy (ale po chwili otrzasam sie)
          Kontynuujemy! I teraz,  dziewczyny,  dzielimy sie  funkcjami: ja
          pytam, a wam jest glupio. Gotowe?

    Orchis kiwa glowa zgodnie.

    Nastilla: Pewnie, ze nie.

    Orchis: Ja tak!

    Nastilla: Ale czy mamy wyjscie?

    Obie moje rozmowczynie jednoczesnie przybieraja glupia mine. I moze na
    tym chwilowo zakonczymy!

.  ,_,                                       koniec czesci pierwszej     ,_,  .
. (o,o)                                                                 (o,o) .
|./)_)                                                                   (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o

pr strone 6
Zatytulowano: Wywiad z Wielce Niesytymi - cz. 2

o-----------------------------------------------------------------------------o
|                                                                             |
|                        ...........     ............                         |
|                   ,..,'           ',.,'            ',..,                    |
|                 ,' ,'               :                ', ',                  |
|    _ \               |     |              |     /              |            |
|   |   |   _ \  _  /  |  /  | |  _` |   _` |   _ \  \ \  \   /  |  /   _` |  |
|   __ <   (   |   /     <    /  (   |  (   |  (   |  \ \  \ /     <   (   |  |
|  _| \_\ \___/  ___| _|\_\ _|  \__,_| \__,_| \___/    \_/\_/   _|\_\ \__,_|  |
.       ,' ,'.......................  :  ........................', ',        .
.     ,' ,'                         ',:,'                          ', ',      .
    ,'  '........................     '     .........................'  ',
     ''''''''''''''''''''''''''''':''''''':''''''''''''''''''''''''''''''
                                   '''''''

          czyli cykl wywiadow i nie tylko dla (niekoniecznie) cichych
                          wielbicieli i wielbicielek

                                  a na niej

                     N A S T I L L A   S H E R G I S O N

                          O R C H I S   L I V E T T

                                  -==-

                                 Czesc druga

    Na polmetku wywiadu  z Wielce Niesytymi  ostatecznie  pozbylam sie juz
    zludzen  odnosnie wygodnego fotela, cieplych kapci i slodkich wypiekow
    i pomimo ze nasza rozmowa nieprzerwanie trwa, to jednak przylapuje sie
    na  mimowolnej tesknocie i checiami  za przeprowadzaniem wywiadow z...
    sama nie wiem, Orkami? Vranami? Pukaczami? Czymkolwiek, byleby chociaz
    bylo sucho, cieplo i opowiadaly bajki  o swoim dziecinstwie miast mnie
    zaskakiwac niekonwencjonalna goscinnoscia.

    Wtedy odrywam sie myslami  od swych fanaberii i spogladam  na mieniace
    sie w swietle ogniska radosny blask oczu Niesytych, ich pyzate buzie i
    bezgraniczna   radosc   z   naszego   spotkania,  oraz  satysfakcje  z
    niespodzianki! Otoczona cieplem powbijanych w snieg swiec, jak i takze
    cieplem samych Halflinek przypominam sobie, ze nietypowy improwizowany
    smajal to  w gruncie rzeczy najlepszy  mozliwy oboz, jaki mozna rozbic
    zima. Takze i dzis wspominam go i niezmiennie tesknie.

    Jak  zapewne pamietacie,  pod koniec pierwszej  czesci zostawilam moje
    rozmowczynie  (byc  moze  was,  czytelnikow  takze!)  ze  zdecydowanie
    glupimi minami.  A dlaczego,  to tlumaczy moje  cisnace sie wlasnie na
    usta pytanie:

                                  -==-

     Ala (z wyrzutem): Czy wy pamietacie jeszcze Swieto Nalesnika?

    Nastilla i Orchis: Tak!

    Obie halflinki w tym samym momencie, jak na komende wzdychaja tesknie.

    Orchis: Moje wesele tez odbylo sie na Wzgorzu Cookhill.

     Ala: No i co macie do powiedzenia w tej sprawie?

    Nastilla: To, ze probowalysmy juz wielokrotnie przywrocic ta wspaniala
          uroczystosc.

    Orchis:  Jest  mi   niezmiernie  przykro,  ze  Wzgorze  zostalo  przez
          Czarodziei zagubione.

    Nastilla: Nawet proponowalysmy, ze same opiszemy, to nie.

     Ala: Opowiemy czytelnikom dlaczego Wzgorze spotkal taki los?

    Orchis: Rodzice mi  opowiadali, ze siedza  sobie  kiedys  przed  domem
          popijajac herbate, gdy  nagle Wzgorze Cookhill zostaje zamkniete
          w wielkiej  bance i  unosi sie  do gory!  Wtedy trakty  w tamtej
          okolicy byly zmieniane. Niestety, Czarodzieje nie pomysleli zeby
          zrobic to w innym czasie niz podczas jesiennych wichur i Wzgorze
          fruuuu! Polecialo. I teraz nie moga go znalezc.

    Nastilla (potakujac w trakcie  opowiesci Orchis):  Mozliwe ze jest nad
          Mahakamem. Takie plotki od gnomow uslyszalam.

     Ala: Wystawiamy  ogloszenie?  Ktokolwiek  widzial  Wzgorze  Cookhill
          proszony jest o kontakt?

    Orchis (klaszczac radosnie): Wystawiamy!

    Skoro slowo sie rzeklo, to  Periodicus  przylacza sie do poszukiwan, a
    przy okazji zamieszcza dla dawnych i przyszlych wielbicieli pejzarzyk:

      +----------------------------------------------------------------+
      | o                                                            o | 
      |         ___                _   _                      _        |
      |        | _ \___ _______  _| |_(_)_ __ ____ _ _ _  ___| |       |
      |        |  _/ _ (_-<_ / || | / / \ V  V / _` | ' \/ -_)_|       |
      |        |_| \___/__/__|\_,_|_\_\_|\_/\_/\__,_|_||_\___(_)       |
      |   _      __                                                    |
      |  | | /| / /_____ ____  __________                              |
      |  | |/ |/ /_ / _ `/ _ \/ __/_ / -_)                             |
      |  |__/|__//__|_, /\___/_/  /__|__/                              |
      |            /___/             _____          __    __   _ ____  |
      |                             / ___/__  ___  / /__ / /  (_) / /  |
      |                            / /__/ _ \/ _ \/  '_// _ \/ / / /   |
      |                            \___/\___/\___/_/\_\/_//_/_/_/_/    |
      |                                                                |
      |                        ________                                |
      |                       /WWWWII: `=====,                         |
      |                      /WWWWWII:..      \_                       |
      |                     /WWWWWIIIIi:..      \                      |
      |                   _/WWWWWIIIi::::...:   :\                     |
      |                                                                |
      | Wzgorze Cookhill bylo najwyzsze w calej okolicy. Rozciagal sie |
      | z niego  przepiekny widok na okolice.  Bedac na nim czulo  sie |
      | sielankowy,  radosny  nastroj  i  chcialo sie tam  pozostac na |
      | zawsze, z dala od problemow i wasni reszty swiata.             |
      |                                                                |
      | Na  Wzgorzu znajdowalo  sie  Pole  Zabaw,  gdzie  odbywaly sie |
      | wszelkie  uroczystosci) oraz  podgrzewane  jeziorko, w  ktorym |
      | mozna  bylo plywac nawet w zimie! Na Polu Zabaw ustawione byly |
      | stoly, ktore  na czas zabaw  okrywalismy  bialymi   obrusami i |
      | przystrajalismy kwieciem.                                      |
      |                                                                |
      | Cechy  charakterystyczne  Wzgorza:  wielkie sterty  nalesnikow |
      | oraz nisko latajace torciki!                                   |
      |                                                                |
      | Wzgorze zaginelo  w niewyjasnionych  okolicznosciach! Ostatnio |
      | na pewno widziane w Krainie Zgromadzenia.                      |
      |                                                                |
      | Na wiesci  w sprawie  Wzgorza  czekaja  stesknieni  czlonkowie |
      | Zgromadzenia Halflinskiego. Informacje zbiera rowniez Redakcja |
      |                          Periodicusa.                          |
      |                                                                |
      |            Nie badz obojetny! Widziales - napisz!              |
      |                                                                |
      | o                                                            o | 
      +----------------------------------------------------------------+

     Ala: No dobrze, ale wracajac, nie mozna urzadzic Swieta poza Wzgorzem
          Cookhill?

    Orchis: Wzgorze bylo o tyle wyjatkowe, ze nie dalo sie tam walczyc.

    Nastilla: Nie mozemy przygotowac nalesnikow na wynos.

    Orchis: No i to tez.  Poza tym podczas  jego trwania, uczestnicy mieli
          dostep  do wszystkich  potraw,  ktore przygotowujemy  w smajalu.
          Niestety trudno by je bylo odtworzyc poza smajalowa kuchnia.

     Ala (niechetnie): No coz, usprawiedliwiam. (i po chwili)  Sluchajcie,
          chcialabym  porozmawiac  tez krotko  o was  samych.  Na przyklad
          jak lubicie  spedzac  czas  wolny?  Nie mozna  byc chyba  zajeta
          niesytoscia wiecznie?

    Orchis: Podroze!

    Nastilla: A ja poluje.  Ziola,  zwierzyna... marchewki.  Te miesko  co
          upiekla Orchis to upolowalam przed chwila.

     Ala (do Orchis):  A ciebie  nie moge  nie dopytac, skoro juz jestesmy
          przy podrozach - czy zdradzilabys  czytelnikom jak zwracac uwage
          na okazje  do tak licznych  anegdot,  z ktorych  bywasz znana na
          innym miejscu? Nie jest to chyba kolejny sekretny przepis?

    Orchis (z namyslem): Polecam zatrzymywanie sie na trakcie, rozmawianie
          z innymi.  Niewiele  osob  ma na  to  czas,  a z takich  spotkan
          wynikaja najfajniejsze przygody. Gdzies tu mialam (Orchis otwiera
          i przeszukuje  swoj plecak)  zapisek  jednej  z takich  przygod.
          Staram sie prowadzic dziennik bo inaczej nic nie pamietam!

    Otrzymuje do rak strone takich zapiskow, na widok ktorej szczeka opada
    mi z zachwytu i zdumienia. Zreszta, za zgoda  samej Orchis zamieszczam
    - wy rowniez sie zachwyccie:

                              __        Piaty dzien pory Saovine
                            .dSSb       
                          .' TOS:\      Nosil wilk razy kilka
                         /  : TP._:     ---------------------
                        / _.:  :Tb|
                       /   /   :j$j     Wybralam sie dzis do Zniwomira,
                   _.-"       dSSSS     bowiem dziadus moj prosil, zebym 
                 .' ..       dSSSS:     dostarczyla wyzej wspomnianemu 
                /  /P'      dSSSSP. |\  jegomosciowi pewna buteleczke. 
               /   "      .dSSSP' |\^"| "Z lekarstwem", powiedzial dziadek, 
             .'           `TSP^"""""  : co znaczy, ze znow pedzi bimber 
         ._.'      _.'                : w tajemnicy przed babcia. Ale trzeba
      `-.-".-'-' ._.       _.-"    .-"  szanowac starszych i spelniac ich 
    `.-" _____  ._              .-"  prosby - zwlaszcza kiedy poparte sa 
   -(.gSSSSSSSb.              .'    magicznie materializujaca sie w kieszeni
     ""^^TSSSP^)            .(:     druga buteleczka. Kiedy dotarlam 
       _/  -"  /.'         /:/:     do Zniwomira, ten od razu padl przede
    ._.'-'`-'  ")/         /:/:     mna na kolana."Ratuj!" krzyczy. "Wilki
 `-.-"..--""   " /         /  :     okrutne zawladnely mym polem kukurydzy,
.-" ..--""        -'          :     to pewnie ta baba co tu wczoraj przecho-
..--""--.-"         (\      .-(\    dzila, cala w lachmanach i z kosturem na
  ..--""              `-\(\/:`      mnie urok rzucila!" Ech, wiem, ze moze 
    _.                      :       nie wygladamzbyt reprezentacyjnie kiedy 
                            :`-     korzystam ze skrotu przez jego pole 
                           :\       w drodze na piesze wycieczki, ale zeby 
                           :        zaraz rzucajaca uroki baba... Dalam mu 
                                    bimbru na uspokojenie i uporalam sie z
jego klopotem. Jako wyrazwdziecznosci dostalam klucz do skrzynki, w ktorej
byly... trzy miedziaki. Ten to ma rozmach.

     Ala: Podpowiesz ile  w tych dzialaniach jest biernego obserwowania, a
          ile czynnej  prowokacji,  zagadywania,  czy fantazji, jak chocby
          spiewania?  Warto bardziej  obserwowac, czy  probowac  inicjowac
          takie sytuacje?

    Orchis: Bycie  czynnym  to  na  pewno  klucz  do  calego  zagadnienia.
          Reagowanie na sytuacje ktore sie dookola Ciebie zdarzaja. Zwykle
          w takich momentach sytuacje wynikaja same z siebie.

     Ala: Innymi slowy najlepiej cierpliwie czekac az cos lub ktos zacznie
          dana sytuacje?

    Orchis: Raczej jesli sie cos  takiego  zauwazy, to po  prostu probowac
          dac sie uniesc chwili i zobaczyc gdzie poniesie. Czasem nigdzie,
          a czasem daleeeeeeeeko.

     Ala: Ile takich "scen" jest udanych? Ile na dziesiec albo procentowo?

    Orchis: Szczerze mowiac, trudno powiedziec. Da sie wyczuc, czy cos sie
          uda czy nie raczej od razu. (po chwili namyslu) To brzmi jakbysmy
          omawialy jakies  pokatne sprzedaze  nielegalnych substacji, "daj
          sie porwac, moze sie uda..."

     Ala (walczac z atakiem smiechu):  W porzadku! Koniec! Na podsumowanie
          tego  tematu  pozwol  tylko  ze zgadne:  kluczowa jest  tez chec
          dzielenia sie  swoimi przygodami z innymi, nie zatrzymywania ich
          dla siebie?

    Orchis: Zwykle mysle sobie, ze jesli cos sprawilo, ze sie usmiechnelam,
          to moze i znajda sie inni, ktorych to rozbawi. Dlatego szkoda, ze
          tak niewiele osob tak samo czyni, bo zawsze dowiedzialabym sie z
          ciekawoscia co u innych.

     Ala: Jak wiecie - lub nie - nie ma  wywiadu  bez podpytywania  o stan
          cywilny, a wy juz  zdradzilyscie  sugestie, ze  jestescie wolne. 
          I teraz w imieniu  zainteresowanych  halflingow i nie halflingow
          pozadam od was oficjalnego  potwierdzenia: czy mozna pisac listy
          milosne i slac ciastka oswiadczynowe?

    Orchis: Ja nie mam glowy do milosci.  Duzo do niej trzeba miec energii
          i lekkosci ducha. A ja zycie biore na powaznie.

    Nastilla: A do mnie mozna, a co!

     Ala (do Orchis): A jaka milosc jest w takim razie dla ciebie idealna?
          Cieply koc przy kominku?

    Orchis: Noc pod gwiazdami przy ognisku w jakiejs nieodkrytej gluszy.

     Ala: A czy ewentualne stawiacie lub stawialybyscie swoim potencjalnym
          mezczyznom jakies wymagania? Na co zwracacie u nich uwage?

    Orchis: Potencjalnym nieodkrytym gluszom? Tak! Moga do mnie pisac!

    Nastilla: Oczywiscie ze tak.  Musi byc bogaty! I umiec gotowac! I duzy
          brzuch!

    Orchis: Ja sie staram brac plec meska taka, jakimi sa. Zeby przypadkiem
          im  do  glowy  nie  przyszlo, zeby  ode  mnie  czegos  wymagali.
          (melodyjnie) "W nieodkrytej gluszy, serce mi sie ruszy..."

     Ala: No to zawezilyscie grono chetnych...

    Orchis: Niezdobyta glusza lub bogaty kucharz z duzym brzuchem. Prosimy
          o listy!

     Ala: Ale sluchajcie, ja jestem  ciekawa jednego: czy waszym mezczyzna
          moglby byc... niziolek?  Ja na przyklad nie widze roznicy miedzy
          waszymi rasami, a jednak mowi sie, ze jakas jest.

    Orchis: Ja bede uparcie twierdzic, ze roznica jest tylko w nazwie.

     Ala: Czy   podzielilybyscie  sie  z  czytelnikami  arkanami  wiedzy o
          halflingach i niziolkach? Czy te rasy sa spokrewnione i czemu sa
          tak blisko i jednoczesnie tak daleko?

    Orchis: Tu, w Starym Swiecie jestesmy halflingami, w Ishtar nazywa sie
          nas niziolkami.

     Ala: Innymi slowy jedynie roznica kulturowa? W nazewnictwie?

    Orchis: Moze, ale  tylko  moze,  przybylismy  z innych  alternatywnych
          swiatow  podczas  koniunkcji.  Ale  nie badalam tego zagadnienia
          blizej.

     Ala (do Nastilli): A ty co myslisz?

    Nastilla: Dokladnie  to samo  co Orchis.  Nie ma  roznicy.  To tak jak
          ziemniak, kartofel i pyra.

     Ala: Mistrzowsko ujete.

    Odczekuje kilka chwil az Orchis przestanie sie smiac.

     Ala: Jak  juz  sie   domyslacie,   czeka  was  teraz  seria  krotkich
          szczegolowych  pytan,  ktore byc moze  kojarzycie  z poprzednich
          wywiadow. Czy jestescie gotowe?

    Moje halflinskie rozmowczynie potwierdzaja, a zatem...

     Ala: Wasze hobby?

    Orchis: Zwiedzanie.

    Nastilla: Polowanie.

     Ala: Zyciowe motto?

    Nastilla: Jedz pij i nie patrz za siebie.

    Orchis:  Co cie nie  zablokuje,  to cie nie  zabije,  no chyba ze  sie
          zagapisz.

     Ala: Jakie wartosci w zyciu cenicie sobie najbardziej?

    Orchis: Cierpliwosc i determinacje.

    Nastilla: Rodzine, ognisko domowe, pyszne jedzenie.

     Ala: Dokonczcie: Gdybym nie byla w Zgromadzeniu...

    Orchis: ...zamieszkalabym w Val'kare!

    Nastilla: ...to by pieklo zamarzlo.

     Ala: Kuchnia to dla mnie...

    Nastilla: Trzecie ulubione miejsce w smajalu.  Pierwsze to korytarz, a
          drugie spizarnia.

    Orchis potwierdza slowa Nastilli.

    Orchis (do Nastilli): A to Ty wyjadasz wszystkie wisniowe konfitury!

     Ala (do Orchis): Co to za odgapianie! Serio, to samo?

    Orchis: No u mnie tez trzecie, po Sali Zgromadzen i pod stolem.

     Ala (z rezygnacja): No, zaliczam. (ale juz po chwili) Najbardziej sie
            boje...

    Nastilla: ...Orchis.

    Orchis chichocze i musimy nieco dluzej czekac na jej odpowiedz.

    Orchis: ...ze nie odzyskam energii, ktora potrzebna jest, zeby w pelni
          wykorzystac mozliwosci tego swiata.

     Ala: Nigdy w zyciu bym...

    Orchis: ...nie zalozyla butow.

    Nastilla potwierdza slowa Orchis.

    Orchis: Ha! Jeden - jeden.

     Ala (do Nastilli): Co, tak samo?

    Orchis: W koncu z Livettow.

    Nastilla: A Ty bys zalozyla buty?!

    Wysluchujemy  cierpliwie  potoku slow  Nastilli,  skladajacych sie  na
    stanowczy  sprzeciw  zakladaniu  butow, co jak sie okazuje, tez stoi w
    sprzecznosci  z nastillowym  poczuciem  stosownosci. Nieco zdruzgotana
    zalamuje sie, decyduje sie ostatecznie nie oponowac.

     Ala (ugodowo): No... nie, nie. Wiadomo...

    Zbieram sie w koncu w sobie, najwyrazniej bedacym w przewadze Niesytym
    zaczyna podobac sie w ktorym kierunku zmierza wywiad.

     Ala: Gdybym mogla cofnac czas...?

    Orchis: ...to bym  nie skorzystala.  Chyba ze  cofnac  do czasu, kiedy
          torba [z jedzeniem - przyp. Red.] byla pelna.

    Nastilla: ...to bym Ciotke  za ucho  wytarmosila  za pomysl zwiazany z
          Noca Pustych Lozek.

     Ala: Najlepsza impreza to taka...

    Nastilla: ...gdzie jest Wzgorze Cookhill.

    Orchis: ...na ktorej sa przyjaciele.

     Ala: Osobisty  idol, wzor  do nasladowania?  Nie ma  znaczenia jakiej
          rasy i czy zrzeszony w Zgromadzeniu. No i dlaczego!

    Orchis: Kazda osoba,  ktora ma czas,  zeby sie  na trakcie  zatrzymac,
          pogadac i pozartowac. A dlaczego? Bo lubie sie zatrzymac, pogadac
          i pozartowac.

    Nastilla: A ja powiem, ze Omxi. Jak on tymi dwoma toporami machal to
          ja do tej pory nie wiem!

     Ala (do Nastilli): O, opowiesz w dwoch zdaniach?

    Orchis (do Nastilli): A zlozyl juz podanie do Zgromadzenia?

    Nastilla (do Orchis): Oczywiscie, ze nie. (i do mnie) Byl berserkerem,
          jako jedyny halfling.

     Ala: Fajny wybor!  A teraz  wasze  najwieksze  sukcesy  i  najwieksze
          porazki?

    Nastilla: Jednym i drugim bedzie ciasto na wlasne wesele.

    Orchis: Najwiekszy sukces to chyba przyczynienie sie do pojawienia sie
          magicznego puklerza. A porazka... mam tylko male.

     Ala (wielkodusznie):  No  dobrze.  Gdybyscie  byly  sztuccem  albo
          wyposazeniem kuchni, to czym dokladnie i dlaczego?

    Orchis: Kawiarka,   ktora  mozna  zabierac   na  wyprawy.  Ladnie  bym
          pachniala i wszyscy by sie rano cieszyli na moj widok.

    Nastilla: Lyzeczka!

    Nastilla spoglada tesknie  na swa zlota lyzeczke, mamroczac pod nosem:
    Taka mala lyzeczka, a jak gleboko mozna ja wsadzic...

     Ala: To bylo serio uzasadnienie?

    Nastilla: Oczywiscie  zartuje  z lyzeczka.  Ja  bym  byla  rondelkiem.
          Pyszne sosy grzybowe!

     Ala (domyslnie): Muchomorowe!

    Orchis (chichoczac): Byle nie zwirkowe!

     Ala: Ulubione miejsce w swiecie?

    Nastilla: Lozko.

    Orchis: Powinnam powiedziec  smajal, ale jednak  nic nie przebije nocy
          pod gwiazdami na pustyni.  Nie ma tam duzo swiatel.  I wszystkie
          dokladnie widac.

     Ala: A teraz moment  szczytowy  i  ulubiony  moment  naszego wywiadu,
          czyliiiiii: ulubione jadlo i napitek?

    Nastilla: Pieczen   Orchis,   bimber  spod  Kreutzchoffen.  Probowalas
          pieczeni, a to zrobila na szybko!

     Ala: Podsumowujac, faktycznie dobry wybor.

    Orchis: Ziemniaki zapiekane  w zarze ogniska,  podane z sola i maslem,
          takie, zeby ubrudzic sobie palce zweglona skorka. A do picia sok
          z jablek z sadu rodzicow.

     Ala: Najwazniejszy posilek w ciagu dnia, to... ?

    Nastilla: Kazdy.

    Orchis: Ten, ktory wlasnie jem, w sensie jak go jem.

     Ala: Halflinki... (po chwili) Gotowanie - zawsze wyzwanie, czy zawsze
          rutyna?

    Nastilla: Zawsze radosc.

    Orchis: Przygoda!
    
     Ala: A teraz  obgadujemy innych!  Odpowiadacie  imionami  konkretnych
          osob...

    Nastilla: Grushus!

    Chwila konsternacji...

    Nastilla: A, troche za wczesnie.

     Ala: Najwiekszy talent w kuchni?

    Orchis: Rosie. Te paczki...

    Nastilla: Perhel.

     Ala: Zawsze pierwszy lub pierwsza do jedzenia?

    Orchis: Ja!

    Nastilla (smiejac sie): Perhel.

     Ala (podejrzliwie do Nastilli): To maz byl?

    Nastilla: Nie, Kuzyn Perhel ciagle mieszka z nami.

     Ala: Zawsze pierwszy lub pierwsza do picia alkoholu?

    Nastilla i Orchis jednoczesnie: Deli.

     Ala:  Teraz  bedziemy  zlosliwe...  najchudszy  lub  najchudsza?  Kto
          powinien bardziej dojadac?

    Nastilla: W tym momencie Rob.

    Orchis kiwa glowa zgodnie

    Nastilla (do mnie): Chociaz, Tobie tez nie zaszkodzi.

     Ala: Ehm, tak, ten... gdzie to bylysmy... Najwieksza kariere w kuchni
          wroze...

    Orchis: Gimbowi.

    Nastilla potwierdza slowa Orchis.

    Orchis: Jak upiel rekina...

    Nastilla: ...to wieloryb uciekl.

     Ala: Najpopularniejszy lub najpopularniejsza w Zgromadzeniu?

    Orchis: Deli.

    Nastilla: Orchis.

     Ala: A najwieksza maruda w Zgromadzeniu?

    Orchis: Glamdrig.

    Nastilla: Grushus.

     Ala: Powoli konczymy! Wieksza trema: przyjecie kiedy jest sie gosciem
          i nie ma sie wplywu na przygotowania i menu czy jednak wywiad dla
          Periodicusa?

    Orchis: I jedno i drugie to czysta przyjemnosc.

    Nastilla: A ja bym powiedziala bycie gosciem.

    Orchis: Ja lubie byc gosciem. Gosciowa!

     Ala: No to naprawde konczymy. Powiedzcie mi jeszcze na odchodne jakie
          macie plany, marzenia na przyszlosc, czego wam zyczyc?

    Nastilla: Zdrowia i wiecej energii zeby wstawac.

    Orchis:  Ja  chce  stworzyc  trupe  teatralna,  zalozyc  obwozny  kram
          "U storczyka",  jak i  agencje  turystyczna wiec... tak jak mowi
          Nastilla, energii. No i pomoc sprawic, zeby smajal byl miejscem,
          do ktorego bedzie sie milo wracac. Kazdy i zawsze.

     Ala: Jak  nietrudno sie  domyslec,  ktos  ten wywiad  przeczyta, nasi
          czytelnicy.  Tu macie przestrzen  wylacznie dla siebie. Czy cos,
          cokolwiek  przekazalybyscie  czytelnikom? No i mozecie pozdrawic
          konkretne osoby, bliskich, przyjaciol.

    Nastilla:  Cale Zgromadzenie.  A czy cos wiecej bym przekazala, ciezko
          powiedziec.

    Orchis: Ja  dziekuje  wszystkim  moim  towarzyszom  przygod,  malych i
          duzych,  groznych  i  smiesznych,  ktore  udalo  mi  sie  w  ich
          towarzystwie odbyc. I mam nadzieje na wiecej!

     Ala: I juz na koniec, jak wiecie, ponizej naszej rozmowy przeczytacie
          wypowiedzi na wasz temat swoich bliskich, badz przyjaciol. Co im
          byscie powiedzialy, nominujac ich, przed oczekujacym wyzwaniem?

    Orchis: Zeby  bez stresu  mowili prawde,  wcale  nikomu  nie wstrzymam
          dostaw  ciastek,  tudziez  nie  kaze  szorowac  podlog  w pokoju
          Niesytych.

    Nastilla:  W zamian za te wszystkie wyprawy, setki slodyczy - pora sie
          odwdzieczyc.

     Ala (uroczyscie): Drogie Wiecznie Glodne... skonczylysmy!

    Jak sie okazuje, tak mi sie tylko wydawalo!

    Orchis: Ala! Ale mam jeszcze pytanie do Ciebie. Bo obecnie Twoje stopy
          swiadcza o halflinskiej naturze. Moze troche za malo owlosione..

     Ala (bez zrozumienia):  Wasza natura jest  zmarznieta, sina i jej nie
          czujecie?

    W odpowiedzi, wraz z kazda wiazka chrustu wlozona w ognisko, plomienie
    rosna, tak ze juz po chwili jego cieplo wybija mi z glowy te koncepcje
    halflinskiej natury. Tymczasem Orchis kontynuuje...

    Orchis: No wiec  zastanawialysmy sie  z Nastka,  czy chcialabys  wziac
          udzial w malym halflinskim konkursie.

     Ala (stanowczo): Nie przejde zima przez rzeke Aver.

    Orchis: Konkurs ten polega  na uzyskaniu  Wielkiej Slawy  po zjedzeniu
          najwiekszej ilosci ciastek!

    Zanim  w jakikolwiek sposob  reaguje, zostaje  przysypana dziesiatkami
    ciastek w roznych ksztaltach!  Zaskoczona siedze zastygla  w miare jak
    ciasteczkowy  stos  zaslania mi  widok  na ognisko,  Wielce Niesyte  i
    ogolnie na swiat.

     Ala (slabym glosem spod stosu): Co!?

    Glos Nastilli: Zapomnialas tych jeszcze.

    Zostaje  juz  do  konca,  calkowicie  zasypana  ciastkowymi,  bodajze,
    zakonnikami.

     Ala (spod ciasteczkowego stosu): Po tych pieczeniach!?

    Glos Orchis: To nie sa slowa halflinki, Alicio. Slowa halflinki powinny
          brzmiec: O tak! Podwieczorek po pieczeniach! (po chwili) Zeby Ci
          nie bylo smutno, z Nastka tez bedziemy braly udzial.

     Ala: Ale nie macie  w smajalu jakiejs tablicy, gdzie notujecie wyniki
          i ukladacie liste?

    Glos Orchis: Specjalnie  dla  Ciebie  umiescimy  taki  wpis  na naszej
          tablicy, jak wygrasz.

     Ala: Jak bedzie tylko jedna pozycja!

    Glos Orchis (ze smiechem): To jak?

    Uwalniam glowe i ramiona, czesciowo  wygrzebujac sie z zalegajacych na
    mnie ciasteczkach.

     Ala (slabo):  O...  o...  o tak...   podwieczorek   po   pieczeniach!
          Dziesiatki ciastek! Wspa... wspaniale...

    Nastilla (poprawnie): Setki ciastek.

    Usmiechajac sie wesolo Orchis gratuluje mi z uznaniem.

    Orchis: Prawie Ci uwierzylam.

     Ala (bez przekonania):  Staralam sie byc szczera.  (ale juz po chwili
          dziarsko) No dobra! Patrzcie na mnie! I sie uczcie!

    Rozpoczynaja sie moje zmagania  ze stosem ciastek - trudno powiedziec,
    czy jest sens w kronikowaniu tych wysilkow, gdyz nie o to chyba chodzi
    w  wywiadzie, z drugiej jednak strony  za plecami przemilych Halflinek
    moze  i warto  was  ostrzec  co  was  czeka  na  ewentualnej  randce z
    przedstawicielami i przedstawicielkami tej rasy. No a poza tym naprawde
    sie postaraly. Takie wlasnie dywagacje i wnioski naszly mnie dokladnie
    przy trzecim ciastku.

     Ala (klamliwie): Juz siedem!

    Tak jak sie tego obawialam, Nastilla wydaje z siebie dlugie sceptyczne
    hmmmmm...

    Nastilla (do Orchis): Cos mi te siedem nie wygladalo.

    Orchis (poblazliwie): Dwa sie skleily.

     Ala (nieszczerze): Wlasnie!

    Po dluzszej chwili...

     Ala (ze skrucha): No dobfe, teraf dopiero siedem.

    Obserwowana z nieklamanym  zachwytem, podziwem i zazdroscia pochlaniam
    kolejne ciastka. Zachcialo mi sie byc halflinka, to mam!

     Ala (niepewnie): Dziesiec? Jedenascie?

    Orchis: Jedenascie.

     Ala (ugodowo): Dziesiec.

    Orchis (ugodowo): Dziesiecnascie.

    Dochodze do wniosku ze skoro i tak opisze swoje wyczyny w Periodicusie
    to chociaz uczynie je odrobine  spektakularniejszymi.  Juz po chwili w
    moich rekach rosnie niemala kanapka z ciastek - zreszta z zachecajacym
    usmiechem Orchis przysypuje mnie kolejnymi, a teraz zerka z napieciem.
    Ha! I co? Da sie zjesc kilka ciastek naraz. Jak sie pewnie domyslacie,
    przez dluzsza chwile, mielac je w ustach, nie mam nic do powiedzenia.

    Orchis: Wspaniale ci idzie!

     Ala (marudnie): Jeftem calkiem najedzona!

    Wlasciwie to pochlaniam kolejne ciastka, juz chyba bardziej  z rozpedu
    i machinalnie.  Orchis  klaszcze  glosno,  a  Nastilla  obsypuje  mnie
    kolejnymi ciastkami!  Probujac  ruszyc sie  pod stosem  czuje  ze jego
    ciezar jest dosyc klopotliwy!

     Ala: Tak sie bawia, tak sie bawia Halflinki!

    Bylo to ostatnie  co pamietam  z samych zawodow.  Juz po chwili leze w
    sniegu przykryta  ciasteczkowa koldra.  Gdzies zza  ciasteczek  slysze
    odglosy gratulacji i czuje  na sobie wzrok Nastilli, pelen przerazenia
    zmieszanego z podziwem.

    Orchis: Wygralas!

     Ala: No ale ja jestem dluzsza, wiecej wchodzi na wysokosc.

    Dopiero w tym momencie burczenie w nastillowym brzuszku uswiadomia mi,
    ze wlasciwie to sama bralam udzial w konkursie, a Wielce Niesyte wziely
    na siebie role publiki.

     Ala: O ja cie... ekwipunek mi sie zrobil klopotliwy od tego zapasu!

    Orchis: W nagrode...

    I tu jestem  ponownie przysypywana ciasteczkami, ale tym razem juz nie
    mam sily ich odgarnac.

    Glos Orchis: Zapas. Gdybys jeszcze kiedys miala ochote na ciastka.

     Ala (spod stosu): Jestem wami zachwycona!

    Glos Nastilli i Glos Orchis: Z wzajemnoscia.

    Wielce Niesyte szczebioczac wesolo, krzataja sie jeszcze chwile konczac
    nasze  posiedzenie  w tym naszym  niesamowitym  snieznym  i przytulnym
    zarazem  smajalu i odchodza, ukontentowane i spelnione, szczesliwe bez
    watpienia,  ze spedzilysmy  mily  wieczor  i jeszcze  tak wspaniale mi
    urozmaicily  posluge  redaktorska.  Ja, zapchana  ciastkami i zasypana
    kolejnymi juz nie mialam sil ani potwierdzic ani zaprzeczyc. Kiedy tak
    sobie lezac tam  zaczelam sie gruntowanie zastanawiac jak to wlasciwie
    jest z ta oslawiona goscinnoscia, lagodnoscia i pogoda ducha halflinek
    (wspominajac,  jesli  pozwolicie  przeprowadzony  wczesniej  wywiad  z
    niesamowita Cioteczka Deli) i czy gdzies  istnieje zloty srodek, ktory
    pozwala wspominac wlasne spotkania z nimi bez bolu brzucha i nerwowych
    drgawek, padajacy snieg powoli przysypywal ma ciasteczkowa "mogile"...

                                    -==-

    Tak wlasnie wygladaly  moje redaktorskie spotkania  z Wielce Niesytymi
    Zgromadzenia  Halflinskiego!  A  was  zostawiam  z  wypowiedziami  ich
    przyjaciol! Moze teraz juz sami maja podobne doswiadczenia?

    Przyjaciele  Wielce Niesytych,  nominowani osobiscie juz na osobnosci,
    rzeczywiscie nie zawiedli.  Specjalnie dla nich, dla Periodicusa i dla
    was ubogacili nie tylko nasz wywiad, ale rowniez  wizerunek Nastilli i
    Orchis. Sami zobaczcie, oto Wielce Niesyte oczami bliskich:


                                    -==-


        _ \             _)            |      _)        | _)          
        __/ _ \ \ \  \ / |   -_)   _` | _  /  |   -_)  |  |          
       _| \___/  \_/\_/ _| \___| \__,_| ___| _| \___| _| _| _) _) _) 

     --------------------------------------------------------------------

                          * E C H E L   L I V E T T *

         Krewny Wielce Niesytych, dzielacy nazwisko z Orchis, jak i z 
     panienskim nazwiskiem Nastilli, wieloletni wspolmieszkaniec Smajala:

                                    -==-

    Kilka slow o moich drogich kuzynkach:

    Orchis nazwiska Livett, co mozna  dosc latwo wywnioskowac, jest ze mna
    spokrewniona w stopniu bliskim. Juz od kolyski wspolnie snulismy plany
    opanowywania  swiata.  Jak by nie bylo,  kuzynce  Orchis, to sie nawet
    troche udalo, poniewaz zostala Wielce Niesyta, taki pierwszy maly krok
    do wladania swiatem.  Ciastko do ciastka i na pewno sie uda. Bez dwoch
    zdan Orchis  to najlepsza  kuzynka, jaka mozna sobie  wymarzyc, madra,
    mila,  piecze  wspaniale  ciastka, a  do tego  pol swiata  zwiedzila i 
    jezykow zna mnostwo. 

    A no i z rodzinka, mamy  jeszcze jeden  maly plan, scisle  powiazany z 
    Shergisonami, ale o tym, to moze jednak innym razem...

    Z kuzynka  Nastilla  mozna zas sie udac  w najodleglejsze  krainy i na
    najdziksze  wyprawy  i zupelnie  nie ma sie czego  obawiac, bo dowodzi
    wysmienicie.  Tylko  nad ta swoja  kalafiorowa  to musi jeszcze troche
    popracowac, bo kuzyn Gimbo robi lepsza.

    Kraza plotki, ze Nastilla  caluje sie z Perhelem  u Petunii ale ja tam 
    nie wiem, to tylko takie tam, plotki...

     --------------------------------------------------------------------

                                 *   C R E S   *

                     Partner w interesach Wielce Niesytych

                                    -==-

        +-----------------------------------------------------------+ 
        |                                                           | 
        |                                                           | 
        |  Buongiorno Signora,                                      | 
        |                                                           | 
        |  Odnosnie dwoch Niesytych kilka zdan, z tego co pamietam  | 
        |  chcecie.    Znam    obie    i    Orchis   i   Nastille.  | 
        |                                                           | 
        |  Nastille   znam   od  lat  mlodzienczych,  pomagala  mi  | 
        |  wielokrotnie  w  wielu  sytuacjach,  do ktorych sie nie  | 
        |  przyznam,   a   tymbardziej   Ona.   Jest  to  jedna  z  | 
        |  najlepszych osob, ktore stanely na mojej drodze - jesli  | 
        |  jestes w potrzebie na nia zawsze mozna liczyc. Dla niej  | 
        |  troll, ork niestraszny -  nawet wspominam historie, jak  | 
        |  zdobywalismy  zalany garnizon i Nastilla poswiecila sie  | 
        |  calkowicie,   zebysmy   mogli  sie  wydostac,  dzwignie  | 
        |  trzymala az wyszlismy calo.                              | 
        |                                                           | 
        |  Orchis  - z nia trzeba uwazac. To jest czarownica i ona  | 
        |  sie z tym nie kryje. Kiedys pamietam, jak jeden z moich  | 
        |  Soldato  powiedzial  cos  co rozjuszylo Orchis - chwile  | 
        |  pozniej  zielony  caly  byl!  Nie  zartuje. Ale jak sie  | 
        |  uwaza   co   sie  mowi  to  rowniez  wspaniala  osobka.  | 
        |                                                           | 
        +-----------------------------------------------------------+ 

     --------------------------------------------------------------------

  *   S A N T I A G O   C O R D O V A   M A R Q U E Z   Y   O R T E G A   *

             Przyjaciel y nauczyciel wszelkich rzeczy estalijskich

                                    -==-

     Wsrod  znanych  juz  ras  ludzi  y  elfow  zdazalo  mi sie  spotykac 
     przedstawicieli  fascinante  rasy krasnoludow, ktorych  casi nunca y 
     raczej  z daleka widywalem  w rodzinnych stronach. Pero wcale czesto 
     napotykalem rowniez - co napawalo  mnie nieprzecietnym zdziwieniem - 
     samotnie podrozujace dzieci, niezmiennie zielonookie. Zupelnie do ich 
     widoku  nieprzyzwyczajony, nie moglem odroznic jednego  od drugiego, 
     wszystkie wygladaly dla mnie tak samo. Jak sie pozniej dowiedzialem, 
     nie byly to  ludzkie  dzieci  lecz kulki - rasa  ludzaco  podobna do 
     halflingow  o ktorych  zdazylo mi  sie czytac.  Mimo  wspolnych cech 
     charakterystycznych zwanych jednak kulkami wlasnie. Donde bym sie nie
     wybral - od  ruin  posepnej  twierdzy  Wezendorfu,  przez  przekleta 
     kopalnie pod Ubersreik, az do bezczelnych temerskich rozbojnikow jak 
     ziarnko  piasku  w oku wojta  Anchor...  Wszedzie  napotykalem  tych 
     okraglutkich wedrowcow. Cecha, ktora - jak wywnioskowalem despues de 
     algun tiempo - odrozniala kulki  od halflingow wlasnie, byl fetysz - 
     zapewne  religijny  - zbierania  okraglych  przedmiotow.  Talerzy  z 
     jedzeniem,  puklerzy... owe  niskie  istoty  pakowaly  niestrudzenie 
     wszystko do przepastnych toreb y ruszaly dalej, jak golemy zaklete w 
     wiecznym tancu. Podczas  jednego ze sztormow  na pokladzie  drakkara 
     plynacego do Blaviken udalo mi sie  porozmawiac con uno z nich kiedy 
     skrylismy sie juntos pod plandeka rozlozona na czas niepogody. Kulka
     - wlascicielka zielonych como todos kulek oczu - przedstawila mi sie 
     jako Orchis Livett.  Prosze sobie wyobrazic moje zaskoczenie, porque
     z czasem  okazalo sie, ze una y otra vez  mijalem la misma  persona!
     Niezmordowana  senore  Orchis,  que  zna  imie  kazdego  kamienia na 
     szlakach od Krainy Zgromadzenia po Val'kare.

     Senora Orchis to najbardziej przyjazna kulka jaka poznalem. Obiecala
     nawet una vez  zaprosic mnie  do smajala.  Jak tylko obetna mi nogi.
     Pero desde el principio...

     Moje spotkania  z kulkami ciezko  chyba nazwac  zwyczajnymi.  A moze 
     niezwyklosc  plynie wlasnie  z ich osobowosci...  W quenellesenskiej
     filii   bretonskiego   urzedu  pocztowego   wstawiono  kiedys  posag 
     krasnoludzkiego wojownika.  Zbroja jak z legend skrzyla sie w blasku
     lamp przykuwajac wzrok.  Bedac mila odmiana  po szarowce na zewnatrz
     szybko zdobyla y moja uwage, zwlaszcza, ze kultura  krasnoludzka nie
     przestaje mnie fascynowac, a nie podejrzewalem  diuka o tak szczodry
     gest  como  wystawienie  okazu  muzealnego  na  publicznej  poczcie.
     Korzystajac  z faktu, ze urzad  byl pusty  en esta hora, dalem upust
     chorobliwej  ciekawosci,  przygladajac  sie  warstwom   khazadzkiego
     pancerza od stop  az po przylbice.  Oszczedze czytelnikom szczegolow
     co wydarzylo sie w moich spodniach, kiedy zza  wizury helmu mrugnela
     do mnie para upiornych  niebieskich oczu.  Moj umysl wciaz jeszcze w
     odmetach   przerazenia   ledwo   zarejestrowal   cichy   metalicznie
     znieksztalcony glos dochodzacy z wnetrza antycznej zbroi: Piiiic...
     To zawodzenie sni mi sie czasem do dzis, budzac en medio de la noche.
     Zwlaszcza  gdy kac meczy mi cabeza.  Logika wygrala jednak batalie z
     lekiem y  uznalem, ze upior  nie bylby glodny.  Nie majac przy sobie
     gnomiej  rurkowej  przedluzki  do picia napojow, ograniczylem sie do
     wcisnietej  w pancerna rekawice babeczki. Do teraz nie jestem pewny,
     czy  bylem  bardziej  pomocny,  czy  tez  przyczynilem  sie  do  mak
     przekletej  wojowniczki, ktora  nie  mogla  sie  ruszyc.  Bo jak sie
     okazalo  w wiezienie  z krasnoludzkich blach  zakleto biedna kulke -
     senore Nastille Shergison. Wierze jednak, ze historia zakonczyla sie
     pomyslnie, gdyz  po nieszczesniczke  zajechala brac ze Zgromadzenia.
     Zaladowana  na woz,  napoili y  odwiezli  w nieznane, donde  zapewne
     sciagnieto z niej klatwe przy uzyciu swietych puklerzy.

     --------------------------------------------------------------------

    I to juz  naprawde wszystko! Swiadoma, po pierwsze tego, ze wypadaloby
    jednak wydostac sie na powierzchnie  ciasteczkowej mogily, a po drugie
    rowniez  i tego, ze  w koncu  przyjdzie czas  pozegnan  z ta konkretna
    "Rozkladowka", udaje mi sie przebic reka  zasniezona koldre i pomachac
    na pozegnanie - nawet  jesli tu  i teraz nikt tego  nie widzi. Mimo to
    zegnam  was  i dziekuje za to  ze  byliscie  czytelniczymi  swiadkami.
    Pamietajcie, jezeli  nie jestescie  halflinkami, nie obzerajcie sie az
    tak ciastkami! A poza tym do zobaczenia w kolejnej "Rozkladowce". Pa!

.  ,_,                                             ___,  |)  _           ,_,  .
. (o,o)                                           (-/_|  /  '_|         (o,o) .
|./)_)                                           ._/  |_/|_/(_|_,        (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o

pr strone 7
Zatytulowano: Swieto Paczka - Relacja z Nuln

o-----------------------------------------------------------------------------o
|                                                                             |
|                                  ____                                       |
|                               .'` __ `'.                     .-"-.          |
|                               |  '--'  |                    /::.  |         |
|          .-""""-.      ____   \`------`/                   /::.   /         |
.         /' .  '. \  .'` __ `'. `------`__..---..__        :-""-. /          .
.        (`-..:...-') |  '--'  |     ,-='  /  |  \  `=-.   / '`) |/           .
          :-......-:  \`------`/    :--..___________..--:  | '-' /
           '------'    `------`      \.,_____________,./    '---'
         __//_         _      _          _____               _         
        / ____|       (_)    | |        |  __ \             | |        
       | (_____      ___  ___| |_ ___   | |__) |_ _  ___ ___| | ____ _ 
        \___ \ \ /\ / / |/ _ \ __/ _ \  |  ___/ _` |/ __|_  / |/ / _` |
        ____) \ V  V /| |  __/ || (_) | | |  | (_| | (__ / /|   < (_| |
       |_____/ \_/\_/ |_|\_ _|\__\___/  |_|   \__, |\___/___|_|\_\__,_|
                           \\                     \\ 
 
                                     RELACJA KROTKA, A TRESCIWA
  
      Jak co  roku, w  miesiacu lutowniku, mialo  miejsce wydarzenie  tyle
    wazne dla wszystkich milosnikow slodyczy i obzarstwa co coraz bardziej
    wryte w  kalendarium. Swieto  Paczka, bo o nim mowa, ustanowione przez
    podroznikow wiele  lat temu, i kultywowane systematycznie,  bylo i tym
    razem okazja dobra do spotkan w gronie blizszych i dalszych znajomych,
    nawiazania nowych przyjazni, a przede  wszystkim do wmuszenia w siebie
    przesadnych ilosci slodyczy wszelakich, z paczkami na czele.
      Tym razem  wsrod organizatorow znalazla  sie Czempionka Szkoly Walki
    Rodu von  Raugen, Tajga  Whitebranch, znana w niektorych  kregach jako
    Chochlik,  co w niejako  naturalny sposob  przyczynilo sie do zebrania
    gosci w  karczmie  przy  samej Szkole, a bylo  odmiana od  poprzednich
    Swiat  zlokalizowanych  czy w  Temerii czy  Brugge. Zebralo  sie ponad
    dwadziescia piec osob  roznych narodowosci i  przynaleznosci, a i  tez
    tym razem  odbyl sie turniej rzucania  podkowa. Czyzby  nowa tradycja,
    powiazana z tym swietem?
      Gosci bawily melodie piesni  spiewanych przez redaktor Alicie, takze
    niektorzy pokusili sie  o sprawdzenie swoich  zdolnosci wokalnych. Zas
    samych  paczkow  ile zjedzono - nikt  nie zliczyl. By  zmiescic wiecej
    slodkosci przygotowano  zestaw alkoholi w calym przekroju mocy, tak by
    kazdy znalazl cos dla siebie.
      Wsrod   gosci   znalezlismy   przedstawicieli   Rodziny   Alderazzi,
    Zgromadzenia  Halflinskiego,  Kompanii  Gryfa,  ale  i  takze  Zajazdu
    'Bialy Kiel'. Dziekujemy wszystkim  za ich drobny  wklad w poczestunku
    dla gosci. A redaktor Alicii zyczymy wiecej sukcesow artystycznych.
      Zostaje nam oddac pioro gosciom,  dziekujac im jednoczesnie za dobra
    zabawe. Zas tym, ktorzy  nie przybyli - niech zaluja. Liczymy na to ze
    za rok bedzie was wiecej.
  
                                  --=  =--
    
            Ce!
        jedsynia i inna pomkca bylo duso i pysna 
        moja ziele na zolomdek psesuwac musiala by wiemcyj dobrego sjes
        sabafa psednia byc, duso gramoru bylo i spiefania
        jak byc snowu wyserka to moja siem stafi
    
        Podrafia
        Aro Varg, org
    
    
    
      Swieto Paczka bylo niezla biesiada, zaopatrzona w cholernie duzo
      paczkow o tak wielu smakach, ze przekracza to wszelkie wyobrazenie.
      No i nie tylko paczkow, stoly uginaly sie od wszelakiego jadla,
      ktorego zapasy ukryto w plecakach, lubo torbach czy sakwach.
      Nie braklo roznorakich trunkow obficie lejacych sie z beczulek lubo
      gasiorow.
      Dla wyrafinowanych panien - likiery czy wina, a dla podobnych mnie,
      co nie nazywaja alkoholem niczego co, kurew, nie wypala gardla tez
      znalazly sie - wodka, spirytus, czy ksiezycowka.
      
      Truwerka Alicia umilala Nam biesiade swoimi piesniami, kiedy
      bawilismy sie przednio ze wszystkim, co takim zebraniom towarzyszy:
      od pijackich, lubieznych zaczepek, smiechow po widowiskowe uwalanie
      sie pod lawy.
      
      Niech kazdy, kogo zabraklo, cholernie zaluje!
      
      Sheila
    
    
    
                            Uszanowanko!                
                                                        
                  Swieto paczka bylo moja pierwsza      
              Biesiada zorganizowana na ktorej mialem   
                          Zaszczyt sie goscic.          
                                                        
                Dziadzio opowiadal,ze mozna spotkac     
                  Zacne osobistosci wszelakich ras.     
                                                        
             Nie spodziewalem sie tak milego przyjecia! 
                                                        
               Wykwintnych slodkosci, ktorych na oczy   
               Nigdym nie widzial, moglem posmakowac.   
                 Pogodna atmosfera, gry i spiew!        
                     To esencja dobrej zabawy.          
               Szczerze piszac, nie pamietam jak sie    
                Zakonczyla biesiada bo zem sie napil.   
                        Kaca leczylem dwa dni.          
                                                        
                 Mimo to wypatruje nastepnej okazji     
               Do spotkania w tak przezabawnym gronie   
                                                        
                   Pozdrawiam                           
                                                        
                                     Darkuid Kerd.      


.  ,_,                                                                   ,_,  .
. (o,o)                        Bawil sie z innymi i cierpliwie spisal   (o,o) .
|./)_)                                     --Nahaan aen Dol Blathanna    (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o

pr strone 8
Zatytulowano: Gotuj z elfem - podstawy dla potraw

o-----------------------------------------------------------------------------o
|                                                                             |
|                        .-~-.                                                |
|                      .'     '.                                              |
|                     /         \                                             |
|             .-~-.  :           :                   (                        |
|           .'     '.|           |               )    )                       |
.          /         \           :            _.(--"("""--.._                 .
.         :           : .-~""~-,/            /, _..-----).._,\                .
          |           /`        `'.         |  `'''-----'''`  |
          :          |             \         \               /
           \         |             /          '.           .'
            `.     .' \          .'             '--.....--'
              `~~~`    '-.____.-'
    
                 ,-.     .                         .
                /        |        o                |  ,-
                | -. ,-. |-  . .  ,    ,-,     ,-. |  |  ,-. :-.-.
                \  | | | |   | |  |     /      |-' |  |- |-' | | |
                 `-' `-' `-' `-`  |    '-'     `-' '  |  `-' ' ' '
                                 -'                  -'
                           PODSTAWY DLA POTRAW ORAZ POTRAWY PROSTE
  
      W  zyciu  kazdego  kucharza,  czy poczatkujacego  czy  nie,  zachodzi
    czasami  potrzeba  wykonac potrawe  bazujaca na czyms  juz istniejacym.
    Podobnie zachodzi czesto potrzeba wykonania potrawy prostej a smacznej,
    ale nieraz takiej, ktora  bedziemy sie raczyc i nastepnego  dnia. Zatem
    w  niniejszym wydaniu  przedstawie Wam, drodzy  czytelnicy, zestaw  baz
    prostych,  z ktorych  poskladamy zarowno posilki  cale pozywne,  jak  i
    elementy  wiekszych  zestawow obiadowych (do  czego wskazane nizej,  ze
    soba nawet zestawione, nadadza sie w zupelnosci).
      Baczcie prosze na to, ze wystarczy nam jedna raptem wizyta w skladzie
    sklepowym  by  skompletowac wszystkie  skladniki, co  tez daje  zajetym
    mocniej czytelnikom mozliwosc  zaoszczedzenia czasu. Szczegolnie polece
    wskazane nizej  wskazowki tym, ktorzy najmniej  mozliwie czasu spedzaja
    poza cieplym domem.
  
                                  --=  =--
  
      Zacznijmy od specyficznego rodzaju  stekow, rozniacych sie od znanych
    nam  wszystkim  kotletow  miesnych  tym, ze  wykonane one  sa  z  miesa
    mielonego.  Jednym wada, drugim  zaleta, zareczam  Wam  ze  odpowiednio
    przyrzadzone  stanowic beda  skladnik  zarowno dania  obiadowego wraz z
    ziemniakami i surowkami,  jak i skladnik  posilku samodzielnego znanego
    jako burger.  Prosze o zwrocenie  uwagi na obecnosc w przepisie pozycji
    "mieso  zmielone".  Te  mozemy,  jesli  posiadamy  urzadzenie,  zmielic
    samodzielnie jako  wyjsciowe majac na przyklad  udziec cielecy, ale tez
    u  rzeznikow  dostaniemy czesto  juz w formie  zmielonej, na  wage. Gdy
    zdecydujemy  sie zmielic  takowe samodzielnie  proponuje, wbrew  pewnym
    szkolom, nie dodawac don cebuli.
      Zaczniemy od zebrania skladnikow:
    -3/4 kilograma miesa wolowego zmielonego,
    -mala kajzerka, czerstwa (opcja),
    -sredniej wielkosci cebula, dla estetyki moze byc czerwona,
    -jajo kurze,
    -bulka tarta (opcja),
    -woda zimna,
    -sol i pieprz.
    
      Rozpoczynamy  przygotowanie od namoczenia  kajzerki (jesli posiadamy)
    i odstawienia na bok na okolo kwadrans. W tym czasie wkladamy do  miski
    mieso zmielone,  rozprowadzamy, mieszamy  z jajem  kurzym, dodajemy pol
    lyzeczki  soli, tylez  pieprzu. Cebule wspomniana  obieramy oraz trzemy
    na drobnej  tarce, i  dodajemy do miesa.  Na tym etapie dodajemy (jesli
    mielismy) bulke rozmoczona.  Dodajemy minimalna  ilosc wody. Calosc zas
    rozprowadzamy na  mozliwie jednolita mase. Z  takowej formujemy  steki,
    nabierajac w dlonie  kulke niecalych stu gramow w masie,  rozplaszczamy
    na okragly kotlet. Tu  jawia sie nam  dwie szkoly. Jedni obtaczaja stek
    w bulce  tartej i jajku, by panierke  stworzyc, inni  zostawiaja calosc
    jak jest.  Jednakowoz na tym  etapie mozemy  potraktowac nasze  kotlety
    panierka ziolowa  (propozycje juz w  kolejnym numerze), lub  zwyczajnie
    polac oliwa i  uzmazyc przez  kilka minut, przewrocic  i obsmazyc druga
    strone.
      Dla  uczacych  sie trudnej  sztuki gotowania  polecam, w  razie braku
    pewnosci, zdjac jeden  stek z patelni, na pol przekroic. Jesli w srodku
    bedzie jednolicie szary znaczy to ze jest gotow.
    
      Propozycja   podania  zaklada  nalozenie  gotowego   kotleta  wraz  z
    ziemniakami  na  talerz,  posypanie  koperkiem,  podanie  z  surowka ze
    swiezych warzyw, albo tak zwana mizeria.
    
      Wykonanie  burgera  natomiast  zaklada ze  posiadamy bulke  kajzerke.
    Rozkrawamy swieza na  pol, umieszczamy po kolei, stek usmazony, plaster
    pomidora,  ogorka, drobno posiekana  cebulke, plaster  sera opcjonalnie
    posmarowany majonezem. Calosc  podgrzewamy w piecu az sama bulka bedzie
    ciepla.
  
                                  --=  =--
  
      Druga baza,  jakze niedoceniana, bedzie  bulion ktorego  forme znacie
    wszyscy  pod  nazwa  "rosol".  Bulion  natomiast,  jako wykonany  nie z
    drobiu, moze nam sie  cechowac wieksza uniwersalnoscia. Sam zas  bedzie
    podstawa  zarowno   zup (w  tym   pomidorowej,  ktora  autor  osobiscie
    uwielbia), ale tez takich  z dalekiego Nipponu, okraszonych  jajkiem na
    twardo,  makaronem  ryzowym,  i orientalnymi  przyprawami.  Moze  takze
    stanowic  uzupelnienie  posilku jako  napoj. Baczmy bardzo  na wartosci
    odzywcze bulionu, a takze  na to  ze mozemy  gotowy przechowac  w sloju
    do tygodnia, lub nawet zamrozic i trzymac dluzej.
      Przygotujmy zatem:
    -okolo 3/4 kilograma miesa wolowego, proponuje golen albo szponder,
    -2 marchwie,
    -pietruszke
    -seler, 1/4 korzenia,
    -sredniej wielkosci cebula,
    -kawalek pora,
    -nac piertuszki (do smaku),
    -lisc laurowy,
    -lubczyk,
    -ziele pimentowe (owoc korzennika lekarskiego),
    -pieprz czarny w ziarnach,
    -lyzeczka soli,
    -2 litry wody.
    
      Mieso  nasze kroimy w kawalki, nie za duze, gdyz  znajda sie finalnie
    na talerzu, w garnku zalewamy  woda, i gotujemy.  Powstala piane nalezy
    nam  zebrac i  wyrzucic. Nastepnie  zmniejszamy  temperature, nakrywamy
    nasz garnek, i gotujemy na wolnym ogniu przez okolo pol godziny.
      Warzywa  nasze obieramy,  kroimy w plastry. Cebule  natomiast  musimy
    nabic na widelec  i systematycznie  opalic nad  ogniem, by zrobila  sie
    prawie czarna.  Pokrojone dodajemy  do gotujacego  sie miesa,  dodajemy
    teraz  przyprawy  (procz  naci), nakrywamy  prawie w calosci  garnek, i
    dalej gotujemy  przez jeszcze  dwie do  trzech godzin.  Nac dodajemy na
    okolo pol godziny przed koncem gotowania.
    
      Wskazany przepis zaklada wykorzystanie  miesa w zupie, ale oczywiscie
    bulion  mozemy przecedzic  by uzyc na  przyklad do nipponskiej potrawy.
    Podobnie  warzywa  mozna wyjac i  wykorzystac do  stworzenia popularnej
    salatki  warzywnej z  jajem i majonezem.  Niezaleznie od tego nie wolno
    nam zapomniec ze  wlasnie bulion,  czy rosol (jesli z miesa drobiowego)
    jest chyba najbardziej uniwersalna baza tak zup jak i sosow.
  
    
      I tak  konczymy kolejne wydanie  "Gotuj z elfem". Pragne  podziekowac
    Wam,  drodzy   czytelnicy,  za  slowa  wsparcia  i  uznania,   oraz  za
    nieprzerwany strumien inspiracji plynacych z rozmow z Wami.
    
      Tradycyjnie zyczac wam smacznego,
.  ,_,                                                                   ,_,  .
. (o,o)                                    --Nahaan aen Dol Blathanna   (o,o) .
|./)_)                                                                   (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o

pr strone 9
Zatytulowano: Cial Niebieskich Obracanie    

o-----------------------------------------------------------------------------o
|               *    .  *               .                                     |
|                               '.   .  :  .   .'                             |
|   *    .  *       .        ._   '._.-'''-._.'   _.   .     *   .     *      |
|                              '-..'         '..-'                            |
|               *    .  *   --._ /.==.     .==.\ _.--   *    .  *             |
|                               :/_ __\   /_ __\:                             |
|           .     *        -----|`     ) (     `|-----   .             *      |
|                              _: \_) (\_/) (_/ :_                            |
|   *    .  *       .       --'  \  '._.=._.'  /  '--   .         *           |
|                             _.-''.  '._.'  .''-._                           |
|          *    .  *         '    .''-.(_).-''.    '  *    .  *       .       |
|                               .'   '  :  '   '.                             |
|                   .     *        '    :   '                                 |
|                                       '  *   .        *       .       .     |
|   *    .  *                                                                 |
.                                                                             .
.                                                                             .
                 C I A L  N I E B I E S K I C H  O B R A C A N I E  

                  Wplyw i znaczenie na zycie oraz smierc wedlug
                  dwudziestu konstelacji patronackich rozpisane  
 
     Kazdemu urodzeniu wedle  wierzen  imperialnych  astrologow  i  Zakonu
     Wrozy towarzyszy swiatlo gwiazd. Kazde z istnien, sklada sie  z  pylu
     umarlych gwiazd, a  ich przeznaczenie  wskazuja  swiatla  tych  wciaz
     ozywionych. Dzien urodzin kazdego z nas powiazany  jest  z  ulozeniem
     niebianskich konstelacji wzgledem slonca, czyli ich obecnoscia w Domu
     Slonca. Ponizej znajdzie Szanowny  Czytelnik  rozpisanie  szczegolowe
     Znakow Gwiezdnych  aktualnemu  miesiacowi  patronujacych,  wrozby dla
     wszystkich  podlug wskazan nocnego nieba spisane, snow przewidywanych
     przedstawienie,  a   znaczenie   tychze   wyjasnione,  jak  i  porady
     szczegolowe  jakimi  kamieniami  i mocami  tychze  otaczac sie  wobec
     danych przekazow.

                  Czesc pierwsza, obejmujaca urodzonych pomiedzy
                             31 Vorhexen - 30 Vorgeheim


        *   *     WIELKI KRZYZ                   
         \ /      Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
          *       dla urodzonych pomiedzy 31 Vorhexen - 16 Nachhexen.
         / \      Znak Czystosci zlozonych z gwiazd przypominajacych krzyz
        *   *     cechuje tych, ktorzy szczyca sie  racjonalnym mysleniem,
                  podejmowaniem dobrych decyzji i rozjasniajacych wszelkie
     tajemnice  swiata.  Urodzeni  pod  jasnym  swiatlem  tej  konstelacji
     ujawniaja ukryte talenta ku rozwiazywaniu problemu i wydawaniu sadow.
     Draznia  ich  spekulacje,  intrygi  i niedopowiedzenia.  Sa wyjatkowo
     trzezwo  myslacy  i wrecz  odarci  z duchowej strony zycia, jakie sie
     przed nimi odbywa.

     Verdra wstepujaca w Dom Slonca natchnie cie troska o twoj wizerunek -
     bedzie to z pozytkiem dla ciebie i twojego poczucia wartosci, nie daj
     sie jednak podszeptom pokusy, zaufaj raczej glosowi wewnetrznemu oraz
     sprawdzonym gustom.  Nabyta pewnosc siebie  wykorzystasz  najlepiej w
     relacjach  miedzyosobowych - bedzie to  dla ciebie  znakomity czas na
     wzmocnienie wiezi z przyjaciolmi, jednak nie ludz sie, ze masz wielki
     wplyw na nowe rozdanie  w prowadzonych przez ciebie sporach. Potrzeba
     raczej czasu.  Nie jest to  dobry czas  dla intelektualistow, chociaz
     akademicy  wyjda  z niego  silniejsi  w  wierze  i umysle.  Wojownicy
     odczuja  chwilowe ustatkowanie, niech jednak  nie kusza niepotrzebnie
     losu. Najblizszy czas sprzyjac im  zwlaszcza w handlu oraz opiece nad
     mlodymi.

       *                   .     .  *                .     .  *           
        \                        .     .  *       .     .  *        *
         *
      * / *
      |/ *        SZNUR LIMNERA  
      *   \       Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
       \   *      dla urodzonych pomiedzy 17 Nachhexen - 4 Jahrdrung
        *         Znak  Precyzji  ukladajacy  sie  w  figure  lucznika  z
       / \        naciagnietym lukiem celujacego w gore. 
      *   *       Urodzonych pod jego wplywem cechuje umilowanie precyzji,
         / \      wszelkich zdolnosci artystycznych w rzemiosle. Sznur byl
        *   *     od zawsze symbolem inspiracji dla rekodzielnikow ale tez
                  perfekcji dla miecznikow i lucznikow oraz poetow.

     Czeka cie czas pomyslnosci, szczegolnie  w obliczu  przepisow prawa -
     jest to zatem wyjatkowo szczesliwa okazja na dochodzenie swoich praw,
     ubieganie sie o zaszczyty w administracji publicznej czy nawiazywanie
     umow w gildii. Charyb wstepuje  w Dom Wznoszenia, obdarzajac cie przy
     tym niezawodnie mocnym zdrowiem. Szczescie swoje znajdziesz nie tylko
     w  chwilach odpoczynku i zabawy, ale rowniez zwyczajnych, codziennych
     obowiazkow, zwlaszcza  jezeli sa to  rzeczy umyslowe. Z czasem trapic
     cie bedzie  nieznosne poczucie, ze mozna bylo  z tego okresu wycisnac
     dla siebie wiecej korzysci, ale  nie daj sie zwiesc - Lokratia bedzie
     opuszczac Dom Snu, pozostawiajac cie  w okowach falszywego niedosytu.
     Jest to za to dobry, pomyslny okres dla duchownych i wyznawcow, takze
     dla podroznikow, natomiast zly dla artystow, beda go postrzegac jako
     czas prob, wyrzeczen i czyhajacych nan bledow.

                           .     .  *                .     .  *           
                *                .     .  *       .     .  *        *
               /
      *       *   WOL GNUTHUS
       \     /    Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
        *-*-*     dla urodzonych pomiedzy 5 Jahrdrung - 10 Pflugzeit
        |   |     Znak Lojalnosci zlozony z  gwiazd  ukladajacych  sie  na
        *---*     ksztalt biegajacego po niebieskich lakach wola.
        |    \    Chwile, w ktorych widoczny jest na niebie wieszcza czasy
        *     *   pokoju i stabilizacji.  Urodzeni pod znakiem Wola zwykle
        |\    |\  naleza  do  osob  niezwykle  oddanych  miejscu  swego
        * *   * * zamieszkania,  swoim  bliskim  oraz wyznawanym  idealom.
                  Imponuja sila swojego  spokoju, a cale zycie postrzegaja
                  jako pasmo honorowych obietnic oraz przysiag wiernosci.

     Niespokojne czasy  dla twej sakiewki - Morrslieb i Deiamol tanczacy w
     Domu Slonca  i Lokratia mglaca  w Domu Ognia to zapowiedz gwaltownych
     zmian w twoim skarbcu - niespodziewane przychody przyjda w parze wraz
     ze stratami, nieoczekiwanymi  wydatkami  i kosztami.  Na krotsza mete
     osiagniesz zysk, ale  w dalszej perspektywie uwiklasz sie  w straty -
     czuly na pokusy wzbogacenia sie, nie bedziesz pamietac, ze moneta tak
     samo dzwieczy wpadajac do sakiewki jak i upadajac na bruk. Stabilnosc
     w zwiazku i  w wiezach rodzinnych  beda isc  w parze  z nieudolnoscia
     umyslowa - nie rozpoczynaj nowych, zlozonych projektow, nawet  pomimo
     przymusu. Gwiazdy za to wieszcza szczescie w podrozach, lecz pamietaj
     ze pomyslne szlaki to tylko to, co przed toba. Bacz na to, co dookola
     ciebie.

                             .     .  *                .     .  *           
      *                            .     .  *       .     .  *        *
       \     
        \     *     SMOK DRAGOMAS 
         *   /|     Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
     *   |  * *     dla urodzonych pomiedzy 11 Pflugzeit - 30 Pflugzeit.
     |   *   /      Urodzeni gdy  Smok Dragomas, Znak Odwagi, unosi sie na
     *   |  *---*   nocnym  niebie  charakteryzuja sie  wybuchowa  natura,
      \  | / \      ktora czasem prowadzic moze do gwaltownych konfliktow.
       *-*    *     Sa sklonni do brawury,  nierzadko  bezczelni i chetnie 
       /      /     okazuja innym pogarde. Zarazem posiadaja oni zazwyczaj
      *      *      potezne zdolnosci przywodcze i niezachwiana moralnosc, 
                    na  ktorych, jesli  ida one w parze  z fizyczna  sila,
     opieraja  sie  liczac   na  powodzenie we  wszelkich  aktywnosciach w
     ktorych wioda oni prym.

     Deidra ocierajaca sie o twoj  Dom Zycia  to zapowiedz ciezkiej pracy,
     zarowno nad soba, jak i mnozeniem swego dobrobytu. Niestety, pnac sie
     ku gorze z bagazem  wlasnych oczekiwan nie da sie szybko i sprawnie -
     a przeciez nierzadko wystarczy  tylko to, co przytroczone przy pasie.
     Stad twoj wlozony wysilek nie zawsze zwroci sie  w nalezytym stopniu,
     dlatego  nie szukaj zrodel swojego losu poza soba. Wykorzystaj raczej
     swe sily w budowaniu tego, co tobie najblizsze.  Wszystko to, na czym
     ci zalezy bedzie dalej funkcjonowac, takze i bez ciebie. Ogladaj trzy
     razy to, co sie blyszczy - nie zawsze w odbiciu swiatla dojrzysz to,
     czego sie spodziewasz.

                     .     .  *                .     .  *           
                           .     .  *       .     .  *        *
      *      *
     *   *      *   GWIAZDA WIECZORNA 
                    Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
                    dla urodzonych pomiedzy 31 Pflugzeit - 17 Sigmarszeit
     Pojawia sie na niebosklonie o zmierzchu jako kombinacja niebieskich i
     czerwonych gwiazd zwodzac tajemniczymi obrazami i sekretnymi iluzjami.
     Czescia  natury  urodzonych  pod tymi  gwiazdami  sa sceptycyzm  oraz
     zwatpienie.  Zwykli analizowac  wszystko wielokrotnie, a i tak czesto
     trudno  im  uwierzyc  w to  co widza,  nie wspominajac  juz  nawet  o
     rzeczach nieuchwytnych albo niezrozumialych.

     Tigris i Mannslieb ocieraja sie  o Dom Pierwotnych Zadz, sprowadzajac
     na ciebie niepokoj i pragnienie gromadzenia  pieniedzy oraz zasobow w
     obliczu spodziewanych klopotow. Zaufaj bliskim oraz zaufanym osobom -
     wszak wiecej widac, gdy patrzysz na siebie z zewnatrz, oczami innych.
     Nadchodzacy czas jest szczegolnie niepomyslny dla kupcow, lecz nalezy
     przezen przejsc niczym przez nieunikniona burze, lecz majac oparcie w
     swych zasadach moralnych  nie poddasz sie zawirowaniom dziejowym. Ale
     czy twoje oparcie jest wystarczajaco silne?

                       .     .  *                .     .  *           
     *                       .     .  *       .     .  *        *
     | \
     *  *    *      PAS GRUNGNIEGO 
      \ |   /       Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
        * -**       dla urodzonych pomiedzy 18 Sigmarszeit - 4 Sommerzeit
        |  /\       Znak Wojny obdarzajacy wyjatkowo rozwinietym poczuciem
      *-*-*  *      honoru, dyscyplina, pewnoscia siebie i zamilowaniem do
     |     \        broni  wszelakiej.  Dodatkowo  urodzeni  w czasie jego 
     |      \       panowania  sa   perfekcjonistami,   ktorzy   do  zycia
     *       \      podchodza niczym do kampanii wojennej z jej mniejszymi
              *     i  wiekszymi  bitwami.   Angazuja  sie   calosciowo  w 
             / \    zwalczaniu jakichkolwiek  przeszkod  w kazdym aspekcie
            *   *   zycia,  nie  ustaja  w samodoskonaleniu  i wzmacnianiu
     swej pozycji, czy to  w karierze zawodowej, czy w zyciu prywatnym, we
     wlasnym srodowisku.

     Morrslieb  otoczony Deiamolem i Deidra w Domu Ognia to koniunkcja nie
     zdarzajaca sie czesto, pojawia sie u progu nowych decyzji zyciowych -
     nie zawsze trafnych. Lojalni woje zaprzedajacy sie  nieprzyjacielowi,
     dezerterujacy zolnierze, okradajacy swych  panow stroze, nowy nabytek
     kultow chaosu skuszony obietnica zmian i darow, czy piastuni swa reke
     podnoszacy  na dotychczasowych  dobrodziejow - pod tym ukladem gwiazd
     narodzila sie niejedna zdrada, ale i niejedno  wyzwolenie  z sytuacji
     beznadziejnych. W twoim umysle panowac bedzie spokoj i jasnosc mysli,
     otwierajace przed toba  nowe wybory i korzysci. Kalkulujac na chlodno
     mozesz  zapewnic  sobie  niespotykane  dotad  perspektywy, porzucajac
     dotychczasowe  priorytety. Uswiadomisz  sobie, ze sens zycia jest jak
     moneta - ma dwa oblicza.  Otocz sie ciemnoscia, unikaj swiata - wszak
     przekonasz sie, ze i tak  i tak bedziesz slepy  na swoje otoczenie, a
     blask  oswiecenia  i  swiatlo   madrosci,  ktore  pozwola  ci  wybrac 
     najlepiej dla siebie i bliskich najlatwiej wszak ujrzec w mroku wsrod
     ktorego  wszystkie rozwiazania  sa widoczne jednako. Wahajac sie, nie
     sadz, ze jestes skazany na zmiany. Nagrode otrzymasz tak czy siak.


                      .     .  *                .     .  *           
                            .     .  *       .     .  *        *
        *   *
         \ /        MEDRZEC MAMMIT
          *         Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
          |         dla urodzonych pomiedzy 5 Sommerzeit - 24 Sommerzeit
          *         Znak Madrosci  patronuje przedstawicielom szczegolnego
                    sortu  myslicieli  i  spragnionych  wiedzy  jednostek,
     ktore kazdy czyn, kazde wydarzenie postrzegaja jako okazje do nauki i
     pojecia  czegos  nowego.   Urodzeni  pod   tym   znakiem   to  czesto
     indywidualisci nie lubiacy dzialac  w grupie, skrupulatni, dokladni i
     powolni flegmatycy, chetnie rozwazaja  wpierw wszelkie  mozliwosci do
     dzialania, jeszcze zanim  wykonaja pierwszy krok, obdarzeni jasnoscia
     umyslu oraz sklonni do cietych ripost.

     Los zesle ci konfrontacje z twoimi wlasnymi wartosciami oraz idealami
     - byc moze ktos zakwestionuje to, w co wierzysz lub bedziesz zmuszony
     do wyboru pomiedzy tym co nowe, a tym co sluszne. Dylematy te z kolei
     okaza sie testem - nie  dla ciebie, a dla twoich  bliskich. To jednak
     ich walka, a ty sam bedziesz miec mierny wplyw na jej wynik. Bedziesz
     swiadkiem  slabosci kogos  wokol ciebie, lecz rozwiazanie i pokonanie
     jej nie bedzie tkwic w tobie, a w nim. Nie zepsuj tych rozstrzygniec.
     Tymczasem czeka cie  rowniez sporo okazji do zabawy, w tym rowniez do
     celebrowania czyjegos szczescia. Jest to  pomyslny czas  dla zyjacych
     chwila, lecz i dla osob starszych, ktore beda cieszyc sie na ten czas
     dobrym zdrowiem.

                   .     .  *                .     .  *           
                         .     .  *       .     .  *        *

       *    *       GLUPIEC MUMMIT 
          *         Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
      *       *     dla urodzonych pomiedzy 25 Sommerzeit - 10 Vorgeheim
       \     /      Cechami   urodzonych   pod   Znakiem   Instynktu  jest
        *-*-*       przyslowiowe  wprost  szczescie  i fart,  nawet  jesli
                    wydawac sie  moze inaczej,  to w  ogolnym  rozrachunku
     zawsze kazda rzecz obraca sie na ich korzysc. Sa wyjatkowo wrazliwymi
     i przeplenionymi  intuicja entuzjastami. Chetnie najpierw dzialaja, a
     dopiero potem mysla.  Miewaja mnostwo pomyslow na wyjscie z biezacych
     opresji i klopotow, stawiajac takze na takie, ktore wydaja sie nie do
     zrealizowania. Niepoprawni optymisci,  kieruja sie  wlasnym poczuciem
     celu i wiara  w jego  osiagniecie,  zawsze gotowi  na nowa podroz czy
     zadanie postawione przez los.

     Deiamol gorujacy  w Domu Zycia  to zapowiedz sukcesu osobistego, badz
     zawodowego. Bedzie on niespodziewany, przez to moze byc kwestionowany
     ale ostatecznie nie bedzie to przyczynkiem do konfliktow i zmartwien.
     Odnajdziesz  rowniez  cos,  co straciles  w przeszlosci - moze byc to
     zarowno  zagubiony  przedmiot,  zwrocona  pozyczona  wlasnosc,  badz
     przypomniana  znajomosc.  Twoje  otoczenie  bedzie  ci przypominac  o
     pieknie zycia. Nie trac wiec czasu na szukanie dziury w calym - wszak
     tez zaslugujesz na beztroske.

                      .     .  *                .     .  *           
       * *                  .     .  *       .     .  *        *
      /   \                                                        
     *     *      *       DWA BYKI
      \     \    /        Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
       *     *  *         dla urodzonych miedzy 1 Vorgeheim - 30 Vorgeheim
        \   /    \        Znak Plodnosci i rzemiosla tworczego  na  niebie
          *       *   *   przypominajacy dwa woly. Gdy  jest  widoczny  na
         /       /    |   niebosklonie, cale Imperium wydaje sie rozkwitac
        *       *     *   zboza dojrzewac, inwenatrz zwierzecy pomnazac, a
                 \   /    tworcy powoluja do zycia mnostwo nowych dobr.
                   *      Urodzeni pod  tym  znakiem  cechuja  sie  wielka
                    \     kreatywnoscia i uzytecznoscia  dla spolecznosci,
                     *    w ktorej funkcjonuja, tworzac i pomagajac  gdzie
                          tylko i ile tylko mozna.

     Lokratia wstepujaca  w Dom Slonca i Charyb na obrzezach Domu Opadania
     to zapowiedz  sporow, najprawdopodobniej  rowniez procesow  sadowych,
     ktorych przedmiotem  bedzie bogactwo, na przyklad spor o spadek, badz
     klotnia o lupy. Adwersarz latwo nie odpusci! Walka slowem moze szybko
     przeistoczyc sie w przelanie krwi, dobrym pomyslem bedzie znalezienie
     sobie rzecznika, arbitra ktory rozsadzi spor zamiast was. Triumfujac,
     czy  przezywajac porazke,  wyciagniesz wnioski, lecz niepokoj (a moze
     zazdrosc) pozostanie. Tymczasem  przez ten  czas cieszyc sie bedziesz
     niezawodnie wsparciem  i wyrozumialoscia  kogos znaczacego, lokalnego
     wladyki badz  zwierzchnika, i doswiadczysz jego lask. Nie wykorzystuj
     jednak swojej pozycji naduzywajac jej, nie jest na to dobry moment.

                          .     .  *                .     .  *           
                                .     .  *       .     .  *        *
        *
      / |     *  TANCERKA
     *  * *  /   Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
     |  |/  *    dla urodzonych pomiedzy 31 Vorgeheim - 16 Nachgeheim
     |  *\ /     Znak Milosci i Pozadania, pod ktorym urodzilo  sie  wielu
     |  | *      slynnych kochankow: Khasonnava z Praag, Rahmao z Tilei, a 
     *  *        nawet Donavan Juaran z Estalii. Znak cechuje  Czytelnikow
        |        pelnych pasji, namietnych, az do granic obsesji i  to  za
        *        rowno na punkcie swych ukochanych jak i  rzeczy zwyklych,
       / \       codziennych. Latwo nie odpuszaja zniewag  i  zawsze  chca
      *   *      satysfakcji.
      |   |      
      *  .*.*    
      *  *       

     Charyb  w Domu  Wiedzy oraz  Morrslieb  w Domu Opadania  sprowadza na
     ciebie  dar empatii i rozpoznania - bedziesz umial spojrzec na innych
     z innej perspektywy, zrozumiec  ich intencje dzialania i odpowiedziec
     na nie. Gwiazdy daja ci sposobnosc  do zakonczenia wszelkich animozji
     jak i odkrycia celow  i pragnien innych.  Zrozumiec nie znaczy jednak
     dzialac skutecznie - w twoim Znaku jasnieja  Obscuria i Verdra w Domu
     Opadania - jawic sie  wiec bedziesz  w oczach  postronnych jako osoba
     podejrzana, niegodna zaufania.  Nie rewolucjonizuj  relacji z innymi,
     jeszcze nie czas. Badz uwazny! Duza szansa na pozyskanie wartosciowej
     wiedzy, choc nie tej, na ktorej ci zalezy.

                           .     .  *                .     .  *           
                                 .     .  *       .     .  *        *
     *    .*
         *        BEBNIARZ
      /     \     Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
     *    *  *    dla urodzonych miedzy 17 Nachgeheim - 4 Erntezeit
     |       |    Znak Zabawy  cechujacy hedonistow,  poszukujacych okazji
     *.      *    do zbytkow, przyjemnosci i spedzenia czasu na beztrosce,
         *        traktujacych   zycie   jako   pole  walczacych  ze  soba
                  skrajnosci  i lubujacych sie  w ceremoniach i wznioslych
      reakcjach.

     Verdra w Domu Opadania i Tigris  w Domu Pierwotnych Zadz to zapowiedz
     rywala, najprawdopodobniej stojacego na drodze do sukcesu zawodowego.
     Badz czujny  a jednoczesnie rozwazny - otwarta  konfrontacja moze Cie
     pograzyc, nie  tedy  droga. Postaraj sie  rozwinac  swoje  kontakty z
     innymi  w swoim  otoczeniu, chocby  przez  wspolnie  spedzony  czas w
     oberzy, badz na zabawie. Mozesz  odkryc talenty i pomysly dla siebie,
     jakich nie byles  do tej pory swiadomy. Nadchodzacy czas jest rowniez
     pomyslny  dla duchownych i wyznawcow - pozwoli skupic mysli i doda im
     jasnosci umyslu oraz otwartosci na potrzeby wlasne i bliznich.

        *                 .     .  *                .     .  *           
        |  *                    .     .  *       .     .  *        *
        |/ .*
        *        DUDY
       /         Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
      *          dla urodzonych pomiedzy 5 Erntezeit - 24 Erntezeit
       \         Spogladajacy w niebo uznaja ze urodzeni pod wplywem Znaku
        *        Oszustwa maja zadatki na wielkich dowodcow i przewodnikow,
       / \       jak tez wielkich zdrajcow. Niektorzy uwazaja wrecz, ze Ci,
      /   \      ktorym patronuja Dudy sa i jednym  i drugim  jednoczesnie. 
     *   * *     Osoby te czesto sa niezrownane w uwodzeniu, przekonywaniu, 
                 dyplomacji, zawiazywania  intryg  i  manipulowania innymi.
     W wiekszosci wypadkow beda dazyc do mediacji i polubownego zalatwienia
     powierzonej im sprawy. Jednakze... maja oni sklonnosc do bezglednosci,
     osiagania celu za wszelka cene i po przyslowiowych trupach.

     Morrslieb  i Deidra tancza  w Domu Wiedzy, zsylajac  na Ciebie kryzys
     duchowy. Rozwazajac nad sprawami  egzystencjonalnymi bedziesz zadawac
     puste pytania i poszukiwac odpowiedzi, o ktorych bedziesz wierzyc, ze
     nie istnieja. Skupiony na odleglym celu bedziesz zdawac sie zapominac
     ze wiara jest jak swiatlo swiecy lub slonca: nie skupia sie na jednym
     aspekcie, ale  na calosci zycia.  Szukaj odpowiedzi  wsrod  bliskich,
     nawet jesli  nie zadajesz pytan, sa one  i tak  na wyciagniecie reki.
     Nie jest  to rowniez  pomyslny czas  dla kupcow - przylapiesz sie  na
     zlych  decyzjach, a swoich  kontrahentow  na cwaniactwie. Koniunktura
     rynku bedzie  pozornie faworyzowac  konkurencje, a ty bedziesz musial
     wykazac sie cierpliwoscia - a los niekoniecznie zwroci straty.

                     .     .  *                .     .  *           
                           .     .  *       .     .  *        *

     VOBIST ULOTNY
     Znak Gwiezdny na nieboskolonie Imperium Sigmara
     dla urodzonych pomiedzy 25 Erntezeit - 10 Brauzeit
     Znak Ciemnosci i Niepewnosci to nic innego jak pusty punkt na niebie,
     zupelnie pozbawiony gwiazd. Gdy widac go wysoko na  niebosklonie,  to
     znak, ze Lowczy Czarownic grasuja po swiecie,  zas  ludnosc  wykazuje 
     mocne tendencje do dziwacznych, wrecz szalenczych zachowan  podobnych
     do tych jakie opanowuja ludzi podczas pelni Morrslieba. Urodzeni  pod
     tym znakiem wydaja sie byc niepewni swiata jaki ich otacza, zmiennych
     zachowan i nieprzewidzianych dzialan. 

     Doznasz utraty  kogos bliskiego - byc moze ta osoba stanie sie ofiara
     niewolnictwa, moze po prostu podejmie decyzje o przeprowadzce, a moze
     ozeni sie / wyjdzie za maz.  Wspominajac wspolna  przeszlosc bedziesz
     upatrywac w niej  falszywych przeslanek  na jutro - bedzie tak gdyz w
     Twoim  Znaku  jasniec  bedzie  zlowrogi blask  Morrslieba i Verdry, a
     chroniacy  Cie przed  tym ukladem  w Domu Snu Charyb ustapi. Niedlugo
     jednak bedziesz  cierpiec  od zaklamania - postrzegany  przez  ciebie 
     swiat wspomnien szybko stanie sie prawdziwy. Jest to rowniez zly czas
     dla wojownikow, szczegolnie  strozow prawa, ktorzy przekonaja sie, ze
     swiadomosc  odpowiedzialnosci  jest petami  u nog i rak. Poczucie  te
     bedzie wzmocnione przez narastajace wymagania wobec ich misji.

                      .     .  *                .     .  *           
                            .     .  *       .     .  *        *

             *    ROZBITY WOZ 
               *  Znak Gwiezdny na niebosklonie Imperium Sigmara
       *      *   dla urodzonych pomiedzy 10 Brauzeit - 30 Brauzeit
        \   /     Znak Dumy  skladajacy sie z dziewieciu gwiazd wzoru wozu
          *       z   jednym   kolem.   Symbolizuje   dume   i   arogancje 
        *    *    charakterystyczna  dla szlachty i arystokracji lubujacej
          *       sie jedynie w rzeczach i towarzyszach najwyzej jakosci i
                  kwalifikacji. Zycie tych ktorym znak patronuje sprowadza
      sie do pogoni za materialna strona zycia, luksusowa ponad praktyczna
      i zyciem  ponad  stan.  Urodzeni  w  tym  okresie  bywaja  kaprysni,
      zblazowani, prozni, jednoczesnie sa obdarzeni wyjatkowym gustem i sa
      dobrymi smakoszami.

     W twoim pojawi sie ktos nowy, choc moze nawet tej osoby nie zauwazysz
     - byc moze wie o Tobie od kogos postronnego, lub po prosty Ty sam nie
     chcesz jej zauwazyc.  Tymczasem jest to szansa  na nawiazanie pieknej
     znajomosci na  cale zycie.  Nadchodzacy  czas  bedzie  niosl  mnostwo
     wyzwan dla urzednikow i biurokratow - najprawdopodbniej beda oni miec
     do czynienia  z rozrachunkiem  dotychczasowej pracy. Tymczasem szybko
     wyjdzie na jaw, ze okopanie sie w swoich obowiazkach nie jest zrodlem
     satysfakcji, ani  wlasciwa droga.  Czas raczej sie  zatrzymac, nabrac
     glebokiego  oddechu,  refleksji,  przemyslen,  swiezej  perspektywy i
     planu na przyszlosc. Wsluchaj sie w szum deszczu, a umysl otworzy sie
     na to, co najlepsze.

                     .     .  *                .     .  *           
                           .     .  *       .     .  *        *

          *       TLUSTY KOZIOL 
        *    *    Znak Gwiezdny na niebosklonie Imperium Sigmara
        *         dla urodzonych pomiedzy 31 Brauzeit - 17 Kaltezeit.
       * *-*-*    Znak Niespelnionych Namietnosci przedstawiajacy  skacza-
          \  *    cego po niebie rogatego barana.
           \/     Symbolizuje czas zmian, strat ale tez apatii i lenistwa.
           *-*    Ci ktorym patronuje zwykle zyja na uboczu  spolecznosci,
          / \     apatyczni i oszczedni w kontaktach z innymi ludzmi i ich
         *   *    problemami wola  nie  reagowac,  albo  wrecz  zignorowac
              *   otaczajacy ich swiat. Nie chca pozwolic na  to, by  ktos
                  kiedykolwiek zblizyl sie do nich emocjonalnie  przez  co
                  sprawiaja wrazenie szorstkich i nieczulych.

     Jak deszcz i slota, ogien i woda czy pokusa i zelazna wola, tak teraz
     w Twoim zyciu niepodzielnie wlada poczucie pustki i nadziei. Stan ten
     jest skutkiem  koniunkcji zwodniczej Tigris i Morrslieba. Wykorzystaj
     ten  czas   na  porzadki   w  swoich  kontaktach  z  innymi  oraz  na
     przewartosciowanie  wlasnych priorytetow. Latwo ci bedzie podjac nowe
     wyzwania, postawic sobie  nowe cele i  kroczyc ku nim. Jednak ten sam
     ogien, ktory  oswietla Ci droge, bedzie  jednoczesnie  pozerac to, co
     pozostawisz za soba.  Mimo wszystko bedzie to pomyslny czas dla wojow
     i pozostajacych w zyciu rodzinnym - schorzenia i nieszczesliwe koleje
     losu, w postaci wypadkow, powinny omijac ich szerokim lukiem.

                    .     .  *                .     .  *           
                          .     .  *       .     .  *        *

       *          KOCIOL RHYI 
        *     *   Znak  Gwiezdny na niebosklonie Imperium Sigmara
       /    *     dla urodzonych pomiedzy 18 Kaltezeit - 4 Ulrichszeit.
      /       *   Znak Stworzenia, Laski i Smierci zlozony z  paru  gwiazd
     *       /    ukladajacych sie na ksztalt otwartego ku gorze kotla.
       \    /     Charakteryzuje ludzi  wybitnie  godnych  szacunku,  gdyz
        \  /      czesto wstepuja oni na  sciezke  oczyszczenia  swiata  z
          *       wszelkich przejawow chaosu, zwlaszcza odstepstwa. Miluja
                  przede wszystkim  nature  i czystosc  jej form.  Pod tym
     znakiem gromadza sie tez astrologowie pragnacy zglebiac aspekty natury
     i pojmujacy zycie i smierc jak cykl.

     Lokratia  w Domu Zycia i Mannslieb  w Domu Wznoszenia beda dla Ciebie
     zrodlem niepomyslnych wiezi ze zwierzetami, dlatego tez wstrzymaj sie
     od zbednych prac pielegnacyjnych  nad fauna domowa, czy polowaniami -
     zwierzeta beda  od ciebie uciekac i darzyc cie nieufnoscia, czy nawet
     wrogoscia lub w przypadku zwierzat domowych, nieporozumieniem. Wiecej
     - wieksze  ryzyko  bycia zaatakowanym  i pokasanym przez  przypadkowa
     faune drapiezna  zyjaca dziko.  Dla odmiany jest  to czas  pomyslnego
     wzbogacania sie poprzez  handel badz hazard - postaraj sie wyjsc poza
     sztywne ramy pracy zarobkowej, warto. Strzez sie natomiast zludzien o
     milosci - nie przyciagniesz szczescia nie rozpoznajac go!

                     .     .  *                .     .  *           
                           .     .  *       .     .  *        *

          *       ZLOTY KOGUT 
         * *      Znak Gwiezdny na niebosklonie Imperium Sigmara
                  dla urodzonych pomiedzy 5 Ulrichszeit - 24 Ulrichszeit.
            *     Znak Kupcow i Bogactwa manifestuje sie jako dwa skupiska
           *  *   trojki gwiazd, niczym dwoch monet.
                  Gdy jasnieje na niebie, znak to, ze  rozpoczna sie dobry
     czas dla interesow, a ludzie zwykli  laskawiej  podchodzic  do  swych
     wydatkow i oszczednosci. Rozpasane zakupy i brak  umiaru  ciagna  sie
     przez niemal caly Ulrichszeit. Osoby urodzone pod  tym znakiem czesto
     maja  smykalke  do  interesow  jak i  zarabiania pieniadzy.  Gromadza
     monety i nie dzielac sie zwykle z nikim wokol traktuja je jako  klucz
     do spelnienia swych wygorowanych marzen. Hojne, szczodre, wesole oraz
     glosne i uparte.

     Gwiazdy  zdaja sie  swiecic tylko  dla Ciebie - w najblizszym  czasie
     powinienes  spodziewac sie  wzrostu bogactwa, splendoru, uznania oraz
     docenienia przez bliskich. Sluzyc ci rowniez bedzie zdrowie, poczucie
     spelnienia i szacunku  ze strony Twojego otoczenia. W tym szczegolnym
     czasie bedziesz mogl  w sposob szczegolny liczyc na cudza pomoc, choc
     latwo o wpadniecie  w pulapke wyzysku - mimo wszystko nie trac z oczu
     roznicy pomiedzy przyjaznia a interesami. Nie jest to natomiast dobry
     czas na nauke  i zglebianie  wiedzy,  ani na zabawy!  Wlasnie podczas
     zakrapianych  wieczorow,  swiat  i  festynow  latwo  ci  bedzie  o
     nieszczesliwy  wypadek!  Wykorzystaj  raczej ten czas  do wzmocnienia
     wiezi i troski o wlasne samopoczucie i dobytek.

                     .     .  *                .     .  *           
                           .     .  *       .     .  *        *

           *      LANCET 
            \     Znak  Gwiezdny  na  niebosklonie  Imperium  Sigmara  dla
             *-*  urodzonychmiedzy 25 Ulrichszeit - 2 Vorhexen
             /\   Znak Talentu  z  wygladu  przypominajacy  gromade gwiazd
            *  *  o ksztalcie noza.
           /      Symbolizuje wiedze jaka czlowiek gromadzi na przestrzeni
          /       dziejow i charakteryzuje  ludzi  dociekliwych,  glodnych
         *        wiedzy i wciaz ciekawych swiata jaki ich otacza.  Lubuja
       *          sie  w nauczaniu  ale  tez i  wymianie  pogladow  czasem
                  sprawiajac wrecz wrazenie przemadrzalych i irytujacych.

     Nadchodzacy czas bedzie dla Ciebie pelnym wyzwan z ktorych nie bedzie
     latwo Ci sie wywiazac. Bedziesz czul sie zmuszony do odbycia podrozy,
     ktore nie beda latwe, a takze  do nielatwej rozmowy z krasnoludem - z
     niej jednak bedziesz mogl wyciagnac sporo  pozytecznej nauki. Ktos na
     Ciebie  liczy, choc  niekoniecznie  przyjaciel, ale Ty nie chcesz lub
     nie potrafisz tego dostrzec, a nawet i z taka swiadomoscia, przyjdzie
     czas  gorzkich wnioskow, ze  w ramach  pomocy  mogles  uczynic jednak
     wiecej. Dosiegnie Cie cudzy zawod, choc nie noszacy ze soba znaczacych
     konsekwencji  spolecznych.  Bedzie to za to  dobry czas  dla ubogich -
     nacechowany spokojem serca oraz stosunkowo dobrym zdrowiem.

                   .     .  *                .     .  *           
                         .     .  *       .     .  *        *

                  GWIAZDA UROKU 
                  Znak Gwiezdny na niebosklonie Imperium Sigmara dla
        *         urodzonych pomiedzy 3 Vorhexen - 10 Vorhexen 
                  Znak Magii, ktory stanowi wyrazna jedna gwiazda.
     Gdy swieci ona na wschodnim niebie staje sie zlowieszczym znakiem dla
     wiekszosci astrologow, zwlaszcza gdy zespolona sie staje z zielonkawa
     pelnia Morrslieba.  Ludziom urodzonym  pod tym znakiem przypisuje sie
     wyjatkowe talenty w dziedzinie postrzegania Wiatrow Magii, to z kolei
     nierzadko sciaga na nie zainteresowanie lowcow czarownic, jak i samych
     czarownic  i guslarzy.  Sa  zwykle  jednostkami  o wybitnej  odwadze,
     silnej woli, rozwinietej intuicji i magicznych talentach.

     W nadchodzacym  czasie bedziesz miec sposobnosc  do okazania mestwa w
     obliczu  cudzego  zagrozenia, najprawdopodobniej wypadku. Gwiazdy nie
     precyzuja szczegolow, choc wielce  prawdopodobnym jest, ze wydarzenie
     te  miejsce miec bedzie w lesie. Deiamol  w Domu Wznoszenia odegna od
     Ciebie  strach - pokieruj  swoimi  dzialaniami  madrze, a  nabedziesz
     bogactwo wdziecznosci. Zrodlem  satysfakcji stanie sie dla Ciebie tez
     ktos  z Twojego otoczenia, na przyklad  moze byc to  dziecko czyniace
     wyjatkowe postepy w nauce. Tymczasem  podroznicy, zwlaszcza zeglarze,
     w najblizszej przyszlosci beda wyjatkowo podatni na zachorowanie.

                   .     .  *                .     .  *           
                         .     .  *       .     .  *        *

       *     *    WYMUND PUSTELNIK
        *   *     Znak  Gwiezdny  na  niebosklonie  Imperium  Sigmara  dla
          *       urodzonych pomiedzy 11 - 30 Vorhexen
          |       Znak Wytrzymalosci zlozony z rosochato  ukladajacych sie
          *       gwiazd.
                  Cechuje ludzi tolerancyjnych, skwapliwych i metodycznych
     tez nieufnych i ostroznych, zawsze starajacych sie  przemyslec  kazda
     alternatywe przed podjeciem  dzialan.  Czasem  bywaja  zbyt  ostrozni
     co czyni ich wrecz niezdecydowanymi i sparalizowanym w obliczu  jakis
     ciezkich wyborow.

     W nadchodzacym czasie doswiadczysz niezwyklej i milej niespodzianki -
     pojawi sie z dawna wyczekiwana  nagroda lub docenienie, o ktorych juz
     wyzbyles sie  zludzien  lub nadziei.  Moze to  byc list  od dawno nie
     widzianego  przyjaciela, odpowiedz na Twoja dawna petycje, czy splata
     dlugu przyslugi lub finansowej. Spedz tez wiecej czasu z przyjaciolmi
     i rodzina, odloz  w czasie powinnosc kierowania sie przeciwko innym -
     nawet jezeli wydaje Ci sie, ze jest inaczej, jestes potrzebny rowniez
     tym, ktorzy  na co dzien  nie towarzysza Ci w pracy. Zwracaj uwage na
     jaskolki,  czynione  przezen  w powietrzu  znaki  doprowadza  Cie  do
     waznego pomyslu lub wniosku.

.  ,_,                                                                   ,_,  .
. (o,o)                                                                 (o,o) .
|./)_)                                                                   (_(\.|
|  " "                                                                   " "  |
o-----------------------------------------------------------------------------o